Dzisiejsze państwo ma wiele twarzy i dla każdego obywatela z wyobraźnią na poziomie gimnazjalisty, każda nowa twarz wydaje się tą ostatnią. A tu bum! Wcale nieprawda. Po każdej nowej twarzy, pojawia się kolejna, jeszcze bardziej zaskakująca, niż poprzednia. Aktualna twarz państwa PiS to zagarnięcie z konta prezydent Warszawy 12 tysięcy złotych polskich na poczet grzywien nałożonych przez komisję ludową posła wice Jakiego. Bez decyzji sądu, w trybie, jak to nazwał szeregowy poseł, “bez żadnego trybu”. I to w sytuacji, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz odwołała się do sądu w tej sprawie, oczekując spokojnie, jak każdy obywatel wolnego państwa, postanowienia tegoż sądu. Oczywiście istnieją administracyjne metody ściągania zobowiązań od obywateli, ale podstawą tych działań zawsze jest ich konstytucyjność. W tym przypadku są poważne wątpliwości natury zarówno prawnej jak i moralnej. Politycznej – żadnych. I rzecz jasna mało kogo obchodzi (tych spośród obywateli z wyobraźnią na poziomie przedszkolaka), że Prezydent Warszawy występuje w sporze z komisją ludową jako organ a nie jako osoba fizyczna i jeśli już ktokolwiek miałby tę grzywnę zapłacić, to ten organ a nie osobiście Hanna Gronkiewicz-Waltz. Rzecz jasna gawiedź triumfuje, skacze z radości, peany na cześć trybuna ludowego wice Jakiego wznosząc. Urrrrrraaaaa! – woła zadowolona, że państwo dobrało się wreszcie do tej znienawidzonej elity. Nasz polski Danton rewolucji pisowskiej – chwalą akolici dobrej zmiany. Zapominają jeno, biedni, że każda rewolucja w końcu zjada także swoje dzieci, czego dobitnym przykładem są panowie Danton i Robespierre. Na nic, naiwniątka boże, wasza euforia ku czci, nikt wam żadnej gwarancji nie da, że i wam kiedyś to państwo nie ściągnie “bez żadnego trybu” środki z konta i to akurat wtedy, gdy je sobie odłożycie na wakacje lub chorobę swoją, czy też matki. Jeśli dziś ma to miejsce, to niechybnie za czas jakiś będzie to powszechne, bo takie państwo jak państwo PiS nie zna umiaru i rozkręca się jak puszczony po stole bąk. Państwo, które ma w swoich rękach wszystko, na pewno nie włączy hamulców, bo i po co?
Tu dochodzimy do Pawła Rabieja. Pozwoliłem sobie otóż, w tweecie do niego napisać, że powinien złożyć aplikację do partii Kaczyńskiego. Napisałem, że tak byłoby klarowniej dla wszystkich. Tweeta swojego umieściłem pod wpływem programu Tak Jest w TVN24, a także pod wpływem wypowiedzi Pana Rabieja w sprawie zaboru mienia przez państwo wspomnianej Hannie. W odpowiedzi Pan Paweł napisał, że wie co robi. Oczywiście – zripostowałem natychmiast – Pan na pewno wie, co robi, ale czy wyborcy wiedzą, tego już nie jestem pewny, a to w końcu chyba ważniejsze jest, skoro poniekąd dzięki wyborcom Pan Rabiej jest tam, gdzie jest. W kolejnym tweecie zapytałem, czy według niego komisja ludowa jest konstytucyjna. Odpowiedź mnie nie tyle zaskoczyła, co zmroziła. Otóż według Pana Rabieja – formalnie jest. Pan Paweł Rabiej oficjalnie na Twitterze stwierdził, że komisja formalnie jest konstytucyjna i że jakoś nie widzi hurmem protestujących prawników. Zapytałem więc, gdzie mają protestować? Przecież jedynym ciałem, do którego mogliby się odwołać to Trybunał Konstytucyjny. Naturalnie kolejnym pytaniem moim było, czy TK jest konstytucyjny według Pana Pawła. I tutaj brak zaskoczenia: Pan Rabiej stwierdził, że niezbędny jest reset Trybunału. Jak zatem łączy te dwie sprzeczne ze sobą wizje – tego doprawdy pojąć nie mogę. Przypomina mi to, wypisz – wymaluj, super elastyczny kręgosłup ministra Gowina, tak giętki jak u kobiety-gumy. Płonna nadzieja, Panie Pawle, że zostanie Pan prezydentem Warszawy – wyborcy liberalni (a do nich jedynie może Pan mówić) nie akceptują kauczukowych ludzi.
Cytuję tę rozmowę nie bez powodu. Otóż argumenty Pana Rabieja z Nowoczesnej to przykład kolejnej twarzy tego państwa. Dzisiaj już nawet niektórzy posłowie opozycji popierają wątpliwe prawnie poczynania władzy, co jest swoistym kuriozum na skalę kosmiczną. Zresztą nie jest on odosobniony, nie inaczej zachowuje się także poseł z Nowoczesnej – pan Zembaczyński w komisji panny Wasserman. Panowie mają jakieś swoje ukryte myśli i niewątpliwie wiedzą, co robią.
Twarzą państwa PiS jest także Pan prezydent, który pod płaszczykiem walki o sprawiedliwe sądy, chce przeforsować jedną tylko rzecz – własną pozycję w obozie władzy. Jeśli ktokolwiek łudzi się nadzieją, że prezydent nagle stanie się Prezydentem, temu radzę: niech stłucze termometr. W poniedziałek nie zobaczymy niczego w ustawach o Sądzie Najwyższym oraz Krajowej Radzie Sądownictwa, co by przybliżało nas do standardów europejskich. Będzie tam wyłącznie walka o swoje dobro, na pewno nie o dobro obywateli, dokładnie tak samo jak było w przypadku obietnic złożonych frankowiczom. Samo napisanie projektu i jego złożenie w Sejmie jeszcze nic nie znaczy. Jakoś nie widać, aby prezydent o ten swój projekt walczył, a to dopiero mogłoby być odebrane, jako chęć spełnienia danego słowa. O święta naiwności!
Niezależnie jednak od wszystkiego pamiętać należy, że cokolwiek by nam się nie wydawało na temat przyszłych działań prezydenta, zapomnieć nie wolno, że to prezydent przyłożył swoją dłoń do budowy tego państwa, przyjmując ślubowanie od trzech nieprawidłowo wybranych sędziów, czy powołując z naruszeniem prawa (nawet przygotowanego przez PiS) na stanowisko prezes Trybunału panią Przyłębską. Żadne przyszłe działania nie zatrą faktu, że podpisał się pod ustawą wprowadzającą partyjną czystkę w sądach powszechnych. I to niezależnie od tego, jakich karkołomnych zapewnień używać będzie u red. Piaseckiego prezydencki minister Dera.
Sądzicie, że państwo PiS stanęło już przy ścianie? Nic bardziej mylnego. Przed nami jeszcze trzy ważne ostoje demokracji: samorządy, wolne media i na sam koniec deser – demokratyczne wybory. Jeszcze nas czeka kolejne przekraczanie granic wyobraźni i niejedno zdziwienie. Jaki bowiem interes miałoby to państwo, aby nagle się zatrzymać? Po tym, co zrobiło do tej pory – żaden. Tym bardziej, że nie wiedzieć dlaczego od dwóch lat jest całkowicie teflonowe, jak państwo Platformy, z tą jednakże różnicą, że poprzedniej władzy z jej ośmiorniczkami za 19,90 można było zarzucić co najwyżej kradzież batonika z osiedlowego sklepiku, PiSowi zaś – zarzucić trzeba napad na cały hipermarket. Jak pisałem w poprzednim felietonie, lata zaniedbań w edukacji są dzisiaj tego efektem, że nawet oczywiste łamanie zasad państwa prawa spotyka się z aprobatą znacznej części społeczeństwa, a uproszczenia w stylu “zostali kupieni za 500 plus” nie są jedynym tego wytłumaczeniem. Dzisiejszego poparcia dla PiS nie da się sprowadzić tylko do comiesięcznych wypłat z budżetu. Przyczyn teflonowości PiSu jest więcej i mają one zupełnie inne podłoże niż odporność na spadek notowań, z jaką spotykała się przez długi czas Platforma. PiSowi udało się połączyć kilka elementów w zgrabną dla niektórych całość i podać to wszystko polane gęstym sosem złożonym ze skutecznej jak chirurgiczny skalpel, propagandy sukcesu i wielkich, narodowych haseł. Platforma przegapiła tę nadchodzącą falę, a pierwszym jej sygnałem była sromotna klęska Prezydenta Komorowskiego w wyborach prezydenckich. Nawet ten ostrzegawczy sygnał nie obudził w Platformie czujności i refleksji, że coś jest nie tak. Część społeczeństwa polskiego zawsze była nastawiona na “brać”, ale tym razem to “brać” przybrało postać wręcz maniakalną – żaden racjonalny argument, że budżet nie jest w stanie wytrzymać programu 500+, wcześniejszych emerytur i innych wyborczych kiełbas, po prostu do świadomości narodu nie dociera. Opozycję czeka naprawdę ciężka bitwa o ten bezrefleksyjny rząd dusz. A bić się niego będzie trzeba, bo będzie on niezbędny do wygrania wyborów.
Państwu PiS dzisiaj nic nie szkodzi. Żadna śmierć na komisariacie, żadna afera śmigłowcowa, nieudolność w komisji smoleńskiej, brak wraku tutki, przejęcie spółek skarbu państwa, Misiewicz, afera billboardowa, prostackie przejęcie Trybunału Konstytucyjnego i sądów powszechnych a za chwilę Sądu Najwyższego i Krajowej Rady (co w zasadzie już ma miejsce, zanim jeszcze ustawy przeszły legislacyjny ekspres), brak efektów dochodzeń w sprawie wypadków komunikacyjnych prezydenta i premier rządu, przegrana 27:1, brak zaplanowanych efektów w komisji Amber Gold, nawet praktycznie pewne zastrzeżenia co do ministra obrony i jego kontaktów z obcym mocarstwem. Kompletnie nic nie ma wpływu na zmianę poparcia.
Smutne? Ależ nie! Wręcz przeciwnie – każda władza się kiedyś potyka, nawet ta najbardziej teflonowa, a już tymbardziej władza praktycznie absolutna. Wszystkim wątpiącym przywoływać zawsze będę nasz polski Sierpień 80 i nasz polski Czerwiec 89. Wtedy nikomu nie śniło się, że wszechobecna władza PRL skończy się tak szybko.
Zaprawdę, powiadam wam, z tą będzie podobnie.