Szanowni Państwo,
Tekstami Adama Bodnara, Marcina Górskiego, Tomasza Krzyżanowskiego i Grzegorza Wiaderka rozpoczynamy nowy cykl w Liberte!: temat miesiąca. Zaczynamy dyskusją o reformie wymiaru sprawiedliwości.
Zapraszam do lektury.
Błażej Lenkowski
Afera Amber Gold spowodowała poważne zainteresowanie opinii publicznej stanem wymiaru sprawiedliwości oraz prokuratury. W prasie oraz na różnych forach prowadzone są dyskusje dotyczące koniecznych reform. Zazwyczaj w takich przypadkach dyskutuje się o sprawach ustrojowych i odnosi do treści pojęć konstytucyjnych. Chorobę chcę się zazwyczaj leczyć poważnymi antybiotykami. Tymczasem wymiar sprawiedliwości i prokuratura nie tylko potrzebują antybiotyków (które mogą jako efekt uboczny doprowadzić do wyjałowienia żołądka lub innych chorób), ale także witamin, syropów i soli mineralnych. Właśnie te mniejsze, czasami niezauważalne dla przeciętnego obserwatora reformy spowodować mogą, że ten organizm zacznie lepiej funkcjonować. Niestety kolejni ministrowie sprawiedliwości – wiedzeni pokusą sukcesu politycznego – przede wszystkim skupiają się na dużych reformach. Jak to w polityce, czasami się udaje, czasami nie. Tymczasem te mniejsze reformy omijają zazwyczaj dużym łukiem, czy to ze względu na brak pomysłu, kompetencji, czasu czy właśnie nieatrakcyjność polityczną. Paradoksalnie, gdyby skupili się właśnie na tych „małych“ reformach to odnieśliby być może o wiele większy sukces niż forsując takie zmiany jak kolejna reforma prawa o ustroju sądów powszechnych, czy gruntowna nowelizacja postępowania karnego.
Biegli sądowi
Od lat przedmiotem żartów prawniczych są biegli sądowi oraz ich kompetencje. Kulminacją było ośmieszenie jednej z biegłych sądowych przez Grzegorza Wieczerzaka w jego procesie. Legendarne są niskie wynagrodzenia biegłych sądowych. Wątpliwości budzi także tryb wyboru biegłych. Do poważnych spraw gospodarczych praktycznie nie można zatrudnić poważnych firm konsultingowych czy prawdziwych ekspertów. W sprawach dotyczących błędów medycznych na opinie można oczekiwać czasami nawet ponad rok. W tym czasie proces stoi często w miejscu. Są także sprawy, w których sąd nie może poradzić sobie ze znalezieniem biegłych sądowych, bo kolejni odmawiają przygotowania opinii. W jednej sprawie karnej dotyczącej błędu popełnionego przez protetyka sąd próbował znaleźć biegłego, a kilkunastu ekspertów po kolei odmówiło. A proces karny trwał praktycznie w nieskończoność.
Problem biegłych sądowych jest znany od lat. Co ciekawe ostatni projekt ustawy (zresztą i tak nierozwiązujący kluczowych kwestii) został przygotowany za kadencji min. Zbigniewa Ziobro. Później już żaden minister nie zmierzył się z problemem. W ten sposób wciąż nie została wyeliminowana jedna z najpoważniejszych przyczyn przewlekłości postępowania, co więcej znacząco wpływająca także na jego rzetelność.
Asystenci, referendarze i pracownicy sądów
Jednym z doniosłych problemów polskiego wymiaru sprawiedliwości jest polityka zatrudnienia. Gdyby spytać przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości ilu w Polsce powinno być asystentów sędziów, referendarzy oraz pracowników sądów, oraz jaki powinien być ich profil zawodowy (pod względem doświadczenia, wykształcenia, ścieżki kariery) to trudno byłoby uzyskać jakąkolwiek odpowiedź. Zawody te kształtują się pod wpływem różnych zmian legislacyjnych, natomiast nigdy nie były przedmiotem zainteresowanie jako zagadnienie samo w sobie. A przecież od tego należałoby zacząć. Czy asystent sędziego to ma być tylko etap w karierze prawnika, czy jednak zawód docelowy? Czy asystent sędziego może odbywać aplikację radcowską lub adwokacką? Czy powinien być jeden status asystentów dla sądów powszechnych, administracyjnych, Trybunału Konstytucyjnego oraz Sądu Najwyższego? Czy referendarz sądowy to tylko etap na drodze do urzędu sędziego czy zawód sam w sobie, który może przynosić długotrwałą satysfakcję zawodową? Wreszcie czy pracownicy sądu to osoby, od których doświadczenia zależy sprawne funkcjonowanie sądu, czy też marnie opłacane osoby, które w każdej chwili mogą być zastąpione osobami skierowanymi przez urząd pracy lub agencję pracy tymczasowej? Na te pytania nie ma odpowiedzi i to od długich lat. Nie pozostaje to bez skutku dla funkcjonowania sądów.
Kształcenie ustawiczne sędziów i prokuratorów
Powszechne jest narzekanie na brak merytorycznego przygotowania sędziów i prokuratorów do prowadzenia szczególnie skomplikownych spraw z zakresu obrotu gospodarczego. Do wyjątków należały wydziały prawa, które aplikowały swoim studentom wykłady z ekonomii. Na aplikacji sądowej i prokuratorskiej także ekonomia, rachunkowość, nauka o przedsiębiorstwie czy zarządzanie nie były przedmiotem specjalnego zainteresowania. To niestety widać w praktyce. Prokuratura jak do jeża podchodzi do prowadzenia spraw tak skomplikowanych jak te związane z uczestnikami rynków finansowych. Z kolei gdy taka sprawa znajdzie się w sądzie to może trafić na sędziego, który dopiero na jej przykładzie musi zapoznawać się z tajnikami życia gospodarczego i – jak chce – przechodzić pospieszny kurs funkcjonowania giełdy czy uczyć się na czym polega transfer pricing w holdingu. Gorzej jak w ogóle nie chce się douczyć przed orzekaniem, albo jak nie zauważa swoich braków w wykształceniu.
Taka sytuacja powinna powodować ból głowy zarówno u Ministra Sprawiedliwości jak i Prokuratora Generalnego. Powinien zostać przyjęty kompleksowy plan szkoleń dla wszystkich sędziów i prokuratorów, tak aby kształcenie ustawiczne wpisało się na stałe w ich kalendarz pracy. Pewne działania w tym względzie są podejmowane, ale wciąż dalece niewystarczające w stosunku do potrzeb. Nie spełnia wypełnia swojej roli w pełni Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury. W ostatnim czasie jeszcze dodatkowo ograniczono jej budżet.
Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury
KSSiP jest tematem samym w sobie. Zlokolizowana w Krakowie szkoła ma za zadanie kształcić przyszłych sędziów i prokuratorów, a także koordynować kształcenie ustawiczne. Od czasu jej utworzenia pojawiają się różne zarzuty dotyczące jej funkcjonowania oraz roli jaką pełni. Tajemniczy jest sposób doboru wykładowców. Zastanawiający był tryb wyboru obecnego Dyrektora KSSiP czy rezygnacja niektórych osób z jej rady programowej.
Tymczasem skoro zdecydowano się na utworzenie takiej jednostki, to powinna stanowić ona forpocztę zmian, miejscem gdzie faktycznie tworzy się każdego dnia przyszłość sądownictwa i prokuratury. Na świecie nie wymyślono lepszego sposobu na osiągnięcie sukcesu przez tego typu jednostkę niż porządnie przemyślany budżet, ambitny program szkoleniowy, dobór wykładowców na zasadach przejrzystych i konkurencyjnych, wymiana zagraniczna z najlepszymi ośrodkami sądowniczymi na świecie, udział w pracach koncepcyjnych szkoły ekspertów z różnych dziedzin nauki, a nie tylko prawników, tworzenie własnych materiałów edukacyjnych (w ilości większej niż jeden casebook na rok). Pomysły można mnożyć.
Instytut Wymiaru Sprawiedliwości
IWS ma budżet 3 mln zł i powinien zapewniać porządne wsparcie dla działań legislacyjnych i koncepcyjnych Ministerstwa Sprawiedliwości i Rządu RP. Z doświadczenia wynikającego z pracy w organizacji pozarządowej zajmującej się działalnością badawczą na temat sądownictwa wiem, że za 3 mln zł można sfinansować wiele istotnych i naprawdę potrzebnych badań. Obecnie nawet samo Ministerstwo Sprawiedliwości przyznaje, że ma problem z IWS jako instytucją nie spełniającą swojej roli. Wydaje się jednak, że niedawna decyzja o powołaniu nowych osób do rady programowej IWS jest niewystarczająca. Należy poważnie się zastanowić czy instytucja w tym kształcie ma w ogóle dalej funkcjonować. Być może lepszym rozwiązaniem byłaby dystrybucja tych 3 mln zł w postaci grantów udzielanych naukowcom, na podstawie otwartych konkursów oraz w związku z pracami koncepcyjnymi podejmowanymi przez MS. W ten sposób naturalnie zaczęłyby powstawać na uczelniach katedry specjalizujące się w tzw. sądologii. Granty ministerialne mogłyby także przyciągnąć zagranicznych naukowców i w ten sposób zapewniać transfer rozwiązań przyjętych w innych państwach do polskiej debaty.
Co dalej?
Ministerstwo Sprawiedliwości podjęło ostatnio prace zmierzające do przygotowania strategii rozwoju wymiaru sprawiedliwości. Można powiedzieć – wreszcie – i mieć nadzieję, że prace zakończą się sukcesem. Za takowy trzeba będzie uznać przygotowanie ambitnego dokumentu, określającego wizję wymiaru sprawiedliwości w 2020 czy 2030 r. Na strategii nie powinno się kończyć. Powinna istnieć zgoda polityczna (i to najlepiej ponad podziałami) na jego realizację. Aktualnie podejmowane prace koncepcyjne nie powinny przysłaniać reform, które mogą być przeprowadzone już dzisiaj. Przyczyny wielu problemów są dość dobrze zdiagnozowane, a od tego już tylko krok do konkretnych działań. Do historii przejdzie nie ten Minister Sprawiedliwości, który zlikwiduje „małe sądy“ czy też wprowadzi oceny sędziów, lecz ten, który zajmie się tymi – tylko pozornie drobniejszymi – sprawami.