Dzisiaj nie ma już wątpliwości, że zmiany klimatu są największym wyzwaniem cywilizacyjnym. Ostatni raport UNICEF (luty 2020) alarmuje, że świat nie zapewnia dzieciom zdrowych warunków do życia, odpowiednich dla ich przyszłości. Podchodzimy jednak do takich informacji z dużym dystansem. Taktujemy je, jak odnoszące się do istotnego, nawet bardzo ważnego problemu, ale działania staramy się odwlekać w kierunku dalszej przyszłości.
Myślę, że wynika to z faktu, iż nie jest to problem nowy i niebezpośrednio zagrażający naszemu(!) zdrowiu. Z drugiej strony odpowiedzialna reakcja pociągałaby za sobą znaczące ograniczenia jakości naszego życia, a przede wszystkim istotne ograniczenie konsumpcji. Zupełnie inaczej podchodzimy do problemów pojawiających się nagle, rozpowszechniających się szybko, wzbudzających u nas strach, panikę. Myślę tutaj oczywiście o aktualnie mającej miejsce pandemii COVID-19.
W jaki sposób zmiany klimatu, wynikające głównie z niekontrolowanej produkcji energii wykorzystującej paliwa stałe, wpływają na nasze zdrowie? Spektrum oddziaływania jest bardzo szerokie, począwszy od coraz bardziej realnego zagrożenia chorobami zakaźnymi przenoszonymi przez tzw. wektory (głównie kleszcze), ale także potencjalne zagrożenia związane z pałeczkami Legionella i przecinkowców rodzaju Vibrio, po nasiloną ekspozycję na alergeny roślinne, zagrożenia związane z gwałtownymi zmianami pogody (powodzie, pożary, upały), a skończywszy na epidemiach chorób, dotykających ogromne populacje uchodźców z terenów objętych suszą i wynikające z nich polityczne konsekwencje.
Pomimo to, tak naszkicowany obraz zagrożeń dla zdrowia specjalnie nas nie niepokoi. Możemy albo zabezpieczyć się przed niektórymi zagrożeniami (wektory, alergeny), albo zdystansować się do wiadomości o tragicznej sytuacji uchodźców z Afryki.
Jest jednak inny, coraz bardziej realny, scenariusz, który nas powinien zaniepokoić.
Myślę tutaj o tzw. chorobach cywilizacyjnych: nadwadze, otyłości, cukrzycy i chorobach układu krążenia. Wszystkie te problemy związane są ze stylem życia, a przede wszystkim z nadmierną konsumpcją produktów ogólnie określanych jako szkodliwe dla zdrowia, w połączeniu z niską aktywnością fizyczną. Problem znamy wszyscy, ale tylko niektórzy traktują poważnie te zagrożenia i modyfikują swoje życie. Oczywiście, produkcja żywności, zwłaszcza wysoce przetworzonej jest bezpośrednio związana z wykorzystaniem energii, a w sytuacji, gdy jest ona produkowana ze źródeł wykorzystujących paliwa stale, łączy się z emisją CO2. Nie wspominam tutaj szerzej o konsekwencjach dla klimatu związanych z hodowlą zwierząt przeznaczonych na produkty mięsne czy wycinaniem lasów i przeznaczeniem pozyskanych terenów na produkcję paszy.
Wniosek: im więcej konsumujemy złej żywności, tym bardziej jesteśmy zagrożeni wspominanymi wyżej chorobami cywilizacyjnymi. Proces nie dotyczy tylko dorosłych, ale również dzieci, w tym również dzieci będących jeszcze w łonie matki. W tym ostatnim przypadku – obserwujemy, iż kobiety w ciąży przybierające nadmiernie na wadze (prawidłowy zakres to 10-18 kg), chorujące na nadciśnienie tętnicze lub cukrzycę ciążową – częściej rodzą dzieci, u których pojawiają się nadwaga w okresie przedszkolnym, a te z kolei częściej mają nadwagę w wieku dorosłym.
Zanieczyszczenia powietrza atmosferycznego, wynikające z niskiej emisji oraz ruchu samochodowego, także sprzyjają rozwojowi chorób układu krążenia, a ostatnie informacje wskazują, iż mogą one również zwiększać ryzyko cukrzycy i otyłości u dzieci. Występuje i w tym przypadku mechanizm programowania płodowego. Zanieczyszczenia powietrza, w wyniku zmian w łożysku matki, sprzyjają tzw. hipotrofii, czyli wolniejszemu rozwojowo płodu, co skutkuje urodzeniem dziecka mniejszego niż wynika to z czasu trwania ciąży. Noworodek taki, względnie szybko, próbuje nadrobić „zaległości”, co skutkuje pojawieniem się nadwagi i otyłości w wieku dziecięcym i predysponuje do rozwoju chorób cywilizacyjnych.
W tym przypadku mamy konsekwencje zdrowotne, nie tyle procesu zmian klimatu, ile oddziaływania na nasze zdrowie czynników, które przyczyniają się do ich powstawania. Ograniczając zanieczyszczenia powietrza, ograniczamy ich negatywny wpływ na powstawanie zmian klimatu, ale także bezpośrednio na nasze zdrowia.
Jednakże, rozwój medycyny pozwala na istotne wydłużanie życia osób dotkniętych chorobami cywilizacyjnymi. Sprawia to, że perspektywa rozwoju takich chorób nie jest dla nas specjalnie niepokojąca. Liczymy na to, że funkcje naprawcze naszego systemu zdrowia zadziałają i nas uratują. Przeświadczenie takie nie do końca sprawdza się w codziennej praktyce. Nawet w „spokojnych czasach” doświadczamy wielu ograniczeń wynikających z dostępu do opieki medycznej. Zapobieganie chorobom cywilizacyjnym tylko niektórych motywuje do zmiany stylu życia, właściwej diety, większej aktywności fizycznej, ogólnie mówiąc dbania o zdrowie.
Ostatnie tygodnie wykazały jednak, ze nasz stan zdrowia, a zwłaszcza sytuacja w której chorujemy na wspomniane wyżej choroby cywilizacyjne, może mieć decydujące znaczenie. Mam tu na myśli rozwijającą się pandemię COVID-19. Raporty dot. śmiertelności osób zakażonych wirusem COVID-SARS-CoV-2 jednoznacznie wskazują, ze zarówno otyłość, jak i cukrzyca i choroby mięśnia sercowego w znaczący sposób zwiększają niepomyślne rokowanie. Osoby nawet ze względnie „wyrównanymi” stanami chorobowymi, mają bardziej nasilony przebieg choroby, wymagają często opieki na oddziałach szpitalnych, w tym oddziałach intensywnej terapii i niestety, częściej giną.
W sytuacji skrajnego ograniczenia funkcji naprawczych systemu zdrowia, możliwości prowadzenia planowej opieki medycznej, reagowania na pojawiające się stopniowo niepokojące objawy zdrowotne, grożące występowaniem niebezpiecznych powikłań, są znacząco ograniczone.
Zmieniając dietę na mniej zagrażającą zdrowiu, zwiększając swoją aktywność fizyczną, generalnie mówiąc – dbając o zdrowie, ograniczamy również szeroko pojętą konsumpcję, a przez to zużycie energii. Co z kolei przekłada się na ochronę naszego klimatu. Z drugiej strony budujemy potencjał zdrowia, który może się przydać na ciężkie czasy.
Warto spojrzeć na problem zmian klimatu z nowej, wynikającej z aktualnej sytuacji perspektywy. Nie możemy odkładać na bliżej nieokreśloną przyszłość naszego działania. Zmiany klimatu to nie tylko „niewielki” wzrost temperatury atmosfery, to przede wszystkim marker naszej głębokiej interwencji w ekosystem, której skutków nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Zmiany te dotykają nas wszystkich w sposób nagły, z ogromną siłą. Niektórych szczególnie – tych nieprzygotowanych.
Photo by Fusion Medical Animation on Unsplash
