Polska samotność
Nie udało się przekonać Słowaków i Czechów do antyeuropejskiej i antyuchodźczej kampanii. Doszli po prostu do wniosku, że im się ona nie opłaca. Kwestia uchodźców poróżniła nas z Włochami i Grekami, którzy bardzo boleśnie odczuli odmowę naszego udziału w europejskiej polityce migracyjnej. Brak solidarności w tej sprawie powoduje bowiem, że zwiększa się skala problemu z jakim sami muszą się zmierzyć. Pomoc na miejscu lansowana przez rząd w Warszawie nie spowoduje przecież, że znikną migranci, którzy już w granice Unii się dostali i w większości przypadków wegetują w krajach granicznych południa Europy.
Udało się obrazić skutecznie Litwinów, umieszczając w projekcie polskich paszportów symbol polskiego kolonializmu ich własnej stolicy. Taki gest natychmiast zapala w głowie każdego Litwina czerwoną lampkę lęku przed polskim rewizjonizmem i polonizacją. Z Ukrainą stosunki są najgorsze od lat. Tu poróżniła nas polityka historyczna. Trudno się dziwić. O konflikt nietrudno gdy dwa narody patrzą na swoją skomplikowana historią w równie bezkrytyczny sposób, ideologizując jej przebieg, idealizując bohaterów.
Antyniemiecka retoryka prowadzona jest od dawna. Okładki prawicowych czasopism wielokrotnie przedstawiały Angelę Merkel jako agresora a to w mundurze wermachtu a to w muzułmańskiej burce. Jedynie anielskiej cierpliwości niemieckiej dyplomacji zawdzięczamy, że do tej pory nie wybuchł z pełna mocą otwarty konflikt między nami. Sytuację mogą zmienić absurdalne żądania reparacji wojennych, obliczone wyłącznie na eskalację konfliktu na użytek polityki wewnętrznej. Wiadomo, że notowania rządzącej partii rosną gdy nasila się konflikt. Niemcy są szczególnie dobrym kandydatem na wroga. Z oczywistych historycznych racji. Patriotyczna mobilizacja pod hasłem wyrównania historycznych krzywd nabije kolejne punkty w sondażach partii, która jest jedynym moralnie uprawnionym wyrazicielem prawdziwej woli narodu.
Sprzeczne interesy
Takiej cierpliwości nie maja Francuzi. Nie mają też żadnego powodu lub interesu by taką cierpliwość wykazać . Po prostu, łatwiej jest zrobić z Polaków izolowanego w Europie wariata, z którym nie trzeba się liczyć, po to by sprawnie i bez oporów przeprowadzić reformy w UE, które są Francuzom na rękę , a które Macron obiecał swoim wyborcom w kampanii.
Nie łudźmy się, tu nie chodzi o wartości i sympatie. Tu chodzi o twardy interes. Prezydenta Francji czekają bardzo trudne reformy społeczne. Reformy, które odbiją się na poczuciu bezpieczeństwa i stabilności pracy wszystkich Francuzów. Wiadomo, że francuska kultura polityczna nie stroni od gwałtownych i masowych protestów w obronie przywilejów pracowniczych. Macron po prostu musi spełniać oczekiwania własnego suwerena. Do beczki dziegciu trudnych reform musi dodać szczyptę populizmu. Walka z “nieuzasadnionym dumpingiem socjalnym”, “zaniżaniem płac” i “psuciem” francuskiego rynku pracy przez obcokrajowców, a szczególnie Polaków stanowiących ich zdecydowaną większość, nadaje się do poprawy notowań prezydenta fantastycznie. Kto jak kto, ale nasi rodzimi populiści toczący stale wojny z obcymi w obronie prawdziwych Polaków, powinni tę socjotechnikę doskonale rozumieć.
Pułapka
Polska dyplomacja wpadła we własną pułapkę. Po prostu chyba nikomu nie przyszło do głowy, że do Warszawy można nie przyjechać. Nieobecni nie mają racji. Kto nie jest przy stole, ten jest w karcie dań. Histeryczna reakcja Warszawy bierze się z konstatacji własnej bezsilności. To klęska i trudno będzie Polakom wytłumaczyć skąd się wzięła. Bo jak rozumiem, dla polskiego premiera powstrzymanie Macrona to betka. Przecież od dwóch lat słyszymy, że Polska wstaje z kolan. Jeszcze nigdy nie mieliśmy tak silnej pozycji w Europie, tak mocnego poparcia, tylu sojuszników. Przecież Polska dysponuje najlepszą dyplomacją zagraniczną w swych dziejach. Właśnie przeprowadziliśmy wielką czystkę postkomunistycznych złogów paraliżujących naszą politykę zagraniczną w przeszłości. Teraz dopiero Polska dysponuje dyplomacją prawdziwie fachową, oddaną krajowi, patriotyczną i śmiertelnie niebezpieczną dla wszystkich, którzy mogliby stanąć nam na drodze.
Rozumiem, że pani premier Beata Szydło nie będzie uchylać się od swoich obowiązków i skutecznie obroni pół miliona polskich miejsc dobrze płatnej pracy za granicą. Kiedy pani premier w towarzystwie ministra Waszczykowskiego ma zamiar dać dowód skuteczności swego działania? Kiedy pani premier wybiera się z wizytą do Paryża? Nie mam wątpliwości, że jedno spotkanie z Macronem przekona go, by porzucił swoją przegraną z góry sprawę. Francja w kryzysie nie ma przecież żadnych szans w zderzeniu z niebywale sprawnym Waszczykowskim. Pani Beato, do dzieła! Przecież Polska w Unii nigdy nie była tak silna jak dzisiaj. Z takim poparciem. Z tyloma sojusznikami mówiącymi jednym głosem da pani radę! Z pewnością.
