„Media zmieniają rozrywkę w gówno” głosi w „Gazecie Wyborczej” etyk, filozof, Magdalena Środa. I opisuje „seksistowskie” programy w telewizji: „Rolnik szuka żony” i „Kto poślubi mojego syna”.
Wypasiona gawiedź
Środa na początku tekstu przygotowuje medioznawczy grunt – przypomina „Big Brothera”. W jednym akapicie opisuje „wypasione” gospodarstwa „gawiedzi na co dzień nie przejawiających ciekawości światem”, czyli rolników. W drugim „największe gówno wszech czasów” i bohaterów programu „Kto poślubi mojego syna” – „wytatuowanych młodzieńców” i „prymitywne mamuśki”. Zaznacza przy tym, że takich (mamusiek) w realnym świecie nie ma. (A ja zastanawiam się: to naiwność, czy taka prowokacja?).
Prawdopodobnie nie przeczytałabym tego tekstu, (już od dawna nie jestem w stanie przebrnąć przez żaden feministyczno-histeryczny bełkot profesor etyki), gdyby nie słowo klucz: gówno. Zabrzmiało jak zapowiedź pogłębionej i mądrej analizy tego, co i mnie w mediach irytuje. Jednak to tytułowe słowo mnie mierzi. Jakoś nie przystoi „mojej” Gazecie i etykowi. Zastanawiam się, czy jest wyrazem nieskrępowanej irytacji? Efektem braku autocenzury? Czy wyrazem degradacji i barku samokrytycyzmu prof. Magdaleny Środy? Mam z nim problem. Jest on natury estetycznej. Inaczej jest z samą autorką tekstu. Z nią mam problem natury ideowej.
Kraj feministek bez feministek
Jestem feministką, która wstydzi się, że polski feminizm ma twarz Magdaleny Środy. Nieustannie zastygłą w grymasie niezadowolenia. Permanentnej pretensji. Prezentującą formę roszczeniową, nie zapraszającą do dialogu.
Magdalena Środa krytykuje programy, które „publiczne debaty zmieniają w obrzucanie się błotem”, podczas gdy sama tym błotem rzuca. I to chętnie. Na tyle chętnie i na tyle często, że polski feminizm zaczął być z nią utożsamiany. Ja się na to nie zgadzam. Bo przed tym/ przed nią żadna kobieta nie może się bronić. Jej wszechobecność zdominowała debatę publiczną na temat kobiet i z kobietami. Co jednocześnie uświadamia, że ona już nie jest potrzebna. Uważam, że jej czas minął.
Kobiety mądre, inteligentne i zapraszane do mediów, już nie są nazywane feministkami, ale ekspertkami. Nie są postrzegane przez filtr płci, ale kompetencji. Pani Magdalena Środa, zapędziła się w swojej walce o wyzwolenie kobiet, nie zauważając, że jej postawa jest passé. I zaczyna być śmieszna. Bo żyjemy w kraju feministek bez feministek. Wystarczy się rozejrzeć. Kobiety są. I są rożne. SĄ. Również w mediach.
Nie grozi nam „świat bez kobiet”
Obecna pozycja kobiet to efekt pracy tych, z pokolenia pierwszej fali feminizmu. To one doprowadziły do tego, że już nie grozi nam – opisany trzynaście lat temu przez Agnieszkę Graff – „Świat bez kobiet”. Nie odważyłabym się postawić tezy, że wreszcie żyjemy w świecie kobiet. Raz, bo takiego świata nie chciałabym dożyć. Dwa, bo jeszcze wiele jest do zrobienia. Nie brakuje kobiet w rozrywce, ale w merytorycznej debacie. Często poziom prezentowanej kobiecości drażni mnie. Ale wraz z tym rozdrażnieniem przychodzi refleksja, że w rzeczywistości jest podobnie. Proporcje mniej wyraziście, ale są zachowane.
Zżymam się, gdy słyszę o programie typu „Warsaw Shore”, którego bohaterowie imprezują i kopulują. Trochę wstydzę się za uczestników programu „Kto poślubi mojego syna”. Ale po równo – wstydzę się za mężczyzn i kobiety w nim występujące. Mam wrażenie, że chodzi o jedno – mieć fun. Myślę: to upokarzające. Ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że w co drugim warszawskim klubie spotkam takie osoby. Takie dziewczyny. Te programy nie kreują, ale pokazują – jakie są/ potrafią być dziewczyny. Agresywne i wulgarne. Wyzwolone.
Pani Magdaleno, czy ci ludzie są gówniani?
– Chcę mu służyć. Bo ja lubię służyć – mówi jedna z bohaterek programu „Rolnik szuka żony”. Jest w tym rozbrajająco szczera. Nie potrafię tej postawy ocenić. Ale ją szanuję. Nie potrafiłabym w odniesieniu do osób – tych, które wzięły udział w przywołanych programach telewizji i tych którzy je oglądają – użyć słowa „gó..o”. Nie potrafiłabym domagać się szacunku, nie szanując innych.
Ci inni czerpią z osiągnięć feminizmu, również odrzucając go. Wybierając życie na wsi. Już nawet nie tradycyjny, ale inny, niż proponowany przez Magdalenę Środę podział ról. Pani Magdaleno, czy ci ludzie są gówniani?