Wiek XX okazał się być kompletną porażką wszelkich ideologii mesjanistycznych. Porażkę poniosły bodaj najważniejsze XIX-wieczne prądy dążące do stworzenia raju na Ziemi: marksiści, reprezentowani przez komunistów którzy – wbrew zapewnieniom dzisiejszych ruchów lewackich – krwiopijczą wizję walki klas zrealizowali bardzo wiernie w ZSRR, w Kambodży natomiast dokonali tego w sposób wręcz wzorcowy. Nie trzeba chyba też nikogo przekonywać jakiego zła dokonali inni socjaliści, spod narodowego znaku. Nie trzeba jednak sięgać od razu do wzorców z państw totalitarnych. Wystarczy spojrzeć na skutki zakazu sprzedaży alkoholu w USA w okresie międzywojennym aby dostrzec negatywne, a nawet tragiczne, skutki regulowania wolnego rynku i ograniczania ludzkiej wolności w imię wyższej idei. Bo likwidacja alkoholizmu jest wszak ideą zacną. Ludzie jednak mają wpisaną w swoją naturę coś co określamy jako wolna wola. Jej ograniczanie w celu zwalczania negatywnych społecznie zjawisk jest tak samo niemoralne jak leczenie grypy pawulonem.
I tak oto, w XXI wieku, nienauczeni doświadczeniami minionego wieku, polscy ustawodawcy postawili sobie za cel polepszanie naszego stanu zdrowia. Jak jednak wiadomo, przepisy typu „bądź dobrym człowiekiem”, „dbaj o swoje zdrowie”, „uważaj na siebie” etc. nie mogą być formalnymi zapisami, zatem nasi posłowie z komisji zdrowia postanowili uraczyć nas nowym pasmem zakazów. Zakazów godzących przede wszystkim w wolność osobistą, jak również w drobną przedsiębiorczość. Najwyraźniej dla twórców prawa życie wygląda jak w tym dowcipie, w którym Czesi nie urządzili podczas niemieckiej okupacji ruchu oporu ponieważ było to surowo zabronione przez władze.
Tak oto ma zostać wydany odgórny zakaz palenia we wszystkich restauracjach, kawiarniach i dyskotekach. W ten sposób zabiera się możliwość wyboru właścicielom owych obiektów, którzy w normalnym kraju mają możliwość zdecydowania czy chcą aby w ich obiekcie palono. Ba, właściciel kawiarni ma prawo wydać np. nakaz palenia wyłącznie cygar (bo np. prowadzi lokal w klimacie kultury kubańskiej). Tak samo ma prawo wydać absolutny zakaz palenia i wyrzucać wszystkich klientów naruszających przepisy. Jeżeli nie podobają mi się reguły obowiązujące w danym miejscu, mogę do niego nie przychodzić. To takie normalne, jak jednak wiadomo – normalność rzadko bywa stanem rzeczywistym. Co gorsza, przepisy dotyczące lokali umożliwiają totalitarną wręcz kontrolę nad tymi miejscami. W piosence „Cztery pokoje” Kazik Staszewski śpiewał: „Socjalizm totalitarny zmienił się w koncesyjno-etatystyczny”. Niestety, słowo „socjalizm” już samo w sobie jest silnie powiązane z pojęciem totalitaryzmu. Przykład XXI-wiecznego, urzędniczego totalitaryzmu mogliśmy zaobserwować chociażby w ubiegłym miesiącu w Warszawie, kiedy urzędnicy miejscy podjęli decyzję o cofnięciu koncesji na sprzedaż alkoholu popularnemu lokalowi „Przekąski-Zakąski” na Krakowskim Przedmieściu. Żadnego wyraźnego powodu nie było (rzekomo miał on przeszkadzać mieszkańcom sąsiednich domów – problem w tym że ludzie którzy mieli być pokrzywdzeni najzwyczajniej w świecie nie istnieją – w najbliższym sąsiedztwie lokalu nie ma ŻADNYCH mieszkań zasiedlonych na stałe!). Wystarczyło odrobinkę pogrzebać w dokumentach (wszak w poziomie biurokracji kraje europejskie, w tym Polska, należą do światowej czołówki) aby znaleźć zaraz drobny haczyk, który umożliwił uznanie koncesji przyznanej ludziom prowadzącym „Przekąski” za nielegalne. W efekcie, właściciele przewidują znaczny spadek liczby klientów i zamknięcie biznesu. Podobnie, w ubiegłym roku, rząd pod pretekstem troski o „dobro publiczne” podjął, w zasadzie bez żadnej podstawy prawnej, akcję zamykania sklepów sprzedających tzw. „dopalacze”. Całość obeszła się bez większego sprzeciwu, a nawet z pewnym społecznym przyzwoleniem.
Dzisiaj, niestety chyba również z pewną dozą przyzwolenia, pozwala się na dalszą inwigilację prywatnej przedsiębiorczości. Posłanka Lewicy, Elżbieta Streker-Dembińska, dumnym tonem zapowiedziała nakładanie wysokich (20 tys.) grzywien na właścicieli lokalów w których służby porządkowe „nakryją” osobę palącą. Oświadczyła też iż przy „nieszczęśliwym zbiegu okoliczności” właściciele takich lokali mogą nawet zbankrutować. Łatwo sobie wyobrazić ów „nieszczęśliwy zbieg okoliczności” – oto jakiś biznesmen podpada władzom lokalnym (bo jego lokal promuje homoseksualizm, bo miasto potrzebuje miejsca pod nowy urząd, bo córce burmistrza opóźnia się okres – powody mogą być najrozmaitsze). Mściwy burmistrz nasyła swojego człowieka aby ten zapalił w jego pubie papierosa. Natychmiast, zanim ktoś z obsługi zdąży zareagować, do lokalu wkracza policja i dostrzega krnąbrnego klienta. Wręczają mu drobny mandacik na 100 złotych (którego i tak nie musi zapłacić), na właściciela zaś nakładają wielotysięczną grzywnę. Sytuacja powtarza się jeszcze 3-4 razy, zaś dzielna policja „nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności” stawia się zawsze we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Tak oto drobny biznes zostaje zniszczony, zaś urzędniczy totalitaryzm odnosi triumf nad (nie)wolnym obywatelem. Dla mnie, jako zadeklarowanego przyjaciela ludzi zaradnych, tworzenie podstaw pod tego typu patologie można określić tylko jednym, siarczystym określeniem, którego jednak przytoczyć mi nie wypada.
Warto może jednak zajrzeć do przyczyn tworzenia takiego prawodawstwa. Zdaniem posła Polskiego Stronnictwa Ludowego, chroni ona niepalących. Niniejszym oświadczam:
Jestem niepalący. Nie lubię kiedy ktoś pali w moim towarzystwie. Nie cierpię wdychać dymu tytoniowego. Nienawidzę kiedy moje ubrania podśmierdują cudzym dymem. Odradzam wszystkim palenie. Cieszę się kiedy ktoś zrywa z tym nałogiem. Marzy mi się społeczeństwo wolne od nikotyny.
I JESTEM ZDECYDOWANIE PRZECIWKO „OCHRONIE MOICH INTERESÓW” PRZEZ APARAT PARTYJNO-PAŃSTWOWY !!!
Tym bardziej że w rzeczywistości występuje on tylko w ochronie swoich własnych interesów. Gdyby było inaczej, nie byłyby rozważane tak absurdalne pomysły jak zakazywanie sprzedaży tzw. e-papierosów, jednego ze skuteczniejszych środków pomagających w wychodzeniu z nałogu, a przynajmniej w łagodzeniu jego skutków i niwelowaniu ryzyka związanego z tzw. „biernym paleniem”, przed którym ustawodawcy pragną mnie chronić kosztem ludzkiej wolności. Przy tych wszystkich absurdach nie robią już nawet wrażenia takie drobne bubelki jak ustawowy obowiązek zamieszczania na paczkach papierosów drastycznych obrazów pokazujących szkodliwość palenia, tudzież zakaz eksponowania pudełek papierosów w sklepowych witrynach. Proponuję pójść dalej i do każdej butelki „Ludwika” dodawać filmik pokazujący efekty strucia się tym płynem przez dzieci, a do każdego noża dodawać (koniecznie maksymalnie realistyczny!) obrazek pokazujący morderstwo dokonane przy użyciu tego śmiercionośnego urządzenia. Nie zapominajmy też o wszelkich substancjach rakotwórczych tudzież powodujących zwiększone ryzyko zachorowania na ciężkie choroby, jak np. margaryna, chipsy czy pozostałe z 99% produktów dostępnych na rynku.
„Teraz jest moda na niepalenie” – taką złotą myślą obdarzył nas poseł Piecha z Prawa i Sprawiedliwości. Ma to być najwyraźniej, jego zdaniem, wystarczający powód do zwiększania strefy tobacco-free. Ten sam poseł stwierdził iż „zakaz palenia sprawdził się w innych krajach i może spowodować, że Polacy będą rzucać na
łóg”. Zupełnie jakby stwierdzić iż zakaz wnoszenia idiotycznych projektów ustaw uchroni nas przed zalewem tego typu sejmowej tandety jak propozycja lansowana przez komisję zdrowia. Niestety, historia uczy nas czegoś innego. Przykładowo, w latach 30. XX wieku niemiecki ruch antynikotynowy otrzymał silne wsparcie ze strony nazistowskiego rządu. Pomimo intensywnej kampanii, wzrost spożycia papierosów był większy niż w sąsiedniej Francji, w której nie obowiązywały antynikotynowe regulacje [1]. Faktem jest iż liczba palących zmniejszyła się, wg. oficjalnych statystyk, w latach 1940 (roku w którym wypalano najwięcej papierosów) do roku 1944. Nie mając jednak dostępu do dokładnych danych i bez odpowiedniej wiedzy na temat źródeł ich pochodzenia, należy postawić sobie dwa pytania: a) na ile możemy ufać oficjalnym statystykom totalitarnego państwa prowadzącego intensywne działania wojenne na trzech frontach? b) na ile możemy ufać „anonimowym” ankietom przeprowadzanym w owym totalitarnym państwie, a mówiącym o średnim spożyciu papierosów?
Stawianie sprawy na zasadzie „zakaz = rzeczywiste zniesienie” jest po prostu naiwne. Najczęściej nie ma żadnych korelacji między legalnością danej rzeczy a odsetkiem ludzi który owej rzeczy używa. Duża liczba przestępstw z użyciem broni zdarza się w krajach w których owa broń jest nielegalna, i odwrotnie – mała liczba tego typu przestępstw zdarza się w krajach z liberalnymi przepisami. Stosowanie kary śmierci nie przekłada się w żaden sposób na liczbę dokonywanych w danym regionie najcięższych przestępstw. Prohibicja nie sprawdziła się w USA, nie sprawdza się również dzisiaj np. w Iranie. Mnożenie kolejnych zakazów posiadania czegokolwiek skutkuje odciąganiem policji od spraw naprawdę ważnych, takich jak ściganie morderców, gwałcicieli oraz złodziei. Nie od dziś wiadomo że łatwiej i przyjemniej jest łapać ludzi szkodzących tylko sobie samym, a następnie blokować ich sprawami sądy i zapełniać więzienia, tworząc sytuację w której prawdziwi przestępcy mogą nigdy nie doczekać się egzekucji swojego wyroku.
Osobiście, mam jedno marzenie. Tym marzeniem jest życie w kraju w którym państwo przestanie wprowadzać ustawy godzące w podstawowe prawa człowieka, tj. prawo do wolności (palenia papierosów), prawo własności (właściciele lokalów mają prawo do ustalania w nich własnych reguł, bez żadnych odgórnych dyrektyw) oraz prawo do swobodnego działania (zagrożone poprzez nadmierną kontrolę urzędników nad przedsiębiorcami). Moje własne poglądy i styl życia są moją prywatną sprawą. Dlatego moje wymarzone państwo nie narzuca innym zdrowego, beztytoniowego stylu życia, choćbym nawet popierał taką ideę ze wszystkich sił. Uważam też iż o moje własne interesy nikt nie zadba lepiej ode mnie, zatem nie chcę pomocy państwa chroniącego mnie przed biernym paleniem – przynajmniej tak długo jak mogę powiedzieć: „Przepraszam, czy możesz się z tym papierosem ode mnie oddalić?”. A jeśli nawet dostanę nowotworu, chcę leczyć się w prywatnym szpitalu, z pieniędzy zaoszczędzonych na prywatnym ubezpieczeniu, które sam wybrałem. Nie chcę aby mój potencjalny nowotwór miał służyć urzędnikom czy politykom do rozgrywania ich własnych gierek. Nie chcę aby moje potencjalne zagrożenie zdrowia było wykorzystywane przeciwko uczciwym obywatelom.
Niestety, państwo w którym żyję zdaje się mnie traktować jak niedojrzałego smarkacza za którego trzeba wszystko załatwiać, w którego imieniu trzeba występować, a kiedy jest krnąbrne – dać po pupie. Dlatego poważnie się zastanawiam czy to rzeczywiście jest moje państwo…
Wszystkie informacje nt. propozycji nowej ustawy i wypowiedzi posłów np. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7428973,Restrykcyjny_zakaz_palenia_w_Polsce____Teraz_jest.html [stan na 7.01.2010]
[1] http://pl.wikipedia.org/wiki/Ruch_antynikotynowy_w_III_Rzeszy [stan na 7.01.2010]