Teksty, a zwłaszcza zawarte w nich poglądy, są wyłącznie moje w pełnym tego słowa znaczeniu, z uwzględnieniem definicji słownikowych takich terminów, jak „indywidualny” i „subiektywny”. Dlatego też – aż pozwolę sobie na protekcjonalny ton – nie należy i nie wypada ich łączyć z żadnymi bytami instytucjonalnymi, pozarządowymi, społecznymi, literackimi, rolniczymi, miejskimi, krajowymi czy kosmicznymi, dla których pracuję lub z którymi współpracuję, nie wspominając o partiach politycznych, związkach wyznaniowych, sektach, anonimowych grupach wsparcia czy fanklubach postaci realnych bądź zmyślonych typu Miś Kolabor lub Jan Paweł II.
Jeśli jednak ktoś z uporem maniaka (albo dewoty) doszukuje się w moich tekstach stanowiska więcej niż jednej osoby, nie mam na to wpływu; ba, nie zamierzam nikogo jednoczyć pod jakimkolwiek „sztandarem wspólnej sprawy”. O ile – dodam idealistycznie i naiwnie, ale bardzo szczerze – nie chodzi o literaturę. Tutaj mogę szukać wspólnego frontu, niemniej nie zamierzam nikogo towarzysko ani ideologicznie wykluczać. O wszystkim można dialogować.
Dlatego dziękując za uwagę, zapraszam do grzecznych i miłych rozmów w kuluarach. Może coś z tego wyniknie niebawem, o czym zainteresowanych i niezainteresowanych będę informował na tych łamach. Łódź to za małe miasto, by się w nim ciągle mijać (bezkolizyjnie).