Ciekawe, jak to jest mieć ustawę własnego imienia? W Polsce kiedyś nazwiskiem patronów określano raczej plany (Balcerowicz), podatki (Belka) i zasiłki (Kuroń). Jednak w ostatnich miesiącach coraz bardziej modne jest nazywanie ustaw słowem „lex”, po którym pojawia się nazwisko tego czy innego sprawcy lub – wręcz przeciwnie – nieszczęśnika (czasem, gdy ustawa jest wyjątkowo głupia nawet na tle polskiego prawodawstwa, jest to tożsame).
Dumam więc, o czym mogłaby być „lex Beniuszys”? Byłoby całkiem sympatycznie, gdyby znosiła jakiś zakaz, na przykład spożywania alkoholu pod tzw. chmurką. Dumą napawałaby, gdyby znosiła wręcz zakaz handlu w niedziele. Od ucha do ucha uśmiechałbym się, gdyby wprowadzała związki partnerskie dla par jednopłciowych, aczkolwiek wówczas oddałbym pierwszeństwo komuś, kto o nią długo walczył i sam by z niej mógł skorzystać. Realnie jednak patrząc, „lex Beniuszys” byłoby najbardziej adekwatną nazwą dla ustawy wprowadzającej tygodniowy urlop specjalny dla poratowania zdrowia na zakończenie każdego kolejnego (spieprzonego) sezonu piłkarskiego…
Ale treść „lex Beniuszys” słusznie nikogo nie interesuje. Cała Polska mówi o „lex Tusk”! Ustanowienie krótko przed wyborami komisji „do zbadania wpływów rosyjskich w Polsce w latach 2007-22”, która całość tej materii ma opracować i wyłożyć w raporcie w mniej niż trzy miesiące śmierdzi arbitralną zasadzką na szefa PO niczym twój śmietnik z frakcją bio, gdy w cztery kolejne lipcowe tygodnie nie wystawisz go dla śmieciarzy przed płot. Nie wiem, jak się z tym czuje Tusk. Facet jest politycznym zwierzem, więc niewykluczone, że zamiast się przejmować, kreśli reakcję w stylu Quentina Tarantino, a pisowski Bruce Lee wkrótce przekona się, że z tym podstarzałym kaskaderem nie warto zadzierać.
W całej wrzawie wokół „lex Tusk” jedno jednak umyka uwadze. Otóż, po co ten Kaczyński tak się napina i tak kugluje, żeby Tuska wykluczyć z wyborów do Sejmu? Byłoby o wiele mniej czasochłonnie, kosztownie, nerwowo, za to o wiele uczciwiej, gdyby zamiast „lex Tusk” zrobić „lex Kaczyński”. Jako że już wszyscy wiedzą, że Kaczyński jest szefem i właścicielem Polski, to można by w takiej ustawie wyłożyć kawę na ławę i skończyć z tą dziecinną grą pozorów.
Skoro Kaczyński wyraźnie chce meblować wszystkim partiom ich listy wyborcze, bo meblowanie list PiS już mu nie starcza, to niech przecież „lex Kaczyński” będzie ustawą o „zatwierdzaniu list wyborczych do Sejmu przez byłego wicepremiera ds. bezpieczeństwa”. Wojna za rogatkami, jakoś da się to uzasadnić w TVP Info!
I tak: Lewica z listami ułożonymi przez Prezesa będzie wspierać rząd w zakresie rozbudowy systemu świadczeń socjalnych; PSL z listami ułożonymi przez Prezesa będzie wspierać rząd w zakresie dofinansowywania polskiej produkcji rolnej; Polska 2050 z listami ułożonymi przez Prezesa będzie wspierać rząd w zakresie dialogu z Kościołem, a KO z listami ułożonymi przez Prezesa będzie wspierać rząd w zakresie wysiłków na rzecz pozyskania środków unijnych.
Każdy znajdzie jakiś powód, aby poprzeć rząd. Ale dla każdego będzie to przecież inny powód! Zatem pluralizm polityczny zostanie zachowany. Zaś Polska stanie się modelową demokracją, pokojowo toczącą swoje spory o kierunki polityki. Z patronem, na jakiego sobie usilnie zasłużyła.
—
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności 2023 „Punkt zwrotny”! 15-17.09.2023, EC1 w Łodzi. Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: https://igrzyskawolnosci.pl/
