Od czasu do czasu zdarza się w Rzeczpospolitej usłyszeć treść sądowego wyroku, który wydaje się osiągać Himalaje głupoty. Gdy o nim słyszymy możemy tylko milczeć, ponieważ jako przejaw totalnego absurdu zatykają one dech w piersiach. Potem słusznie protestujemy, czasami coś z tej argumentacji dociera do głów ludzi wymiaru sprawiedliwości i korygują oni swoje błędy.
Tak też będzie – mam nadzieję – w przypadku decyzji o rejestracji i uczynienia znaku chronionego z tzw. „zakazu pedałowania”. Opierając się na arcyniemądrej opinii dwóch biegłych sąd uznał znakiem prawnie chronionym i zdatnym do wykorzystywania w czasie manifestacji w miejscach publicznych symbol obsceniczny, ukazujący w stylistyce znaku zakazu dwie ludzkie figury w akcie kopulacji z zaznaczeniem organów płciowych jednego z nich. Taką właśnie treść w strefie publicznej chcą prezentować prawicowi „obrońcy moralności, rodziny i wartości chrześcijańskich”. Tylko absolutny głupiec uwierzy, że te wartości dla nich cokolwiek znaczą.
Nie jestem w stanie ocenić, czy ten akurat symbol jest dopuszczalny czy niedopuszczalny z punktu widzenia ochrony grupy społecznej przed wzniecaniem nienawiści czy sugestiami i groźbami użycia wobec nich przemocy. Mam tutaj spore wątpliwości, ale jest to pewnie kwestia dyskusyjna i można mnie – jako posiadacza negatywnej opinii – oskarżyć tutaj o kierowanie się własnymi poglądami politycznymi, do których zalicza się z jednej strony tolerancja dla mniejszości seksualnych, a z drugiej skrajnie negatywna ocena idei skrajnie prawicowych. Jedno jednak wątpliwości nie budzi: symbol jest obsceniczny i prezentowanie go w przestrzeni publicznej jest tożsame z narzucaniem osobom, które mogą sobie tego nie życzyć, kontaktu z treściami o charakterze explicite seksualnym.
Jeśli drugi z kolei sędzia w tym kraju okaże się niezdolny do pojęcia oczywistej oczywistości, to trzeba będzie zareagować w inny sposób. Wiadomo, akcja budzi reakcję. Jeśli „zakaz pedałowania” pozostanie znakiem chronionym powagą autorytetu systemu prawnego RP, wówczas należałoby zarejestrować inny znak: „zakaz skinheadowania”. Na wszelki wypadek ogłaszam konkurs już dziś. Nad tym tekstem macie, moi Państwo, przygotowany symbol zakazu, za którym na razie nic się nie znajduje. Państwa zadaniem konkursowym będzie graficzne zaprojektowanie „zakazu skinheadowania”. Dwa kryteria kwalifikują prace do ostatniego etapu oceny jury: 1) w czerwonym kręgu muszą znaleźć się figury ludzi, będących w widoczny sposób wyznawcami idei faszystowskich, 2) wyraźnie zaznaczone powinny być ich męskie organy płciowe, najlepiej w sposób postaci te ośmieszający. Resztę pozostawiamy Państwu, jako pole inwencji kreatywnej.
Prace prosimy przesyłać na adres mailowy redakcji. Jeśli szczęście nam dopisze, to może uda mi się namówić redaktora naczelnego Leszka Jażdżewskiego do sądowej rejestracji „zakazu skinheadowania” jako jednego ze znaków zastrzeżonych „Liberté!”. Ale samolubni nie będziemy i znak będzie dostępny do wolnego wykorzystania.