„Nowa jakość”, „nowe otwarcie”, „początek lepszych czasów”. Komentarze w tym tonie można było odnaleźć w polskiej prasie po zawiązaniu w Niemczech koalicji CDU/CSU-FDP. Na ile te nadzieje znalazły swoje odbicie w rzeczywistości? Na ile zbieżne są interesy Polski i Niemiec w polityce zagranicznej? Jak wyglądają wzajemne relacje w kontekście rosnącej asertywności Berlina w polityce międzynarodowej i czy można mówić o wzroście asertywności Warszawy?
Polski pragmatyzm w relacjach z Niemcami
Zbyt wcześnie, by w pełni oceniać kadencję Guido Westerwelle na stanowisku Ministra Spraw Zagranicznych. Biorąc pod uwagę wielopoziomowy charakter relacji polsko-niemieckich, trudno mówić w sposób jednoznaczny o „wahaniach temperatury”. FDP była jedyną partią stającą do wyborów w 2009 roku, która w swoim programie wyborczym odnosiła się do Polski: za cel postawiono sobie zrównanie poziomu relacji z Polską do poziomu relacji niemiecko-francuskich. Deklaracje te zostały pozytywnie odebrane nad Wisłą. W opinii niektórych ekspertów polityka Westerwelle nawiązuje nawet do dobrze odbieranej w Polsce socjaldemokratyczno-liberalnej Ostpolitik z czasów ministrów Scheela i Genschera.
Najważniejszy etap polsko-niemieckiego pojednania mamy już za sobą, a relacje polsko-niemieckie nie są już determinowane przez sprawy symboliczno-historyczne, lecz przez problemy bieżące. To pierwszy przejaw nowej, pragmatycznej polityki Warszawy wobec Berlina. Pragmatyzm przejawia się przede wszystkim w większym przywiązaniu do spraw gospodarczych. Symbole są wprawdzie ważne, ale – na co wskazują badania opinii publicznej – dzięki nośności medialnej interpretowane są jedynie jako służące budowie doraźnego kapitału politycznego. Raport Instytutu Spraw Publicznych i Fundacji Konrada Adenauera z końca stycznia 2011 roku potwierdza tezę, że zdaniem Polaków stosunki polsko-niemieckie powinny być budowane na kwestiach bieżących, takich jak wspólna walka z kryzysem, budowa silnej pozycji Unii Europejskiej na arenie międzynarodowej czy bezpieczeństwo energetyczne. W badaniu tym aż 75% ankietowanych opowiedziało się za koniecznością koncentrowania się na sprawach bieżących. Jedynie 20% respondentów postulowało skupienie się na sprawach historycznych. Najwyższy odsetek zwolenników historycznych rozliczeń odnotowano w najstarszej grupie wiekowej. Najmniej osób opowiadających się za skupieniem kontaktów na sprawach historycznych (jedynie 10%) należy do grupy wiekowej 30-39 lat.
Gospodarki polska i niemiecka są mocno współzależne, co można było zaobserwować przede wszystkim podczas kryzysu finansowego. Pieniądze wydawane przez niemiecki rząd na poprawę kondycji przedsiębiorstw stymulowały polski eksport. Bez wątpienia ta współzależność, obok przemyślanej polityki rządu PO-PSL, przyczyniła się do poprawy polskiej koniunktury i wpłynęła na powstanie „zielonej wyspy” – Polski – na tle pozostałych państw europejskich dotkniętych kryzysem. Pozycja naszego kraju w ramach Unii Europejskiej wzrosła i coraz częściej postrzegana jest przez pryzmat stabilnej i rozwiniętej gospodarki (a nie w kategoriach „rynków wschodzących”). Doszło nawet do tego, że to Polska jako pierwsza zaproponowała bankrutującej Islandii pomoc oraz opowiadała się za ratowaniem ogarniętej finansowym chaosem Grecji. To nowe postrzeganie własnej roli w Unii ma więc wymiar zarówno praktyczny, jak i symboliczny. W wymiarze praktycznym dotychczasowy podział na stare i nowe państwa członkowskie (czy też Wschód i Zachód) ustąpił podziałowi na lojalne wobec unijnych zasad Północ oraz łamiące te zasady i wymagające pomocy Południe (tzw. PIGS – Portugalia, Irlandia, Grecja, Hiszpania). W wymiarze symbolicznym Polska pokazuje się jako kraj potrafiący rozwiązywać problemy, a nie je piętrzący. Dziś nie dziwią już konsultacje kanclerz Angeli Merkel z premierem Donaldem Tuskiem, które mają znaleźć rozwiązanie dla trudnej sytuacji finansowej strefy euro. Konsultacje te są o tyle godne uwagi, że Polska nie będąc członkiem strefy euro, aktywnie uczestniczy w debatach i poszukiwaniu konkretnych rozwiązań. Co ciekawe, Polska staje po stronie państw bogatych, domagając się większej dyscypliny wśród państw członkowskich. W Niemczech (i nie tylko) Polska doceniana jest za umiejętność zarządzania ryzykiem transformacyjnym. Ale już przy kształtowaniu ram finansowych UE na lata 2014-2020, niemieckim priorytetem jest i będzie ograniczenie swoich wpłat do wspólnego budżetu. Polska natomiast optuje za utrzymaniem na stałym poziomie wydatków na politykę spójności, gdyż jest głównym beneficjentem tej polityki. Dzięki niej może zmniejszać dystans dzielący ją od krajów „starej Unii”.
W ostatnim czasie Warszawa udowodniła, że jest w stanie budować wokół swoich pomysłów skuteczne koalicje państw, być nie tylko krajem blokującym, ale też tworzącym polityki unijne (pozytywnie test w tym zakresie zdaje Grupa Wyszehradzka). To kolejny element składający się na szeroko komentowany ostatnimi czasy pragmatyzm polskiej polityki zagranicznej: budowa koalicji z każdym z państw, które przejawia podobne interesy w ramach polityki wspólnotowej, a nie próba budowania koalicji z Niemcami za wszelką cenę. Polska jednak wie, że z Niemcami może zdziałać w Unii dużo, ale przeciw Niemcom – nic.
Polsko-niemiecka polityka wschodnia?
Polityka wschodnia, zarówno w polskich, jak i niemieckich priorytetach polityki zagranicznej, odgrywa kluczową rolę. Dziś szczególnie widać, jak zależne od siebie są stosunki w trójkącie Polska-Niemcy-Rosja. Im lepsze są stosunki polsko-rosyjskie, tym atmosfera w bilateralnych kontaktach Polski z Niemcami jest lepsza. Zależność ta wpłynęła na niemieckie podejście do Polski w latach 2005-2007, kiedy władzę sprawował rząd Prawa i Sprawiedliwości. W Niemczech Rosja traktowana jest jako wiarygodny i pewny partner, którego trzeba szanować i doceniać. Polskie podejście do Rosji, budowane na zaszłościach historycznych i poczuciu permanentnego zagrożenia, budzi wśród niemieckich elit politycznych sprzeciw, który wpływa na kształt relacji niemiecko-polskich. Ale swoimi wątpliwościami i sprzeciwem wobec flagowych projektów niemiecko-rosyjskich, Polska pokazała, że z jej zdaniem warto się liczyć. Twarde stanowisko naszego kraju wobec problemu eksportu mięsa i towarów rolnych do Rosji stało się przecież stanowiskiem Unii Europejskiej i pokazało, że Polska jest ważnym graczem w tych relacjach. Nowy rząd Donalda Tuska zdecydowanie zmiękczył retorykę towarzyszącą zabieganiu o swoje interesy, ale nie stało się to kosztem samej ich „substancji” (wręcz odwrotnie). Polskie akcje, jeśli chodzi o politykę UE wobec Rosji, idą więc w górę.
Analizując politykę Niemiec i Polski wobec najbliższych sąsiadów Unii na Wschodzie, nie można mówić o różnicy interesów, lecz o różnych akcentach tych interesów: Polsce zależy przede wszystkim na rozwijaniu współpracy ze wschodnimi sąsiadami i krajami kaukaskimi, przez co stanęła na czele batalii o stworzenie unijnego Partnerstwa Wschodniego. O ile unijny projekt dotyczy przede wszystkim sfery gospodarczej i społecznej oraz ma doprowadzić do wprowadzenia unijnych standardów do bilateralnych kontaktów pomiędzy państwami Unii i państwami objętymi Partnerstwem, o tyle przez Rosję postrzegany jest nieufnie, jako próba stworzenia unijnej strefy wpływów na obszarze poradzieckim, który miałby wyprzeć Rosję z regionu. Niemieckim działaniom przyświeca hasło: „Rosja przede wszystkim”, dlatego priorytetem jest rozwój Partnerstwa na rzecz moder
nizacji, projektu zapoczątkowanego jeszcze w 2008 roku przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych Niemiec, Franka Waltera Steinmeiera (SPD). Projekt ten zakłada szeroko pojętą modernizację rosyjskiego przemysłu wydobywczego, elektroenergetyki, rozwijanie współpracy w obszarze edukacji, badań, innowacji, działania humanitarne oraz pomoc we wprowadzaniu reform systemu administracji i sądownictwa. Projekt Partnerstwa na rzecz modernizacji trafia na podatny grunt, gdyż niemiecka gospodarka jest w Rosji postrzegana jako silna, a sami Niemcy – według badań opinii publicznej – darzeni są szczególną, najwyższą wśród wszystkich narodowości unijnych sympatią. Niemcy, angażując się w Partnerstwo Wschodnie, widzą ten projekt również jako szansę na zbliżenie gospodarcze, abstrahując jednak od jego wymiaru politycznego.
Wspólne apele ministrów Westerwelle i Sikorskiego przed białoruskimi wyborami prezydenckimi w grudniu 2010 roku oraz postulaty sankcji wobec białoruskiego reżimu w pewnym stopniu podważają dotychczasową politykę niezaangażowania politycznego Berlina w Partnerstwo Wschodnie. Tymczasem z cytowanego już Raportu Instytutu Spraw Publicznych i Fundacji Konrada Adenauera wynika, że blisko połowa badanych Polaków widzi możliwość wspólnego prowadzenia polityki przez Polskę i Niemcy wobec Białorusi i Ukrainy. Przeciwne zdanie wyraziło 36% respondentów. Niemieckie ograniczone zaangażowanie polityczne wobec państw objętych Partnerstwem Wschodnim jest związane z zabiegami o dobre relacje unijno-rosyjskie, które z punktu widzenia Berlina mogą przynieść więcej korzyści niż zacieśnienie współpracy z Białorusią, Ukrainą, Mołdową, Azerbejdżanem, Armenią czy Gruzją.
Jak więc dwa projekty – „niemiecki” Partnerstwa na rzecz modernizacji oraz „polski” Partnerstwa Wschodniego – wpływają na siebie i czy nie są wobec siebie konkurencyjne? Projekty te należy uznać raczej za komplementarne. Z polskiego punktu widzenia niemieckie zaangażowanie w rosyjskie reformy, które mają przede wszystkim ułatwić zagraniczne inwestycje, jest korzystne. Polscy przedsiębiorcy inwestujący w Rosji borykają się bowiem z dokładnie tymi samymi problemami, co niemieccy inwestorzy: problemem jest powszechna korupcja, biurokracja, niejednoznaczność ustawodawstwa, opieszałość i brak niezależności sądownictwa.
Jak natomiast będą wyglądały polsko-niemieckie relacje gospodarcze w obliczu akcentowanego wciąż gospodarczego zbliżenia Niemiec z Rosją? Wprawdzie wartość wymiany gospodarczej Polski z Niemcami obecnie znacznie przewyższa analogiczną wartość w relacjach niemiecko-rosyjskich, ale eksperci zwracają uwagę na fakt, że szereg niemieckich inicjatyw w Rosji prowadzi do zintensyfikowania współpracy gospodarczej i należy spodziewać się jej mocnego rozwoju. Stosunki gospodarcze Niemiec z Polską przejawiają mniejszą dynamikę wzrostu. Spektakularny wzrost we wzajemnej wymianie handlowej Polska i Niemcy mają już za sobą, a jej poziom będzie się utrzymywał w najbliższym czasie na równym poziomie.
Renacjonalizacja niemieckiej polityki zagranicznej?
Ostatnimi czasy w prasie często pojawiają się komentarze wieszczące renacjonalizację niemieckiej polityki zagranicznej. Z jednej strony należy być sceptycznym wobec tak daleko idących ocen, z drugiej strony jednak, niektóre z argumentów wysuwanych przez dziennikarzy i komentatorów mają swoje pokrycie w rzeczywistości. Rzeczona renacjonalizacja miałaby polegać na zmianie pierwszego punktu odniesienia dla niemieckiej polityki, którym do tej pory była Unia Europejska, na rzecz partykularnego, szeroko rozumianego interesu narodowego. Rzeczywiście, przywołana już doza sceptycyzmu wobec Partnerstwa Wschodniego, wątpliwości wobec pomocy finansowej dla Grecji, postulaty zmniejszenia niemieckiego wkładu do budżetu unijnego, znaczące „ochłodzenie” atmosfery jeśli chodzi o dalsze rozszerzanie Unii, czy rozwijanie własnych inicjatyw gospodarczych (które mają wpływ na inne kraje UE i polityki unijne) bez konsultacji z innymi państwami, składają się na argument przemawiający za obecnością renacjonalizacji niemieckiej polityki. Jest to związane również z oczywistą odpowiedzią na analogiczną postawę Paryża i Londynu: trudno bowiem, aby Niemcy ponosiły główne koszty integracji, same będąc w kłopotach.
Z drugiej jednak strony należy mieć na uwadze, że Niemcy zawsze starali się, aby polityka unijna była zgodna z niemiecką (gospodarczą!) racją stanu, nie jest to więc żadne novum. To Niemcy jednak wciąż inicjują działania reformatorskie UE, są pomysłodawcami nowych rozwiązań i są niekwestionowanym liderem Unii. Rozpatrując więc ewentualną renacjonalizację niemieckiej polityki, na uwadze należy mieć szerszy, europejski kontekst, a nie jedynie wyrywkową ocenę pojedynczych działań. Problem równowagi pomiędzy forsowaniem interesów narodowych a interesem ogólnoeuropejskim, dotyczy nie tylko Niemiec, ale wszystkich unijnych „liderów”.
W relacjach polsko-niemieckich rzeczywiście nastąpiło „nowe otwarcie”, a wynika to przede wszystkim z coraz dojrzalszej pozycji Polski w Unii Europejskiej, jej coraz bardziej pragmatycznej polityki. Wraz z rosnącą pozycją gospodarczą i polityczną, Warszawa będzie coraz ważniejszym graczem w Unii. Pierwszą tego próbą będzie druga połowa 2011 roku i czas przypadającej wówczas polskiej prezydencji w Radzie UE. Jedną z głównych ról każdej prezydencji jest ta związana z moderacją i byciem „uczciwym pośrednikiem”. Postawa Niemiec będzie kluczowa dla skutecznego odgrywania tej roli przez Polskę.