Polacy i Polki żyją coraz dłużej. Podobnie rzecz się ma z mieszkańcami wszystkich krajów członkowskich UE w najbliższych 50 latach. Z faktu, że żyjemy dłużej powinniśmy się cieszyć. Istnieje jednak drugie dno, którego wiele osób (świadomie) nie dostrzega – skoro dłużej żyjemy, dłużej powinniśmy też pracować…
KROPLA DRĄŻĄCA SKAŁĘ, czyli o tym co wymusza reformę emerytalną
Szacunki Komisji Europejskiej z 2010 r. pokazują, że w 2060 r. Europa będzie zamieszkana przez 16 mln ludzi więcej niż w 2010 r. (517 mln w 2060 r.). Projekcje demograficzne dla niektórych krajów wyglądają jednak dramatycznie. W połowie z nich liczebność populacji ulegnie skurczeniu. Do krajów tych należy niestety Polska. Według Komisji, ludność naszego kraju skurczy się z 38,2 mln (2010 r.) do 32,6 (2060 r.), czyli o 14,6 proc. Warto dodać, że zgodnie z przywołanymi szacunkami, w Polsce w 2060 r. będzie aż 11,3 mln osób w wieku powyżej 65 lat (w porównaniu do 5,2 mln w 2010 r.), a liczba osób w wieku powyżej 80 lat wzrośnie ponad trzykrotnie z 1,3 mln (2010 r.) do 4,1 mln (2060 r.). Projekcje te – choć odległe w czasie – powinny niepokoić.
Oczekiwana długość trwania życia mężczyzn i kobiet w momencie urodzin ulegnie – co nie powinno dziwić – wydłużeniu do 2060 r. (w porównaniu do wyjściowego 2010 r.). Wzrost ten jest zróżnicowany pomiędzy krajami. Polacy urodzeni w 2060 r. będą żyć ok. 11 lat dłużej od tych, urodzonych w roku 2010 (wzrost z 71,7 do 82,4 lat). Podobnie rzecz ma się w przypadku kobiet – Polki urodzone w 2060 r. będą żyć dłużej o 7,8 roku w porównaniu do kobiet urodzonych w 2010 r.
Przywołane projekcje ilustrują proces, który określa się mianem starzenia demograficznego społeczeństw. Znajduje ono swoje odzwierciedlenie także w syntetycznych miernikach, jakimi są: współczynnik obciążenia demograficznego osobami starszymi oraz współczynnik obciążenia ekonomicznego. Pierwszy z nich pokazuje relację liczby osób w wieku powyżej 65 lat do ogółu osób w wieku produkcyjnym (15-64 lata); drugi – stosunek ogółu osób niepracujących w wieku powyżej 65 lat do ogółu osób pracujących w wieku produkcyjnym (15-64 lata). Oba współczynniki pokazują, jak duży będzie udział osób starszych w populacji, a pośrednio wskazują też, jak duże będzie obciążenie pokolenia pracującego związane z koniecznością podziału wytworzonego PKB pomiędzy coraz mniej liczne pokolenie pracujących i coraz liczniejsze pokolenie emerytów. Polska należeć będzie do „czołówki” państw, w których proces starzenia demograficznego będzie w przyszłości najbardziej odczuwalny dla tempa wzrostu gospodarczego. Porównanie współczynnika obciążenia demograficznego osobami starszymi pomiędzy krajami zilustrowano na poniższym wykresie.
Postępujące starzenie społeczeństwa skutkować będzie wzrostem wydatków na emerytury. Ich rosnący udział w PKB może być sfinansowany na trzy sposoby: przez zwiększenie podatków nakładanych na pokolenie pracujących (czyli zmniejszając ich konsumpcję kosztem pokolenia emerytów), przez wydłużenie liczby godzin pracy tygodniowo (np. z 8 do 10-12 godzin dziennie) lub podwyższając wiek emerytalny, czyli zwiększając podaż pracy w gospodarce. Najłagodniejszą z politycznego punktu widzenia a jednocześnie najbardziej pożądaną jeśli chodzi o tempo wzrostu gospodarczego alternatywą spośród wymienionych jest podwyższanie ustawowego wieku emerytalnego.
Polki i Polacy pracują statystycznie krócej, niż do 65 lub 60 roku życia – mężczyźni o 3,3, zaś kobiety o 1,5 roku. Pod względem efektywnego wieku emerytalnego (czyli faktycznego momentu opuszczenia rynku pracy), który wynosi w Polsce 61,7 lat (mężczyźni) oraz 58,5 lat (kobiety), plasujemy się w „ogonie” Europy. Podobna sytuacja co do efektywnego wieku emerytalnego występuje w zdecydowanej większości krajów, co ilustrują dwa kolejne wykresy.
Stan ten jest pochodną wprowadzonych rozwiązań dotyczących wcześniejszej dezaktywizacji, np. świadczeń przedemerytalnych a także wyłączenia niektórych grup zawodowych z obowiązku pracy do osiągnięcia ustawowego wieku emerytalnego (np. służby mundurowe, górnicy). Im dłużej takie rozwiązanie funkcjonuje w systemie zabezpieczenia społecznego, tym większe wywołuje negatywne skutki dla tempa wzrostu gospodarczego.
VOX POPULI, czyli o tzw. ludowej szkole ekonomii
Opór społeczeństwa polskiego przeciw podwyższaniu ustawowego wieku emerytalnego jest nieuzasadniony, ponieważ wynika z błędnego postrzegania istoty problemu i braku jej zrozumienia. Odniosę się do kilku, najczęściej przywoływanych pseudo-argumentów podnoszonych przez antagonistów reformy.
[1] Uważa się, że opóźnienie opuszczania rynku pracy przez osoby starsze negatywnie wpłynie na sytuację osób młodych na rynku pracy. Najlepszym rozwiązaniem – powiadają zwolennicy takiego poglądu – byłoby obniżenie ustawowego wieku emerytalnego, gdyż dzięki temu zrobiłoby się na rynku pracy miejsce dla osób młodych. Przewrotność takiego myślenia opiera się jednak na błędnym założeniu, jakoby praca osób starych i młodych była względem siebie całkowicie (lub w wysokim stopniu) wymienna (substytucyjna). Tymczasem, jak pokazują badania empiryczne, stanowiska pracy młodych i starych uzupełniają się wzajemnie (są względem siebie komplementarne). Uznaje się powszechnie (i błędnie), że zamiana starych, nisko produktywnych, często zajmujących wysokie stanowiska w przedsiębiorstwach pracowników, na młodych, wysoko produktywnych, jednak niedoświadczonych i nieprzystosowanych do pracy na stanowiskach starszych kolegów, przyniesie spodziewany skutek, jakim będzie redukcja stopy bezrobocia młodych. „Młodzi” niestety nie stanowią substytutu „starych” pracowników, m.in. wskutek braku odpowiednich kwalifikacji, a ich zatrudnienie na stanowiskach „starych” spowodowałoby relatywne zmniejszenie PKB. Teoria kapitału ludzkiego pokazuje, że im bardziej pod względem posiadanych kwalifikacji zbliżone są do siebie kohorty, tym większa jest ich substytucyjność. Badania międzynarodowe (m. in. Card i Lemieux (2001), Fitzenberger, Garloff i Kohn (2004))[1] prowadzone dla krajów OECD pokazują, że nie można forsować wcześniejszej dezaktywizacji – co miało miejsce w wielu krajach chociażby w odpowiedzi na szok naftowy – w imię zatrudnienia młodych, ponieważ jest to szkodliwe dla gospodarki, zmniejsza jej zdolność do efektywnego reagowania na szoki egzogeniczne, osłabia tempo wzrostu gospodarczego i utrudnia znalezienie pracy osobom młodym. Jeśli zaś nie będziemy podwyższać ustawowego wieku emerytalnego, szanse osób młodych na znalezienie pracy zmaleją, ponieważ – nie podnosząc wieku emerytalnego będziemy musieli podwyższyć podatki nakładane na pokolenie pracujące (pracowników i pracodawców), co oznacza zmniejszenie popytu na pracę „młodych” ze strony pracodawców.
[2] Uważa się, że kobietom należy się wcześniejsze przechodzenie na emeryturę jako „nagroda za trud włożony w urodzenie i wychowanie dzieci i prowadzenie gospodarstwa domowego”. Taki sposób myślenia, charakterystyczny dla roszczeniowej postawy, przywołuje ducha przeszłości, której typowym elementem było mniemanie, że „państwo zadba o obywatela”. W systemie emerytalnym nie ma żadnego ekonomicznie racjonalnego powodu, dla którego jedna z grup miałaby być uprzywilejowana kosztem innej. Widać to dokładnie w polskim systemie emerytalnym wprowadzonym w 1999 r. Kobiety zdecydowanie częściej niż mężczyźni opuszczają rynek pracy, co niewątpliwie wynika z konieczności urodzenia i wychowania dziecka. Co więcej, kobiety żyją dłużej od mężczyzn, a to oznacza, że mniejszymi oszczędnościami (filar kapitałowy) i umownymi zapisami (filar zusowski) zgromadzonymi na kontach emerytalnych będą musiały finansować swoje wydatki przez dłuższy niż mężczyźni okres pozostawania na emeryturze. Zmniejszają zatem wysokość swojego świadczenia dwukrotnie, poprzez długie okresy pozostawania poza rynkiem pracy oraz dłuższe życie na emeryturze, które musi być finansowane z mniejszych świadczeń[2]. Oznacza to, że umożliwiając kobietom wcześniejsze opuszczenie rynku pracy, skazujemy je na „głodowe” emerytury.
[3] Błędnie uważa się, że opóźnienie przechodzenia kobiet (choć dotyczy to także mężczyzn) na emeryturę, w niewielkim stopniu wpłynie na wysokość wypłacanego świadczenia. Zgodnie z szacunkami Instytutu Badań Strukturalnych, kobiety z rocznika 1970 osiągną aż o 67 proc. wyższą stopę zastąpienia[3], jeśli przejdą na emeryturę w wieku 67 lat, zamiast – jak obecnie – w wieku 60 lat. Mężczyźni urodzeni w tym samym roku także skorzystają na wydłużeniu aktywności zawodowej – ich świadczenie wzrośnie o 44 proc. w porównaniu z tym, jakie byłoby wypłacane po przejściu na emeryturę w wieku lat 65. Na podwyższaniu wieku emerytalnego mogą zatem skorzystać wszyscy, najwięcej zaś pierwsze roczniki objęte reformą, ponieważ zgromadzone przez nich oszczędności będą przez dłuższy okres pomnażane przy wykorzystaniu rynków finansowych, a także skróceniu ulegnie okres ich pobierania.
[4] Opóźnienie przechodzenia na emeryturę wpłynie pozytywnie na sytuację na rynku pracy. Szacuje się, że wskutek podwyższania ustawowego wieku emerytalnego zwiększeniu ulegnie zatrudnienie od ok. 340 tys. osób w 2020 r. do 650 tys. w roku 2030 w porównaniu do scenariusza braku zmian w wieku emerytalnym. Zwiększenie podaży pracy przełoży się na przyspieszenie tempa wzrostu PKB. Warto jednak mieć na uwadze, że gdyby tempo podwyższania wieku emerytalnego było dwukrotnie wyższe (6 miesięcy rocznie), a przecież nie ma przeciw temu żadnych (za wyjątkiem natury stricte politycznej) argumentów, zatrudnienie mogłoby wzrosnąć odpowiednio o dodatkowe 100 i 200 tys.
[5] Nie są powszechnie znane skutki zwiększenia podaży pracy, będącej skutkiem wydłużenia okresu aktywności zawodowej, dla stanu finansów publicznych. Opóźnienie momentu przejścia na emeryturę przekłada się nie tylko na wzrost PKB, ale także na wzrost dochodów fiskalnych państwa i ograniczenie jego wydatków związanych z koniecznością wypłaty emerytur z pierwszego filaru. Wyliczenia Instytutu Badań Strukturalnych pokazują, że w 2016 r. budżet zaoszczędzi 8 mld, zaś w 2046 r. oszczędności budżetowe sięgną aż 80 mld zł.
[6] Wydłużenie okresu aktywności zawodowej jest odpowiedzią na wydłużenie oczekiwanej długości trwania życia w momencie narodzin i w wieku 65 lat. O ile Polka urodzona w 1960 r. miała oczekiwaną długość trwania życia na poziomie 70,6 lat (mężczyzna 64,9 lat), o tyle urodzona w 2010 r. będzie dożywała już 80,1 lat (mężczyzna 71,7), zaś urodzona w 2060 r. – już 87,9 lat (mężczyzna 82,4). Tak gwałtowny skok oczekiwanej długości trwania życia musi być połączony z wydłużeniem okresu aktywności zawodowej, aby nie skutkował wypłacanymi – jak często się to popularnie określa – „głodowymi emeryturami”. Takiej sytuacji można zapobiec tylko poprzez wydłużenie okresu pracy. Skorzystają na tym mężczyźni, ale głównymi beneficjentami tej reformy będą kobiety, których świadczenia ulegną znaczącemu podwyższeniu w porównaniu do zachowania status quo.
Odpowiedzią na starzenie demograficzne społeczeństw jest podwyższanie ustawowego wieku emerytalnego, jednak tempo, w jakim czynią to poszczególne kraje jest zróżnicowane. Niepokojący jest jednak fakt, że tempo to w Polsce w porównaniu do pozostałych krajów jest zbyt wolne. Kraje bogatsze od nas (np. Wielka Brytania, Francja, Dania) i biedniejsze (Łotwa, Węgry, Bułgaria) podwyższają ustawowy wiek emerytalny w szybszym tempie. Powszechność podnoszenia wieku emerytalnego w Europie nie jest nowym trendem – zdaje się być raczej oczywistością, którą przed Polską dostrzegły inne kraje. Co więcej, w krajach, w których ustawowy wiek emerytalny kobiet jest niższy od mężczyzn, tempo zrównywania jest szybsze niż w Polsce.
ODWAGA, czyli o tym, co nam się opłaci
Rząd Donalda Tuska zamierza rozpocząć wydłużanie okresu aktywności zawodowej Polaków od 2013 r., przy czym proces ten będzie rozciągnięty na zbyt długi okres. Nie jest znany również żaden ogólnodostępny dokument rządowy, który wyjaśniałby, dlaczego rząd zdecydował się na wybór 3-miesięcznego rocznego tempa podnoszenia wieku emerytalnego, zamiast innego (wyższego). Aby doganiać najbogatszych (m.in. Niemcy), powinniśmy podnosić wiek emerytalny w tempie co najmniej dwukrotnie szybszym.
Na podwyższeniu ustawowego wieku emerytalnego skorzystają wszyscy – budżet (czyli podatnicy) oraz sami zainteresowani (przyszli emeryci). Głównymi beneficjentami będą kobiety, których wysokość wypłacanego świadczenia ulegnie zwiększeniu – w zależności od roku urodzenia – nawet o kilkadziesiąt procent w porównaniu do status quo. W nowym systemie emerytalnym jasno określony został sposób powiązania składek z wysokością przyszłej emerytury. Najważniejsze są pierwsze wpłaty do systemu, gdyż – wskutek wydłużenia ustawowego wieku emerytalnego – będą one dłużej (częściej) pomnażane na rynkach finansowych, przynosząc wyższy zysk. Ogólnie można stwierdzić, że podwyższeniem ustawowego wieku emerytalnego powinny być zainteresowane osoby młode i w średnim wieku, gdyż to oni najwięcej skorzystają na tej reformie.
Podwyższając wiek emerytalny zwiększymy podaż pracy[4], a przez to zwiększymy możliwości przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Im szybciej będziemy podwyższać wiek emerytalny, tym mniej stracimy osób, które opuszczą rynek pracy, a co za tym idzie dłużej będziemy w stanie utrzymywać wysokie tempo wzrostu gospodarczego. To z kolei przełoży się na szybsze doganianie bogatszych od naszego krajów: Niemiec, Francji czy Holandi
[1] Zob.: Card, D., T. Lemieux (2001), Can Falling Supply Explain the Rising Return to College for Younger Men? A Cohort-Based Analysis, The Quarterly Journal of Economics, 116, pp. 705-746. Fitzneberger B., A. Garloff, K. Kohn (2004), Beschäftigung und Lohnstrukturen nach Qualifikationen und Altersgruppen: eine empirische Analyse auf der Basis der IAB- Beschäftigtenstichprobe, Working Papers of the Research Group Heterogenous Labor 04-01, Research Group Heterogenous Labor, University of Konstanz/ZEW Mannheim.
[2] Wobec faktu, że kobiety żyją przeciętnie dłużej od mężczyzn, mając na uwadze będące skutkiem tego zróżnicowanie świadczeń pomiędzy płciami, ryzykowanym, lecz racjonalnym i uzasadnionym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie wyższego ustawowego wieku emerytalnego dla kobiet niż dla mężczyzn. Żaden kraj do tej pory nie zdecydował się na ten krok.
[3] Czyli relację wysokości świadczenia do ostatniej płacy.
[4] Podwyższanie ustawowego minimalnego wieku emerytalnego oznacza de facto zmniejszanie tempa kurczenia się podaży pracy.