Wałęsa swędzi jak wąsy. Historycznie sprawdził się znakomicie, jako prezydent niekoniecznie. Mamy więc tu pewien rodzaj drogi krzyżowej z tym naszym wąsem. Niesiemy wąsy, a one są bardzo dla nas cierniste. Polski Jezus niesie wąsy.
Przemysław Staciwa: Jedna z twoich ostatnich tras koncertowych była poświęcona upamiętnieniu dorobku jednego z członków The Beatles, George’a Harrisona. Czy pomysł na to przedsięwzięcie ma związek z tym, że osoba nieżyjącego już Beatlesa jest Ci w jakiś szczególny sposób bliska?
Tymon Tymański: To wywoływanie ducha George’a. Pomysł wydaje mi się świetny z tego względu, że Harrison był zawsze facetem wyłaniającym się z tła. Nazwałbym go offowym muzykiem Beatlesów. Lennon i McCartney byli niesamowitą spółką, idealną jak słońce i księżyc, jak Matka Boska i Jezus.
Harrison jest więc jak święty Józef?
Dokładnie, jest Józefem. Granie Harrisona jest dość naturalnym zabiegiem, choć muszę przyznać, że sam na to nie wpadłem. Wymyślił to mój menadżer Jarek Maślanka, notabene łodzianin, który jest fanem rocznic i halloweenów… Nie na wszystko się zgadzam, ale akurat granie George’a jest świetnym pomysłem.
W Łodzi wystąpiliście w ciekawym składzie
Tak. Muzyka Harrisona jest wdzięcznym tematem dla konsolidującego się zespołu. Kapela jest złożona z dwóch konstelacji, po części z Tranzystorów, a po części z bandu mojego syna Lukasa. Myślę, że coś może z tego wyniknąć – mam w tej chwili nowy repertuar na płytę, która właściwie nie ma jeszcze nazwy i chciałem zaprosić młodych chłopaków do nagrań. Myślę o płycie fikcyjnego zespołu z lat 60-tych, który brzmiałby… No właśnie. Sytuacja z Harrisonem bardzo nam pomaga, ponieważ przenosi nas wehikułem czasu w lata 60 i pozwala przeżyć wstęp do tej przestrzeni, barwy i brzemienia.
W trakcie występu wspomniałeś żartobliwie, że gdy Beatlesi byli na fali, istniał równocześnie zespół złożony z ich sobowtórów, którzy to również mieli w tych czasach koncertować. Znana była teoria spiskowa ukuta w latach 60, która mówiła o tym, że Paul McCartney miał zginąć w wypadku samochodowym, a jego miejsce miał wtedy zająć łudząco do niego podobny kanadyjski policjant William Campbell. W Polsce mamy teorię spiskową dotyczącą „zamachu smoleńskiego”. Co sądzisz o teoriach i aferach spiskowych? Czy te muzyczne są bardziej realne od politycznych?
Statystycznie rzecz biorąc teorie spiskowe są nietrafne, bedąc w 90% wyssanymi z palca. Podłożem ich tworzenia jest subtelna choroba psychiczna zwana pierdolcem, palenie dużej ilości trawy, branie leków psychotropowych. Oczywiście to androny, duby smalone. Pan Jarek Kaczyński może być równie stuknięty jak np. pan David z USA, który wymyśla, że Kurta Cobaina zabiła Courtney Love. Zawsze istnieją poszlaki, które sugerują, że historia mogła być inna niż się wydaje, ale w większości przypadków było jak było. Ani Elvis nie żyje w Himalajach, ani Morrison nie ukrywa się w Arkansas.
Ludzie mają problem z tym, że ktoś znika. Znam dobrze to uczucie. I mi znienacka znikło paru przyjaciół – nagła dematerializacja, coś trudnego do pojęcia. Jest taka dziwna rzecz jak śmierć, ludzie umierają i znikają z przestrzeni twojego wzroku, życia. Umysł człowieka płata mu figle i stąd pochodzą takie teorie – nie wiemy co się dzieje z człowiekiem po śmierci, więc trapią nas wątpliwości.
Kontynuując wątek Polaków – lubimy kłótnie, kontrowersje, zgęstniałą atmosferę. Jakiś czas temu wypowiadałeś się w obronie Nergala…
Palenie Biblii.
Tak.
Znakomita rzecz. Uważam, że każdy Polak powinien raz dziennie spalić Biblię, spalić krzyż, zjeść kościół. Oczywiście kościół nieprawdziwy, symboliczny, zrobiony na przykład z zapałek, albo z chruściku – oczywiście świątecznego. Sądzę, że jest to bardzo zdrowe, bo kościół to instytucja całkiem wydumana. Ryby też miały swój kościół. Nazywał się „ościół”. Ryby były pierwsze przed człowiekiem ze swoim rybnym ościołem. Stąd bierze się chrześcijańska symbolika – znak ryb w tym naszym mentalnym awokado. Nawiązanie do pradawnego, rybiego ościoła. W związku z tym uważam, że należy więcej słuchać głosu morza. Chociaż trochę popalić nie zaszkodzi.
Co jest w nas, Polakach bardziej kiczowate: preferencje polityczne czy gusta muzyczne?
Ostatnio mam poczucie, że Polacy są w porządku. Pogodziłem się ze sobą, przestałem się denerwować na to, co się u nas dzieje. Jest to kwestia godzenia się z życiem. Chyba nie jest aż tak źle żyć w Polsce. Ma to swoje dobre strony. Od 22 lat mamy młodą demokrację. Jest nowa i innowacyjna. Jak każda świeża demokracja przynosi wiele frapujących rozwiązań. Oczywiście drażni ten krwiożerczy, drapieżny, wczesny kapitalizm, ale istnieją aspekty, które przywodzą mi na myśl Amerykę lat 60. Sporo rzeczy jest u nas tworzonych bez precedensu. Każdy kraj ma w swojej historii momenty wzrostu i momenty schyłku. Sądzę, że obecnie warto mieszkać w Polsce. Cieszę się, że tu mieszkam.
Co przeszkadza żyć w Polsce?
Przeszkadza polski wąs. Jest długi i bardzo szczeciniasty. W USA też są wąsy, ale innego typu. Jest też wąs niemiecki, jest też austriackie badziewie. Np. Austriacy kochają obsadzać nazistów na szefów sierocińców.
A propos wąsów – Często nawiązujesz w swoich wypowiedziach do postaci Lecha Wałęsy. Parodiujesz jego sposób wypowiadania się. Ta fiksacja Wałęsą ma jakieś głębsze podłoże?
Lech Wałęsa jest mi bliski zodiakalnie i nie tylko. Urodził się dzień przede mną – 29 września, ale oczywiście dużo wcześniej. Ma podobną charyzmę i tak jak ja jest trochę wieśniakiem. Jest zodiakalną Wagą. Rozważa i z dwojga złego raczej wybierze siebie, a nie naród. Uważa, że jest najważniejszy, w końcu to on skakał przez płot. Zawsze wszystko wiedział najlepiej. To mnie zawsze bawiło. Uważam, że Wałęsa jest świetnym przykładem wąsa polskiego, któremu można przypisać pewne cechy naszego nieudalizmu w przeciwieństwie na przykład do nieudalizmu czeskiego – Čapka, Hašzka czy Havla. Nieudalizmów aforystycznych, literackich. Wałęsa swędzi jak wąsy. Historycznie sprawdził się znakomicie, jako prezydent niekoniecznie. Mamy więc tu pewien rodzaj drogi krzyżowej z tym naszym wąsem. Niesiemy wąsy, a one są bardzo dla nas cierniste. Polski Jezus niesie wąsy.
Co myślisz o kryzysie, który dotknął Europę, a który zdaniem wielu ekonomistów będzie jeszcze większy i dopiero za jakiś czas przyjdzie do nas naprawdę? Jest kryzys związany z bankami i kwestią pomocy dla nich. Potrzebne są jakieś radykalne reformy w nowym, 2012 roku?
Mam na to dość kosmiczny pogląd. Uważam, że ludzie w pewnym momencie podzielą się kasą i będą współ-pedałami. Szczęśliwymi współ-pedałami. Jestem niepoprawnym fanem piosenki „Imagine” Lennona. Mam nadzieję, że kiedy ludzie się nachapią, zaczną się dzielić ze zmęczenia swoim egoizmem i nadmiernym posiadaniem. Może to się stać w momencie, gdy ujawnią się kosmici. Sądzę, że od dawna obserwują nas kosmici. Jakieś wyższe cywilizacje mają o nas kiepskie mniemanie, bo jesteśmy na etapie bicia się o dobra materialne, na etapie gównianych wojen. Pewnie za 300 lat zaproszą nas do intergalaktycznej rady, a na razie widzą w nas kosmicznych troglodytów.
Jesteśmy obecnie w typowym conditio sine qua non – albo będziemy funkcjonować jako ludzkość, albo nie. Albo zadbamy o przyrodę, wodę, Ziemię, albo nie. Zaraz to wszystko może pęknąć jak sparciała gumka w gaciach. Wierzę, że ludzie zaczną w końcu się dzielić, bo kapitalizm nie daje szczęścia. Wielu takich cwanych kutasików jak Gates zaczyna brać udział w akcjach charytatywnych, bo ma dość tego bogolstwa. Danie komuś miliona USD może sprawić, że poczujesz się lepiej. I o to chodzi. Ale to musi stać się tylko ewolucyjnie.
Skalą swojego wizjonerstwa przerastasz naukowców i fizyków kwantowych związanych z New Age’em
Bardzo mi się podoba to, że atom jest podzielny, że pojawiły się leptony, kwarki, piony, miony, neutrina. Czemu? Ponieważ one są też w moich majtkach. Swędzi mnie od tego mózg i to jest super. Swędzą mnie teorie czarnych dziur, horyzontów zdarzeń, osobliwości, paradoksy bliźniaków, kwestia tuneli czaoprzestrzennych i napędu warp. Jakie to ma konsekwencje dla naszego świata? Na przykład możesz przejść przez jakiś rodzaj tunelu i pojawia się inny Krawczyk, inny Piasek, inne Kombi. Możesz na przykład zostać alternatywną żoną Piaska. Mówię to na podstawie M- teorii, na podstawie teorii o wieloświecie. Wszystko rozszerza się lub kurczy i to jest naprawdę w porządku. W atomizacji bytów nie widzę jakiegoś katastroficznego czynnika. Między dobrem i złem utrzymuje się stały poziom równowagi.
Wspomniałeś o tym, że jesteśmy tu i teraz. Jest to jednym z nadrzędnych haseł buddyzmu Zen. Jesteś artystą, który niejednokrotnie podkreślał swój związek z naukami Buddy.
Ogólnie rzecz biorąc polecam ludziom medytację, ale nie musi to mieć nic wspólnego z buddyzmem. Praktyka medytacji powoduje, że stajemy się bardziej uważni na świat i osoby nam bliskie. Zaczynamy wtedy bardziej się dzielić. Żadne pieniądze, władza czy sukcesy nie dają człowiekowi trwałej satysfakcji. Nawet rodzina nie staje się całkowicie pełna bez pewnej duchowej podbudowy. Ludzie ciągle szukają więc jakiejś praktyki. Jeśli jej nie szukają, tym gorzej dla nich. Myślę, że to nie stanowi problemu czy jest to praktyka chrześcijańska, sufizm czy buddyzm. Gdy byłem młodszy myślałem, że Buddyzm jest jedyny, najlepszy i wyjątkowy. Dziś po latach stwierdzam, że każdy z nas ma inną strukturę psychiczną, inną drogę. Jeden mówi po angielsku, drugi po uzbecku, jeden woli karate, inny – bagua.
Jako osoba show biznesu ciężko znaleźć czas dla siebie. Rozdajesz autografy obok Ciebie krążą fanki
Żadnej nie odpuszczam. To moja metoda długowieczności.
Dlatego chciałem zapytać czy te wszystkie czynniki przeszkadzają Ci w byciu uważnym, w praktyce medytacyjnej?
Oczywiście przeszkadzają. Jednak dualizm, który ciągle się manifestuje, jest częścią naszej natury. Jest to część życia, którą trzeba przekroczyć. Bycie kimś z pierwszych stron gazet nie musi stanowić problemu. Trzeba sobie uświadomić, że „ego“ nie jest już tym samym problemem z perspektywy kogoś kto w nie nie wierzy. Jeżeli bardzo wierzysz w ego, to nie odróżniasz tego co kreuje, od tego co jest w Tobie toksyczne. Praktyka buddyzmu pomaga, ale nie tylko ona jest w tym pomocna. Akurat zen czy buddyzm tybetański to dość trudne ścieżki samorozwoju. Co dają? Mogą spowodować, że konie pędzącego umysłu zostaną zatrzymane w biegu. Konie umysłu bez przerwy czegoś chcącego, lgnącego do przywiązań i niechętnego introspekcji. Dzięki medytacji na chwilę doświadczamy tu i teraz – wokół nas są ludzie, rzeczy, dźwięki, świat. Na chwilę przestajesz wybiegać w przeszłość i przyszłość. Podstawą buddyzmu jest to, że twoje życie to też inni ludzie. Twoje życie zawiera wszystko – wszystkich ludzi dookoła, także tych, których nie lubisz. Całe życie tak naprawdę jest praktyką uważności. Trzeba tylko uruchomić w sobie tę kulę uważności, która później już się kręci sama i może być podsycana medytacją.
W latach 90-tych praktykowałem buddyzm bardziej intensywnie. Sporo godzin spędziłem na poduszce, w bezruchu i milczeniu. Miałem więcej czasu na wyjazdy i medytacyjne odosobnienia. Nie było to dla mnie łatwe, gdyż od zawsze zmagałem się z ADHD. Zdarzają się takie momenty, że 4-go dnia siedzenia pośród ludzi, kiedy otacza cię cisza i spokój, kiedy pachną kadzidła, a wszyscy razem milczą w jakiejś niezwykłej intencji, że czujesz, że buduje się w tobie przestrzeń. Takich momentów nie zapomina się do końca życia.
Tymon Tymański dziś?
Jestem coraz bardziej pogodzony ze sobą. Pewnie mógłbym być wielką gwiazdą, kimś, w kogo osobiście nie wierzę. Doceniam swój status, wolę być gdzieś na pograniczu. Mam ego, które jest niestety dość wyraziste, ale staram się mieć do niego dystans. Im dłużej żyję, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że moje miejsce jest pomiędzy dwoma światami. Pogodzenie z samym sobą zajmuje całe życie, ale nie ma w tym nic złego. To co robisz jest w pewnym sensie sprzedawaniem wody na brzegu rzeki. I o to chodzi.
Jakie to uczucie być ze swoim synem na scenie, widzieć jak dobrze sobie radzi w roli muzyka?
(patrząc na Lucasa) I hate him! Czuję się dumny. On dalej niesie tę pochodnię i jestem z niego dumny. Mamy swoje tajemne porozumienie i jesteśmy do siebie podobni. Lukas może się na mnie obrazić, ale jest w pewnej mierze moim wyjątkowym uczniem. Całe szczęście już niedługo zabije ojca i pójdzie dalej z tym wszystkim. Ma to co ja i rozwinie tę naukę jeszcze dalej. Tymczasem gramy razem i to jest super. Myślę, że jest to początek naszej wielkiej, wspólnej podróży.
Wywiad przeprowadził Przemysław Staciwa