Polacy są pełni sprzeczności – z jednej strony funkcjonuje u nas silnie zakorzeniony autostereotyp o legendarnej polskiej gościnności, serdeczności i gotowości do poświęceń, a z drugiej, potwierdzana w rozlicznych badaniach niechęć do obcych. Badania swoje, a rzeczywistość swoje.
Kiedy w 2016 roku amerykańscy naukowcy, William J. Chopik, Ed O’Brien i Sara H. Konrath, opublikowali w „Journal of Cross-Cultural Psychology” wyniki badań poziomu empatii społeczeństw 63 krajów na świecie, Polska wylądowała na trzecim miejscu od końca. Zbadano różnice w empatii oraz ich związek z cechami psychologicznymi w różnych kulturach. W krajach o wyższym poziomie empatii wykazano również wyższy poziom kolektywizmu, ugodowości, sumienności, poczucia własnej wartości, emocjonalności, subiektywnego dobrostanu i zachowań prospołecznych, zorientowanych na udzielanie pomocy potrzebującym. Naukowcy przeanalizowali dane z internetowej ankiety na temat empatii, którą wypełniło ponad 104 tysiące osób z całego świata, wyłączając kraje o małej liczebności próby. Ankieta mierzyła współczucie ludzi dla innych i ich skłonność do wyobrażania sobie punktu widzenia innych.
Najbardziej empatycznym krajem okazał się Ekwador, a dalej: Arabia Saudyjska, Peru, Dania, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Korea, Stany Zjednoczone, Tajwan, Kostaryka i Kuwejt. Wśród dziesięciu najmniej empatycznych krajów wiele to państwa w Europie Wschodniej – między innymi zajmująca ostatnie miejsce Litwa, a także Polska, Estonia czy Bułgaria. Choć było to pierwsze badanie tego typu, zakrojone na tak szeroką skalę, nie było ono pozbawione wad, a wyniki klasyfikacji zaskoczyły nawet samych autorów. Wszystkie ankiety były przeprowadzone w języku angielskim, w związku z czym odpowiedzi z krajów anglojęzycznych przeważały w badaniu, a najwięcej ankiet badacze zebrali w Ameryce Północnej i to wśród studentów. Nie dokonano również rozróżnienia między odczuwaniem empatii wobec ludzi z innych krajów a osobami z własnego kraju. Naukowcy zastrzegali, że wyniki badania dają pogląd jedynie na obecny stan empatii, a ten podlega dynamicznym zmianom. Trudno jednak z powagą traktować wyniki tego badania, zwłaszcza gdy zderzy się je choćby z publikowanymi od 2014 roku raportami InterNations „The Expact Insider”, publikującymi rankingi państw najbardziej i najmniej przyjaznych osobom z innych krajów. W tych raportach państwa z czołówki badania amerykańskich naukowców nad empatią plasują się wysoko, ale w kategorii miejsc najmniej przyjaznych cudzoziemcom. Nie wchodząc w analizę wyników wspomnianych badań (i ich ograniczeń), skierujmy uwagę na Polskę, która w żadnym z nich nie okazała się ani wysoce empatyczna, ani szczególnie gościnna. Czy tacy w rzeczywistości jesteśmy?
Polacy są pełni sprzeczności – z jednej strony funkcjonuje u nas silnie zakorzeniony autostereotyp o legendarnej polskiej gościnności, serdeczności i gotowości do poświęceń, a z drugiej, potwierdzana w rozlicznych badaniach niechęć do obcych. Badania swoje, a rzeczywistość swoje. Jeśli, jak pisała Wisława Szymborska, „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”, to właśnie stanęliśmy w obliczu szczególnego sprawdzianu, który rewiduje obraz samych siebie w warunkach wstrząsu i kryzysu wywołanego przez wojnę, którą rozpętała Rosja w Ukrainie. Znany z lekcji historii koszmar, który miał pozostać tragicznym wspomnieniem okrutnego XX wieku, dopadł nas i skonfrontował z wyzwaniem o bezprecedensowej skali. Wstrząs wydobył z Polaków niezmierzone pokłady empatii i solidarności. W wyniku wojny w ciągu niewiele ponad miesiąca do naszego kraju dotarło blisko 2,5 miliona uchodźców. Natychmiast do działania ruszyły organizacje pozarządowe i tysiące obywateli – tak zwanych zwykłych ludzi, którzy rzucili się na pomoc, organizując zbiórki rzeczowe i finansowe, transport, posiłki, otwierając serca i drzwi do swoich mieszkań, oferując dach nad głową, pomagając załatwić uchodźcom sprawy urzędowe, zorganizować pracę. Nie czekając na państwo, społeczeństwo obywatelskie błyskawicznie wyciągnęło rękę do uciekających przed wojną ludzi. Tragedia ukraińskich sąsiadów wyzwoliła w Polakach energię, którą szybko zaczęto porównywać do legendarnej aktywizacji społecznej z lat 80. – karnawału Solidarności. Imponująca jest skala solidarności z Ukraińcami, jaką okazują Polacy w obliczu koszmaru wojny. Zobaczyliśmy lepszą twarz naszego społeczeństwa. Ujawniły się pokłady empatii i chęci niesienia pomocy, o które być może już nawet sami siebie nie podejrzewaliśmy. I mamy prawo być z tego dumni i cieszyć się tym nowo odkrytym potencjałem.
Jednak nie wolno nam zapominać o tym, że każdy zryw obarczony jest ryzykiem wypalenia. Tak wysokiego poziomu mobilizacji nie da się utrzymać bez końca, a kryzysem humanitarnym na niespotykaną dotąd skalę nie można skutecznie zarządzać, bazując głównie na zaangażowaniu ludzi dobrej woli i organizacji pomocowych. Fundacja Ocalenie apelowała już w pierwszych dniach wojny: „Wiemy, że czujecie potrzebę pomocy. Apelujemy jednak o ostudzenie emocji i kilka głębokich wdechów. Jesteśmy na początku drogi. Te tysiące osób, które wjeżdżają do Polski, będą potrzebować wsparcia przez kolejne tygodnie i miesiące. To nie jest sprint, to będzie maraton. Musimy – wszyscy i wszystkie – rozkładać siły i zasoby na długi czas”. Przygotowanie na długoterminowy wysiłek musi uwzględniać dwie kwestie – po pierwsze skuteczne rozwiązania systemowe po stronie państwa w perspektywie długofalowej, a po drugie – zaplanowanie i rozłożenie sił i zasobów wolontariuszy i organizacji pomocowych w taki sposób, by uchronić się przed wypaleniem i przygotować na nową rzeczywistość, której kształt wykuwa się na naszych oczach.
Po masowej, błyskawicznej reakcji na kryzys przychodzi codzienność i na nią musimy być gotowi. Każda nadzwyczajna sytuacja, która wyzwala ekstremalne emocje, jeśli obcujemy z nią wystarczająco długo, powszednieje. Gdy te emocje napędzające dobroczynne narodowe wzmożenie opadną, jej impet i skala będą maleć. Dotyczy to tak zasobów materialnych i finansowych, jak i sił wśród ludzi niosących pomoc. Pojawi się zmęczenie, napięcia, ujawnią problemy, których jeszcze nie dostrzegamy, bo nadzwyczajność sytuacji kieruje naszą uwagę na konieczną i doraźną pomoc. Zasilanego emocjami i współodczuwaniem działania tysięcy ludzi, wciąż podsycanego doniesieniami z frontu i obrazami tragedii, nie da się utrzymać na dłuższą metę. Już dzisiaj widać pierwsze syndromy wypalenia empatią wśród zaangażowanych w działania pomocowe Polaków. Mówiła o tym psycholożka Katarzyna Kucewicz w niedawnym wywiadzie dla Wirtualnej Polski: „Współodczuwając tak trudne, traumatyczne emocje innych osób, sami doświadczamy także bardzo silnego stresu. Dlatego też w pewnym momencie organizm zaczyna szukać sposobu, jak wyjść z tej sytuacji. Będziemy się dystansować, robić emocjonalnie krok do tyłu, a nawet mniej współczuć. Mogą pojawić się też frustracja i rozdrażnienie dotyczące tego, że nasza pomoc na niewiele się przydaje, że jest niewystarczająca, że mimo wysiłku dalej setki ludzi cierpią”. Otwierając granice dla ludzi uciekających przed wojną, przyjęliśmy na siebie zobowiązanie do pomocy – i z tego humanitarnego wolontariatu zdaliśmy jako społeczeństwo egzamin w pierwszych tygodniach. Nikt nie wie, jak długo potrwa konflikt i kryzys, a potrzeby uchodźców nie znikną, tak jak nie znikną ludzie, którzy do nas trafili. Co zrobić, by zachować siły na cały maraton, żeby nie zgasł zapał, żeby cierpienie innych nam nie spowszedniało i nie zniechęciło do dalszych wysiłków?
Pomaganie w odruchu serca jest szlachetne i godne szacunku, ale trzeba pomagać z głową. Odpowiedzialnie ocenić własne zasoby i możliwości, materialne, czasowe, psychiczne i energetyczne. Co mogę zrobić, ile czasu mogę poświęcić, na co jestem gotowy/a, jakie mam kompetencje, które mogą być przydatne. Kiedy wiesz, czym dysponujesz, możesz lepiej rozplanować swoje możliwości i siły oraz jasno komunikować, co możesz wziąć na siebie. Nie wymagaj od siebie poświęcenia ponad siły i nie porównuj uporczywie z innymi – zawsze znajdą się tacy, którzy robią i dają więcej, co nie znaczy, że twoja pomoc jest mniej istotna lub potrzebna.
Pomaganie musi uwzględniać obie strony – tych, którzy chcą dać coś od siebie i tych, którzy znaleźli się w potrzebie. Niech pęd do niesienia pomocy i nasze wyobrażenie o jej formie nie przysłoni nam ludzi po drugiej stronie i ich realnych potrzeb. Pozwólmy Ukraińcom zachować godność i podmiotowość w otrzymywanej pomocy, zobaczmy ich tak, jak sami chcielibyśmy być widziani w podobnej sytuacji. Możemy pytać, jakiej pomocy potrzebują i oczekują, jaka będzie właściwa i adekwatna do potrzeb. Zamiast działać na własną rękę warto zgłosić się do sprawdzonych organizacji, doświadczonych w rozpoznawaniu potrzeb i zarządzaniu pomocą oraz dowiedzieć co jest potrzebne, kiedy, gdzie i w jakiej formie.
Zadbaj o siebie. Przywoływane często w kryzysowych sytuacjach skojarzenie z protokołem postępowania w samolocie w razie awarii nasuwa się samo – najpierw załóż maskę z tlenem sobie, żeby następnie założyć ją dziecku, czy komuś, nad kim sprawujesz opiekę. Bez zadbania o swój stan psychofizyczny nie będziesz w stanie nieść pomocy innym. Przynajmniej teoretycznie wiemy, jak zadbać o swoje zdrowie i wydolność fizyczną – sen, regularne posiłki, ruch. Niemniej ważne jest zadbanie o swój stan wewnętrzny, żeby zachować spokój, nie dać się owładnąć emocjom, pokonać stresowi i napięciu. I tu trzeba pamiętać o tym, by przytomnie dawkować sobie bodźce, informacje i doniesienia medialne. Zapewnić sobie dekompresję poprzez to, co sprawia przyjemność i pozwala odpocząć – dla jednego to będzie medytacja, dla innego gotowanie, dla jeszcze kogoś spotkania z przyjaciółmi. Dbałość o własny dobrostan to element mądrego pomagania – im bardziej naładowany jest twój akumulator, tym więcej masz do zaoferowania tym, którzy cię potrzebują. To nie egoizm, to zdrowy rozsądek, więc nie wstydź się celebrować momentów, które cię napełniają dobrą energią – będziesz miał się czym podzielić.
Od naszego mądrego zarządzania własnymi emocjami, zasobami i możliwościami zależy, jak długo będziemy w stanie utrzymać nasze zaangażowanie w dobroczynne działania. Dbałość o własny dobrostan psychofizyczny zapewni większą odporność i wytrzymałość. Nie wyczerpuje to jednak pytań o kolejne kroki, ujawniające się nowe potrzeby i to, w jaki sposób będziemy budować wspólnotę z tymi, którzy tu pozostaną na dłużej, może na zawsze. Jak odnajdziemy się w nowej rzeczywistości – jako sąsiedzi, jako społeczeństwo, jako system, jako kraj? Przed nami wiele pracy, wiele wysiłku i z całą pewnością wiele trudu. (Na) Nowo ujawnione pokłady empatii, gościnności i chęci niesienia pomocy pokazują, że mamy na czym budować, że solidarność wciąż jest tu wartością. Zadbajmy o to, żeby ten duch nam towarzyszył w budowaniu z nowymi mieszkańcami naszego kraju wspólnego świata, we wszystkich jego poruszonych społecznych, politycznych i ekonomicznych aspektach.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl
