Wśród różnych zalet, jest i taka, która polega na miłości do swojego kraju – jego krajobrazu, ludzi, historii. Jest rzeczą piękną żywić sentyment do swej ojczyzny i swoich ziomków, a nawet więcej – być nieco stronniczym w ocenach ludzi, spraw i zdarzeń we własnym kraju. Jeśli patriota to ktoś, kto cieszy się z tego, że dobrze mówią o jego kraju lub z tego, że jakiś współobywatel dokona wielkich rzeczy, sławnych w świecie, to obyśmy wszyscy patriotami byli.
Niestety, patriotyzm w wielu krajach stał się anachronicznym, pełnym zakłamania rytuałem państwowym, łączącym teatralną bufonadę z utrwalaniem propagandowych kłamstw, lub co najmniej jednostronnych wyobrażeń o przeszłości państwa i narodu. Kombatancka duma, pozbawiona smutku i wstydu, jaki wywoływać powinno w każdym wrażliwym człowieku zabijanie, kiczowaty ceremoniał, wymachiwanie szowinistyczną szabelką pod adresem wstrętnych kosmopolitów i innych niepatriotycznych renegatów z konkurencyjnych partii, to smutny obraz prowincjonalnego rządowego patriotyzmu małych zakompleksionych krajów, rządzonych przez pełnych uraz i mrzonek frustratów.
Dzieje Polski ani trochę nie są piękniejsze i ani trochę bardziej tragiczne niż dzieje innych narodów Europy, żyjących przez stulecia w zmiennych granicach rozmaitych imperiów. Nie jest patriotycznie bezkrytycznie je sławić, wyrzucając z pamięci ciemne sprawki. Jest za to patriotycznie starać się poznawać i rozmieć historię. Nie jest patriotycznie wyolbrzymiać zwycięstwa, „ujednoznaczniać” sprawy złożone i dwuznaczne, ukrywać słabości i błędy ważnych postaci historycznych i w ogóle wytwarzać wrażenie, iż jesteśmy wyjątkowi i szczególnie dla ducha historii i dla świata zasłużeni. Zmitologizowana historia, służąca wspieraniu majestatu państwa, to w wolnym świecie mydlana bańka – szkolna akademia, której nikt myślący na serio nie traktuje, albo naiwne przedstawienie, tani wyciskacz łez, wart tyle, ile przyjemności zaczerpnąć można z takich niewybrednych wzruszeń.
Gdy państwo zabiera się do krzewienia patriotyzmu w szkole, w mediach, na festynach, galach i defiladach nieuchronnie popada w szowinistyczną pychę, pełne urazy męczennictwo, mitomanię, megalomanię, podszyte ksenofobią, a w najlepszym razie w estetyczny kicz. Dlatego prawdziwie patriotyczny rząd pozostawia patriotyzm obywatelom, samemu zachowując daleko idącą powściągliwość. Patriotyzm jest bowiem osobistą sprawą i osobistą cnotą obywatela. Nie jest obowiązkiem, lecz prawem. Nikogo nie wolno zmuszać do jego deklarowania, co jest nieuchronnym następstwem „propagowania postaw patriotycznych” w szkole. Nikogo nie można też epatować skrajnie stronniczą i jednostronną interpretacją wydarzeń historycznych, podpierając się zbożnym rzekomo celem patriotycznego wychowania. Wychowanie patriotyczne może być tylko jedno – przed dobry przykład. Jeśli rząd będzie zasługiwał na cześć obywateli, to majestat państwa obroni się sam, a cnota patriotyczna zakwitnie jak tak ta „gryka jak śnieg biała”. Wychowanie patriotyczne władza powinna więc zaaplikować raczej samej sobie, pod postacią wychowania jako takiego. „Dobrze wychowana władza wychowawcą narodu” – tak bym streścił swoje przesłanie patriotyczne do władz RP z okazji Dnia Niepodległości.