Zawody kreatywne, wymagające nieszablonowego działania, są bezpiecznym kierunkiem rozwoju, w przeciwieństwie do zawodów opartych na czynnościach powtarzalnych i schematycznych.
Zagrożenie
Wiemy już, że za 10 lat zniknie ponad 50% dzisiejszych profesji. Niektóre raporty łaskawie podają, że może za dwadzieścia. Coraz więcej pisze się o tym, że automatyzacja, robotyzacja i cyfryzacja pozbawi pracy wiele osób. Liczby mogą być ogromne. Cenniejsze niż tytuł magistra będą, a w wielu dziedzinach już właściwie są, umiejętności cyfrowe.
Mówię tu nie tylko o umiejętności programowania, ale także znacznie mniej skomplikowanych zajęciach, jak zbudowanie strony internetowej w WordPressie czy na podobnej platformie, oraz obsługa dedykowanych aplikacji. Rozwój sztucznej inteligencji i robotyki wyeliminuje przede wszystkim prace oparte na wykonywaniu powtarzalnych czynności. Zawody takie, jak robotnik rolny, sprzedawca, recepcjonista, księgowy, bibliotekarz, agent ubezpieczeniowy, urzędnik bankowy lub pocztowy są w ponad 90% zagrożone automatyzacją.
Co ciekawe badania pokazują, że większość pracowników doskonale o tym wie, jednak nic w związku z tym nie robi. 83% Polaków zgadza się ze stwierdzeniem, że nowe technologie są kluczem do powodzenia na rynku pracy. Ale z drugiej strony, jakby nie do końca wierzą prognozom. Siedmiu na dziesięciu Polaków nie przewiduje więc zmiany zawodu; jednocześnie co piąty spośód nich nie lubi swojej aktualnej pracy. Co więcej, kompetencje cyfrowe Polaków należą do jednych z najniższych w Europie — co piąty Polak nigdy nie skorzystał z Internetu; codziennie korzysta z niego 57% z nas — w UE średnio 71%; 39% Polaków używa komputera w pracy, podczas gdy w UE średnio 50%.
Kto może się nie obawiać, albo po prostu spać spokojnie? Psycholog, pielęgniarka, analityk biznesowy, specjalista IT, duchowny, wykładowca i lekarz. W tych zawodach ryzyko automatyzacji wynosi poniżej 2%. Zawody kreatywne, wymagające nieszablonowego działania, też są bezpiecznym kierunkiem rozwoju, w przeciwieństwie do zawodów opartych na czynnościach powtarzalnych i schematycznych.
Automatyzacja, cyfryzacja i związane z nimi zjawiska znacząco zmienią definicję pracy w nadchodzących latach. Pojedynczy etat przestaje być podstawową formą zatrudnienia; 54% Polaków uważa, że w przyszłości aby się utrzymaćbędą musieli pracować w kilku zawodach. Kompetencje cyfrowe są kluczowe dla sukcesu zawodowego w nowych realiach cyfrowej gospodarki.
Analiza danych to najbardziej obiecujący kierunek rozwoju: najlepiej opłacanymi zawodami będą Data Scientist, DevOp Engineer oraz Data Engineer. Dla krajów wysoko rozwiniętych, należących do OECD, szacuje się, że średnio 57% wszystkich miejsc pracy jest zagrożonych automatyzacją; dla Polski to zagrożenie wynosi 40%. Powyższe wnioski postawiono w raporcie z badania przeprowadzonego przez ekspertów Digital Economy Lab Uniwersytetu Warszawskiego, pod przewodnictwem dr hab. Renaty Włoch.
Ten trend prowadzi do wiecznie rosnącej przepaści między potrzebami a brakiem pewnych umiejętności na rynku pracy, co grozi zwolnieniem rozwoju, a dodatkowo prowadzi do powstania ogromnych różnic społecznych. Taka sytuacja wymaga wyposażenia dzisiejszych pracowników w potrzebne umiejętności lub – z ich punktu widzenia – zupełnego przebranżowienia się. Według raportu WEF „Przyszłość pracy” takiego podejścia wymagać się będzie od 54% siły roboczej i to do roku 2022. Z drugiej strony wg Badania przeprowadzonego przez PwC w tym roku wśród szefów firm 79% z nich martwi się, że nie będzie w stanie znaleźć ludzi do pracy z wystarczającymi umiejętnościami, aby zapewnić sukces firmie w cyfrowym świecie.
Powyższe dane mogą przerażać osoby z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem w pracy, ale w rzeczywistości jest to w dużym stopniu groźne dla tzw. „pierwszej pracy”, bo często ona właśnie jest stosunkowo prosta i wymaga wykonywania powtarzalnych czynności. Właściwie mało kto może się nastawić na to, że będzie tak, jak jest dzisiaj poza zawodami, którym to nie grozi w ogóle lub prawie w ogóle.
Wygląda na to, że nastąpił czas wiecznej nauki czyli long-life learning. Fantastyczna wiadomość dla tych, którzy są ciekawi świata i lubią uczyć się nowych rzeczy. Jednak, jak wynika z badań przytoczonych powyżej nie są oni większością pośród dzisiejszych pracowników. Nie ma już odwrotu. Pojawienie się Internetu i rozwój nowych technologii nie zwalnia tylko przyśpiesza. Uczyć się będziemy i właściwie już to robimy cały czas.
To nie koniec. Zmieniać się będzie sposób zatrudnienia. Już rośnie rynek free-lancerów i będzie rósł dalej. Nastąpi też dalszy rozwój pracy zdalnej, wykonywanej z dowolnego miejsca na Ziemi, byle z dostępem do Internetu. Będzie zapotrzebowanie na pracę na godziny, na pakiety pracy i tym podobne formy zatrudnienia. Dzisiaj być może jeszcze brzmią egzotycznie, ale nie dla aktualnych dwudziestolatków.
Myśl pozytywnie! Akurat…
Nie da się jednak robić tego na siłę albo zagłuszać strachu powtarzaniem pozytywnie sformułowanej mantry. Aby myśleć pozytywnie trzeba rzeczywiście zobaczyć swoją przyszłość w cyfrowym świecie. Robin Chase, współzałożyciel Zipcar, największej na świecie firmy car-sharingowej, na opisanie tej sytuacji użył niezwykle trafnego stwierdzenia: „Mój ojciec miał jedną pracę przez całe życie, ja będę miał sześć, a moje dzieci sześć jednocześnie”. Wiele osób potrafi zobaczyć plusy w takim sposobie funkcjonowania, jednak większość nie czuje się z tym pewnie. Boi się wręcz o swoją przyszłość.
Warto uświadomić sobie, że cyfryzacja sama z siebie jest neutralna. Tak, jak może pozbawić pracy tysiące ludzi, tak samo może tę pracę tysiącom ludzi dać. W branży szkoleniowej krąży powiedzenie „Zlikwiduj stanowisko – ocal pracownika”, jako skrócona instrukcja do odzyskania wartościowego pracownika dla współczesnego rynku pracy. Właśnie to przesunięcie po stosunkowo krótkim szkoleniu, bo mówimy jednak o zdobyciu dodatkowych umiejętności cyfrowych, może być pozytywnym zjawiskiem dla pracodawcy, bo nie musi szukać nowych ludzi, jak i dla pracownika, bo nie traci pracy, a może nawet dostać lepszą w ramach tych samych struktur.
Znamy to już z innych dziedzin życia. Coraz chętniej używamy rzeczy ponownie lub na inny sposób. Stąd niesamowita popularność sklepów z używanymi ciuchami nie tylko wśród osób z niskimi dochodami, ale też wśród blogerek modowych i innych fashionistek. Designerzy robią ciekawe projekty mebli z odzyskanych plastikowych butelek czy odpadów tekstylnych. Rzeczy wchodzą do ponownego obiegu – recykling.
To samo jest możliwe na rynku pracy i nie ma się co obrażać na akcydentalne porównanie do rzeczy. Gospodarka obiegu zamkniętego dotyczy nie tylko ponownego wykorzystania już raz wyprodukowanych dóbr, ale stwarza możliwości powstania „odnawialnego” rynku pracy. Oczywiście należy mieć na uwadze, że potrzebujemy też nowych wykształconych informatyków i ilość tę określono w dokumentach Ministerstwa Cyfryzacji na 50 tysięcy na początku 2018 roku.
Wracając do „odnawiania” zasobów warto zauważyć, że to się wszystkim stronom opłaca, i dotyczyć będzie również dopiero, co wykształconych informatyków, bo cyfryzacja postępuje bardzo szybko i wymaga wiecznego uczenia się. To też znak czasu. Branża szkoleniowa rośnie w siłę, bo szkolenia w dzisiejszych firmach są normą i zdarza się, że pracownik odbywa ich nawet kilka w roku. Wymóg kształcenia ustawicznego staje się oczywisty. Terminy reskilling i upskilling stają się powszechne w dziedzinie zarządzania zasobami ludzkimi. Oznaczają przekształcenia i dokształcania pracowników do wykonywania poszukiwanych zawodów. Obejmują one już także w Polsce działy desk service, call centers i księgowości i przygotowują je do pracy w IT. Robi to na razie stosunkowo niewiele firm, ale trend jest, na szczęście, rosnący.
I tak, jak dla osób, które mają wizję utraty pierwszej pracy nauczenie się czegoś nowego, co przyda się w kolejnej pracy nie jest może takie straszne, bo to są młodzi ludzie, którzy stosunkowo niedawno wyszli z trybu nauki. Jednak dla osób po czterdziestym, czterdziestym piątym roku życia i dalej ta wizja może być nawet przerażająca. Ale właściwie czego mają się nauczyć? Obsługiwania aplikacji i systemów sterujących pracą sprzętu i maszyn – też robotów, budowania stron internetowych, tworzenia i analizowania baz danych, podstaw (lub nie tylko) programowania. Często brzmi to na tyle egzotycznie, że przerażenie następuje już na dźwięk tych słów.
Z drugiej strony uczymy się obsługi komputera w nowym aucie, wykorzystujemy sprawnie Exela w codziennej pracy, korzystamy z robota kuchennego wybierając odpowiednie programy oraz z pralki, często z mikrokomputerem. Nie wspominając o telefonie i jego możliwościach zdalnego sterowania oświetleniem w domu lub odkurzaniem za pomocą iRobota. Nie są to zresztą możliwości samego telefonu tylko odpowiednich zainstalowanych na nim aplikacji.
Słowo „programowanie” czy „kodowanie” wciąż budzi obawę u wielu osób. Osobiście mam jedną radę, z której sama kiedyś skorzystałam. Istnieją darmowe lekcje, które pojawią się po wpisaniu w wyszukiwarkę. Zajęcia dostępne są w Internecie i przyświeca im założenie, że każdy człowiek ma prawo do jednej darmowej lekcji kodowania w roku. Na zachętę. Po jej zrobieniu – bez żadnego przygotowania – padł mit, że „informatyka to czarna magia”. Zwłaszcza, że w wielu krajach podstaw programowania uczy się już w przedszkolu, więc nie może to być aż takie trudne. Warto zrobić pierwszy krok, by oswoić hydrę!
Równość w cyfrowym świecie
Bardzo ciekawy aspekt rozwoju cyfryzacji to oprócz stworzenia „odnawialnego” rynku pracy to kwestie możliwości rozwoju dla kobiet, także matek małych dzieci, a także wszelkich grup zagrożonych wykluczeniem, w tym wykluczeniem ze względu na wiek.
W przypadku pracy zdalnej z wykorzystaniem umiejętności cyfrowych pierwszy argument to oczywiście fakt, że jest się ocenianym tylko i wyłącznie za swoje umiejętności. Nie ma znaczenia wygląd, kontakty personalne, wyróżnianie lub umniejszanie wartości na spotkaniach. Płeć znika. W każdym razie znaczenie jej stanowczo spada, szczególnie, gdy pracujemy zdalnie. Dzisiaj kobiety w IT to tylko 17% wszystkich pracowników, ale już wśród najbardziej wpływowych blogerów kobiety stanowią większość. Przypomnę, że dziś funkcjonowanie na szczytach blogosfery oznacza też zarabianie poważnych pieniędzy.
Joanna Pruszyńska-Witkowska, współwłaścicielka szkoły programowania Future Collars, która wspiera i organizuje wiele inicjatyw zachęcających kobiety do działania w branży IT podaje kilka przykładów: „Anna studiowała informatykę, nigdy nie pracowała w zawodzie, a z powodu dzieci wybrała zawód nauczycielki angielskiego, po dwudziestu latach zapragnęła zmiany i skończyła u nas kurs programowania w języku Java. Oferty pracy pojawiły się natychmiast. Sandra była projektantką mody, ale uznała, że czas na zmianę, skończyła kurs programowania Frontend Developer i zaczęła pracę w miejscu, gdzie wykorzystuje swoje umiejętności. Monika pracowała, jako adwokat z firmami technologicznymi, aż postanowiła u nas skończyć kurs Javy i pracuje teraz jako project manager w dużej firmie technologicznej. Jesteśmy wyjątkową szkołą, bo uczymy najwyższy odsetek kobiet spośród szkół na rynku, wynosi on 52%. Ale pozostałą część stanowią mężczyźni i tak, na przykład Krzysztof zaczynał kurs Java Developer jako bezrobotny, a dziś jest Testerem i twierdzi, że programowanie jest dla każdego!”
W niedawno przeprowadzonym programie pilotażowym w tej szkole uczono budowania stron internetowych w WordPress młode matki po pieczy zastępczej czyli wychowanych w domu dziecka lub w rodzinie zastępczej. W kursie wzięło udział pięć młodych kobiet (19-22). Trzy z nich miały dwójkę dzieci. Świetnie sobie radziły z dziećmi, prowadzeniem domu, często też szkołą, czasem pracą i kursem. Wszystkie na początku uważały, że to dla nich może być za trudne i bały się, czy dadzą radę. Wszystkie też kurs ukończyły i na koniec orzekły: „Nie wiedziałam, że to jest takie łatwe!”
Stwierdzenie to powtarza się w opowieściach kobiet i mężczyzn kończących kursy programowania. Można je znaleźć w krótkich filmikach na stronach szkół programowania w Internecie.
Ogólne przekonanie i póki co statystyka mówi, że programowanie to dziedzina dla mężczyzn. Ale nie było tak na początku. To Ada Lovelace uchodzi za osobę, która napisała pierwszy kod na maszynę liczącą i było to jeszcze w XIX wieku. To kobiety programowały te maszyny w latach czterdziestych i pięćdziesiątych poprzedniego wieku. A kod napisany przez Margaret Hamilton i zarządzany przez nią zespół zabrał człowieka na Księżyc w roku 1969.
Nie ma też powodu, by wykluczać kogokolwiek z tej wcale nie tak tajemnej wiedzy. Zwłaszcza, że funkcjonowanie w świecie cyfrowym to nie tylko programowanie, ale też działalność w mediach społecznościowych, których opanowanie nie wymaga nadzwyczajnych umiejętności, jedynie poświęcenia temu trochę czasu. Świetnie wykorzystują to blogerzy, youtuberzy, influencerzy niezależnie od tego czy są młodymi matkami, dojrzałymi ojcami, poruszają się na wózku czy osiągnęli wiek emerytalny.
Poważne rozwarstwienie może natomiast nastąpić pomiędzy tymi, którzy zdobyli kompetencje cyfrowe, a tymi, którzy zdecydowali się funkcjonować bez nich. Warto włączyć się w cykl „odnawialnego” rynku pracy, bo dzięki niemu możesz jeszcze raz zostać kim chcesz, nawet gdy masz już za sobą jedną lub dwie udane kariery zawodowe. Wystarczy zapisać się na kurs, aby zdobyć nowe umiejętności cyfrowe i to niezależnie od tego czy jest się szeregowym pracownikiem, czy ważnym bossem. Pierwsi po to, by z łatwością utrzymać się w pracy, drudzy, by umieć tę pracę docenić.
