Kto najbardziej cieszy się z wyjazdu Donalda Tuska do Brukseli? Przyjaciele, czy nieprzyjaciele otworzyli szampana?
Decyzja Premiera Donalda Tuska o przyjęciu funkcji Przewodniczącego Rady Europejskiej, a co za tym idzie wyjazd do Brukseli, spowodowała duże poruszenie na polskiej scenie politycznej. Kończy się pewna epoka. Niespełna 7 lat rządów charyzmatycznego premiera dobiega końca. Za tym faktem idą kolejne konsekwencje, które w znaczący sposób wpłyną na kształt sceny politycznej, jak i partyjnej.
W przypadku zaistniałych faktów wśród polskich polityków obowiązuje zasada: „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Zwolennicy Premiera i większość mediów uznaje to za sukces porównywalny tylko do wyboru Karola Wojtyły na Papieża (porównanie wydaje się co najmniej nie na miejscu). Takie działania mają na celu pokazanie w oczach opinii publicznej przede wszystkim Premiera jako poważanego – europejskiego – polityka, który swoją osobą jest w stanie pogodzić interesy skłóconej czasami Unii Europejskiej. Przeciwnicy Premiera cieszą się z wyjazdu Donalda Tuska do Brukseli (co w najbarwniejszy sposób zaprezentował Prezes Kaczyński), upatrując w tym szansę na próbę zdezawuowania Premiera (ucieka do Brukseli w czasie kryzysu ukraińsko-rosyjskiego).
Po Tusku – nowa Platforma czy nowe platformy? Czy PO przetrwa brak Tuska?
Ciekawym wątkiem będzie również sytuacja co „po Tusku” w samej PO. Jak zapowiedział Premier, funkcję przewodniczącego pełnić będzie do 1 grudnia. Statut Partii stanowi, że funkcję przewodniczącego (po jego rezygnacji) przejmuje pierwszy wiceprzewodniczący, czyli… Ewa Kopacz. Co ciekawe, statut zmieniano w 2013 roku, podczas wyborów na nowego przewodniczącego. W tym samym czasie na brukselskich korytarzach już mówiono o wzrastających szansach Tuska na wysokie stanowisko unijne. Tym samym Donald Tusk mógł (jako wytrawny polityk) przewidzieć rozwój sytuacji i „ustawić” PO tak, aby jego wyjazd do Brukseli był bez uszczerbku, jeśli chodzi o jego wpływy w partii. Bez wątpienia uaktywnią się „przeciwnicy” Tuska w partii (już nieśmiało robi to Grzegorz Schetyna). Tego wątku nie podnosi się, ale nie można zapominać o tych członkach i posłach PO, głosujących w 2013 roku na Gowina (na pierwszy rzut oka kwestia kompletnie niezwiązana, ale każda okazja jest dobra do „rewolty”). Wydaje się, że próby przewrotu w partii rozpoczną się po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych (które – według sondaży – partia Tuska(?) przegra).
Z kim będzie walczył Jarosław Kaczyński? Jak brak jednego Donalda Tuska wpłynie na duopol PO-PiS?
Wyjazd Tuska do Brukseli wymagać będzie rewizji komunikacji i konstruowania przekazów przez polityków PiSu. O ile sformułowanie Mariusza Błaszczaka „szkodliwe decyzje rządu Donalda Tuska…” byłoby łatwe do zmiany, to sytuacja Jarosława Kaczyńskiego stałaby się co najmniej trudna. Dlaczego? Premierem zostanie najprawdopodobniej Ewa Kopacz. Wszyscy wiedzą jaki jest stosunek Prezesa do kobiet (szacunek i takt). Ciężko sobie zatem wyobrazić Kaczyńskiego obrażającego i kłócącego się z kobietą (nawet jeśli jest to Premier). Również ciężko będzie mu słuchać wypowiedzi o Premierze (Premierowej?) i jej działaniach, z ust takich „mówców” jak: Macierewicz, Brudziński, Hofman, czy… Krystyna Pawłowicz. Będzie to zatem jeden z elementów utrudniających utrzymanie duopolu, z którego korzystały obydwie partie. Duopol PO-PiS opierał się w głównej mierze o starcia Tusk-Kaczyński. Komunikacja między tymi politykami napędzała dalszy bieg wydarzeń. Jedno z ogniw wylatuje i w sposób naturalny dochodzi do zaburzenia działania mechanizmu. Jedyną szansą na próbę utrzymania duopolu będzie krytyka Donalda Tuska, jako Przewodniczącego UE i jego szkodliwa działalność na rzecz Polski. Choć to może wydawać się karkołomne zadanie, które może zadziałać jak miecz obosieczny.
Kto będzie premierem po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych?
Wybiegając w przyszłość, do rozstrzygnięć po wyborach parlamentarnych, należy zauważyć dwa kluczowe aspekty. Walka rozegra się zapewne pomiędzy PiSem, a PO. Dla PiSu (a w szczególności dla Jarosława Kaczyńskiego) jest to ostatni dzwonek. Przegrana z PO, w obliczu tak dużych strat wizerunkowych (afera taśmowa, wyjazd Tuska etc.) byłoby sygnałem, że PiS nie jest w stanie poradzić sobie nawet w dogodnych dla siebie warunkach. To byłby z pewnością gwóźdź do trumny dla samego Kaczyńskiego i zapewne jego odejście na polityczną emeryturę. PO (albo sam Tusk) ma natomiast rok na wykreowanie polityka, który będzie w stanie dorównać charyzmą i darem przekonywania Polaków (póki co takiego nie ma). Inna opcja to premierowanie w wykonaniu… Leszka Millera (lub co najmniej wicepremierowanie). Byłoby to w ramach koalicji anty-PiS, w razie wygranej tej partii. Jeżeli żaden z tych scenariuszy dla Po się nie sprawdzi to wtedy można liczyć na powyborcze rozliczenia, które mogą swoim zasięgiem doprowadzić do szerokiej destabilizacji partii.
Twitter: https://twitter.com/machnikbartek