Franki szwajcarskie, dolary, bitcoiny, złoto, nieruchomości, paliwa kopalne – waluty rozumiane dosłownie i w przenośni. A pośród nich waluta tak cenna, że choć od kilku lat mówi się o niej i jej ochronie głośniej, to nadal nie tak głośno, żeby wzbudzić faktyczne zainteresowanie szerokiego kręgu odbiorców. Informacja. Konkretnie – informacje o naszym życiu osobistym: rodzinie, zakupach, zainteresowaniach, zdrowiu, miejscach, w których przebywamy, poglądach politycznych, duchowości.
Franki szwajcarskie, dolary, bitcoiny, złoto, nieruchomości, paliwa kopalne – waluty rozumiane dosłownie i w przenośni. A pośród nich waluta tak cenna, że choć od kilku lat mówi się o niej i jej ochronie głośniej, to nadal nie tak głośno, żeby wzbudzić faktyczne zainteresowanie (czy raczej – troskę) szerokiego kręgu odbiorców. Informacja. Konkretnie – informacje o naszym życiu osobistym: rodzinie, zakupach, zainteresowaniach, zdrowiu, miejscach, w których przebywamy, poglądach politycznych, duchowości. W świadomości publicznej (przejawiającej – po zachłyśnięciu się możliwościami komunikacyjnymi, jakie daje Internet – oznaki syndromu gotowanej żaby) kwestia ta wybrzmiała głośniej w okolicach 2016 r. Wówczas wydane zostało rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) oznaczone numerem 2016/679, a znane większości z nas pod skrótem RODO.
Nim trend ochrony informacji o życiu prywatnym pojawił się w szeroko rozumianej debacie publicznej, kwestia prawa do prywatności znana była porządkowi prawnemu już dość dobrze. Prawo do ochrony prywatności przewiduje polska ustawa zasadnicza z 1997 r. (art. 47 Konstytucji), a sam kształt tego prawa, jaki funkcjonuje dziś, zaczął formować się pod koniec XIX w., stając się swoistym szczególnym prawem wywodzonym z prawa własności. W 1890 r. amerykańscy prawnicy Samuel D. Warren i Louis D. Brandeis wprowadzili termin a right to be left alone[1], w polskich tłumaczeniach przekładany właśnie jako prawo do prywatności[2]. Zaryzykuję przy tym stwierdzeniem, że wielu z nas dosłowne tłumaczenie powyższego terminu jest bliższe i zrozumiałe na poziomie niemalże namacalnym.
Wracając jednak do czasów współczesnych – skoro informacje o naszym życiu prywatnym są chronione na szczeblu konstytucyjnym, a nawet na szczeblu międzynarodowym, to czy i skąd w ogóle konieczność powoływania osób zajmujących się naszymi indywidualnymi interesami jak adwokat, lekarz, psycholog czy fizjoterapeuta? Otóż, umawiając się jako społeczeństwo na stworzenie określonej struktury państwowej, niejako poddajemy do dyspozycji część naszych praw i wolności strukturze, którą wspólnie tworzymy. I tak, w myśl Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej – ograniczenia w zakresie korzystania z wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób (art. 31 ust. 3 Konstytucji). Idąc dalej tym tropem niewątpliwie w tak ukształtowanym systemie dochodzić będzie do sytuacji, w której prawa i wolności jednostki stawać będą w sprzeczności z interesami społeczeństwa jako całości lub z interesami państwa. W takim sporze samotna jednostka staje naprzeciw zorganizowanego aparatu państwowego, przeciwstawiając pojedynczy głos wobec wielogłosu, i to nierzadko dodatkowo wzmocnionego.
Dla części z nas tak postrzegana walka Dawida z Goliatem nigdy nie wykroczy ponad uzyskanie zgody na budowę domu lub koncesję na sprzedaż alkoholu w prowadzonej restauracji. Jednak oddana państwu władza pozwala także na zastosowanie dalece bardziej drastycznych środków – począwszy od kar i grzywien pieniężnych, przez ograniczenie praw i wolności obywatelskich, a zakończywszy na karze pozbawienia wolności (stan prawny na 14 maja 2023 r.).
Mając na względzie obecne trendy polityczno-społeczne, ciężko jest ustalić jednoznacznie, co stoi za podstawowymi przesłankami ograniczenia indywidualnych praw i wolności. Czym bowiem jest moralność publiczna? Czym porządek i bezpieczeństwo państwa? Zapewne odpowiedzi uzyskamy tyle, ile pytań zadamy. A kto i kiedy będzie decydował o tym, co jest objęte prawem do prywatności? Kto i w jaki sposób będzie decydował o tym, czy dane prawo do prywatności jednostki stoi w sprzeczności z bezpieczeństwem państwa lub moralnością publiczną? I w końcu – jak zawierzyć dobrej woli przedstawicieli władzy, którzy opowiadają się głośno i wyraźnie za przywróceniem kary śmierci? Czy możemy sobie na to pozwolić przy odsetku niesłusznych skazań sięgającym od kilku do kilkudziesięciu nawet procent[3]?
Wyważenie interesów jednostki i zbiorowości jest zadaniem niebywale wrażliwym. Tu również z pomocą przychodzi nam Konstytucja ustanawiająca w art. 17 tzw. zawody zaufania publicznego. Zawody zaufania publicznego opierają się na zaspokajaniu istotnych osobistych potrzeb ludzkich i wiążą się z przetwarzaniem informacji dotyczących życia osobistego. Wykonywanie zawodu zaufania publicznego wymaga spełnienia określonych warunków dotyczących m. in. dostępu do danego zawodu i zasad jego wykonywania, w tym reguł deontologicznych (zebranych z reguły w kodeksach etyki wykonywania danego zawodu).
Pośród zawodów zaufania publicznego jest także ten wykonywany przez autorkę – zawód adwokata. Tak dziś, jak i kiedyś adwokaci nie cieszą się szczególną sympatią społeczeństwa, z całą pewnością środowisk rządzących, ani nawet opozycji (to w końcu Marcinowi Lutrowi przypisuje się powiedzenie, że prawnicy do źli chrześcijanie[4]). Ocenę przyczyn tego stanu rzeczy pozostawię Czytelnikowi. Mam jednak nadzieję, że wzięty zostanie pod uwagę fakt, że w zawodzie adwokata – i to w zasadzie od początku jego istnienia – tajemnica łącząca adwokata z klientem stanowi jedną z najwyższych wartości. Informacja zatem była dla adwokatów cenna na długo zanim państwo, rządzący czy przedsiębiorcy zorientowali się, jak wielką wartość przedstawia. Taki stan rzeczy utrzymuje się do dziś. Ochrona interesu klienta poprzez ochronę informacji powierzonych adwokatowi z wykorzystaniem prawnie przewidzianych środków stanowi podstawę pracy adwokatów. Co ciekawe, aktualna obecnie nawet w polskim systemie prawnym (choć oczywiście w oparciu o inną podstawę prawną) pozostaje treść decyzji Rady Adwokackiej w Paryżu z 1887 r.: „Adwokat może milczeć, chociaż klient zezwala mu mówić. Ten ostatni nie jest sam sędzią swego własnego interesu. Najwyższym co do tego cenzorem jest jego adwokat”[5]. Oczywiście mowa tu o interesie klienta ocenianym przez pryzmat przepisów prawa, ponieważ zbieżności albo różnice poglądów adwokata i klienta na inne kwestie nie powinny w żaden sposób wpływać na wykonywanie przez adwokata zawodowych obowiązków.
Chcąc dać szerszą perspektywę na wartość informacji przekazywanych przez jednostki swoim obrońcom i pełnomocnikom, zaznaczę tylko, że organy państwa niestrudzenie, kawałek po kawałku starają się uzyskać choć część, choć niewielki skrawek tych informacji. Co kilka lat, a w ostatnich latach niepokojąco częściej samorząd adwokacki interweniował lub wypowiadał się publicznie co do konieczności ochrony tajemnicy adwokackiej i nienaruszania jej przez organy państwa. W tym zakresie zatem jednostka podlega ochronie nie tylko adwokata, któremu powierzyła sprawę, ale instytucji, co w pewnym stopniu także polepsza jej sytuację, gdy mówimy o sporze z aparatem państwowym.
Przechodząc zaś do konsekwencji. Co dzieje się gdy organy państwa dopuszczają się gwałtów na prawach obywateli i obywatelek? Gwałtów zapoczątkowanych przez stopniowe ograniczanie podstawowych praw? Przez uzyskiwanie dostępu do prywatnych informacji o każdym z nas? Pozbawione prawa do zachowania swoich prywatnych informacji w tajemnicy, a przez to pozbawione prawa do samodecydowania – jak niestety przekonaliśmy się od 2020 r. kilkukrotnie – jednostki płacą najwyższą cenę.
Na zakończenie – słowo także dla osób o nieco bardziej tradycyjnych poglądach lub upatrujących podstaw swojego systemu wartości w religii. Czy prawo do ochrony jednostki poprzez ochronę prywatnych informacji jest nowoczesnym wymysłem środowisk liberalnych? Nowożytna deontologia wykonywania zawodu adwokata czerpie w zasadniczej mierze z korzeni rzymsko-kanonicznych. W okresach kształtowania się państw i praw, jakie znamy obecnie adwokatami byli często duchowni. Na marginesie i z przymrużeniem oka można by stwierdzić, że adwokatura pokusiła się nawet o zajęcie tronu Piotrowego – w XIII w. papieżem został bowiem ówcześnie wybitny paryski adwokat Guy Foulques, znany historii pod imieniem Klemensa IV. Pozostając jednak w temacie tajemnicy zawodowej adwokatów – przez wzgląd na fundamenty wykonywania zawodu adwokata nie bez pokrycia pozostają porównania tajemnicy adwokackiej i obrończej do tajemnicy spowiedzi łączącej duchownego i penitenta. Niegdyś mówiono nawet o „religijnym prawie do tajemnicy”[6]. A przecież z tajemnicy spowiedzi nie może zwolnić nawet papież.
[1] Warren, S.D., Brandeis L.D., The Right to Privacy, Harvard Law Review, vol. 4, 1890, s. 193, https://www.cs.cornell.edu/~shmat/courses/cs5436/warren-brandeis.pdf
[2] Sokolewicz, W., Prawo do prywatności w: Prawa człowieka w Stanach Zjednoczonych, pod red. L. Pastusiaka, Warszawa, 1985, s. 248-278,
[3] Mimo prowadzonych badań kwestia ustalenia skazań niesłusznych pozostaje trudna i niemożliwa do pełnego skonkretyzowania. Dane statystyczne przyjęte za: Olga Mazur, PALESTRA 3– 4/ 2012, https://palestra.pl/pl/czasopismo/wydanie/3-4-2012/artykul/niesluszne-skazania-w-polsce-w-opinii-prokuratorow-i-policjantow,
[4] Adam Redzik, Tomasz J. Kotliński, Historia Adwokatury, NRA, Redakcja „Palestry” Warszawa, 2014, s. 61-62.
[5] Fernand Payen, O powołaniu adwokatury i sztuce obrończej, Biblioteka Palestry Sopot, 2017, s. 131,
[6] tamże, s. 128.
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności 2023 „Punkt zwrotny”! 15-17.09.2023, EC1 w Łodzi. Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: https://igrzyskawolnosci.pl/