Immanentną cechą kultury Zachodu jest nieustanna samokrytyka, ciągłe poczucie niezadowolenia i rozczarowania. Zachód – niezależnie od tego, nad jak wielką częścią świata panuje i jak dobrze żyje – zawsze jest przekonany, że rozwija się zbyt wolno, że standard życia jego mieszkańców pozostawia wiele do życzenia, że czyny i działania daleko odbiegają od marzeń i nawet planów. Zachód zawsze pragnie więcej! Zachód zawsze musi szybciej! Zachód chce coraz intensywniej! To ciągłe poczucie niezadowolenia i rozczarowania prowadzi jednak niejednokrotnie do zagubienia w gąszczu tego, co wydawałoby się oczywiste.
Więcej wolności!
Dzieje człowieka Zachodu to dzieje wybijania się na wolność, wyrywania się z kajdan i zrzucania ich z siebie, dzieje walki z tyranami i jedynowładcami, wreszcie obalania ich władzy i budowania na ich trupach nowych wolnościowych mitologii. Tyrani jednakże nie muszą być bynajmniej fizyczni i namacalni, nie muszą być żywi i dotykalni, nie muszą nawet być ludźmi. Tyrani mogą być z tego świata, jak i nie z tego świata. Tyrani mogą żyć w wielkich, bogatych pałacach, ale jednocześnie mogą zamieszkiwać po prostu w naszych głowach. Objawiać się mogą w różnych postaciach i przeróżne nosić imiona. Tyrani to bogowie i królowie, instytucje i filozofie, religie i systemy prawne, zwyczaje i przyzwyczajenia. Tyranami mogą być sędziowie i prokuratorzy, nauczyciele i masoni, cykliści i właściciele koncernów energetycznych, artyści i marketingowcy. Zachód w ciągu ponad dwóch tysięcy lat swojego cywilizacyjnego żywota perfekcyjnie nauczył się tropić tyranię – znajdować ją w każdym, najmniej nawet spodziewanym zakamarku swojego środowiska. Tyranii Zachód się boi i jednocześnie tyranią pogardza, przed tyranią przestrzega i ucieka, z tyranami się rozprawia, choć – kiedy trzeba – chwilowo z nimi paktuje. Poszukiwanie tyranów i walka z nimi to proces, który w dziejach Zachodu nigdy się nie zakończy.
Tyrania w różnych jest postaciach i odcieniach jest dla Zachodu ucieleśnieniem zła, które zabiera ludziom Zachodu wolność. A to właśnie wolność stała się fundamentem Zachodu i wszystkiego, co może być określone jako sensu stricto zachodnie. Wolność jest sercem i mózgiem Zachodu. Wolność to krew, która pozwala Zachodowi istnieć. Wolność jest niczym powietrze, które pompuje myśli, ciągle nowe, ciągle inne, stale jednak podporządkowane jednemu – dążeniu do jeszcze bardziej intensywnego pompowania tejże wolności. Na wolności Zachód oparł całą swoją egzystencję i w istocie to właśnie wokół idei wolności i wolnościowych dążeń kształtował się nasz dzisiejszy sposób myślenia o samych sobie. Uformował się on ostatecznie u wrót nowoczesności, kiedy to klasyczni liberałowie wprost zwerbalizowali wolnościowe oczekiwania, a protestanccy myśliciele dostrzeli jednostkę ludzką i wyrwanie jej z kajdan papiestwa. To właśnie wtedy Zachód zrozumiał, że jest Zachodem! To właśnie wtedy Zachód dostrzegł swoją wyjątkowość i pionierstwo, siłę i potęgę, choć jednocześnie nauczył się rozpoznawać ograniczenia, które nie pozwalają mu rozwinąć skrzydeł.
Więcej postępu!
Walka Zachodu z tyranami i poszukiwanie wolności zdefiniowały zachodni styl funkcjonowanie w świecie. Czy jednak Zachód potrzebował uzasadnienia dla swojego ciągłego poszukiwania wolności? Nie! Czy wolność dla Zachodu musiała być instrumentalną wartością, której użycie może być mniej czy bardziej właściwe czy słuszne? Nie. Zachód nie musiał (i nadal nie musi!) nikomu tłumaczyć się ze swej pogoni za wolnością. Pragnienie wolności jest niczym napęd, sama zaś wolność to cel sam w sobie. Dążenie to jednak z czasem wzbogacano o szereg celów pośrednich, które mogą być osiągnięte dzięki wolności właśnie. Jednym z takich celów stał się postęp. Dziewiętnastowieczni miłośnicy wolności wytyczyli progresywistyczną ścieżkę, którą po dziś dzień maszeruje każdy kolejny poszukiwacz wolności. Zachód stał się tym samym bardziej pragmatyczny. Zupełnie jakby potencjalni przyszli bojownicy o wolność stanęli przed pytaniem: „Po co?”. Zupełnie jakby żołnierze wolności pokonawszy tyrana zapytali: „Co teraz?”. Wolność jest fundamentem, bo na niej zbudowaliśmy naszą tożsamość! Tak! Hurra! Alleluja! Ale wolność jest nam potrzebna, abyśmy mogli zmieniać świat, czynić go lepszym i wygodniejszym, abyśmy rzeczywiście byli rzemieślnikami postępu.
Postęp dla ludzi Zachodu posiada zarówno swój wymiar jednostkowy, jak i grupowy. W wymiarze jednostkowym postęp to dziecko samodzielnego myślenia, kreatywności ludzkiego umysłu, pomysłowości rozumu i przedsiębiorczości aktywnej jednostki. Postęp jest efektem odwagi człowieka, który wychodzi poza ramy teraźniejszości, w której funkcjonuje. Choć niewątpliwie boi się on tego, co będzie lub co może się stać, ale przede wszystkim z odwagą dokonuje kroku, którego przed nim nikt nie wykonał. Postęp jednak ma również swój wymiar grupowy. Nawet najodważniejszemu z ludzi potrzebny jest ktoś, kto otworzy mu oczy i wyprowadzi z błędu, ktoś, kto sprowokuje swoją innością i zaskoczy oryginalnością. Ludzie Zachodu nauczyli się symbiozy – trudnej niekiedy i kłopotliwej – ale zrozumieli, że jednostka funkcjonująca niczym samotna monada niekiedy tonie w złudzeniach. Śmiałość indywidualnych marzeń łatwo przeistacza się w nieposkromiony sen – ten zaś skończyć się może chwilą polucyjnego uniesienia, po którym zostaje tylko wstyd i tęsknota. Postęp dzieje się tam, gdzie udaje się zbudować grupową solidarność wolnych umysłów, motywowaną wspólnymi celami, dążącą do tworzenia i przebudowywania.
Więcej niewiadomych!
Wolność jest siłą, która nakazuje człowiekowi Zachodu realizację swoich zamierzeń – wolność każe mu działać! Postęp zaś to ścieżka, która prowadzi ku przyszłości – innej przyszłości, odmiennej od dnia dzisiejszego – jednakże przyszłość ta wiedzie przez zmianę ku nieznanemu. Wolny człowiek Zachodu wierzy, że świat, w którym żyje dziś, może przeobrazić w lepszy świat, w którym żyć będzie jutro. Wolność jest niepokorna i nieokiełznana, a postęp zawsze pozostaje niewiadomą, którą pragniemy osiągnąć. Takim właśnie sposobem wolny człowiek Zachodu wędruje przez dzieje napotykając na swojej drodze kolejne niespodziewane przeszkody i komplikacje. Często jego własne wynalazki okazują się śmiercionośne i po pewnym czasie zaczynają działać przeciwko niemu samemu. Stworzona przez człowieka Zachodu rzeczywistość wyrywa się mu spod kontroli, zaczyna żyć swoim życiem bądź – co gorsza – trafia w ręce coraz to nowych tyranów i staje się ich orężem. Wiedza o tym buduje prawdziwą, głęboko zakorzenioną samoświadomość Zachodu, który – choć pełny miłości własnej – dobrze wie, że ta nieposkromiona wolność i pęd do postępu przynoszą niejednokrotnie autodestrukcyjne rezultaty. Stąd właśnie ten zachodni samokrytycyzm, stąd właśnie ta racjonalna znajomość swej niedoskonałości.
Dążenie człowieka Zachodu do postępu to wybór drogi, której mety nigdy nie znamy. Rozpoczynamy maraton, ale ani nie wiemy, którędy prowadzić będzie szlak i jak będzie trudny, ani właściwie nie mamy pewności, że rzeczywiście okaże się być maratonem. Szybsze tempo biegu sprawia zaś, że niewiadomych jest coraz więcej i pojawiają się coraz bardziej niespodziewanie. Postęp i cywilizacja atakują nas z siłą nieznaną nikomu i nieznaną nigdy wcześniej – są one jednak odpowiedzią na wolnościowe roszczenia kolejnych bojowników wolności, kolejnych pomysłodawców nowych recept na ułatwienie nam naszego życia, przyspieszenia go i zintensyfikowania. Takim właśnie sposobem człowiek Zachodu trafia do niebezpiecznej pułapki, do której sam się zaprowadził i którą właściwie sam stworzył. Większość problemów, z którymi dziś się borykamy w świecie Zachodu, to nasze własne dzieci bądź dzieci naszych własnych idei. Kiedyś wymyśliliśmy je jako odpowiedź na namacalne nasze potrzeby, później poszliśmy ich tropem, który nazwaliśmy postępem, jednak – nie wiedząc nawet kiedy – w pewnym momencie zderzyliśmy się z niespodziewanym. Tak jakbyśmy zapomnieli, że u źródeł tych wszystkich idei, u źródeł tych wszystkich pomysłów, u źródeł tych wszystkich wynalazków, leży nasza wolność: nieokiełznana i nieprzewidywalna.
Więcej niewoli!
Wiele z naszych wynalazków, które powstały w zamyśle jako sposoby na ułatwienie nam życia i usprawnienie funkcjonowania w nim, stało się z czasem przyczyną naszych problemów. Sam pęd do rozwoju i postępu sprawił, że człowiek Zachodu zaczął przeistaczać świat tak radykalnie, że świat ten doprowadził na skraj degradacji, ryzykując tym samym swoje własne samozniszczenie. Próby usprawiedliwiania tego faktem, iż dziś nie tylko Zachód to robi i że to właśnie Zachód jako pierwszy uświadomił sobie swoją niszczącą względem środowiska działalność, należy jednak uznać za spóźnione. To Zachód był kolebką postępu, zarówno tego intelektualno-mentalnego, jak i tego naukowo-technicznego czy też technologiczno-cywilizacyjnego. To na Zachodzie właśnie wszystko się zaczęło, a inne cywilizacje korzystały i korzystają z zachodnich wynalazków, niekoniecznie przejmując się zachodnim światem wartości czy współczesnymi zachodnimi sentymentami. Niektórzy powiedzą też – skądinąd całkiem jednak słusznie – że współczesna zachodnia wrażliwość środowiskowa i zielona empatia wobec naszego świata to wyłącznie perspektywa sytego Zachodu, który nasyciwszy się postępem i rozwojem, zaczyna myśleć również o innych, w tym o środowisku naturalnym i żyjących w nim istotach.
Okazuje się jednak, że postęp, za którym gonili ludzie Zachodu, to nie tylko degradacja otaczającego nas świata, ale również nowe narzędzie panowania nad człowiekiem. Technologia, od której jesteśmy dziś bezwzględnie uzależnieni, stała się naszym nowym tyranem. Co najgorsze, wiele jeszcze tego nie dostrzega i nie zdaje sobie sprawy z jej bezpośredniego wpływu na nas i nasze dzieci, na nasze bycie w świecie i sposób istnienia najmłodszego pokolenia. Cyfrowe dzieci okazują się zupełnie innymi ludźmi niż my. Jakimi? Czym się od nas różnią? Współczesna nauka dopiero zajmuje się tym fenomenem, ale poszerzający się zakres tej wiedzy nie jest dla nas optymistyczny. Wolność, która zaprowadziła nas – Zachód – tutaj, gdzie dziś jesteśmy, staje się pierwszą ofiarą uzyskanego postępu. Wolność, która motywowała i pobudzała naszych twórców i wynalazców, dziś okazuje się być tą wartością, która jako pierwsza zostaje złożona w ofierze tym najnowszym cywilizacyjnym zdobyczom, w których ręce jako ludzie codziennie się oddajemy. Nowe zdobycze zaś przynoszą nam nowe sposoby panowania nad człowiekiem i de facto ograniczania jego wolności, stają się nowymi tyranami, których na początku nie dostrzegamy i nie rozumiemy, a dopiero kiedy wrosną w naszą codzienność i uzależnią od siebie, pokazują swoją obezwładniającą moc.
Więcej Zachodu!
Zachód okazuje się zatem tworem paradoksalnym. Od wieków istotą jego istnienia jest dążenie do wolności, a codziennością jego działania jest wykorzystywanie wolności w dążeniu do postępu. Postęp ten radykalnie przeobraża życie ludzi Zachodu, czyniąc je łatwiejszym, prostszym, przyjemniejszym. Jednocześnie zaś każdy nowy wynalazek generuje nowe kłopoty i problemy oraz ograniczenia dla naszej wolności. Czy to jednak oznacza, że powinniśmy uznać dążenie do postępu za mrzonkę i porzucić je, aby nie generować nowych zagrożeń i nie tworzyć nowych tyranii? Czy to znaczy, że nasz zachodni pęd do wolności ma w sposób immanentny wpisany w swój kod genetyczny dążenie do samozniszczenia? Czy to wreszcie znaczy, że Zachód jest odpowiedzialny za swoje dzisiejsze kłopoty i ryzyka? Odpowiedzi na te pytania nie są oczywiste, dlatego trzeba nieustannie poszukiwać ich, jakbyśmy stale uruchamiali nowe hermeneutyczne koło zachodniej autorefleksji.