Z czego bierze się hejt, przemożna potrzeba obrażania, pozbawiania godności, dręczenia kogoś? Pomijam przy tym hejt uprawiany przez wynajętych do tego płatnych trolli, bo to trochę inne zagadnienie. Chodzi o psychiczną i w istocie bezinteresowną potrzebę wyżycia się na kimś. Pewnie szybka odpowiedź byłaby taka, że przyczyną uprawiania hejtu jest niegodziwość i głupota. Zapewne bierze się on i z tych powodów, ale nie tylko i nie najczęściej. Myślę, że najczęstszą przyczyną skłonności do hejtowania innych jest starannie ukrywana przed samym sobą świadomość, że jest się kimś gorszym.
Tak się ma często z tymi, którzy mając wysokie aspiracje, czują się w swojej działalności niedoceniani. To normalne, że do salonu sukcesu i sławy wielu chciałoby się dostać. Niektórzy z tych pretendentów zapominają jednak, że w drodze do tego salonu są liczne i uciążliwe schody edukacji oraz długi korytarz odrzuconych, którzy na salonowy stół próbowali przemycić produkty nieświeże, nieoryginalne, pozbawione gustu i smaku. Większość z nich złorzeczy na towarzyski układ, który ich dziełom nie pozwala zaistnieć i cieszyć się zasłużoną sławą. Niewpuszczeni do salonu rezydenci korytarza (nie)sławy zabijają czas formułowaniem pełnych goryczy oskarżeń pod adresem politycznie uzależnionych, zadufanych w sobie autorytetów, które tak brutalnie obeszły się z ich marzeniami. Marzenie o sukcesie, o tym, by dostać się do salonu, wzmaga bowiem nienawiść do cerberów, którzy tak uparcie bronią do niego dostępu. Trzeba mieć wiele skromności, aby nie ulec pokusie oskarżenia tych, którzy oceniają ich starania, o niekompetencję lub nieuczciwość. Tak wiele jest przecież przykładów ludzi, na których talencie się nie poznano; malarzy, literatów, odkrywców, których osiągnięcia dopiero po ich śmierci zyskały uznanie. Z drugiej strony – jakże często do salonu dopuszczane są miernoty, przelotne efemerydy, których sukcesy okazują się być rezultatem skutecznego marketingu, nie na tyle jednak skutecznego, aby mogły one przetrwać dłużej w pamięci wybrednej publiczności.
Nietrudno więc przyjąć, że ekskluzywny salon to towarzystwo wzajemnej adoracji, którego celem jest niedopuszczanie obcych do swojego grona, a szczególnie takich, których osiągnięcia mogłyby zagrozić ugruntowanej hierarchii znakomitości. Takie tłumaczenie jest krzepiące, wzmaga poczucie własnej wartości, ale zarazem powoduje zgorzknienie i podsyca nienawiść do tych, którzy stoją na drodze do sukcesu. Dla wielu z tych ludzi, sfrustrowanych i przekonanych o ich niedocenieniu, hejtowanie wybrańców losu, nurzanie ich w błocie i odzieranie z niesłusznych zaszczytów, wydaje się być jedyną formą pocieszenia.
Ale czasami, choć rzadko, los potrafi się do nich uśmiechnąć, bo oto, najczęściej za sprawą jakiegoś przewrotu politycznego, wszystko się zmienia o 180 stopni. Pojawia się nowa elita władzy, która chce narzucić własną narrację i wartości. Aby to urzeczywistnić potrzebuje zmiany dotychczasowych elit i to we wszystkich dziedzinach społecznego życia – w nauce, kulturze, edukacji i gospodarce. Gdzie władza ma szukać kandydatów do nowych elit, jak nie wśród ludzi rozczarowanych i odtrąconych, narażonych na kompleks niższości przez dotychczasowe elity? Ci chętnie zajmą miejsce zdetronizowanych autorytetów i będą robić wszystko, żeby wykazać, że są od nich lepsi.
Tak było w Polsce po II wojnie światowej, gdy władzę objęli komuniści. Natychmiast uległa zmianie hierarchia wartości, a w ślad za tym pojawiły się nowe elity w miejsce starych, z poprzedniego ustroju. Hasło „nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera” odnosiło się nie tylko do kariery wojskowej, ale do karier we wszystkich innych dziedzinach. Nie wiedza miała się liczyć najbardziej, ale oddanie służbie dla ludowej ojczyzny. Nie profesjonalizm miał być najważniejszy, ale wierność komunistycznej partii. Wprawdzie po październikowym przewrocie w 1956 roku te rewolucyjne kryteria awansu społecznego nieco złagodniały, ale do końca PRL-u obowiązywał wszędzie partyjny zasób kadrowy, tzw. nomenklatura, a próby niezależnych od władzy poczynań w resortach nauki, kultury i edukacji skutecznie hamowała cenzura.
Zasadnicza zmiana ustrojowa w 1989 roku, oprócz zmiany elity władzy, nie spowodowała tym razem istotnych zmian elit w innych obszarach życia społecznego. Było to spowodowane tym, że elity w nauce, kulturze i gospodarce były już od dłuższego czasu w opozycji do komunistycznej władzy. W istocie to one, przy sprzyjających okolicznościach zewnętrznych, doprowadziły do zmiany ustrojowej w Polsce. Były one bowiem zgodne co do tego, że demokracja liberalna i gospodarka rynkowa są jedynym kierunkiem dalszego rozwoju Polski. Trudno się zatem dziwić, że mające nadzieję na wejście do elity środowiska nacjonalistyczne i konserwatywno-klerykalne poczuły się rozczarowane i politycznie niedowartościowane, mimo stosunkowo silnej pozycji w parlamencie. Nauka, kultura i media wciąż bowiem w większości pozostawały pod wpływem opcji lewicowo-liberalnej. Środowiska te podejmowały wiele starań, aby ten stan rzeczy zmienić wykazując, że nadal panuje komuna. Temu głównie służyła szeroko zakrojona akcja lustracyjna, zastopowana przez ówczesny Trybunał Konstytucyjny w 2007 roku. Dopiero po zwycięstwie PiS-u w wyborach 2015 roku sytuacja uległa zasadniczej zmianie i dopiero teraz ideolodzy tej partii mogli ogłosić upadek komuny i konieczność wymiany elit.
Zaczęto to robić bardzo szybko, podporządkowując sobie publiczne radio i telewizję po to, by hejtować dotychczasowe elity. Niezwykle zasłużona jest pod tym względem telewizja publiczna pod kierownictwem Jacka Kurskiego, która nie cofa się przed żadnym kłamstwem, fałszerstwem i podłością, aby oczerniać i dezawuować zarówno polityków, jak i inne osoby publiczne, które nie są zwolennikami rządu Jarosława Kaczyńskiego. Przede wszystkim zabrano się za zmianę elity w wymiarze sprawiedliwości. W nowej elicie prawniczej znaleźli się nareszcie, choć zupełnie niezasłużenie, ludzie, których poziom kompetencji merytorycznych daleko odbiega od tego, który prezentowali ich poprzednicy z tytułami profesorskimi i bogatym dorobkiem zawodowym. Podobnie bowiem jak w początkach PRL-u, nie osiągnięcia zawodowe i związany z nimi prestiż, decydowały o awansie, ale wierność partyjnej ideologii. To dlatego do najwyższych stanowisk w instytucjach wymiaru sprawiedliwości mogły dojść takie osoby, jak Zbigniew Ziobro, Julia Przyłębska, Krystyna Pawłowicz czy Stanisław Piotrowicz.
Wymiana elity w wymiarze sprawiedliwości poprzedzona została hejterskim atakiem na dotychczasową elitę prawniczą, określoną mianem „kasty”. Na bilbordach umieszczonych w przestrzeni publicznej zarzucano jej przedstawicielom pospolite przestępstwa, zaś najwybitniejszym z nich – uprawianie zawodu jeszcze w czasach PRL-u, co uznano za całkowicie dyskwalifikujące i uzasadniające pozbawienie ich dotychczasowych funkcji i stanowisk. Po wymianie elit ten hejt trwał nadal, bo wciąż jeszcze w Sądzie Najwyższym znajdują się sędziowie nie będący nominatami rządzącej partii. W Ministerstwie Sprawiedliwości zorganizowano w tym celu w sieci hejterską akcję pod przywództwem wiceministra Łukasza Piebiaka. Te wszystkie inwektywy rzucane na zdegradowanych przedstawicieli opozycyjnej elity uzasadnić mają zmianę wart. Nie pozostaje to bez echa w twardym elektoracie PiS-u, który w mediach społecznościowych prezentuje patriotyczne oburzenie, dokładając swoje niecenzuralne obelgi pod adresem zdrajców ojczyzny. A więc znów nie matura, lecz chęć szczera pozwala innych lżyć i deptać w błocie w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Ale to jest tylko jedna strona hejterskiego medalu. Jest także i druga, której nie można lekceważyć. Dotyczy ona tych, którzy nie cierpią z powodu nadmiernych aspiracji, ale boleśnie odczuwają pogardę i wywyższanie się członków elity. Człowiek czuje się źle, gdy ktoś znajdujący od niego wyżej w hierarchii społecznego prestiżu, np. urzędnik państwowy, lekarz, dziennikarz lub naukowiec, czyli inteligent, traktuje go nieżyczliwie i protekcjonalnie, zaznaczając w ten sposób swoją wyższość. Nikt nie chce być spychany na margines w życiu społecznym, każdy chce być traktowany przez innych po partnersku, niezależnie od tego jaki reprezentuje zawód, poziom wykształcenia czy pochodzenie społeczne. Dlatego ludzie źle się czują, gdy ktoś okazuje im niecierpliwość lub rozmawia z nimi w sposób, którego nie rozumieją. W komunikacji społecznej chodzi o to, aby się porozumieć, a nie imponować bogactwem słownictwa w celu okazania swojej wyższości.
Wyniosły i pouczający stosunek przedstawicieli elit do prostego człowieka, nawet kiedy pozbawiony jest złośliwości i szyderstwa, budzi naturalny odruch obronny. Świadomość, że ktoś stara się dominować, wykorzystując swoją przewagę w danej dziedzinie, jest przykra, bo narusza poczucie godności. Jeśli ktoś nie potrafi przed tym bronić się inaczej, to pozostaje mu już tylko hejt, jako wyraz bezsilności. Krytykując wulgarność i brutalność, z jaką hejterzy atakują elity, trzeba jednocześnie wziąć pod uwagę, że bycie od kogoś lepszym w takiej czy innej dziedzinie nie upoważnia do okazywania nad nim dominacji. Często tendencja do poniżania kogoś, nad kim ma się przewagę wiedzy, umiejętności lub doświadczenia, wynika z niepewności co do rzeczywistego posiadania tych walorów. Człowiek, który jest pewny swojej wartości, rzadko odczuwa potrzebę nachalnego zaznaczania swojej przewagi w otoczeniu społecznym.
Niezależnie jednak od cech osobowościowych, potrzeba dominowania nad innymi w sposób urażający ich poczucie godności, ma swoje źródło w tradycji kulturowej. Podział na lepszych i gorszych jest stary jak świat. Idee równości pojawiły się dopiero w epoce Oświecenia, gdy znalazły się na sztandarach Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Hierarchia społeczna, jako podział stały, w którym miejsce decyduje o wartości człowieka, została jednak zakwestionowana dopiero w XX wieku. W Polsce, mimo egalitarystycznej propagandy w czasach PRL-u i upowszechnianiu wartości demokratycznych w III RP, te relikty kulturowe wyrażające się w przywiązaniu do hierarchii, jako podstawy ładu społecznego, nadal są bardzo żywe. W Polsce klasizm i związana z nim kategoryzacja ludzi na lepszych i gorszych, czerpie wzory z tradycji arystokratycznych, nawiązujących do więzów krwi. Szlachetnie urodzeni mieli prawo pomiatać przedstawicielami ludu. W większości ze szlachty wywodziła się w Polsce inteligencja, która przypisała sobie rolę przewodnika narodu i do dzisiaj niektórzy jej przedstawiciele nie mogą się oprzeć potrzebie okazywania pogardy tym, którzy nie podzielają ich ocen i poglądów. Tradycje patriarchalne w dalszym ciągu skłaniają niektórych mężczyzn do okazywania swojej przewagi nad kobietami. Wreszcie kultura Kościoła katolickiego ucząca pokory i oddawania czci autorytetom, zaowocowała w wielu środowiskach naukowych i artystycznych potrzebą kreowania mistrzów, których zachowania i decyzji się nie kwestionuje. Stąd niektórzy z nich posuwają się do mobbingu swoich podwładnych, aby tylko osiągnąć spektakularny sukces.
Gdyby udało się wyeliminować, a przynajmniej w znacznym stopniu ograniczyć potrzebę dominacji w życiu społecznym, okazywaną w sposób obrażający innych, to z pewnością osłabła by potrzeba hejtu, świadczącego nie tylko o grubiaństwie, ale często również o bezsilności ludzi, którzy czują się poniżani. W krajach demokracji liberalnej podejmuje się wiele działań w tym kierunku. Działania te mieszczą się w ramach akcji afirmatywnej, która ma na celu wyrównywanie szans edukacyjnych i zawodowych w środowiskach ludzi dyskryminowanych z powodu miejsca zamieszkania, biedy czy stereotypów dotyczących pochodzenia, płci lub wieku. Dzięki temu dąży się do skracania dystansu między warstwami społecznymi na skutek zmniejszania rozpiętości zarobków, likwidowania „szklanych sufitów” awansowych i surowego piętnowania przejawów mobbingu i nadużyć władzy.
Chcąc jednak poskromić skłonność do hejtu zarówno u osób nieskutecznie aspirujących do elity, jak i u osób poniżanych przez wywyższających się przedstawicieli elit, trzeba w kulturze społecznej zaszczepić egalitarne przekonanie, że wysoka pozycja w jednej sferze nie pociąga za sobą automatycznie awansu w innych sferach. To, że ktoś jest dyrektorem nie oznacza, że poza relacjami służbowymi, jest on ważniejszy czy lepszy od robotnika. Tylko świadomość, że szacunku nie można różnicować w zależności od zajmowanego miejsca w takiej czy innej, ale zawsze płynnej hierarchii społecznej, że szacunek należy się każdemu z racji przyrodzonych praw człowieka, może skutecznie przeciwdziałać zarówno kompleksowi niższości, jak i wyższości. Dobrym przykładem tej kultury są partnerskie, bezpośrednie relacje między przedstawicielami najwyższych władz państwowych a zwykłymi obywatelami widoczne w krajach skandynawskich, gdzie premier jeździ publicznymi środkami transportu miejskiego po zakupy do supermarketu. Przykładem może też być zachowanie prezydenta Bidena na ostatnim spotkaniu z żołnierzami amerykańskimi, gdzie zarówno on, jak i żołnierze, rozmawiali ze sobą jak równy z równym.
Aby jednak do takiej kultury dojrzeć, trzeba zacząć od wychowania w rodzinie, gdzie od najmłodszych lat dzieci traktowane są przez rodziców po partnersku. To samo musi być w szkole, gdzie nauczyciel nie będzie ostateczną wyrocznią, ale przyjaznym partnerem uczniów, pozwalającym im swobodnie się rozwijać przez zgłaszanie własnych pomysłów i krytyczny stosunek do przekazywanej im wiedzy. Wreszcie to samo musi być w pracy, gdzie przełożony traktuje podwładnych podmiotowo i wspólnie z nimi rozwiązuje problemy. Stosunki między przełożonym a podwładnymi mogą mieć wówczas charakter koleżeński, bo o autorytecie nie decyduje zajmowane stanowisko, tylko umiejętności profesjonalne.
Wszystko to, co wyżej napisałem, nie oznacza próby usprawiedliwiania hejtu, który zawsze jest działaniem obrzydliwym, niezależnie od rodzaju motywacji. Warto jednak zwracać uwagę na powody, które mogą ludzi do hejtowania skłaniać. Podejmowanie wysiłków w celu eliminowania tych powodów przyczynia się do usuwania nadmiaru agresji w życiu społecznym, co zawsze poprawia jego dobrostan.
Fot. Andre Hunter / Unsplash
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl
