Przypomnijmy zatem, że Hamas to sunnicka organizacja niepodległościowa, która stała się aktywna we wczesnych etapach Intifady, działała przede wszystkim w Strefie Gazy, ale też na Zachodnim Brzegu. Przez część państw i organizacji zachodnich, w tym Stany Zjednoczone, uznana jest za organizację terrorystyczną. Hamas grał największą rolę w działalności wywrotowej zarówno przeciw Izraelczykom, jak i Arabom, którzy „odeszli z pola walki z syjonizmem” (gł. porozumienie pokojowe pomiędzy Egiptem a Izraelem w Camp David z 1978 r.) W jego początkowym okresie, ruch został zdominowany przez ludzi identyfikowanych z Bractwem Muzułmańskim.
Hamas jest organizacją terrorystyczną. Porównanie takie uwłacza KOD-owi, który jest stowarzyszeniem odżegnującym się od stosowania jakiejkolwiek przemocy. Nie wiem, jakie były intencje autora tego porównania, ale odbieram je jako obraźliwe. Tym bardziej, że sam występował na naszej pikiecie w obronie wolnych mediów i przeciw wrogiemu przejęciu przez PiS mediów publicznych.
(Takiego porównania jeszcze nie było: KOD powinien być jak polski Hamas)
KOD z nazwy wzoruje się na KOR-ze, z organizacji na pierwszej Solidarności – takie porównania pozwalają nam na przeżywanie chlubnej łączności ideologicznej z niegdysiejszymi dysydentami, którzy walczyli o wolną Polskę i w jej imieniu siedzieli w więzieniu, pozwalają nam też scharakteryzować KOD jako organizację brzydzącą się siłowych rozwiązań i stosowania pozaprawnych form nacisku na dyktaturę.
Porównanie pana Żakowskiego, jakoby KOD był podobny do Hamasu, jest wredne nie tylko dla KOD-u, jest uwłaczające dla państwa Izrael, bo pomiędzy wierszami Żakowski zrównuje to państwo z dyktaturą Kaczyńskiego, co jest zwyczajnie niegodziwością, ale co jest modne wśród współczesnej europejskiej lewicy, która z lubością deprecjonuje istnienie tego państwa, jakoby wrogiego dla własnych obywateli i dla sąsiadów. Ekstrapolacja polskiego dramatu na Bliski Wschód, albo odwrotnie, to zagrywka brudna i niczym nie uprawomocniona. Po prostu wstyd.
Ale w wypowiedzi Żakowskiego jest jeszcze drugie dno. Otóż, insynuuje on, że KOD jest organizacją elitarną…
W tym miejscu należy przywołać dla jasności wywodu słowa Mateusza Kijowskiego: „Mogę powiedzieć, że KOD powstał na zamówienie Jarosława Kaczyńskiego. To on tak naprawdę zbudował KOD, on i jego ludzie”. To może, dopowiadając postawię pewną śmiałą tezę, która wprawdzie jest oczywistością samą w sobie, ale która jednak umyka naszej uwadze, nie tyle przez roztargnienie i brak przenikliwości, ile za sprawą takiej psychologicznej bariery, jak obronność percepcyjna.
Otóż, jakkolwiek przewrotnie to zabrzmi, w Polsce są teraz dwie siły polityczne, które dążą z wielką determinacją do utraty poparcia społecznego dla obecnego rządu (mówimy o „rządzie”, choć to przecież władza autorytarna, reżim). Pierwszą siłą jest KOD i cała opozycja, drugą paradoksalnie jest sam reżim. KOD informuje ogół obywateli o każdym przejawie złego rządzenia i każdym przypadku łamania prawa i deptania konstytucji przez rząd. Natomiast sam rząd także się stara jak najszybciej utracić zwolenników kolejnymi posunięciami, z wszelkich sił, choć może niekoniecznie intencjonalnie. Chodzi o to, by to poparcie stopniało wskutek perswazji KOD-u i opozycji, zanim będzie musiało stopnieć w związku ze zniszczeniem państwa przez PiS. Żeby malało szybciej, a nie musiało zmaleć poniewczasie, gdy już nie będzie czego ratować. I gdy już owo poparcie czy też jego brak nie będą miały żadnego znaczenia dla władzy.
Czy zatem KOD, jak tego chce Żakowski, jest organizacją elitarną? Jest i nie jest. Jest, bo kreuje polityczną awangardę w formie i w treści: wyzwala zaskorupiałą opozycję polityczną z okowów własnej niemożności i uprzedzeń wzajemnych, ale też uświadamia Polsce te procesy, które nieuchronnie nastąpią w wyniku niszczenia demokracji przez PiS, a których do świadomości szeregowi obywatele nie dopuszczają dzięki sztuczkom propagandowym reżimu, nie dopuszczają, bo przeżywają dysonans poznawczy: jakże bowiem „dobra zmiana” to w rzeczywistości zła zmiana? Jakże ci, co na sztandarach wypisali sobie prawo i sprawiedliwość, stosują bezprawie i niesprawiedliwość? I w tym sensie KOD jest jak najbardziej elitarny.
Wbrew temu jednak, co sugeruje Żakowski, KOD jest też egalitarny, bo KOD-erem może zostać każdy, kto nie zgadza się na niszczenie demokracji w Polsce, kto dostrzega różne przejawy bezprawia i niesprawiedliwości i z jakichkolwiek przyczyn nie zgadza się na takie rządy. Każdy, kto widzi, jak władza tłamsi nasze obywatelskie wolności. Formuła KOD-u jest zatem szeroka: każdy, kto wspiera KOD na manifestacji, staje się jego sympatykiem, staje się KOD-erem.
Jeśli więc nie wszyscy jeszcze obywatele popierają KOD, to nie z winy KOD-u i jego nieskuteczności, ale z powodu tych dwóch sił, o których wcześniej napomknąłem: obronności percepcyjnej i dysonansu poznawczego.
Obywatele zwyczajnie nie dopuszczają do siebie myśli, że oto za sprawą PiS-u wróciła komuna. Podam przykład wiejski, bo to potężna liczebnie siła wsparcia politycznego: Kaczyński rujnuje polską wieś za sprawą specjalnej ustawy o obrocie ziemią rolną. Rozmawiałem wczoraj z zaprzyjaźnionym rolnikiem, który mi powiedział, że ta ustawa ani jemu, ani jego sąsiadom w żaden sposób nie przeszkadza: ich ziemia jest tak niskiej klasy, że nie podobna i tak wyobrazić sobie dopuszczenia jej do obrotu, ale – co więcej – gdyby jednak zdarzyło się, że bogaty cudzoziemiec zechce sobie kupić tę ziemię, to rolnicy służą chętnie jako słupy. To jest kwestia przystosowania się do trudnych warunków: w ustawie, która ich rujnuje, rolnicy dostrzegli szansę…
Panie redaktorze – zwracam się do Jacka Żakowskiego – proszę być nieco bardziej cierpliwym. KOD jest obywatelskim ruchem masowym, a z czasem będzie znacznie liczniejszy niż teraz, po kilku miesiącach funkcjonowania. Przyklejanie mu nieprzemyślanych łatek jest niedźwiedzią przysługą.