W nocy z 2 na 3 grudnia kilku przestępców planowało obrabowanie bankomatu. Przynajmniej dwóch z nich to znani Policji członkowie zorganizowanych grup przestępczych. Dlaczego więc próba ich zatrzymania na gorącym uczynku, przeprowadzona przez dobrze wyszkolonych i wyposażonych funkcjonariuszy pododdziału antyterrorystycznego, zakończyła się śmiercią antyterrorysty i bandyty, a także ranami trzech innych funkcjonariuszy?
Trudno w tej chwili mieć jakiekolwiek uwagi do taktyki działania i zachowania policjantów w miejscu akcji. Być może nie popełnili żadnego błędu. Trudno jednak przejść do porządku dziennego nad oceną sytuacji w jakiej się znaleźli. To przede wszystkim nie policjanci zawiedli. Zawiódł system funkcjonowania Policji, który – na skutek absurdalnych oczekiwań polityków – został zdezorganizowany.
Za zagrożenie związane z terrorem kryminalnym – bo do tej kategorii przestępstw należy próba rozwalenia bankomatu – odpowiadają specjalne komórki w Centralnym Biurze Śledczym i innych wysoko wyspecjalizowanych strukturach Policji, a także Straży Granicznej czy Żandarmerii Wojskowej. Te komórki mają wszystkie niezbędne uprawnienia (w tym do działań operacyjno-rozpoznawczych) do tego aby zapobiegać zagrożeniom, i w razie potrzeby podejmować działania prewencyjne. Jeżeli coś utrudnia ich działania, to brak odpowiednio wyszkolonych kadr i wyposażenia, w tym do działań analitycznych. To jednak problem przede wszystkim polityczny. W czasie demonizowanego wręcz zagrożenia terrorystycznego, marginalizowanie problemów związanych z przestępczością zorganizowaną, okazuje się bardzo poważnym błędem.
Na czym polega ten błąd:
– na określaniu fałszywych priorytetów,
– na braku koordynacji lub błędnych mechanizmach współpracy,
– na dopuszczeniu do odejścia doświadczonych kadr;
Według raportu z działań CBŚP: „W 2016 roku w ramach prowadzonych przez Centralne Biuro Śledcze Policji spraw operacyjnych zainteresowaniem objętych zostało 6 939 (w 2015 r. – 6 829) osób, działających w 874 (812) zorganizowanych grupach przestępczych, w tym: w 739 (725) grupach polskich, w 126 (83) grupach międzynarodowych, 3 (2) grupach rosyjskojęzycznych, 6 (2) grupach cudzoziemców.” Należy się niestety domyślać, że sprawcy ataku na bankomat (mimo, że byli znani organom ścigania jako członkowie zorganizowanych grup przestępczych) tym rozpoznaniem objęci nie byli, lub rozpoznanie to było niewystarczające. Gdyby podobny zamach miał miejsce w Zachodniej Europie, a jego sprawcami byli znani wcześniej z fanatyzmu religijnego radykałowie, natychmiast podniosłyby się pytania dlaczego odpowiednie służby nie potrafiły zamachowi zapobiec, i który z polityków powinien za to ponieść odpowiedzialność. Te same pytania należy postawić teraz w Polsce.
W ciągu ostatnich dwóch lat można zauważyć dwa rodzaje priorytetów wyraźnie dominujących w działaniach policji i innych służb odpowiedzialnych za ściganie przestępstw i im zapobieganie. Pierwszy to zapewnienie bezpieczeństwa politykom sprawującym władzę. Drugi – przeciwdziałanie terroryzmowi o charakterze politycznym czy religijnym.
Dodatkowe środki bezpieczeństwa wprowadzone w obiektach sejmowych,
nadzwyczajna, niespotykana dotychczas ochrona „miesięcznic smoleńskich” i uroczystości państwowych,
zmiany w przepisach zorientowane przede wszystkim na ochronę działań (także ochronę działań niejawnych) urzędów,
– a nie poprawę bezpieczeństwa obywateli wyraźnie o tym świadczą.
Środki, które powinny być przeznaczone na rozpoznawanie zorganizowanych grup przestępczych „przesuwane” są w obszar życia politycznego. Ci sami policyjni wywiadowcy, którzy obserwują działaczy Ruchu Obywatele RP, powinni w tym czasie interesować się tym co robią znani recydywiści. Może jeden z nich zapobiegłby tragedii?
Uchwalona w zeszłym roku „ustawa antyterrorystyczna” w żadnej mierze nie poprawiła bezpieczeństwa ludzi. Wręcz przeciwnie. Koncentruje się na zagrożeniach wynikających z radykalizmów politycznych czy religijnych. Terror kryminalny z procedur ustawy został wyłączony. I to pomimo, że w dniu w którym Sejm uchwalał te przepisy poszukiwany był sprawca głośnego zamachu na autobus we Wrocławiu. Wielu komentatorów (w tym ja – pozwolę sobie nawet przypomnieć linki: „Wybuchy a sprawa polska” i „Nożownik nastraszył rząd”) podkreślało, że taki rozdzielenie zagrożeń jest wprost szkodliwe. Poszukiwania broni czy materiałów wybuchowych przez przestępców, w równym stopniu mogą dotyczyć planów bandyckiego zamachu, co ataku terrorystycznego. Brak dobrej współpracy, opisanej także w ustawie, przy nierównej dyspozycji sił i środków może tylko utrudnić ściganie i wykrywanie planów wykorzystania narzędzi terroru.
Nie sposób wykluczyć, że właśnie błędna alokacja sił i środków doprowadziła do tego, że liczba zdarzeń o charakterze terroru kryminalnego, w 2016 roku w Polsce, wzrosła: liczba wybuchów podłożonych przez bandytów materiałów wybuchowych wzrosła prawie dwukrotnie (z 15 w 2015 roku do 28 w 2016), a w 13 przypadkach (w 2015 roku – 12) udało się ładunki unieszkodliwić. Trzeba przy tym zauważyć, że w ogóle liczba przestępstw z użyciem przemocy w Polsce, w 2016 roku zaczęła rosnąć, pomimo że ogólna liczba przypadków łamania prawa od wielu lat maleje.
Być może jeszcze większym problemem jest w Polsce upadek pracy operacyjnej. Z jednej strony, co prawda, rośnie liczba postępowań, w których wykorzystywana jest technika operacyjna. Wiedza na ten temat jest jednak tak powszechna, że przestępcy mając świadomość iż są podsłuchiwani, zmieniają kanały łączności, lub posługują się kodami trudnymi do odczytania przez funkcjonariuszy. W takich realiach bezcenna jest wiedza pochodząca od osobowych źródeł informacji. Obawiam się, że polskie służby już takich źródeł prawie nie mają. Agenci boją się ryzykować dekonspiracją, chociażby w drodze ujawnienia jakiejś kolejnej listy „tajnych współpracowników”. Nic dziwnego skoro w ostatnich latach takich przypadków było kilka. Co niemniej ważne odchodzą ze służby funkcjonariusze umiejący „osobowe źródła informacji” rekrutować i prowadzić. To nie jest umiejętność, którą można zdobyć na kursach zawodowych (nawet zagranicznych). To sztuka, którą się nabywa we współpracy z doświadczonym mentorem i w dobrze zorganizowanym zespole.
Śmierć policjanta, który poległ w trakcie interwencji pododdziału antyterrorystycznego, to nie jest wynik błędów popełnionych przez niego lub jego kolegów. To efekt zdezorganizowania pewnego systemu funkcjonowania policji, w którym możliwe jest wytypowanie przestępców gotowych do podjęcia drastycznych działań i uniemożliwienie im realizacji planów. Konsekwencje, które należałoby z tego wyciągnąć są przede wszystkim polityczne. Osoby odpowiedzialne za wyznaczanie Policji zadań – powinny odejść.
Zdjęcie – źródło: www.policja.pl.