Niegdyś prawo władcy do podejmowania za poddanych moralnych wyborów wydawało się oczywiste. Dopiero nurt liberalny zanegował omnipotencję władzy politycznej, wskazując na niemoralność jej uzurpacji. Dziś jednak dylemat autonomii moralnej jednostki powraca ze zdwojoną siłą. W rodzimej debacie przyjdzie nam się z nim zmierzyć już w najbliższych wyborach parlamentarnych.
Od stuleci próbujemy prognozować przyszłość. Z różnym skutkiem. Od kilku dekad na trochę mniejszą skalę i z większą ostrożnością staramy się przewidzieć zachowania rynku czy rozwój gospodarczy. Od kilku lat zaczynamy się zastanawiać, jak będzie się zmieniał rynek pracy i czego mamy uczyć w szkołach, by lepiej się przygotować na zmianę. Teoria kreatywnej destrukcji, czyli tego, że rynek pracy samodostosowuje się, kreując nowe miejsca pracy, jednocześnie likwidując te zbędne, na razie – jak się wydaje – działa. Pytanie, czy wobec coraz wyższych kompetencji potrzebnych do pracy z robotami i coraz mniejszego zapotrzebowania na pracę manualną tak będzie nadal. A co gdy powstanie sztuczna inteligencja? Kto będzie pracował nadal, gdy przestaniemy być potrzebni, by tworzyć wzrost gospodarczy?
W przeszłości wiele zawodów zniknęło i nikt się bardzo nie przejmował, że technologia zastąpiła część zadań wykonywanych przez ludzi. W amerykańskich kręgielniach pracowali kiedyś ustawiacze kręgli – potem zajęły się tym maszyny, w Polsce mieliśmy niegdyś ludzi trudniących się ostrzeniem noży – dzisiaj w każdym sklepie można kupić służące do tego celu urządzenie. Mało kto pamięta, ale dawniej ludzi budzono pukaniem w okna domostw. Zanim powstały współczesne metody zamrażania, działali rozcinacze lodu, którzy cięli tafle na jeziorach i dostarczali je ludziom do domów. Nim powstały radary, żołnierze używali luster akustycznych i specjalnych urządzeń do nasłuchiwania zbliżających się samolotów. Mieliśmy kiedyś szczurołapów, latarników, mleczarzy, telefonistki, lektorów w fabrykach czytających książki robotnikom (do dziś jest to zawód wykonywany i ceniony np. na Kubie), byli też złodzieje ciał – rezurekcjoniści – czy flisacy spławiający towary rzekami.
W 2000 r. magazyn „Time” opublikował pół żartem, pół serio listę zawodów, które będą się rozwijać i mniej więcej w roku 2010 zaczną odgrywać coraz większą rolę. Były to: inżynier tkanek, programista genów, farmer nowej ery, aktor rzeczywistości wirtualnej, producent spersonalizowanych mediów, kontroler GMO, tester Turinga, inżynier wiedzy, analityk eksploracji danych, konsultant telefoniczny. Te trzy ostatnie zawody w ostatnich latach rozwijają się naprawdę szybko, więc możemy zakładać, że kolejne staną się niebawem coraz popularniejsze. Zawody, które miały do tej pory zacząć zanikać, to: broker, dealer samochodów, kurier, agent ubezpieczeniowy, agent nieruchomości, nauczyciel, drukarz, stenotypista, sekretarka, asystent, menedżer i CEO, ortodonta, oficer penitencjarny, kierowca ciężarówek, sprzątacz i… ojciec. Widać pierwsze zwolnienia w sektorze finansowym, koncerny samochodowe testują samoprowadzące się auta i ciężarówki, ale nadal do urodzenia dziecka potrzebny jest jakiś biologiczny dawca nasienia. Kto wie jak długo1…
Praca, która się pojawi
Prób predykcji tego, jaki nowy zawód powstanie w kolejnym roku lub za kilka lat, jest bez liku. Futurysta Thomas Frey powiedział kiedyś, że 60 proc. najlepszych miejsc pracy w przyszłym roku jeszcze nie istnieje. Listy nowych zawodów są dlatego bardzo ciekawe2. Znajdują się na nich np. kreatorzy indywidualnych brandów. Część profesjonalistów już dzisiaj pracuje „na żądanie”, a za 10 lat ma być ich więcej niż jedna czwarta. Jednym z pracujących na zlecenie specjalistów będzie professional triber, czyli menedżer tworzący zespoły do konkretnych projektów. Rośnie zapotrzebowanie na wykładowców pracujących w tym trybie, którzy w dobie masowych kursów online będą pracować na kilku uczelniach (trend ten jest już w Polsce obecny od lat). Mamy małe rodziny i czasem brakuje nam kogoś, kto by zadbał o nasz pogrzeb – z pomocą przyjdzie wkrótce specjalista od planowania końca. Potrzebni będą opiekunowie osób starszych, specjaliści od analityki zdrowotnej i tele-lekarze. Jeszcze ważniejszą rolę będzie odgrywać neurotechnologia, dlatego progności spodziewają się większej liczby ekspertów zajmujących się neuroimplantami. Będzie się rozwijał świat internetu rzeczy i pojawi się zapotrzebowanie na nową złotą rączkę wyspecjalizowaną w inteligentnych domach. Najstarszy zawód na świecie – prostytucja – także nie zginie, bo trudno w tym wypadku, by ludzie woleli obcować z maszynami. Będziemy potrzebować nowej generacji designerów tworzących projekty 3D na potrzeby przemysłowe.
Według jeszcze innej listy3 (dziesięciu dobrze płatnych nowych zawodów) powstaną stanowiska dla spekulantów wirtualną walutą (Bitcoin to podobno ledwie początek), konsultanci produktywności (poprawiający sposób spędzania czasu wolnego i czasu przeznaczonego na pracę), analitycy bakteryjni, profesjonalni twórcy memów (Kim Kardashian już takich zatrudnia), specjaliści od crowdfundingu, reorganizatorzy firm (ludzie, którzy wejdą do firm i zmienią strukturę zarządzania nią tak, by przypominała ona start-up). Rozwiną się nowe formy zawodów już dzisiaj zbierających duże plony – specjaliści od mediów społecznościowych i mediów przyszłości kreujący wizerunek, będziemy zatrudniać już nie tylko badaczy danych w finansach czy ubezpieczeniach, lecz także magików danych pracujących w ochronie zdrowia. Jeszcze większa ilość danych będzie wymagała ochrony, dlatego wzrośnie zapotrzebowanie na konsultantów prywatności, którzy pomogą zarządzać informacjami o nas dostępnymi w sieci.
Praca, która już jest, i się rozwinie
Pracy nie stracą programiści. IDC szacuje4, że na świecie jest około 20 mln programistów (w tym około jednej trzeciej hobbystów). Informatyków i specjalistów od ICT jest więcej, bo dodatkowe 30 mln, z czego w Europie 8 mln, ale samych programistów jest tylko 3,5 mln.
Polska ma piąty pod względem wielkości zasób inżynierów informatyków w Unii Europejskiej. 23 proc. wszystkich wysoko wykwalifikowanych analityków, programistów itp. pracuje w Niemczech, 15 proc. w Wielkiej Brytanii, 11 proc. we Włoszech i 8 proc. we Francji. W Polsce pracuje 5,5 proc. wszystkich programistów UE. Za nami są: Holandia, Szwecja, Rumunia, ale też porównywalna pod względem wielkości Hiszpania i przemysłowe Czechy. Innymi słowy: w Polsce pracuje 200 tys. programistów, co jest ogromnym zasobem gospodarczym tego kraju, który co roku dzięki trafnym wyborom edukacyjnym młodych się powiększa.
Carl Benedikt Frey i Michael A. Osborne z Uniwersytetu Oksfordzkiego postanowili zbadać wrażliwość rynku pracy na komputeryzację, czyli oszacować, ile miejsc pracy zostanie zlikwidowanych w ciągu następnych 10 lat. Zgodnie z ich obliczeniami zniknie około połowy profesji obecnie działających w USA i w Europie. Na analizowanej liście znalazły się aż 702 zawody, ale największe prawdopodobieństwo zrobotyzowania czeka: telemarketerów, brokerów, księgowych, audytorów, manikiurzystki i pedikiurzystki, inspektorów hodowli rolnych, rzeźników, przewodników turystycznych, marynarzy, fryzjerów, barmanów, bibliotekarzy i wielu innych. Mniej prawdopodobne jest, by przestał istnieć zawód stewardesy, redaktora, matematyka, inżyniera przemysłowego, pielęgniarza i pielęgniarki, dietetyka, pracownika socjalnego, instalatora i serwisanta sprzętu, a przede wszystkim terapeuty.
Zdaniem autorów tych badań w czasie, gdy gospodarka rozwija się w tempie 2–5 proc. rocznie, rozwój technologiczny rzeczywiście przyczynia się do powstawania nowych miejsc pracy w tempie co najmniej równym procesowi niszczenia niektórych zawodów poprzez automatyzację produkcji. Jednak w warunkach braku wzrostu gospodarczego lub recesji tendencje te przestają się równoważyć. Cięcie kosztów pracy poprzez wprowadzanie maszyn w procesie produkcji wzmacnia trend spadku zatrudnienia i przyczynia się do występowania deflacji, co możemy dzisiaj obserwować w części krajów rozwiniętych.
Istotne jest jednak to, że według futurystów przestaną istnieć zawody bardzo dobrze płatne. Znikną żołnierze frontowi – dzisiaj na każdej szerokości geograficznej młodzi ludzie są zachęcani do tego, by wstępować do wojska, co jest bardzo atrakcyjnym wyborem kariery zawodowej. Coraz więcej ich zadań będą wykonywać drony i roboty. USA wiedzie tu prym, ale armie Chin, Rosji i Izraela będą podążać tym śladem. Ten proces oczywiście sprawi, że powstaną zupełnie inne miejsca pracy w backoffice, przy serwisie i obsłudze zdalnej sprzętu. Wojna przyszłości będzie przypominać grę First Person Perspective, w której pole walki jest prawdziwe.
Algorytmy zastąpią bankierów inwestycyjnych, zarządców majątkowych i doradców finansowych. Zawodem, który wyginął, jest m.in. handlarz papierów wartościowych bezpośrednio na parkiecie giełdy. Obecnie ten proces pójdzie dalej, redukując znaczenie inwestorów, ekonomistów obrabiających i przygotowujących dane. Każda praca, która w dużej części polega na umiejętności przetworzenia informacji, będzie mogła być zastąpiona przez software. Podobny los czeka również prawników i konsultantów biznesowych. Nawet w Warszawie korporacja Havas – zajmująca się komunikacją marketingową – testuje boty tworzące artykuły, które mogą być później informacjami prasowymi dystrybuowanymi do mediów5.
Prognozy dla naszego rynku pracy
Temat rynków pracy w niedalekiej przyszłości bardziej niż kogokolwiek innego dotyka rządy narodowe i międzynarodowe. Komisja Europejska zleciła przygotowanie prognozy rynku pracy do roku 2025 we wszystkich krajach członkowskich6. Statystycy są bardziej konserwatywni od futurystów. Zatrudnienie w UE może spaść, ale głównie przez starzenie się społeczeństwa – w Polsce siła robocza nawet się powiększy (o 2 proc.). W wielu zawodach czeka nas wzrost zatrudnienia. Najbardziej w UE ma wzrosnąć liczba techników i wykwalifikowanych robotników – o 10 proc. (w Polsce aż o 11 proc.). Rosnąć będzie także zatrudnienie wśród menedżerów, których ma być więcej o 9 proc. (w Polsce o 14 proc.), wzrośnie także liczba miejsc pracy dla specjalistów różnych dziedzin – o 8 proc. (tyle samo w Polsce), a także wśród pracowników niewykwalifikowanych – także o 8 proc. (i aż o 11 proc. w Polsce). W krajach unijnych ma pracować o 2 proc. więcej pracowników serwisów i obsługi klienta, tymczasem w Polsce ma być ich mniej niż obecnie o 5 proc. Na tym zawodzie koniec wzrostów w Unii – robotników przemysłowych ma być mniej o 2 proc., o 3 proc. mniej sprzedawców, o 6 proc. mniej rzemieślników i o 13 proc. mniej rolników, rybaków itp. W Polsce trend ten wygląda nieco inaczej – o ile odsetek robotników ma spaść o blisko pół procenta, o tyle liczba sprzedawców ma wzrosnąć o 3 proc., podobnie jak rzemieślników. Największy spadek – i to przeszło dwukrotnie wyższy niż w UE – czeka jednak rolnictwo. Pracę w tym sektorze straci jedna trzecia zatrudnionych.
Jeśli chodzi o zatrudnienie samych profesjonalistów, to pewne jest, że tracić pracę, zwłaszcza w Polsce, będzie jedna grupa zawodowa. Zatrudnienie nauczycieli w UE spadnie przez kolejną dekadę o 3 proc., podczas gdy w Polsce aż o ponad 8 proc. Za to zatrudnienie wśród lekarzy i pielęgniarek w Europie wzrośnie o 6 proc., a w naszym kraju o 16. Jeszcze wyższy wzrost będzie dotyczył liczby inżynierów – o 12 proc. w Unii i o jedną piątą w Polsce. Informatyków i programistów będzie o 13 proc. więcej w Unii i aż o 30 proc. w Polsce (wyższy wzrost będzie tylko w Norwegii, na Cyprze i Litwie). W naszym kraju mniejsze będzie za to zapotrzebowanie na prawników, socjologów i innych przedstawicieli nauk społecznych – zatrudnienie w tych grupach zawodowych wzrośnie o 7 proc., a w Unii o 13. Podobnie ze specjalistami od zarządzania, których nad Wisłą ma być o jedną dziesiątą więcej, ale średnio w UE ich liczba ma wzrosnąć o 13 proc.
Istnieje wiele obszarów, w których człowiek nie będzie po prostu zastępowany przez roboty. Daleko nam także do „końca pracy” w ciągu najbliższej dekady. Zmienią się na pewno sektory zatrudnienia i przede wszystkim nie ma gwarancji, że wynagrodzenia i bardziej elastyczne formy zatrudnienia będą satysfakcjonujące. Znany astrofizyk Stephen Hawking powiedział, że w przyszłości powinniśmy się bardziej obawiać kapitalizmu niż robotów, bo rosnące rozwarstwienia społeczne są zbyt niepokojące. Wtóruje mu futurysta Ray Kurzweil, który stwierdził, że w okolicach 2035 r. zdobędziemy możliwość udoskonalania własnych umysłów, a skorzystają na tym przede wszystkim bogaci, których będzie stać na zabiegi zwiększające możliwości ich umysłów tysiąckrotnie7.
Jak na ten proces technologiczny i społeczny reaguje biznes? Większość firm (65 proc.)8 kieruje swoich pracowników na szkolenia i kursy, licząc na to, że aktualizując swoje umiejętności, nadal będą oni przydatni dla przedsiębiorstw. Co robią państwa? Stosują podobną praktykę, ale long-life learning nie odbywa się masowo – w Polsce dokształca się mniej niż co dziesiąty pracownik, a w Europie co piąty. Nikt nie znalazł jeszcze chyba recepty na przewidywanie przyszłości, ale wielu stara się do tego przygotować, m.in. zwiększając liczbę kształconych specjalistów w naukach technicznych – tak by w przyszłości aż jedna trzecia absolwentów studiów wyższych kończyła kierunki przyrodnicze, matematyczne lub inżynieryjne. Nawet jednak ci wykształceni specjaliści za 10 lat i tak będą musieli odświeżyć kwalifikacje. Możliwe, że tym, co powinno się wynosić ze szkół, nie są tylko umiejętności techniczne, ale ciekawość świata i chęć nieustannej nauki. Jak sprawić jednak, by tak działał system edukacji?
Uczyć tego, że przez zwiększanie poziomu wiedzy i umiejętności stajemy się lepsi. Od podstawówki prowadzić zajęcia z logiki i filozofii. Wprowadzać elementy programowania od przedszkoli – algorytmy to lingua franca XXI w. Wreszcie posyłajmy wyższy odsetek maturzystów na kierunki przyrodnicze, technologiczne lub artystyczne. Nasza kultura chełpi się geniuszami, a nie prawnikami.
1 S. Suter, In vitro gametogenesis: just another way to have a baby?, “Journal of Law and the Biosciences”, <http://jlb.oxfordjournals.org/content/early/2015/12/16/jlb.lsv057.full> sierpień 2016.
2 M. Grothaus, The Top Jobs In 10 Years Might Not Be What You Expect, “FastCompany”, <http://www.fastcompany.com/3046277/the-new-rules-of-work/the-top-jobs-in-10-years-might-not-be-what-you-expect> sierpień 2016.
3 C. Della Costa, 10 New Jobs People Will Have by the Year 2030, “CheatSheet”, <http://www.cheatsheet.com/personal-finance/10-high-paying-jobs-of-the-future.html/?a=viewall> sierpień 2016.
4 A. Avram, IDC Study: How Many Software Developers Are Out There?, “InfoQ”, <tps://www.infoq.com/news/2014/01/IDC-software-developers> sierpień 2016.
5 MarketingNews, 18 Havas Warsaw użyła bota do napisania tekstu,< http://www.marketing-news.pl/message.php?art=47710> sierpień 2016.
6 European Centre for the Development of Vocational Training.
7 J. Koetsier, A.D. 2035: Rich people will be thousands of times smarter than poor people, “VenturBeat”, http://venturebeat.com/2016/08/02/a-d-2035-rich-people-will-be-thousands-of-times-smarter-than-poor-people/ sierpień 2016.
8 WEF, The Future of Jobs. Employment, Skills and Workforce Strategy for the Fourth Industrial Revolution, <http://www3.weforum.org/docs/WEF_Future_of_Jobs.pdf> sierpień 2016.