Batalia o niezależność sądów trwa już półtora roku. Niektórzy z nas są już tym niezwykle zmęczeni, część z nas gubi się w całej prawnie skomplikowanej sytuacji. Mimo tego, mieszkańcy i mieszkanki Polski, konsekwentnie stają w obronie prawa.
Dla większości z nas walka o niezależność sądów rozpoczęła się w lipcu 2017 roku w trakcie niezwykłej mobilizacji tysiący osób z całej Polski. Z dużych miast i małych miasteczek. Bo protestowała cała Polska, w kulminacyjnym momencie w ponad 200 miejscowościach. Niemal w rocznicę tych protestów, w zeszłym tygodniu, we wtorek wieczorem, a potem w środę z samego rana, pod Sądem Najwyższym (SN) w Warszawie, ponownie zgromadziły się tłumy. Staliśmy pod Sądem Najwyższym wspierając sędziów w rozpoczęciu dnia pracy, bo PiS ustawami chciał zakazać kontynuowania działalności w SN tym, którzy ukończyli 65. rok życia.
Czytaj także: Jarosław Płuciennik „Po co komu równowaga władz? Krótkie przemówienie w obronie Sądu Najwyższego”
Było to nasze obywatelskie zwycięstwo, ponieważ Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf, a wcześniej Zgromadzenie Ogólne sędziów SN, dali nam oraz rządzącym jasny sygnał: pierwsza prezes pozostaje na swoim stanowisku, bo tak stanowi Konstytucja. Sprzeczne z Konstytucją ustawy nie zmienią tego. Była również łyżka dziegciu: Pierwsza Prezes oznajmiła, że idzie na urlop i wyznacza swojego zastępcę na ten czas. Część sędziów oznajmiła, że odchodzą w stan spoczynku, mimo tego, że oczekiwaliśmy od nich, że nie ustąpią ze swoich stanowisk.
Czy to już koniec batalii o sądy?
Przed nami jeszcze kilka rzeczy. Warto żeby się wydarzyły. Warto, żebyśmy swoim zaangażowaniem sprawili, że się wydarzą. Skali demonstracji – Łańcuchów Światła z zeszłego roku nie ma co próbować powtarzać. Moment jest inny, a nasze żądania również o wiele mniej jasne, niż było to w zeszłym roku, kiedy domagaliśmy się wet prezydenta do ustaw. Dzisiaj, jeśli chodzi o sądownictwo wolne od wpływów polityków, potrzebujemy gry na czas. Mniej spektakularnej, niż świece pod sądami, ale równie potrzebnej. Politycznie wybrani sędziowie jeszcze nie wkroczyli do Sądu na pl. Krasińskich i nasza w tym rola, żeby to się nie wydarzyło lub wydarzyło jak najpóźniej.
W związku z tym jest kilka rzeczy do zrobienia.
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego musi trwać na stanowisku, a my możemy jej w tym pomóc. Dlatego w jej kierunku powinny płynąć słowa wsparcia i otuchy. Nie za wszystko ją kochamy i wiele rzeczy, które zrobiła nie rozumiemy (np. obecności u prezydenta na zaprzysiężeniu sędziego dublera), ale w tym momencie, to co zrobi Małgorzata Gersdorf ma kluczowe znaczenie. Dlatego będziemy z nią, bo sprawa, o którą walczymy jest o wiele większa, niż nasza polska skłonność do wytykania błędów i koncentrowania się na tym, co negatywne.
Po drugie do Sądu Najwyższego nie mogą zostać wybrani nowi upolitycznieni sędziowie, posłuszni władzy. Dlatego środowiska prawnicze poważnie rozważają masowe zgłaszanie kandydatur na sędziów Sądu Najwyższego, a potem odwoływanie się od negatywnych decyzji. Po to, żeby przedłużyć ile się da proces wybrania nowego, politycznego składu Sądu Najwyższego. To zadanie dla nich. My za to, zaangażowane obywatelki i obywatele, powinniśmy dalej zachęcać sędziów Sądu Najwyższego, którym zostały skrócone kadencje, żeby trwali na stanowiskach. Tak jak robili to przez ostatnie miesiące aktywiści i aktywistki Akcji Demokracji, wysyłając do nich listy poparcia. Sędziowie powinni również zapytać europejski Trybunał Sprawiedliwości czy ustawy PiS łamią prawo wspólnotowe. To bardzo skuteczna, prawnie droga, która może zatrzymać skutek, który przyniosły ustawy PiSu, wprowadzające polityków do sądów.
Jest jeszcze jedna instytucja. Zwana kiedyś Krajową Radą Sądownictwa. Dzisiaj nie do końca wiadomo jak ją nazywać, ponieważ zasiadają w niej ludzie wskazani przez partię rządzącą, a nie niezależni od polityków sędziowie. To wyznaczone przez PiS osoby będą wybierać sędziów do Sądu Najwyższego spośród zgłoszonych kandydatów. Nasza rolą jest niepozwolenie na to, żeby ta instytucja tworzyła rzeczywistość w Polsce. Nowa, upolityczniona instytucja potrzebuje nowej nazwy. Czy będzie to Krajowa Rada Ziobrownictwa, Krajowa Rada PiSu, niby-KRS, niekonstytucyjny KRS, czy tzw. KRS. Wyboru należy dokonać, a następnie grupowym wysiłkiem upowszechnić nową nazwę. Ponieważ język kształtuje rzeczywistość. Tak, jak mamy atrapę Trybunału Konstytucyjnego, bo zasiadają w nim dublerzy wybrani przez polityków partii rządzącej, tak samo potrzebujemy upowszechnić nową nazwą dla KRSu, która będzie symbolem wpływu polityków.
Jest jeszcze Europa.
Dzięki zjednoczonym wysiłkom wielu ruchów (Akcji Demokracji, Obywateli RP, KODu Mazowsze, Frontu Europejskiego, Warszawskiego Strajku Kobiet oraz wybitnych prawników) oraz tysięcy osób wysyłających maile do Komisji Europejskiej czy przychodzących na demonstrację, doprowadziliśmy do tego, że KE skutecznie zainteresowała się sprawą łamania prawa w Polsce. To nasze wspólne zwycięstwo, że została rozpoczęta procedura, która może zakończyć się skargą Komisji w Trybunale Sprawiedliwości UE. To jest nasz sąd i możemy korzystać z niego, więc odłóżmy na bok argumenty rządzących o zdradzie kraju zagranicą. Sprawa będzie ciągnęła się długo, dlatego podtrzymywanie presji i pokazywanie Europie, że w Polsce są ludzie, którzy widzą upolitycznianie sądów i się z tym nie zgadzają, jest tak ważne. Idealnym momentem ku temu są wizyty przedstawicieli innych państw w Polsce. Każdy i każda z nas może się w ich okolicy pojawić z „odpowiednim” transparentem.
Najprostszym i jednocześnie najtrudniejszym rozwiązaniem dla naprawy sądownictwa, które niszczy PiS, jest doprowadzanie do nowelizacji ustaw przez polski parlament. Jak do tego doprowadzić? Dzisiaj tego jeszcze nie wiem, ale z pewnością warto nad tym debatować.
Zdjęcie tytułowe: źródło Wikipedia, fot. Marcin Białek (CC BY-SA 4.0)