W środę 27 czerwca, na wniosek Premiera Morawieckiego, Parlament wycofał się z przepisów nowelizacji ustawy o IPN – art. 55 a i b.
Autorem nowelizacji ustawy o IPN jest Patryk Jaki, wiceminister Sprawiedliwości. Nowelizację tę wysłał do Sejmu już pod koniec 2016 roku. Przez półtora roku była konsultowana z ambasadą USA i Izraela. Obie wypowiedziały się negatywnie na jej temat. Polski MSZ w zaginionej w niejasnych okolicznościach notatce ostrzegał przed negatywnymi efektami jakie ustawa może wywołać na arenie międzynarodowej. Posłowie zapytali też o zdanie Polską Fundację Narodową – która z zamyśle fundatorów miała współtworzyć polski wizerunek za granicą a znana jest przed wszystkim z bardzo drogich nieudanych kampanii reklamowych. Fundacja Helsińska, mimo że nie została zaproszona do konsultacji, opracowała obszerny dokument krytykujący ustawę.
Na początku tego roku, mimo negatywnych opinii nt. nowelizacji, Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało o tym, że ją poprze. Nieoficjalnie doradcy partyjni przyznawali, że był to pomysł ministra Jakiego na kampanię wyborczą na Prezydenta Warszawy. Jaki, mając w ręku opinie ambasad, spodziewał się protestów ze strony organizacji żydowskich, na które liczył, bo planował zaprezentować się jako „obrońca dobrego imienia Polski przed antypolskimi opiniami Żydów”. Wiceminister jest jednocześnie przewodniczącym komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji w Warszawie, która bada czy w Warszawskim ratuszu nie doszło do nieprawidłowości przy oddawaniu przez urzędników związanych z PO majątków które w dużej mierze w Warszawie są po żydowskie. Minister był też autorem ustawy reprywatyzacyjnej, która miała raz na zawsze wyjaśnić sytuacje nieruchomości, które państwo Polskie po wojnie przejęło. „Minister liczył na to że połączy walkę z Żydami o dobre imię Polski z walką o kamienice w Warszawie” – mówi doradca PiS, który prosi o anonimowość.
Po półtora roku od zgłoszenia do Sejmu w PiS zdecydowano o powrocie do nowelizacji ustawy o IPN.
26 stycznia Sejm przegłosował przyjęcie poprawek Jakiego. W odpowiedzi na nie główny kontrkandydat obecnego szefa Izraelskiego rządu w zbliżających się wyborach, Ja’ir Lapid powiedział: „Były polskie obozy śmierci i żadne prawo tego nie zmieni”. Po tych słowach wydarzenia nabrały błyskawicznego tempa. Następnego dnia w trakcie obchodów 73. rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz ambasador Izraela Anna Azari skrytykowała ustawę: „Izrael traktuje ją jako możliwość kary za świadectwo ocalonych z Zagłady”. Słowa te obiegły cały świat. Należy przypuszczać że pani ambasador użyła ich po konsultacjach ze swoim ministerstwem, a padły one jako pokłosie walki politycznej przed wyborami do Knesetu.
Po tych słowach powstała niezliczona liczba protestów przeciw ustawie. Autorem jednego z nich jest autor tego artykułu. Polska która trafiła na czołówki większości gazet na świecie nie dawała o osobie zapomnieć. Serię niefortunnych zachowań i wypowiedzi zaliczył premier Morawiecki. 17 lutego złożył wieńce przy grobach żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych, która w końcowym etapie II wojny światowej kolaborowała z niemieckimi nazistami.
22 lutego na konferencji w Monachium powiedział: „Tak, jak byli żydowscy sprawcy, tak, jak byli rosyjscy sprawcy, czy ukraińscy – nie tylko Niemcy”.
Słowa o „żydowskich sprawcach” wywołały nową falę krytyki międzynarodowej.
7 marca na konferencji poświęconej nagonce na Żydów w marcu 68′, premier powiedział „Marzec powinien być dla Polaków powodem do dumy, nie do wstydu”, czym wywołał kolejny skandal. Wiatr w żagle poczuli poczuli drugorzędowi politycy, w Semie atakowano badania nad antysemityzmem prowadzone przez prof. Michała Bilewicza, atakowano wystawę w Muzeum Polin poświęconą antysemityzmowi marca 68′. Senator PiS Waldemar Bonkowski „zasłynął” serią antysemickich wpisów w internecie. Izraelscy politycy nie zostawali dłużni. Skrajnie prawicowy minister edukacji Naftali Bennett powiedział: „To fakt historyczny, że wielu Polaków współpracowało przy mordowaniu Żydów”. Szef centrowej partii Jest Przyszłość, Ja’ir Lapid tweetował: „Żadne polskie prawo nie zmieni historii. Polska jest współwinna Holocaustu.”
Szybko pojawili się też dziennikarze którzy wyczuli z której strony wiatr wieje. Rafał Ziemkiewicz i Marcin Wolski (dyrektor TVP 2) opowiadali na antenie TVP2 antysemickie kawały. W programie Magdaleny Ogórek i Jacka Łęskiego pokazywanym na antenie TVP Info na pasku pokazywano antysemickie wypowiedzi, a prowadzący pozwolili na antysemickie ataki na swojego gościa Adama Sandauera.
Antysemici w Polsce poczuli że jest przyzwolenie na antyżydowskie wypowiedzi.
Pojawiła się fala wpisów w internecie, na murach domów, były też antysemickie ulotki. Organizacje żydowskie i ambasada Izraela zaczęły dostawać liczne antysemickie listy, telefony z pogróżkami a członkowie społeczności żydowskiej zaczęli porównywać panującą atmosferę do tej z marca 68′. Zaczęły się podnosić głosy o tym że Żydzi powinni uciekać z Polski.
W zażegnaniu kryzysu z pewnością nie pomógł konflikt w Polskim MSZ. Przez ponad pół roku nie mieliśmy ambasadora w Izraelu, bo dyplomaci nie mogli porozumieć się co do tego, kto nim powinien zostać. Nie pomogło też to, że po wyborach w 2015 r. zdecydowano o nietworzeniu stanowiska koordynatora ds. relacji z diasporą żydowską przy premierze lub prezydencie, co było tradycją w poprzednich kadencjach. Przez pół roku w państwie Polskim nie było urzędu, który miałby kompetencje i wiedzę do tego, aby starać się zażegnać konflikt.
Ustawa, która miała „bronić dobrego imienia Polski” spowodowała że w sposób dotychczas niespotykany rząd wypromował za granicą hasła, z którymi chciał walczyć , tj.: „Polish Holocaust”, „Polish camps” (co pokazują google trends). Zaczęto mówić o Polsce jako kraju rewizjonistów Holokaustu, kraju w którym ogranicza się wolność badań naukowych i wypowiedzi. Stanęliśmy w obliczu kryzysu nie tylko z Izraelem, społecznością żydowską, ale także z USA, które do tej pory były przedstawiany jako czołowy sojusznik Polski za granicą. Pięćdziesięciu dziewięciu senatorów USA podpisało protest przeciwko „Poland’s Holocoust bill”. W maju prezydent Trump odmówił spotkania z polskim prezydentem, który przyleciał do USA.
W wyniku prowadzonej polityki zagranicznej ochłodzeniu uległy relację Polski z większością sąsiadów.
Z powodu naruszenia przepisów o praworządności Polska znalazła się w konflikcie z Unią Europejską. Ustawa zapędziła rząd Morawieckiego do rogu. Jednym wyjściem było wycofanie się. Zdecydowano o zrobieniu tego tak, aby ograniczyć krytyczną dyskusję. Nowelizacja styczniowej nowelizacji o IPN dokonała się w ekspresowym tempie. 27 czerwca w ciągu kilku godzin przeszła przez Sejm, Senat, przez co często zaskoczeni parlamentarzyści musieli głosować nad zmianami, których nie mieli nawet czasu przeczytać. Po południu ustawę podpisał prezydent. Wieczorem premierzy Izraela i Polski wydali wspólne triumfalne oświadczenie.
W następnych dniach organizacje żydowskie w Polsce i za granicą pochwaliły zmiany.
Przewodniczący Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder napisał: „To zrozumiałe, że Polacy denerwują się, gdy Zagłada dokonana przez nazistowskie Niemcy i obozy określana jest jako „polska” tylko dlatego, że działo się to na okupowanej przez Niemców polskiej ziemi. Jednak karanie tych, którzy dopuszczali się takich wypowiedzi, byłoby ogromnym błędem”.
Rzeczniczka Departamentu Stanu USA Heather Nauert napisała, że jej kraj z zadowoleniem przyjął nowelizację.
David Harris z American Jewish Committee, powiedział: „Skorygowanie tych niepotrzebnych przepisów jest ważnym krokiem do przywrócenia zaufania i postępu w relacjach Polski, świata żydowskiego i USA”.
Jonathan Greenblatt, w imieniu Anti-Defamation League powiedział, że pomimo pozostałych problemów prawnych, poprawka „rozwiąże większość tego sporu”.
Gmina Żydowska w Warszawie i Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich oświadczyły; „Naszym zdaniem, wprowadzone na początku tego roku i uchylone dzisiaj przepisy mogłyby ograniczać wolność słowa, swobodę badań naukowych, świadectwo i pamięć o Holokauście”.
Z tymi słowami wydają się nie zgadzać naukowcy.
Yehud Bauer, słynny historyk Holokaustu, twierdzi, że Netanjahu uległ polskiej stronie i poparł polską narrację historyczną. Zdaniem Bauera Izrael i badacze Holokaustu zostali „zdradzeni”. Polski badacz, prof. Grabowski powiedział „Czy PiS wycofa te przepisy, czy nie, to efekt mrożący został osiągnięty. Polscy doktoranci trzy raz pomyślą, zanim zaczną badać historię delikatną i trudną.”
Najsilniejszym politycznym sojusznikiem uchwalenia styczniowych zmian w ustawie, a jednocześnie największym krytykiem wycofania się z nich, jest partia Kukiz 15′. Jej liderzy: Stanisław Tyszka, Marek Jakubiak, czy sam Paweł Kukiz nie kryli swego oburzenia zarówno sposobem procedowania zmiany, jak i treścią zmian. „USA i Izrael tupnęły nogą i rząd szybciutko wycofał się ze zmian w ustawie o IPN” – napisał poseł Tyszka i dodawał w radiowej „Trójce”: „Wczoraj był bardzo smutny dzień. Polska została ośmieszona i poniżona na arenie międzynarodowej. Okazało się, że nasze prawo jest pisane poza granicami kraju przez Izrael i USA”.
Wycofanie się z ustawy nie spowoduje, że przyzwolenie dla antysemityzmu w Polsce wróci do poziomu ze stycznia tego roku.
Premierzy nie zadeklarowali też w jaki sposób zamierzają doprowadzić do polepszenia relacji między krajami. Nie zadeklarowali jak będą wspierać dialog obywatelski. Nie zadeklarowali, że państwowe instytucje badające okres wojny będą pracować nad wspólną wersją historii obu narodów. Wydaje się wręcz, że wypracowane rozwiązanie umocni oba kraje w przeświadczeniu, że są jedynymi obrońcami swojej historii, o którą muszą walczyć z innymi narodami.
Zdjęcie tytułowe: Adam Jones, Ph.D. (CC BY-SA 3.0)