Tym niemniej ostatnio przejrzałem sobie trochę debat z udziałem Korwin Mikkego i zauważyłem, że nawet wybitni jego polemiści popełniają pewien błąd. Otóż nie zauważają oni, że część twierdzeń Mikkego jest logicznie spójna w obrębie wymyślonego sobie przez lidera partii KORWiN świata. Obłędne są ogólne założenia Korwin Mikkego, ale już nie poruszanie się w ich obrębie. Dlatego wśród zwolenników „krula” owo wrażenie każdorazowego triumfu intelektualnego mistrza ma pewne podstawy bytu, zwłaszcza, że zwolennicy Korwin Mikkego często mają dość wybiórcze i ograniczone spojrzenie na zagadnienia polityczne, społeczne i ekonomiczne.
Zacznijmy zatem od parytetów dla kobiet, praw wyborczych kobiet i – ogólnie – feminizmu. Korwin twierdzi, iż kobiety są mniej inteligentne od mężczyzn. Nie jest to prawda, aczkolwiek możemy mówić o przewadze jednych zdolności intelektualnych u mężczyzn, a innych u kobiet. Na razie nie wiemy, czy to zróżnicowanie ma podłoże genetyczne (jak wiele innych różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami), czy też jest głównie dziełem kultury, takich a nie innych metod wychowania, które nadal są zróżnicowane wobec chłopców i dziewczynek.
Można więc w uproszczeniu stwierdzić, iż statystyczny mężczyzna ma wyższe od statystycznej kobiety umiejętności logiczno – matematyczne, zaś statystyczna kobieta ma wyższe od statystycznego mężczyzny umiejętności językowe i komunikacyjne. Tak samo można stwierdzić, że statystyczny mężczyzna jest wyższy i cięższy od statystycznej kobiety. Nie oznacza to jednak, że każdy mężczyzna jest wyższy od każdej kobiety. Podobnie z umiejętnościami – zapewne na dziesięć tysięcy ludzi znajdziemy pięciu mężczyzn z dużymi zdolnościami matematyczno – logicznymi i trzy kobiety, zaś pięć kobiet z wybitnymi umiejętnościami lingwistycznymi i tylko trzech mężczyzn. Jak widzimy nie oznacza to, że znalezienie dobrej matematyczki jest niemożliwe.
Korwin chce odebrać prawa wyborcze wszystkim, bo jest przeciwnikiem demokracji. Ale w pierwszym rzędzie miałby ochotę odjąć ten przywilej kobietom. W rzeczywistości nie istnieje żadna podstawa dla takiego wniosku. Statystyczny rozkład umiejętności promuje czasem jedną z płci, ale jak łatwo zauważyć ogromna większość ludzi jest przeciętna w danej umiejętności, nie zależnie od tego czy są to kobiety, czy mężczyźni. Większość mężczyzn na świecie będzie słabsza z fizyki od wybitnej fizyczki i większość kobiet na świecie będzie słabsza literacko od wybitnego poety, czy tłumacza.
Innym argumentem Korwina przeciwko prawom wyborczym kobiet jest fakt, że kobiety zazwyczaj wybierają mężczyzn. No i co z tego? – chciałoby się powiedzieć. Ja zaś mogę dodać, że jeszcze sto lat temu większość kobiet w cywilizacji zachodniej nie mogła prowadzić żadnej działalności politycznej i była bardzo ograniczona w działalności społecznej. Poza cywilizacją zachodnią ten stan rzeczy w wielu miejscach trwa do dziś. Sto lat to nie dużo, a zwłaszcza trzydzieści lat, od kiedy można powiedzieć, że kobiety stały się bardzo aktywne politycznie w obrębie naszej cywilizacji. Dlatego wciąż żyją wzorce kulturowe obecne w wychowaniu dziewczynek i w ich kontaktach z rówieśniczkami, które je zniechęcają do walki politycznej. Rzeczywiście, wciąż spotyka się wiele kobiet, które uciekają, gdy w rozmowie pojawiają się tematy polityczne i historyczne.
Moim zdaniem brak zainteresowania kobiet polityką spowodowany jest głównie wpływem kulturowym, efektem spychania kobiet przez wieki i tysiąclecia na margines społeczny. Przyzwyczajeń narosłych przez ten czas nie przezwycięży się przez 30 lat, czy nawet przez wiek. Stąd pomysł na parytety wyborcze, czyli na pewne ułatwienie kobietom obecności w wielkiej polityce. Jest to rozwiązanie przejściowe, mające zasypać rów pomiędzy historyczno – kulturowymi nawykami a teraźniejszością.
Korwin Mikke jest konserwatystą, więc odczuwa sentyment do status quo. Nie chce postępu społecznego, chce, aby wszystko było „po staremu”. Nie jest to postawa logiczna, gdyż uwolnienie potencjału kobiet dwukrotnie zwiększa siłę ludności danego kraju. Pula osób, które mogą zostać dyplomatami/dyplomatkami, inżynierami/inżynierkami staje się dwukrotnie większa. Feminizm nie jest tylko fanaberią, ale realną metodą na znaczące powiększenie kapitału ludzkiego danego społeczeństwa.
Oczywiście zdarzają się idiotyczne przejawy feminizmu, na przykład postawa typu „zawsze głosuję na kobiety”. Jest to brutalny seksizm i moim zdaniem przede wszystkim feministki powinny zwalczać takie osoby, gdyż szkodzą one ich staraniom.
Korwin Mikke często mówi o sile cywilizacji europejskiej, żaląc się, że teraz silna staje się cywilizacja muzułmańska. Oczywiście z muzułmanami to nieprawda, są oni w stanie permanentnej wojny między sobą, poza tym ich religia często szkodzi im rozwijać u siebie naukę i technikę, co czyni ich bardzo w istocie słabymi. Nie rozumiem też wrogości Korwin Mikkego wobec Unii Europejskiej – przecież tylko razem państwa cywilizacji europejskiej mogą walczyć o silną pozycję na świecie. Osobno ani Niemcy, ani Francja, ani Polska nie mają większego znaczenia. Dążąc do rozbicia Unii Europejskiej zmierza Korwin do osłabienia naszej cywilizacji.
Tak samo niezrozumiała jest atencja Korwina wobec Putina. Korwin zdaje się nie pochwala całkowicie agresywnych roszczeń rosyjskiego autokraty i mordercy dziennikarzy. Mówi jednak, że dobre jest to dla Rosji. Otóż wcale nie. Pozycja Rosji jako partnera handlowego i technologicznego została pogrzebana na wiele lat dla kilku skrawków ziemi zamieszkałych przez bardzo biednych ludzi. Putin szkodzi Rosji, ktoś, kto uważa się za osobę myślącą w miarę logicznie nie znajdzie żadnych argumentów za Putinem.
Korwin uważa, że obecni, „systemowi” politycy to złodzieje. Chce on całkowitego niemal zmniejszenia państwa, usunięcia strefy państwowej, prywatyzacji wszystkiego co się da, łącznie z niezbędną administracją. No cóż, Mikke nie zauważa, że władza zawsze korumpuje i w najbardziej nawet idealistycznie budowanej partii za jakiś czas znajdą się osoby cyniczne, gotowe nadużywać swojej pozycji dla korzyści materialnych. Jeśli zaś Korwin przeżuci całą polityczną sprawczość na przedsiębiorców i koncerny, oszustw i złodziejstwa wcale nie ubędzie, wręcz przeciwnie. Korwin wierzy w to, że wszystko rozwiąże wolny rynek, że jak jakiś pracodawca będzie płacił za mało, to pracownik pójdzie gdzie indziej. Korwin wierzy w to, że rywalizacja przedsiębiorców sprawi, iż ceny produktów będą nie przerysowane. Chciałbym, aby tak było, ale jest to skrajny idealizm. W świecie gospodarczym Korwina natychmiast pojawiłyby się monopole producentów opon, dżemów etc. Te monopole dyktowałyby podobne ceny produktów i podobne, niskie płace. Ambitny przedsiębiorca chcący wejść z własną, konkurencyjną wobec monopoli produkcją, byłby miażdżony przez zakorzenione już na rynku potęgi. Majątek firm byłby dziedziczony i po dziesiątkach lat rządziliby nimi ludzie bardzo przeciętni, utrzymujący swoją pozycję dzięki niszczeniu młodej konkurencji i wyzyskowi klientów oraz pracowników, a nie dzięki rywalizacji na rynku. Dziedzicom fortun „fabrykantów” opłacałoby się zabetonować rynek sojuszami z innymi molochami z branży. Już dziś istnieje takie zjawisko, ale jest moderowane przez inne siły w grze, w tym przez państwo (procesy antymonopolowe).
To co powyżej piszę nie jako „lewak” (którym nie jestem), ale jako osoba chcąca w miarę sensownego kapitalizmu, a nie bezkarnej budowy monopoli.
Korwin uważa, że osoby niepełnosprawne nie powinny występować publicznie i nie powinny uczyć się ze zdrowymi dziećmi. Mikke ponownie bazuje tu na bardzo uproszczonej wizji rzeczywistości. Po pierwsze w każdej szkolnej klasie są słabsi i lepsi uczniowie. Jeśli nauczyciel jest kiepski, nie umie zadbać o wszystkich. Albo spowalnia naukę na rzecz uczniów najsłabszych, albo zbytnio ją przyspiesza, ucząc tylko grono najwybitniejszych, zaś resztę klasy pozostawiając w mrokach wiedzy bardzo powierzchownej. Obecność dzieci upośledzonych w klasie nie zmienia znacząco tej zasady. A co daje? Po pierwsze – powinno nam zależeć, aby jak najwięcej osób niepełnosprawnych miało szansę zostać pełnosprawnymi producentami i konsumentami. Po drugie – zdrowe dzieci ucząc się z upośledzonymi nabierają tolerancji, humanizmu i solidarności społecznej. Jako, że jesteśmy istotami społecznymi i niemal wszystko tworzymy w mniejszych, bądź większych zespołach, takie umiejętności są bardzo potrzebne. W zespole projektowym też zawsze są najsłabsi i liderzy. Szacunek wobec słabszych ma też znaczenie etyczne, nie buduje społeczności opartej na kulcie siły. To też ma wymiar praktyczny, bo zawsze znajdzie się ktoś silniejszy od nas, nawet jeśli jesteśmy bardzo sprawni fizycznie i intelektualnie. Rządy oparte na kulcie siły mieliśmy w nazistowskich Niemczech i w stalinowskiej Rosji. Nawet pomijając względy etyczne, nie był to owocny eksperyment państwowotwórczy.
Jeśli chodzi o pokazywanie niepełnosprawnych na olimpiadach, to ma to, wbrew temu, co twierdzi Korwin, pozytywne znaczenie i to nie tylko pod kątem etycznym (zakładam, że etyka dla Korwin Mikkego nie jest zapewne atrakcyjnym punktem odniesienia). Po pierwsze mobilizuje to innych niepełnosprawnych do stania się sprawnymi w społeczeństwie, a nie zdania się na opiekę innych. Po drugie osoby sprawne, widząc dokonania niepełnosprawnych, same są mobilizowane do tego, aby wziąć się w garść i iść do przodu. „Skoro ktoś bez nóg biega dwa razy szybciej niż ja, to jaki ja mam powód marudzić, że mam nudną pracę? Powinienem ćwiczyć, aby zdobyć lepszą…”.
Maksyma Korwin Mikkego i jego zwolenników brzmi „chcącemu nie dzieje się krzywda”. Ta przyjęta od twórców neoliberalizmu maksyma nie jest wcale zła, ale nie należy jej głupio rozumieć. Na przykład poprzez rezygnację z praw jazdy i pasów w samochodach. Przecież gdy zlikwidujemy prawa jazdy wielu ludzi kupi sobie samochod i ruszy w trasę, przeceniając swoje umiejętności. A wypadek nie będzie tylko ich sprawą, lecz również tych kierowców/pieszych na których wpadną. Pasy w samochodzie też pomagają nie utracić całkowitej kontroli nad pojazdem w trudnych sytuacjach, chronią nie tylko kierowcę.
A co z osobami, które nie dają sobie rady w życiu, co z zasiłkami socjalnymi? Moim zdaniem państwo powinno przede wszystkim gwarantować szanse osiągnięcia sukcesu. Czyli dobrą publiczną edukację dla każdego chętnego, a nie tylko dla dziedziców fortun. Ma to sens nie tylko etyczny, ale przede wszystkim wzmacniający kapitał społeczny. Celem jest między innymi bogactwo nas wszystkich. Jeśli chodzi o ludzi, którzy nie są w stanie (ale też czasem nie chcą) znaleźć pracy, to zostawienie ich na śmierć z głodu nie jest dobrym pomysłem. Najlepiej jest tak ustawić system pomocy socjalnej, aby służył osobom, które wylądowały poza nurtem zawodowego życia, jako odskocznia do normalnej pracy. Jeśli nie daje sił do podjęcia normalnego życia – taki system jest zły, jeśli rozleniwia – też jest zły. Zrównoważony system socjalny jest bardzo trudny do osiągnięcia, ale trzeba próbować, nie tylko ze względów etycznych (mało kto lubi mijać egzystujących na ulicy nędzarzy, a jeśli ich będzie ich wielka ilość, spacery staną się dla nas niebezpieczne), ale również ze względów ekonomicznych – im więcej obywateli naszego kraju wyjdzie na prostą, tym większy będziemy mieć rynek i tym nam będzie lepiej.
Mam nadzieję, że zdążycie to przeczytać przed ciszą wyborczą. Dla hejterów popierających Korwina Mikkego mam kilka praktycznych informacji. Po pierwsze, nie jestem lewicowcem, więc starając się mi ubliżyć szukajcie innych słów. Radykalnej lewicy też nie szczędzę gorzkich słów, więc nietrafny hejt z Waszej strony może być mylący i czynić zamieszanie. Po drugie starałem się odnieść do poglądów waszego „krula”, co jak wiecie rzadko się zdarza, bo jego poglądy są dla większości ludzi tak radykalne i bajkowe, że nie chce im się ich jakoś głębiej rozważać. Zatem, choć moim głównym celem jest zniechęcenie Was do głosowania na Korwin Mikkego, zauważcie, że darzę Was i jego szacunkiem, odnoszę się do Was uczciwie, nie manipuluję, nie wznoszę okrzyków aby podkreślić najbardziej radykalne stwierdzenia z Waszych wywodów. Po prostu – nie tędy droga i najwyższy czas to zrozumieć.
