Po ostatniej kompromitacji polskiego państwa – już zresztą kolejnej – spowodowanej wyborami, które nie odbyły się ze względu na zaciekłe dążenie partii rządzącej do ich przeprowadzenia w terminie niemożliwym ze względów bezpieczeństwa dla zdrowia i życia obywateli i obywatelek, obecnie toczą się dyskusje nad tym, kiedy i w jaki sposób zorganizować wybory prezydenckie tak, by były one bezpieczne i zgodne z prawem.
Niedawno Lewica zaproponowała Okrągły Stół, przy którym mogłyby się odbywać obrady dotyczące wyborów prezydenckich, przy udziale przedstawicieli wszystkich znaczących sił parlamentarnych – a zatem ponad politycznymi podziałami. Jest to odpowiedź na wtorkowe posiedzenie Sejmu, podczas którego przegłosowano projekt ustawy regulującej organizację najbliższych wyborów. Zakłada ona, że będziemy głosowali w lokalach wyborczych, a osobom nie będącym w stanie dotrzeć do lokalów – np. przebywającym na kwarantannie – umożliwia głosowanie korespondencyjne, co przyjęto w ramach poprawek do ustawy.
Jednak już teraz pojawia się coraz więcej głosów, które przekonują, że układanie się z PiS-em jest – mówiąc delikatnie – lekkomyślne, a mówiąc już całkiem wprost, jest po prostu zdradą ideałów demokracji. Przypomnijmy, że w dzień debaty prezydenckiej, która miała miejsce 6 maja, dwóch szeregowych posłów, Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin, wydało oświadczenie dotyczące wyborów prezydenckich, w którym obwieścili obywatelkom i obywatelom, że wybory 10 maja się nie odbędą, a następnie Sąd Najwyższy zawyrokuje o ich nieważności. Rzeczywiście, jest to kuriozalna sytuacja, by posłowie w oficjalnym oświadczeniu informowali o jeszcze niepodjętym wyroku Sądu Najwyższego, a także o kwestii organizacji wyborów, zupełnie pomijając wszelkie regulacje zapisane w konstytucji. Dodajmy, nie ma nawet mowy o tym,
by odpowiedzialnych za nieprzeprowadzenie wyborów i wszelkie poniesione w związku z tym koszty, pociągnąć do odpowiedzialności prawnej.
PiS na żadnym etapie konfliktu wyborczego nawet nie przemyślał gotowego rozwiązania, które miał na wyciągniecie ręki – wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, który uniemożliwia przeprowadzenie wyborów w jego czasie, a także w ciągu 90 dni po jego zakończeniu. Zamiast tego politycy partii rządzącej dokonywali przeróżnych, kłamliwych akrobacji myślowych,
według których – na skutek wprowadzenia tej formy stanu nadzwyczajnego – państwo rzekomo musiałoby wypłacać olbrzymie odszkodowania firmom czy nie zostałaby zachowana ciągłość władzy państwowej. Jadwiga Emilewicz podjęła się też próby przekonania obywateli i obywatelek, że nie mamy do czynienia ze stanem klęski żywiołowej, a ze stanem epidemicznym.Tę manipulację błyskawicznie obnażyło OKO.press, podobnie jak i wszystkie pozostałe dotyczące tego tematu.
Mając na uwadze te okoliczności, a także pamiętając o innych woltach PiS-u, należy przyznać, że rzeczywiście istnieje ogrom powodów, by partii rządzącej nie ufać. Czy warto jednak atakować Lewicę za chęć rozwiązania obecnego kryzysu politycznego przy aprobacie wszystkich parlamentarnych sił politycznych?
Jak informuje Krytyka Polityczna, powołując się na słowa Krzysztofa Gawkowskiego, Lewica chce „żeby głównym tematem (obrad przy Okrągłym Stole – przyp. K.C.) były mądre i w sposób konstytucyjny zorganizowane wybory”. Trudno zatem twierdzić – a takie głosy zaczynają się pojawiać – że Lewica przykłada rękę do instrumentalnego traktowania konstytucji,
a do tego sprzymierza się z PiS-em. Oczywiście, jeśli chodzi o jakiekolwiek kompromisy z partią rządzącą, trzeba zachować należytą czujność i odpowiedni dystans do finalnego kształtu porozumień, bowiem w każdym momencie mogą zostać one przekreślone przez decyzję jednego człowieka. Warto jednak zauważyć, że kryzys polityczny spowodowany terminem wyborów prezydenckich trwa już od kilku tygodni i skutecznie blokuje wiele działań skupionych wokół zarządzania państwem w czasie pandemii. A państwo powinno przede wszystkim zapewniać bezpieczeństwo swoim mieszkańcom, obywatelkom i obywatelom.
Dzisiaj bezpieczeństwo to wiąże się z pomocą dla osób dotkniętych kryzysem wywołanym nadejściem pandemii. Z dnia na dzień coraz więcej ludzi traci pracę, z każdym dniem osobom, którym na skutek pandemii wypowiedziano umowy uszczupla się budżet. Oczywiście, jest wiele firm, które zwalniają pracowników bądź obcinają im pensje w ramach zwykłej, perfidnej optymalizacji kosztów, jednocześnie mając całkiem stabilną sytuację finansową. Jednak nadal istnieje też sporo przedsiębiorstw – przede wszystkim małych i średnich – które nie są w stanie zapewnić utrzymania miejsc pracy. Sytuacja, w której znajduje się publiczna ochrona zdrowia –jak powszechnie wiadomo – również jest opłakana. To są obszary, w których państwo powinno zintensyfikować swoje działania i zapewnić szeroko zakrojoną pomoc, przede wszystkim finansową.
Natomiast, w ostatnich tygodniach uwaga polskich polityków, a także większości mediów była skupiona przede wszystkim na kwestii wyborów prezydenckich zainfekowanych wirusem gier politycznych prowadzonych przez PiS. Inicjatywa Lewicy jest zatem zupełnie racjonalna i pragmatyczna z punktu widzenia trudnej sytuacji, w której znalazły się Polki i Polacy. Narracja przedstawiająca posłów i posłanki Lewicy jako sojuszników partii rządzącej, wspomagających ją w łamaniu konstytucji, wydaje się być podobna do tej, która zachęcała do bojkotu wyborów i próbowała wywołać poczucie winy pośród części społeczeństwa, która bojkotować ich nie zamierzała. Żonglowano wtedy argumentami, w których oddanie głosu zrównywano
z przyłożeniem ręki do bezprawia czy legitymizacji władzy. Różnica jest taka, że teraz winą próbuje obarczyć się polityków Lewicy, a nie „przeciętnych” obywateli i obywatelki.
Ten sposób myślenia wskazuje zatem na to, że nikt nie jest w stanie doprowadzić do bezpiecznych i zgodnych z konstytucją wyborów prezydenckich. W końcu i tak wszystko zależy od PiS, który na pewno nie jest gwarantem prawa i troski o ludzi. Taka sytuacja implikowałaby podtrzymanie narracji o bojkocie wyborów. I, oczywiście, w tym przypadku każdy powinien podjąć decyzję w zgodzie z samym sobą, lecz jeśli istnieje choć cień nadziei, że wybory nie zostaną sfałszowane, warto poważnie rozważyć skorzystanie z narzędzi pozwalających na wybór prezydenta. W końcu to jedna z opcji w walce o zmianę polityczną.