Po wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi; pojechałem tą mniej uczęszczaną –
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.
Robert Frost, Droga nie wybrana
Taki dzień, że do słowa „kocham” ustawiają się kolejki. Wszystko to naprawdę dużo, a jednocześnie wszystko to spektrum wyboru, w którym niełatwo się odnaleźć. Wszystko oznacza pełnię, konieczność otwierania w sobie pokładów z jedne strony szaleństwa, z drugiej zaś odwagi. Oznacza swego rodzaju trwałość, ale nie uparte rdzewienie. Oznacza podążanie niekoniecznie za oczekiwanym, przewidywalnym, zastanym, przyzwyczajonym, obarczonym workiem wspomnień, obowiązków, przywiązań czy wtłoczonych w głowę odpowiedzialności, ale za nowym, oczyszczającym, pełnym życia, szans, nadziei. W owym „wszystko” jest siłą życia, które w końcu znajduje drogę. Wszystko nie oznacza przy tym wyboru łatwego, w którym „da się mieć ciastko i zjeść ciastko”. Nie jest oglądaniem rzeczywistości zza szklanej szyby, ani lizaniem cukierka przez papierek. Oznacza wielopoziomowe, rozumiejące zaangażowanie, a nie ucieczki w płytkość, zakłamywanie światów czy uszykowanie sobie więzienia budowanego na otaczającej wolność mgle źle pojmowanej odpowiedzialności. Wszystko to wybór, jakiego dokonujemy przede wszystkim ze względu na samych siebie. Nawet jeśli wmawiamy sobie, że jesteśmy wobec innych tacy obowiązkowi, szlachetni, konieczni, jeśli powielamy schematy, to w pierwszej kolejności zawsze chodzi o jednostkę, o jej wybór, o jej wszystko, o jej lęki, jej samooszustwa, czy w końcu o jej odwagę. Moją i Twoją.
Wszystko co kocham spina się jednym słowem… wolność. Wolność, którą odmieniamy przecież przez dziesiątki, jeśli nie setki przypadków, wskazując obszary jej realizacji czy manifestacji. Wolność, która w mojej ukochanej formule, jest wolnością „od” i wolnością „do”. Wolnością zatem, która jest wolnością od strachu, przymusu, lęku, prześladowania, wykluczenia, niesprawiedliwości czy krzywdy. Piękne, prawda? Jest również wolnością do bycia sobą (w granicy wolności drugiego człowieka). Do bycia sobą w wyborach indywidualnych, w relacji z innym człowiekiem (tym bliskim, ale i z tym obcym), a w końcu we wspólności, jaką owe indywidualne jednostki tworzą. Tu wolność staje się również formą relacji… Mniej czy bardziej rozumianą, akceptowaną, czasem przerzucaną na innych, albo chętną do oddania się, by ktoś realizował tę wolność „w naszym imieniu”. Ale to zawsze wolność. Wolność mówienia „kocham” i nie poprzestawania na słowach. Wolność wybierania drogi mniej uczęszczanej. Bo wolność jest w nas i wokół nas.
A cała reszta bierze się z tego, co wybieramy.
***
Trzynasty numer miesięcznika – tak, już trzynasty – to czas wybrany, by opowiedzieć o nas. By pokazać co oznacza dla nas bycie liberałami, co w liberalizmie jest dla nas najcenniejsze, najbliższe. O tym, że bycie liberałem oznacza otwarcie na różnorodność, na piękno odnajdywane w wyborach, na odwagę w podejmowaniu decyzji, na odchodzenia od schematów, a czasem ich akceptację. Na wolność we wspólnocie, od wspólnoty, na pamięć, na pasję. Opowiadamy zatem… kim jesteśmy i jak niesamowicie potrafimy się w tej wolności różnić.