Magda Melnyk: W Polsce dużo ostatnio mówimy na temat sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Sporo miejsca w debacie publicznej zajmuje ocena polskiego rządu i jego reakcji na te zdarzenia. Niewiele mówi się natomiast o tym, co dzieje się po drugiej stronie granicy. W jaki sposób rząd białoruski jest zaangażowany w to, że imigranci pojawiają się na granicy. Czy Łukaszenka ma w tej kwestii poparcie Rosji?
Michał Słowikowski: Od samego początku w przedsięwzięcie to zaangażowany był sam Łukaszenka i osoby bezpośrednio z nim związane. Cały ten nielegalny proceder zaczął się od korzystania z usług narodowego przewoźnika Belavia i nieprzypadkowo UE proponuje, by kolejny pakiet sankcji wobec reżimu Łukaszenki rozpocząć właśnie od niego. Różne źródła – mniej lub bardziej oficjalne – potwierdzają, że chodzi o określone kwoty. Niemcy mówią o 4 tys. euro czy dolarów, natomiast specjaliści rosyjscy mówią, że to kosztuje zdecydowanie mniej, że w grę wchodzi tylko kwestia biletu lotniczego. Nie jest możliwe pojawienie się w strefie przygranicznej osób, które chciałyby przekroczyć tę granicę – przeciętny obywatel Białorusi nie może ot tak pojawić się w strefie przygranicznej. Druga kwestia jest taka, że istnieje wiele nagrań filmowych, pokazujących że białoruskie służby pograniczne ułatwiają im znalezienie się przy bezpośredniej granicy Polski, Litwy i Łotwy. Uchodźcy z państw Bliskiego i Środkowego Wschodu mówią o tym, że są im podawane różnego rodzaju środki psychotropowe, które mają jakoby umożliwiać sprawniejsze przekroczenie granicy. Po stronie polskiej również istnieją tego świadectwa. Nie jest możliwe, aby cały ten zorganizowany proceder, o takiej skali, wydarzył się na Białorusi bez wiedzy Łukaszenki. Nie ma wątpliwości, że za wszystkim tym stoi właśnie on, a działania te mają na celu uzyskanie określonych korzyści.
Magda Melnyk: Korzyści finansowych?
Michał Słowikowski: Myślę, że pieniądze nie odgrywają w tym przypadku aż tak istotnej roli. Łukaszenka i reżim mają inne problemy związane z sankcjami, których moc oddziaływania powoli się rozkręca i dotyczy to wielu firm państwowych, które borykają się z różnymi problemami. Problemem jest na przykład Biełaruśkalij – jeden z trzech światowych producentów nawozów potasowych – czy Kłajpeda na Litwie i fakt, że ten kanał transportowy będzie zamknięty. To są wymierne straty i problem dla reżimu Łukaszenki. Chodzi więc raczej o coś, co swego czasu Rosja wypróbowała w odniesieniu do Finlandii, ponieważ to, co dzieje się na granicy Białorusi i państw bałtyckich z nią sąsiadujących, Rosjanie wcześniej testowali na granicy fińskiej. Kiedy Finowie zdecydowali, że zaczną współpracować z Rosjanami, to napływ migrantów się skończył. Co chce osiągnąć Łukaszenka? Chce, aby ktoś usiadł z nim do rozmowy. To mechanizm przełamania kryzysu legitymacji, ponieważ państwa członkowskie UE nie uznają Łukaszenki za prezydenta Białorusi i – tu pojawia się jeszcze jeden problem – ponieważ w ramach kolejnego, piątego pakietu sankcji, sankcjami bezpośrednimi może zostać dotknięty białoruski minister spraw zagranicznych, a wówczas sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje. Innymi słowy: to wy macie problem, to wy macie kryzys, zacznijcie ze mną rozmawiać i być może problem się rozwiąże. A problem może się rozwiązać, ponieważ białoruskie służby jeśli uważają, że coś jest nie w porządku, to pakują na przykład grupę Irakijczyków do samolotu i odsyłają do Iraku. W dużej mierze są to bowiem młodzi mężczyźni, którym rząd białoruski wydaje wizy studenckie i w ten sposób trafiają na Białoruś. Oczywiście nie są to tylko Irakijczycy, bo są tam przedstawiciele innych grup narodowościowych z Bliskiego i Środkowego Wschodu, którzy szukają lepszego losu. Fale migracji z tamtego regionu zawsze mają wzrost wiosną i jesienią. Szlak przez Białoruś, w porównaniu ze szlakiem przez Morze Śródziemne, jest relatywnie prosty, łatwy i bezpieczny.
Magda Melnyk: Z drugiej strony ludzie nie są świadomi tego, co ich czeka.
Michał Słowikowski: Tak, sugerują się tym, że to Europa. Są zdziwieni, że wszystko nie wygląda tak, jak im się wydaje. Z jednej strony jest to naiwność, z drugiej – próba polepszenia swojego losu. Dla wielu osób z tamtego regionu Francja czy Niemcy okazały się stacją docelową, niemniej jednak Polska nie jest pożądanym miejscem dla uchodźców. W dalszym ciągu ten nowy kanał migracyjny wydaje się jednak bezpieczniejszy. Do tej pory wszystko było zorganizowane sprawnie, ci ludzie wiedzieli co robić, do jakiego hotelu mają się udać – to wszystko wyglądało na solidnie przygotowaną akcje.
Magda Melnyk: Słyszałam, że są ludzie, którym udało się wrócić z granicy do Mińska. Są jednak traktowani przez propagandę białoruską jak przestępcy.
Michał Słowikowski: Tak, ponieważ kontrakt obejmował dostarczenie tych osób do Mińska, udzielenie im pomocy na miejscu i pomoc w dotarciu na granicę – na tym koniec. Tego, co potem kontrakt nie obejmuje. Ludzie faktycznie koczują więc w Mińsku i pojawia się problem zagrożenia epidemiologicznego, bo Białoruś ma problem z covidem. Generowany jest więc kolejny kryzys, który może być dla Łukaszenki poważnym wyzwaniem.
Magda Melnyk: I o tej dynamice między Łukaszenką a społeczeństwem białoruskim chciałabym z tobą porozmawiać. Rozumiem, że dla Łukaszenki ściąganie w tak wielkiej liczbie imigrantów na granicę, a tym samym destabilizacja UE, jest na rękę, ponieważ w jakiś sposób umacnia jego pozycję na arenie międzynarodowej…
Michał Słowikowski: Powiedzmy wprost: w ten sposób Łukaszenka po prostu szantażuje Europę i jednocześnie przenosi odpowiedzialność choćby za napływ migrantów do Niemiec na Polaków, Litwinów i Łotyszów. W odpowiedzi na zaniepokojenie rządu niemieckiego twierdzi bowiem, że wypuszczają oni tych migrantów z obozów „internowania” i umożliwiają im dalszą podróż. To polityka wbijania klina w jedność europejską. Było to widać już wcześniej przy okazji sankcji, które UE wprowadzała przeciwko Rosji, na przykład w odniesieniu do firm, które chciały inwestować na Krymie, po nieuznawanej przez UE aneksji. Wiele firm europejskich próbuje omijać te sankcje, wprowadzać swoje usługi do Rosji, ponieważ system ten im nie odpowiada.
Magda Melnyk: W kontekście tego wielkiego niepokoju społecznego i rewolucji – stłamszonej, zduszonej przez dyktatora – zastanawiam się nad losem tej chęci przemian. Czy Łukaszenka wzmacniając się przez kryzys, który sam tworzy, nie umacnia się w pewien sposób na tym białoruskim tronie? Czy cały projekt walki opozycyjnej nie zostanie zaprzepaszczony przez to, że UE będzie chciała się z nim dogadać?
Michał Słowikowski: Ten impet rewolucyjny zaczął się wyczerpywać na przełomie lutego i marca. Łukaszenka posuwa się do takich metod, które nie pozostawiają dużego pola manewru dla aktywnej działalności opozycyjnej. Łukaszenka jest zdeterminowany, aby tę władzę utrzymać, nie odpuści, będzie starał się utrzymać białoruską gospodarkę poprzez integrację z Rosją. Myślę, że prędzej czy później zobaczymy rosyjskie bazy wojskowe na Białorusi. A mając za plecami poparcie wszystkich struktur siłowych w Rosji, Łukaszenka może sobie pozwolić na bardzo wiele.
Magda Melnyk: Jednym słowem to, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej posiada przyzwolenie ze strony Kremla?
Michał Słowikowski: Oficjalnie Rosjanie się od tego odżegnują. Przerzucają piłeczkę, pytając: „Czy to my jesteśmy odpowiedzialni za upadek Iraku? Czy my jesteśmy odpowiedzialni za upadek Kadafiego? Czy to my sprowokowaliśmy wojnę domową w Syrii? Nie, to Zachód jest sam sobie winien!” Czy Rosję to cieszy? Oczywiście, że tak. Po tym jak już Kreml otrząsnął się z szoku, jakim był początek rewolucji na Białorusi, okazało się, że to, co się tam dzieje –sankcje, polityka powstrzymywania i karania Łukaszenki, zostało przez Kreml odebrane jako narzędzie do krytykowania Zachodu za hipokryzję, wtrącanie w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa, negowanie wyniku wyborów, mówienie czy wręcz stosowanie przeciwko Białorusi wojny hybrydowej. Część przedstawicieli rosyjskich resortów siłowych mówi wręcz, że to, co Zachód robi wobec Białorusi jest jednocześnie atakiem na Rosję; że wypowiedziana hybrydowa wojna – Rosyjscy politycy używają tego określenia w oficjalnych wystąpieniach – to wojna wypowiedziana również Rosji. Od połowy lat 90., kiedy Łukaszenka miał fobię Europy, relacje pomiędzy tą istotną warstwą siłową w Rosji a Białorusią nie były tak dobre, jak obecnie. Łukaszenka będzie się bronił do końca. W Polskiej sferze analityków, podobnie jak na Zachodzie, dominują dwie przeciwstawne opinie: część osób uważa, że można było negocjować z Łukaszenką i że nie należy na niego naciskać, bo przyjdzie Rosja, pochłonie Białoruś i będziemy mieli rosyjskie czołgi na granicy z Polską, a część – że ten człowiek nie jest partnerem do jakichkolwiek rozmów.
Magda Melnyk: Czyli Unia trzeszczy w szwach? Dezintegruje się? Wschód wydaje się w tej perspektywie bardzo silny.
Michał Słowikowski: To nie do końca tak. Posłużę się przykładem. Kwestia dotyczy, wspomnianych już, nieszczęsnych nawozów potasowych, który stanowi fundament rolnictwa. Jego największymi odbiorcami są Brazylia, Indie czy Chiny. Dla państwa takiego, jak Litwa, które zarabiało ogromne pieniądze na przewożeniu liniami kolejowymi tej substancji do Kłajpedy, kiedy wprowadzono pierwszy element sankcji przeciwko Biełaruśkalij – która w 1/3 była właścicielem tamtejszego terminalu przeładunkowego – okazało się, że zrobiono to w taki sposób, aby zapewnić Litwie możliwość dalszego transportowania tych surowców. UE ma więc świadomość, jak bardzo złożona jest sytuacja państw, które sąsiadują z Białorusią i które miały bardzo silną sieć powiązań gospodarczych.
Magda Melnyk: A dziś do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia migrantów.
Michał Słowikowski: Tak, ale myślę, że Łukaszenka odpuści, że ten kanał się zamknie. Może się to również stać w sposób naturalny, bo wśród osób, które wybierają tę drogę rośnie świadomość Atego co dzieje się w tej części Europy. Problem na chwilę się rozwiąże, ale jak to będzie wyglądało dalej – trudno powiedzieć. Na razie trzeba pomóc ludziom, którzy tkwią na granicy. Oczywiście, nikt nie kwestionuje, że granica powinna być szczelna i nie można podporządkować się dyktatorowi, ale elementarna wrażliwość i ludzkie odruchy powinny zostać zachowane. Nie możemy traktować tych ludzi jako jednej szarej masy, która przyjechała tu, aby wszczynać jakieś nieporządki. Polacy nie chcą jednak, aby muzułmanie osiedlali się w Polsce. Z drugiej strony mamy kilka milionów osób z Ukrainy – Polacy twierdzą, że to dwie różne kategorie spraw. Białorusini również chcieliby wyjechać, dostać się do Polski, ale nie mogą – to dodatkowy element niezadowolenia z postawy Łukaszenki.
Magda Melnyk: Czytałam jednak, że na Białorusi dominują nastroje antymigranckie. Na przykład w Grodnie uchodźcy mają zakazane wychodzenie na ulicę, żeby nie rzucać się ludziom w oczy, żeby nie rosło niezadowolenie społeczne wynikające z samego faktu, że oni tam przebywają.
Michał Słowikowski: Tak, jeśli popatrzymy na Europę Środkową i Wschodnią, to niechęć wobec ludności muzułmańskiej utożsamianej z islamem jest bardzo silna. Dotyczy to Polaków, Litwinów, Białorusinów, nie wspominając o Rosjanach. To generalna przypadłość, niestety.
dr hab. Michał Słowikowski jest adiunktem w Katedrze Systemów Politycznych na Uniwersytecie Łódzkim, obszar jego zainteresowań stanowią problemy geopolityczne regionu Europy Środkowo-Wschodniej ze szczególnym uwzględnieniem Rosji, Ukrainy i Białorusi. Współpracuje z Centrum Europejskim Natolin. Jest autorem książki „Jedna Rosja w systemie politycznym Federacji Rosyjskiej”.
Transkrypcja oraz redakcja: Joanna Głodek
Autor zdjęcia: Reiseuhu
