No i pojawił się wreszcie prawdziwy ruch społeczny – powszechny, spontaniczny i gniewny. Ruch, który swoją siłę czerpie z młodzieńczej energii pokolenia millenialsów, które w pisowskiej Polsce dostrzega coraz więcej ograniczeń swojego rozwoju, oraz z desperacji kobiet, które rząd Zjednoczonej Prawicy pospołu z Kościołem pozbawia prawa wyboru i traktuje jak bezwolne inkubatory. Jak widać, potrzeba było jednego zdarzenia, na tyle poruszającego ludzi, aby w proteście przeciwko niemu skumulowały się niemal wszystkie zarzuty wobec pisowskiej władzy, które do tej pory wysuwane były przez różne środowiska i w różnych sytuacjach.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że nie tylko bezduszny wyrok Trybunału Konstytucyjnego spowodował ten odruch powszechnego protestu. Wielu ludzi przekonało się czarno na białym, na praktycznym przykładzie, jakie są skutki upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości, co oznacza arogancja władzy, która nie liczy się ze społeczeństwem i w czasie pandemii zajmuje się najbardziej drażliwymi społecznie sprawami. Wielu ludzi dopiero teraz zaczyna przechodzić przyspieszony kurs edukacyjny na temat filozofii pisowskiej władzy: dlaczego ta władza szczuje na LGBT i na liberalną inteligencję? Dlaczego cofa nas do średniowiecza i dąży do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskie? Otóż robi to po to, by dzielić społeczeństwo, co wraz z pozbyciem się nacisków zewnętrznych ma zapewnić Zjednoczonej Prawicy suwerenną i wieczystą dyktaturę.
Niezwykle ważnym elementem tych protestów jest wypowiedzenie posłuszeństwa Kościołowi katolickiemu. Jest to odrzucenie tabu, które dotychczas nie pozwalało otwarcie domagać się poszanowania praw człowieka, który niekoniecznie musi być człowiekiem wierzącym. Zwłaszcza polski Kościół z licznymi aferami pedofilskimi, chciwością księży i ich arogancją nie może domagać się szacunku. To ważne odkrycie zmian kulturowych, które zachodzą w młodym pokoleniu i wytrącają argumenty konserwatywnym poplecznikom władzy. Świętości trudno się dopatrzeć w we współczesnym instytucjonalnym Kościele. Toteż wstrzymywanie się od jego krytyki prawdziwy chrześcijanin powinien uznać za grzech.
Masowość i intensywność protestów podnosi na duchu przeciwników obecnej władzy i budzi nadzieję na zmianę. Trzeba jednak pamiętać, że spontaniczne protesty są jak burza – gwałtownie wybuchają i szybko przemijają. Nie można ciągle zbierać się na ulicach. Ze zrozumiałych powodów ludzi chętnych do manifestacji będzie coraz mniej. Na to właśnie liczy władza, że protesty będą musiały osłabnąć, a do wyborów są jeszcze trzy lata, podczas których będzie jeszcze czas na pozyskanie zwolenników, którym się da jakiś ochłap socjalny i postraszy wyimaginowanymi wrogami. Dlatego, chcąc wykorzystać potencjał, który w czasie protestów się pojawił, trzeba znaleźć sposób przejścia ze spontanicznych akcji do innej formy działalności. Protesty uliczne, chociaż są rodzajem nacisku na władzę, niczego jeszcze nie zmieniają. Zwłaszcza jeśli chodzi o tę władzę – butną i arogancką, która jest wyjątkowo nieczuła na społeczne naciski. Świadczą o tym komentarze jej przedstawicieli, którzy, jak zawsze, przyczyn społecznego buntu upatrują w knowaniach wrogich Polsce sił, a nie we własnych błędach. W TVP-info można było się dowiedzieć, że to lewicowy faszyzm niszczy Polskę; Jarosław Kaczyński odziera protesty ze spontaniczności, insynuując w swoim stylu istnienie jakichś organizacji, które odpowiednio przygotowały i wyszkoliły uczestników manifestacji; natomiast niezawodny w takich wypadkach min. Czarnek dopatrzył się w tych protestach satanistycznego spisku.
Demonstracje uliczne mają też tę istotną wadę, że ich uczestnicy narażeni są na rozmaite prowokacje, zarówno ze strony zbyt radykalnych jej uczestników, jak i ze strony zwolenników władzy, aby dostarczyć jej argumentów do rozprawienia się z demonstrantami. Ataki na kościoły są błędem. Stosunek do Kościoła można wyrazić na transparentach i plakatach. To w zupełności wystarczy. Demonstracje, jeśli mają trafić do szerokich kręgów społecznych, muszą mieć charakter pokojowy. Muzyka, śpiew, taniec, które wnoszą do manifestacji młodzi ludzie, przemawia bardziej niż akty przemocy.
Owszem, akcje protestacyjne warto od czasu do czasu stosować, choćby po to, aby pisowska władza wiedziała, co o niej myślą ludzie i żeby w uszach jej przedstawicieli mocno wybrzmiało główne hasło obecnych manifestacji. Pamiętając jednak, że wybory są dopiero za trzy lata, trzeba stworzyć organizacyjne ramy, które pozwolą przechować i rozwinąć potencjał protestu do czasu wyborów. Pomysł organizatorek „Strajku Kobiet”, aby stworzyć Radę Konsultacyjną, która będzie gromadzić informacje i merytorycznie oceniać działania rządu, jest oczywiście dobry, bo przewiduje kontynuację działań protestacyjnych w formie organizacji pozarządowej. To jednak nie wystarczy. Powinna powstać organizacja ogólnopolska integrująca i koordynująca działania zarówno w przekroju terytorialnym, jak i zawodowym, organizująca spotkania informacyjne i dyskusyjne w różnych środowiskach, służąca pomocą prawną i ekonomiczną ludziom przez władzę prześladowanym. Taką organizacją był kiedyś Komitet Obrony Robotników i do tych wzorów działalności można byłoby się odwołać.
Obecna sytuacja w Polsce jest jednak dużo lepsza niż w latach 70. XX wieku. Działają bowiem będące w Parlamencie partie opozycyjne, z których Koalicja Obywatelska i Lewica zdecydowanie popierają postulaty „Strajku Kobiet”. Rozpoczęły działalność ruchy społeczne Hołowni i Trzaskowskiego, od kilku lat działa Komitet Obrony Demokracji i Obywatele RP, a także wiele innych organizacji zdecydowanie nieprzychylnych skrajnie prawicowej wizji polskości PiS-u, zastąpieniu demokracji autorytaryzmem i izolacji Polski od cywilizowanego świata. Pisząc o organizacji ogólnopolskiej, wyrosłej na fali obecnego buntu, mam na myśli federację tych wszystkich sił przeciwstawiających się spychaniu Polski z drogi cywilizowanego rozwoju i odrzucaniu oświeceniowych wartości humanizmu, racjonalizmu i tolerancji, na których opierają się idee demokracji liberalnej i praw człowieka.
Trzeba wreszcie zrozumieć, że z tą władzą nie ma dyskusji i sensownego dialogu. Po tym całym spustoszeniu, które w Polsce uczyniła trzeba ją przegonić raz na zawsze. PiS do negocjowania z opozycją może zmusić tylko jedno: chęć przerzucenia na opozycję części odpowiedzialności za skutki swoich rządów. Nie można do tego dopuścić. Aby jednak wymazać PiS z polskiej sceny politycznej konieczna jest cierpliwa i konsekwentna praca u podstaw wśród elektoratu tego ugrupowania. To do wyborców PiS-u trzeba trafić i z nimi rozmawiać, a nie z jego politykami. Warto zwrócić się do młodych uczestników protestu, którzy nie mają wątpliwości czym jest PiS, aby rozmawiali ze swoimi rodzicami i dziadkami, jeśli ci wciąż jeszcze pozostają uwiedzeni 500+ i pseudopatriotyczną retoryką tej partii. Kaczyński nie zamierza się cofać, gotów jest raczej wywołać wojnę domową. Czarnek ingeruje w niezależność wyższych uczelni, grożąc rektorom sankcjami za umożliwienie studentom i pracownikom wzięcia udziału w strajku kobiet, przez ogłoszenie dnia rektorskiego. Święczkowski z Ziobro grożą drakońskimi karami więzienia za organizowanie i nawoływanie do protestów. Ci panowie za nic mają prawo, które na to nie pozwala, bo przyzwyczaili się już, że to oni je stanowią.
Aby taka federacja mogła powstać i skutecznie działać, konieczne jest porozumienie kierownictw tych ugrupowań parlamentarnych i pozaparlamentarnych. Słabość opozycji, a zatem silna pozycja Zjednoczonej Prawicy, wynika z zadziwiającej niemożności zawarcia takiego porozumienia. Czasami można odnieść wrażenie, że dla wielu członków tych ugrupowań ważniejsza wydaje się być ich obecna pozycja w swoim środowisku aniżeli odsunięcie PiS-u od władzy. Ważniejsze wydają się być dawne resentymenty, animozje, konflikty i ambicje aniżeli uratowanie Polski od nacjonalistyczno-fundamentalistycznej degeneracji.
Taka zintegrowana działalność w różny sposób kontestująca poczynania rządu Zjednoczonej Prawicy, powinna zaowocować stworzeniem koalicji startującej w wyborach parlamentarnych. Ta koalicja musi mieć jeden wspólny cel, jakim jest odsunięcie PiS-u od władzy i powrót do ustroju demokracji liberalnej. Dopiero po osiągnięciu tego celu można dyskutować nad różnicami wśród członków koalicji i szukać rozwiązań kompromisowych.
Główny ciężar odpowiedzialności za zintegrowanie sił antyrządowych spoczywa na opozycji parlamentarnej, która dysponuje odpowiednią infrastrukturą organizacyjną. Takie działania integracyjne muszą być podjęte natychmiast, aby wykorzystać społeczne nastroje. Poza tym wcale nie jest pewne czy wybory parlamentarne nie zostaną rozpisane wcześniej. Jeśli Koalicja Obywatelska i Lewica nie podejmą się tego zadania, będą odpowiedzialne na równi z PiS-em za zniszczenie Polski.