Przeciętny Żyd jest bardziej zainteresowany tym, kto wygra najnowszą edycję Big Brothera albo czy izraelska drużyna będzie lepsza od FC Barcelony niż tym, co dzieje się w ich własnym kraju, tuż pod ich nosem.
Salim to młody Palestyńczyk, ma żonę i siedmioro dzieci. Mieszka w Izraelu, na okupowanym terytorium Zachodniego Brzegu. Ponieważ władze izraelskie odmówiły mu zgody na postawienie domu, musiał go zbudować nielegalnie. I od pierwszej nocy, jaką w swoim nowym domu spędził żył w ciągłym strachu przed dniem, kiedy do jego drzwi zapukają przedstawiciele władz izraelskich z wiadomością, że jego dom zostanie wyburzony. Oczekiwany dzień nadszedł bez żadnego uprzedzenia, Salim usłyszał, że on i jego rodzina mają 15 minut, żeby zabrać swoje rzeczy i wynieść się z domu. Z domu, który był dla Salima wszystkim.
Tę opowieść przytoczył Jeff Halper podczas swojego wystąpienia na Uniwersytecie Łódzkim 17 marca 2011 roku. Patrząc na tego pulchnego okularnika we flanelowej koszuli nikt by chyba nie zgadł, że Jeff to przewodniczący Izraelskiego Komitetu Przeciwko Burzeniom Domów (The Israel Committee Against House Demolitions – ICAHD), który od lat stara się zwalczać okupację izraelską i proceder burzenia domów palestyńskich. Trudno uwierzyć, że Jeff to ten sam mężczyzna, który na zdjęciach staje przed buldożerem albo odbudowuje zniszczony dom. A jednak to właśnie on – izraelski aktywista, w 2006 roku nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla.
Halper opowiada o konflikcie izralesko-palestyńskim podkreślając, że to nie konflikt lokalny, ale globalny, taki, który wpływa na całą społeczność międzynarodową ponieważ to tutaj, w Izraelu, spotyka się i ściera świat muzułmański z Zachodem. Strefa Gazy i Zachodni Brzeg to palestyńskie tereny okupowane, które Izrael zajął po wojnie z 1967 roku, a które stanowią 22% historycznej Palestyny. Okupowane przez Izrael terytoria są silnie podzielone, zdecydowana większość Palestyńczyków zamieszkuje tzw. strefę A i B, która stanowi 40% okupowanych terenów – z prostych rachunków wynika, że aż 95% Palestyńczyków mieszka na 40% terenów, które stanowią 22% ich historycznego państwa. Mówiąc krótko 95% Palestyńczyków zamieszkuje bardzo niewielkie obszary, podzielone dodatkowo na 72 tzw. wyspy – niewielkie osady, między którymi bardzo trudno się przemieszczać z powodu około 700 izraelskich punktów kontrolnych pomiędzy nimi. Jeżeli do tego dodamy blisko 200 osad izraelskich i sieć 29 izraelskich autostrad widać wyraźnie jak niejednolite i podzielone jest okupowane terytorium Palestyny – trudno przypuszczać, żeby mogło narodzić się tutaj silne i jednolite państwo. Oprócz polityki defragmentaryzacji terytoriów okupowanych Izrael stosuje również politykę wyburzania domów palestyńskich – do tej pory wyburzono ich około 25 tysięcy.
Ten proceder stanowi jawne łamanie praw człowieka, prawa międzynarodowego, a także rezolucji Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych – jak więc możliwe jest, że świat na to pozwala? Pytanie retoryczne, jeżeli weźmie się pod uwagę geopolitykę w regionie i strategiczne znaczenie Izraela jako sojusznika Zachodu. Jeff Halper wierzy jednak, że należy mobilizować opinię publiczną na świecie, która naciskałaby na swoje rządy, które z kolei mogłyby wywrzeć presję na rząd Izraela. Forsowanym i najrozsądniejszym do tej pory rozwiązaniem wydaje się być opcja dwóch państw – państwo palestyńskie miałoby powstać na terytoriach okupowanych, czyli stanowić 22% całego kraju. Palestyńczycy są gotowi przyjąć takie rozwiązanie przy poparciu społeczności międzynarodowej – jedyną stroną, która kategorycznie je odrzuca jest Izrael, który twierdzi, że ziemie te w całości należą do Żydów i wyłącznie przez Żydów będą kontrolowane. Widać wyraźnie, że brakuje symetrii w tym konflikcie.
Izrael tłumaczy swoje działania na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy walką z terroryzmem. Należałoby jednak zadać sobie pytanie ile spośród tych 25 tysięcy wyburzonych domów należało do terrorystów, a ile do zwykłych ludzi, takich jak Salim, których jedyną winą jest to, że urodzili się w tym, a nie innym miejscu?
Według Salima zburzenie domu to zburzenie rodziny. Konsekwencje takiego czynu sięgają daleko poza materialne straty – dla mężczyzny stanowi to akt upokorzenia, dowodzi, że nie jest w stanie zapewnić swojej rodzinie opieki. Dla kobiety ma to znaczenie jeszcze większe – dom jest nie tylko miejscem zamieszkania, ale właściwie całym światem kobiet, które często poza nim nie pracują. Dom definiuje je jako kobiety, matki, żony, panie domu. Bez niego nagle stają się nikim. Na Zachodzie opisuje się to jako stres albo traumę pourazową, ale na Zachodnim Brzegu nie ma psychologów, którzy by to schorzenie zdiagnozowali, a co dopiero leczyli.
Działalność ICAHD nie ogranicza się wyłącznie do nagłaśniania problemu i wygłaszania wykładów – wolontariusze współpracujący z organizacją faktycznie odbudowują domy wyburzone przez izraelskie buldożery. Czasem dwa, trzy, cztery razy budują ten sam dom. Do tej pory udało im się odbudować ponad 170 budynków, co może w kontekście 25 tysięcy wyburzonych nie wydaje się imponującym wynikiem, ale ma ogromne znaczenie jako przykład symbolicznej współpracy Izraelczyków z Palestyńczykami. Niektórzy mieszkańcy Zachodniego Brzegu nigdy wcześniej nie widzieli Izraelczyka bez munduru – aktywiści pod przywództwem Jeffa Halpera pokazują, że nie wszyscy Żydzi są źli.
Halper podczas swojego wystąpienia niejednokrotnie podkreślał, że to jawne łamanie podstawowych praw człowieka ma miejsce blisko Europy, niedaleko jej granicy, a nie tysiące kilometrów stąd, w nikomu nieznanym miejscu. Co więcej, dzieje się to w państwie, które wielu nazywa Ziemią Świętą. Ironia losu.
Jak postrzegana jest działalność Halpera przez innych Żydów? Naród izraelski nie za bardzo interesuje się problemem osadnictwa palestyńskiego na terytoriach okupowanych, cytując aktywistę „przeciętny Żyd jest bardziej zainteresowany tym, kto wygra najnowszą edycję Big Brothera albo czy izraelska drużyna będzie lepsza od FC Barcelony niż tym, co dzieje się w ich własnym kraju, tuż pod ich nosem”. Duża rola w tym izraelskich mediów i edukacji, która w praktyce uniemożliwia przeciętnemu obywatelowi Izraela poznanie prawdy o sytuacji Palestyńczyków. Cały kunszt polityczny rządu izraelskiego polega na tym, że z wielkiego konfliktu, który jest rażącym przejawem niesprawiedliwości społecznej potrafi uczynić kwestię zupełnie niewidzialną dla swoich obywateli. To, że więcej o tym problemie mówi się za granicą niż w samym Izraelu jest chyba największym paradoksem tego konfliktu.
Jeff Halper na zakończenie swojego wystąpienia podkreślił, że opresyjne reżimy upadają zaskakująco szybko, kiedy przeciwstawi im się lud. Przywołał przykład byłego dyktatora Egiptu Hosniego Mubaraka, upadek apartheidu w Afryce i rozpad Związku Radzieckiego. W tym świetle nie wydaje się zbyt idealistycznym stwierdzenie, że to w naszych rękach – rękach zwykłych ludzi – leży zmiana rzeczywistości na lepsze.