Kto ty jesteś?
Kto ty jesteś – trzydzieści razy pytała pani w szkole. Trzydzieścioro dzieci.
W tym czasie, kiedy mnie uczono odpowiedzi na to pytanie, orzeł już miał koronę.
Obok godła na ścianie pojawił się krzyż.
A ja nie byłam taka mała, bo „sięgałam głową ponad stół”.
Dorastałam między swemi. Miałam bliznę, ale jedną, tę „po matce”.
Krew nigdy nie kojarzyła mi się z ojczyzną.
Przez kilka lat z ojczyzną kojarzyli mi się rzymscy wycieczkowicze. Wylegający z autokarów z nieodłącznym atrybutem w ręku – plastikową reklamówką. Wszystkie twarze takie same. Twarze moich sąsiadów z warszawskiej Pragi.
Kto Ty jesteś? Zapytałam mojego kolegę z synagogi. Żyda.
Jestem Żydem mieszkającym w Polsce.
Czym/gdzie Twa ziemia? Erec Izrael? Tam twa ziemia? Dopytałam.
Nie. Moją ziemią jest ziemia Polska. Izrael jest Izraelczyków.
Jeszcze raz – Kto Ty jesteś?
– Jan.
Jego siostra na to samo pytanie odpowiedziałaby, że czuje się Polką o żydowskim pochodzeniu.
I nigdy z Polski nie wyjechała. Nawet wtedy, gdy w 1968 wyjechał jej brat, ona została sama.
Kim są Polacy Władysława Pasikowskiego
Kino polskie i jego twórcy przyzwyczaili nas do moralnego niepokoju. Nieustannie, my, morlani, niepokoimi się niegodziwością ustroju, niegodziwością Innego. Ale nie naszą.
Szlachetność polskiej martyrologii mitologizuje tożsamość. Podpowiada teorie spiskowe, których my, Polacy, jesteśmy (nieustannie) ofiarami.
Za tę „moralność” Janek Wiśniewski padł. Spektakularnie, bo w Człowieku z żelaza.
Inaczej padł „Janek Wiśniewski” u Pasikowskiego.
„Pijane ‘psy’ wynoszą zamroczonego kolegę – granego przez człowieka, który wystąpił w Człowieku z żelaza– śpiewając Janek Wiśniewski padł.
Pierwszy mój odruch był taki: albo wychodzę z kina albo włażę pod krzesło. Ale słyszę, że na sali rozlega się zdrowy, żołnierski śmiech. Po paru miesiącach SLD objęło rządy w III RP. Pasikowski rzeczywiście wyczuł, co się w Polsce wyrabia, w którą stronę wychyla się społeczne wahadło.”
Wspomina Andrzej Wajda w rozmowie z Katarzyną Janowską i Piotrem Mucharskim („Gazeta Wyborcza” 29.04-1.05.2006).
Polska według Pasikowskiego „to jedno wielkie kurestwo”. Ale w tym świecie (w tej Polsce) są bohaterowie, którzy postępują „w imię zasad sk..synu”.
Te zasady są podporządkowane pojęciu „prawdy”.
Bo prawdą jest, że nikt nie jest idealny. Że wielu Polaków ma przeszłość komunistyczną, nie marmurową, nie żelazną, ale tę wstydliwą. Że były Ubek, obecnie policjant, może budzić sympatię.
I wreszcie prawdą jest, że wielu (gdzieś przeczytałam, że 16% procent) Polaków uważa, że los Żydów jest karą boską za ukrzyżowanie Chrystusa.
Prawdą jest, że 10 lipca 1941 roku w miejscowości Jedwabne zostali zamordowani Żydzi.
Prawdą jest, że Polacy to też Żydzi.
Prawda jest oczywista. Została opisana przez Jana Tomasz Grossa, sfilmowana przez Pawa Łozińskiego (wymieniam tylko dwa nazwiska, ale bardzo znaczące).
Tymczasem w filmie Pokłosie obserwujemy, bierzemy udział w procesie dochodzenia do prawdy. Prawdy bolesnej, bo o nas samych.
To prawda w której każdy jest lub może być katem/ofiarą lub potomkiem kata/ofiary.
I jedni i drudzy są naszymi sąsiadami. I jednymi i drugimi jesteśmy MY. Jesteśmy sąsiadami sąsiadów.
Jesteśmy Polakami (bez względu na wyznanie) i jednoczy nas wspólna przeszłość, historia (w swoim pełnym wymiarze).
W tej historii, w Pokłosiu też, „nie ma żadnego ‘dobrego Polaka’. Są dobrzy ludzie, którzy dzięki swoim rodzicom albo naturalizacji są Polakami. Są też źli ludzie, którzy z tych samych powodów są Polakami (…)”.
Mówi Władysław Pasikowski w rozmowie z Donatą Subbotko („Gazeta Wyborcza” 13-14.10.2012).
Film Pokłosie jest właśnie o tych Polakach. O współczesnych Polakach.
Dobrych i złych.
O dwóch sprawiedliwych.
Sprawiedliwi mają swoje drzewka w Yad Vashem.
Nie zapominajmy o tym, oglądając ten film.
I o tym, że „trzeba być Żydem, dopóki istnieje antysemityzm.”
Kto ty jesteś Polaku mały?
Za każdym razem gdy spotykam się z moimi znajomymi nie-Polakami, zastanawiam się, jak długo mity na nasz temat podtrzyma pamięć i szacunek dla osób takich jak Jan Paweł II czy Wałęsa.
Za każdym razem mam wrażenie, że od ’89 budujemy naszą tożsamość na glinianych nogach. Na przeszłości, która już nikogo nie interesuje.
Do opinii publicznej za granicą docierają informacje, których powinniśmy się wsytdzić. Które skutecznie, wbrew woli polityków, przesuwają nasz kraj na wschód. Na dziki wschód, dzikich, nieobliczalnych ludzi.
Tych, którzy swoją niepodległość świętują wyrywając płyty chodnikowe.
Ci Polacy, utwierdzaja mnie w przekonaniu (odwołując się do słów Macieja Sthura), że moim dzieciom łatwiej będzie sie przyznać do tego, że są Żydami niż do tego, że są Polakami. I jestem przekonana, że żadne dziecko, nie zrozumie sensu wierszyka, którego ja się uczyłam jak byłam mała. I naiwnie w niego wierzyłam. Kiedyś.