Najwięcej nieważnych głosów odnotowano w wyborach do sejmików (17,93 proc.) i rad powiatów (16,67 proc.) a najmniej w wyborach na wójtów, burmistrzów i prezydentów (2,1 proc.) oraz rad gminnych i miejskich (5,16 proc.). Jedną z istotnych przyczyn może być to, że idąc do wyborów ludzie mają swojego kandydata na wójta, burmistrza czy prezydenta, ewentualnie na radnego na rady najniższego szczebla (z których wiele wybieranych jest w okręgach jednomandatowych). Duża liczba nieważnych głosów do powiatów i sejmików mogła być spowodowana zupełną nieznajomością kandydatów i oddawaniem czystych kart. To był główny powód nieważnych głosów 4 lata temu, kiedy badano przyczynę nieważności.
Badania ankietowe potwierdzają, że ludzie znają nazwisko swojego burmistrza, wójta czy prezydenta ewentualnie radnego gminnego a nie znają żadnego radnego do rady powiatu czy sejmiku. Tak się składa, że wybory do większości rad gminnych są w okręgach jednomandatowych (w 2412 na 2477). Prezydenta, burmistrza i wójta też się wybiera metodą większościową.
Zmniejszenie nieważnych głosów nastąpi, jeśli wyborcy będą znali swoich kandydatów a w szczególności, kto jest ICH radnym, wójtem burmistrzem czy prezydentem. Taką znajomość dają praktycznie TYLKO OKRĘGI JEDNOMANDATOWE. Rozszerzenie okręgów jednomandatowych na wszystkie szczeble samorządowe zasadniczo może zmniejszyć liczby nieważnych głosów. Wyborcy będą wybierać SWOJEGO kandydata spośród kilku czy kilkunastu a nie kandydata spośród setek kandydatów. Co więcej, głosując na kandydata na liście głos może zapracować na innego kandydata z tej listy, którego w ogóle nie popieramy.
Jednomandatowe okręgi zapewniają wyborcom większą możliwość kontroli i oceny konkretnego radnego czy kandydata na radnego. Nie jest tajemnicą, że część radnych nie jest żadnymi działaczami lokalnymi a po prostu aparatczykami partyjnymi wynagradzanymi dobrym miejscem na liście wyborczej. Niektórzy z nich w ogóle nie spotykają się ze swym elektoratem, bo nie jest to im do niczego potrzebne, a i tak dostają dobre miejsca na listach wyborczych, bo są w dobrych układach z lokalnymi przywódcami partyjnymi. Nic dziwnego, że mniej niż połowa wyborców w ogóle nie idzie do wyborów, a ci co idą nie głosują na nieznanych kandydatów. Demokratyczna transmisja między mieszkańcami a władzą nie działa. W tę lukę tu i ówdzie wchodzą komitety lokalne, ale im trudno się wypromować i zyskać zaufanie. Mimo to w niektórych regionach udało im się uzyskać znaczące wyniki, bo lepiej wyrażają potrzeby wyborców niż uzbrojeni w partyjne szyldy, pieniądze i aparat (utrzymywane głównie z naszych podatków) działacze partyjni. Dowodem wybory do dzielnic Śródmieście, Wilanów, Ursynów, Białołęka i inne w tak bardzo upartyjnionym mieście jak Warszawa. Komitety lokalne, niektóre ad hoc utworzone, bez publicznych pieniędzy, partyjnych sztabów, wsparcia posłów i senatorów uzyskują zbliżone wyniki do list przedstawionych przez główne partie. Jak słaby kontakt z wyborcami musieli mieć radni tych partii, że nie byli w stanie pozyskać zaufania wyborców. Jednomandatowe okręgi szybko i skutecznie wymuszą na radnych pracę w terenie i zorientowanie się na to co ludziom doskwiera. Może warto sprawdzić jak często radni np. Londynu, gdzie okręgi są jednomandatowe, spotykają się ze swoim elektoratem a jak często radni warszawscy. Sądzę, że byłby to szok, choć oczywiście i w Warszawie znajdziemy radnych solidnie pracujących w terenie. W sumie: jednomandatowe okręgi na wszystkich szczeblach samorządu poprawią jakość demokracji lokalnej. Wybrani zostaną lepsi kandydaci, wyborcy będzie łatwiej poznać ich pracę i ich rozliczać, wymuszony zostanie znacznie lepszy kontakt radnego z elektoratem.
Naprawa systemu wyborczego powinna uwzględniać rozszerzenie zastosowania jednomandatowych okręgów w wyborach samorządowych.
Marcin Święcicki
Poseł PO, Prezydent Warszawy 1994-99