Polacy uwielbiają toczyć niekończące się spory o rzeczy ważne oraz niezwykle błahe. Wydaje się jednak, że każdy konflikt kiedyś się kończył w konsekwencji przeistaczając się w anegdotę lub dobry żart opowiadany przez pokolenia.
Od 10 lat trwa w Polsce społeczno – polityczna bitwa o prawdę. Bitwa o wersję wspólnej przeszłość i wizję wspólnej przyszłość. Jedna ze stron czuje się zdradzona i oszukana przez polityków i system, upatrując swej niedoli w transformacji 1989 roku oraz postanowieniach Okrągłego Stołu i tzw. „Magdalenki”. Druga strona nie akceptuje spiskowej teorii fundamentów III RP. Nad szukanie zdrajców ojczyzny i winnych obecnej sytuacji, przedkłada ciężką pracę i stabilizację. Stabilizację, która nawet kosztowna i wymagająca wyrzeczeń, lepsza jest od ciągłej walki. Woli ona spokojne i przewidywalne rządy, alergicznie reagując na wszelkie próby rewolucyjnych zmian systemowych.
Spór narasta i można tylko czekać, aż przerodzi się w otwarty, fizyczny konflikt na ulicach miast. Na razie są to pokojowe manifestacje. I oby tak pozostało. Paradoksalnie medium, które wzmacnia podziały jest internet. Sieć mająca na celu ułatwiać kontakt między ludźmi, spowodowała powstanie politycznych klanów umacniających się w swoich poglądach i kultywujących wrogość do swych oponentów. Niekiedy dochodzi między nimi do walki, a ich orężem są komentarze, like’y, twitty lub memy.
Polski naród zawsze był silnie rozpolitykowany ale dzisiaj skala rywalizacji przerosła nasze oczekiwania. Walka o różne wizje państwa nie skończy się chyba nigdy, ponieważ nikt w tym sporze nie może udowodnić z całą stanowczością swoich racji. Dolewający paliwa do ognia politycy również nie ułatwiają zrozumienia rzeczywistości i poukładania jej w głowach zwyczajnych obywateli.
Co gorsza, sytuacja wymusza na nas zajęcie jakiegoś stanowiska. Czy jesteśmy za, czy przeciw. Nic więc dziwnego, że rodzi się w nas frustracja.
Prędzej, czy później każda władza musi ustąpić. Tylko społeczeństwo ze swoimi emocjami, wątpliwościami i trwogami pozostaje, same. Rozgrzebane konflikty, wypowiedziane gorzkie słowa pozostają. Nie są już elementem marketingu politycznego, ani wyborczej zabawy. Stają się one istotnym komponentem życia, w sposób niesłychanie destrukcyjny wpływając na relacje między ludźmi, ich przyjaźnie, czy kontakty.
PPS-owców i ND-eków przez 21 lat wolnej Polski nikt i nic nie zdołało pogodzić. Zrobiła to dopiero II Wojna Światowa. Zanim historia napisze za nas kolejny tragiczny scenariusz, chciałbym aby udało się znaleźć lekarstwo na ten polityczno – społeczny chaos. Jeśli nie zdołano mu przeciwdziałać, trzeba więc leczyć. Zawsze lepiej w ten sposób, niż szukać od niego zbawienia, jakby zakrzyknęła część rozmodlonego polskiego społeczeństwa i polskiej sceny politycznej. Bo jak uczy historia kultywowana każdej wiosny, zbawienie łączy się z niewyobrażalnym bólem i cierpieniem. A tego nasz kraj doświadczył aż nadto.