Droga ku zero waste zaczyna się często od sceptycyzmu – konieczność strategicznego planowania każdego dnia pod kątem ewentualnych zakupów, zmiany wielu lubianych produktów na te w bardziej „ekologicznym” opakowaniu, roszady w kosmetykach… A to dopiero początek.
Zmiana stylu życia ma to do siebie, że wymaga koordynacji między tym co robimy, tym co myślimy i tym, jak patrzymy na przyszłość. Byłoby wręcz naiwnością myślenie, że bez problemu uda się przemienić nawyki kształtowane przez lata w dzień czy w miesiąc, choć nie wykluczone, że są jednostki, którym się to udaje.
Droga ku zero waste zaczyna się często od sceptycyzmu – konieczność strategicznego planowania każdego dnia pod kątem ewentualnych zakupów, zmiany wielu lubianych produktów na te w bardziej „ekologicznym” opakowaniu, roszady w kosmetykach… A to dopiero początek. Jeszcze kwestia kupowania posiłków na wynos czy zakupów odzieżowych. Czy to się może udać?
Jak najbardziej, o ile będziemy działać stopniowo. Trzeba zacząć od zebrania podstawowych informacji, aby rozprawić się ze stereotypami funkcjonującymi w społeczeństwie, a przede wszystkim we własnej głowie. Człowiek dążący do zero waste to niekoniecznie bosy weganin żyjący w chatce ze strzechą (tak, tak, spotykane są tego typu twierdzenia). Jak więc wygląda życie less waste? Jak w praktyce zmierzać w stronę zero waste?
Jeśli to tylko możliwe, warto pracować nad tym w grupie. Znajomi i znajome z pracy, koledzy i koleżanki ze studiów, przyjaciele i przyjaciółki, ktoś z rodziny – jest całkiem spora szansa na znalezienie kogoś, kto żyje lub zastanawia się nad życiem w duchu ograniczania nadmiernej konsumpcji. Wspólne podjęcie wyzwania wzmaga motywację i zawsze raźniej jest, gdy jest z kim dzielić się zdobytą wiedzą czy drobnymi sukcesami. Gdy nie znajdzie się naprawdę nikt, a czujemy, że bez towarzysza ani rusz, zawsze można dołączyć do tematycznych grup w social mediach lub stowarzyszeń – tam na pewno znajdą się osoby chętne do dopingowania, radzenia i wysłuchania opowieści o naszych niewielkich powodzeniach na drodze do wielkiej zmiany.
Warto też nie rzucać się od razu na głęboką wodę, wszak nie od razu Rzym zbudowano. Aby uniknąć przytłoczenia i zniechęcenia, warto pracować metodą małych kroków, wyrabiać w sobie pojedyncze nawyki i utrwalać je, zanim wdrożymy kolejne. Udało nam się systematycznie unikać plastikowych toreb? Super! Za tydzień możemy oddać lub odsprzedać (nadać drugie życie) ubrania, w których nie chodzimy i te z półki „może do nich schudnę”. Kto wie, może za miesiąc będziemy z kolegą czy koleżanką wymieniać domowy płyn do naczyń za proszek do prania? Ważne jest, aby wszelkie zmiany zachodziły stopniowo i aby czuć się z nimi komfortowo. Niech nowe nawyki nie podzielą losu stereotypowych postanowień noworocznych. Jakie nawyki można wdrażać? Od czego zacząć? Otóż to zależy od nas, opcji jest wiele.
Na co dzień warto mieć „z tyłu głowy” zasadę 3R: Reduce, Reuse, Recycle i w każdym momencie zawahania nad daną czynnością lub zakupem zastanowić się, czy i jak można podstawić to pod jedno z „R”. Może da się zmniejszyć ilość, czy to wykorzystanego surowca, czy zakupów? Może danego przedmiotu/opakowania da się użyć ponownie, albo po prostu naprawić? A może to co chcemy wyrzucić, nadaje się do recyklingu lub przekazania dalej, o ile jest w dobrym stanie? Przejdźmy teraz do zarysu konkretnych możliwości.
Często spotykane są opisy praktyk uwzględniające cztery aspekty życia, przyjmijmy więc podobny system charakterystyki stojących przed nami możliwości ograniczania eksploatacji zasobów naturalnych planety:
- jedzenie – „kupuj tyle, ile zjesz” – paradoksalny postulat, który jest wszędzie, niemal każdy deklaruje, że go rozumie i praktykuje, po czym znikąd biorą się tony zmarnowanej żywności. Warto planować posiłki z wyprzedzeniem i zorientować się
w potrzebach żywieniowych domowników. Raz przeprowadzony „rekonesans” pozwoli na mniejsze i bardziej przemyślane zakupy (zaoszczędzoną kwotę można dopłacić do jakości produktów), a także na bilansowanie posiłków i troskę o to, by na talerzu znalazły się zdrowe dania ze sprawdzonych składników. Gdy jednak zostanie coś, czego nie da się już przejeść, zawsze można zaprosić znajomych (tu wypływa plus bycia studentem – zawsze znajdzie się ktoś chętny na jedzonko, zwłaszcza gdy się dobrze gotuje), podzielić się z sąsiadami lub dać ogłoszenie na jednej z lokalnych grup foodsharingowych w social mediach, które powstały właśnie z zamysłem wymiany żywności celem ochrony przed jej zmarnowaniem. Warto też zaopatrzyć się (lub wyciągnąć z czeluści szafy) kubek termiczny i zabierać kawę ze sobą, ograniczając przy tym zużycie kubków na wynos. Gdy nie możemy się obejść bez smaku i zapachu kawy przygotowanej dla nas przez baristę z ziaren z ulubionej palarni, możemy kubek po prostu zabrać ze sobą. W coraz większej ilości kawiarni i restauracji jest możliwość przelania kawy w przestrzeni barowej, niektóre nawet naliczają drobny rabat w uznaniu dla proekologicznej postawy. Ponadto w wielu miastach woda z kranu jest już zdatna do picia. Można korzystać z tej opcji (a także z dzbanków czy butelek filtrujących), lub kupować wodę w szklanych butelkach;
- zakupy – jeszcze na chwilę zostaniemy przy jedzeniu. Tu ważne wątki stanowią jakość składników oraz ich opakowania. Warto kupować produkty sezonowe, od lokalnych producentów z okolicznych bazarków, które nie były transportowane setki, tysiące kilometrów. To daje nam pewność, iż zakup nie zepsuje się następnego dnia, a jego wytworzenie skutkowało mniejszą eksploatacją środowiska. Gdy chcemy kupić coś, co planujemy spożyć tego samego lub następnego dnia, warto zajrzeć w supermarkecie na półkę z produktami przecenionymi z racji zbliżającego się upływu terminu ważności. Uchronimy je wówczas przed wyrzuceniem i zmarnowaniem, a przy okazji zapłacimy mniej. Trzeba tu też wspomnieć o odzieży i innych akcesoriach codziennego użytku. Warto szukać na pchlich targach, w second-handach czy korzystać z aplikacji służących do sprzedaży i wymiany rzeczy (przy wysyłce można posłużyć się opakowaniami zero waste, na przykład pudełkami po butach i przy okazji rozwijać swą kreatywność pomysłowym pakowaniem). Jeśli ktoś czuje duży opór przed zakupami w second-handach, zawsze można postawić na możliwie najwyższą jakość stroju czy akcesorium, tak aby jak najdłużej nam służyły. Dobrze też jest „sprawdzić” producenta pod kątem metod produkcji czy etycznego handlu, a gdy zakończymy użytkowanie akcesorium lub ubrania i będzie ono w dobrym stanie, można na przykład oddać je lub odsprzedać;
- komunikacja – w miarę możliwości wybierajmy pociąg zamiast samolotu, komunikację miejską zamiast samochodu, rower czy spacer zamiast krótszych tras tramwajem lub autobusem. Powszechnie wiadomo, jaki wpływ na środowisko i stan zasobów naturalnych ma zużycie paliwa. Korzystając np. z „bla bla carów” i innych alternatywnych sposobów przemieszczania się można zmniejszyć zanieczyszczenie środowiska związane ze spalaniem paliwa;
- mieszkanie – tutaj obserwację zacznijmy od kosza na śmieci, jest on bowiem najbardziej miarodajnym wyznacznikiem naszej postawy. Zastanówmy się, czy nie można udoskonalić naszego systemu segregacji śmieci. Przy braku odpowiedniej ilości kontenerów zawsze warto zgłosić postulat do podmiotów odpowiedzialnych za wywóz odpadów. Zadajmy sobie pytania: ile znajduje tam się jedzenia, które nie musiało zostać zakupione? Czy nie nabywamy nietrwałych akcesoriów, które zamiast wymieniać co chwila, można zastąpić czymś trwalszym lub naprawić? Czy to nie czas na przeproszenie się ze ścierkami, które być może zostały całkowicie wyparte przez ręcznik papierowy? Czym sprzątamy dom lub mieszkanie? I w jakich opakowaniach znajdują się owe środki do czyszczenia? Może w chwili wolnego czasu warto poszukać przepisów na płyny, które niewielkim nakładem przyrządzimy we własnej kuchni? Takie rozwiązania oprócz korzyści dla środowiska przynoszą poczucie satysfakcji i mogą mieć pozytywny wpływ na stan zdrowia, zwłaszcza u alergików. Tutaj przyjrzyjmy się też gospodarowaniu wodą i prądem. Gaszenie światła, żarówki energooszczędne i rozsądne ładowanie (i wyciąganie wtyczek z gniazdek) to zaledwie początek oszczędności. Można też częściej korzystać z prysznica niż z wanny
i bezwzględnie zakręcać wodę, gdy jej strumień nie jest konieczny.
Zarówno less waste jak i zero waste to holistyczna postawa troski. Troski o siebie, najbliższych, a także naszą dzielnicę, kraj, planetę oraz ich przyszłość. Jest to podejście uniwersalne, które da się wdrażać bez względu na podziały wyznaniowe czy światopoglądowe, wyraża bowiem zainteresowanie losem drugiego człowieka i środowiska. Stopniowe wypracowywanie w sobie nowych nawyków otwiera nas na otoczenie i buduje poczucie wspólnoty z sąsiadami i przedsiębiorcami, z których usług korzystamy w pobliżu miejsca zamieszkania.
Zero waste „zmusza” nas do zrewidowania swoich poglądów na temat konsumpcji i powoli, acz nieubłaganie doprowadza do konwersji z frommowskiej orientacji na posiadanie do skupienia się na byciu, na tym co tu i teraz. Podejście to jest żmudnym, ale jakże skutecznym odchodzeniem od bezmyślnego konsumpcjonizmu, brzemiennym w pozytywne skutki, zarówno w skali lokalnej, jak i globalnej. Przede wszystkim jednak, okazując troskę naszej okolicy (nie tylko ludziom), budujemy z nią pewnego rodzaju więź. Wskutek tego na własne oczy możemy się przekonać, jak nasze otoczenie (którego obszar rozszerza się wraz ze wzrostem zaangażowania) staje się dla nas domem w znaczeniu home, a nie house, co w dzisiejszym zabieganym świecie może okazać się ratunkiem dla tułającej się jaźni.