Hanna Arendt korzeni terroru totalitarnych rządów upatrywała w samotności. Ale samotność generuje również rodzaj psychicznego terroru, który może objawić się u zwykłego człowieka, ukrywając wszystko w mgle strachu i niepewności.
Przez „samotność” Arendt nie rozumiała po prostu bycia samemu. W samotności naszych umysłów angażujemy się w wewnętrzny dialog. Mówimy dwoma głosami. Pozwala nam to osiągnąć niezależną i twórczą myśl. Prawdziwa samotność to coś odwrotnego – gwałtowne przerwanie tego wewnętrznego dialogu, utrata własnej jaźni – a raczej utrata zaufania do siebie jako partnera myśli. Prawdziwa samotność oznacza odcięcie od poczucia ludzkiej wspólnoty, a więc także i sumienia. Samotni pozostają w morzu niepewności i niejednoznaczności.