Redakcja Liberté!: 15 zł od każdego licznika energii to faktyczna jakościowa zmiana – nie abonament, a powszechny podatek. Czy zgadza się Pan z ideą powszechności tej opłaty? Jeśli nie, to jaki jest inny sposób finansowania mediów publicznych?
Jacek Żakowski: Są zasadniczo dwa sposoby finansowania mediów publicznych: z budżetu lub ze składki. Polska historycznie przyjęła model składkowy, który mi się wydaje dobry – problemy są oczywiście z jego egzekwowaniem. Teraz Prawo i Sprawiedliwość przyjęło jeden ze sposobów na rozwiązanie tego problemu, który od lat był wysuwany przez różne środowiska, między innymi przez Kongres Obywatelski Mediów Publicznych, którego ja sam byłem członkiem. Uważam, że to jest dobre rozwiązanie. Jeżeli PiS potrafi się dogadać z operatorami, to ja nie widzę problemu. Nie jest to duża kwota – to też trzeba zaznaczyć – jak na standardy europejskie. Polskie media publiczne w dalszym ciągu będą nieporównywalnie biedniejszych od mediów w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Francji i w dalszym ciągu to będzie nierówna konkurencja kulturowa. Ale jesteśmy biedniejszym krajem, przywiązujemy mniejszą wagę do dóbr kultury, więc jakoś to się mieści w polskiej specyfice.
Rada Mediów Narodowych zastępuje w nadzorze merytorycznym Krajową Radę Radiofonii i Telewizji – jakie są plusy i minusy takiej zmiany?
Są dwa elementy tej zmiany. Jeden to oddzielenie roli regulatora całego rynku od roli koordynatora czy dysponenta mediów publicznych. Taki model wydaje mi się sensowny, nie mam tu uwag krytycznych. Uważam, że to dobre rozwiązanie – regulator to regulator, on zajmuje się całym rynkiem, częstotliwościami, wyznaczaniem powszechnie obowiązujących standardów. Media publiczne mają swoją własną agendę i w związku z tym mają swoją instytucję, to jest zrozumiałe. Natomiast drugi problem to sposób wyłaniania tej rady, który jest skandaliczny. To realizacja czysto partyjnej polityki do tego stopnia, że tam ma być – w mocy ustawy – przedstawiciel największej partii opozycyjnej. To już pokazuje logikę tej ustawy, że to nie są media publiczne, tylko państwowe w dalszym ciągu – a wręcz dosłownie partyjne. I tu widzę bardzo duży problem. Można by go bardzo łatwo rozwiązać, na przykład wymagając, żeby sejm, senat i prezydent wybierali swoich przedstawicieli spośród osób wskazanych przez jakieś instytucje społeczne, apolityczne – na przykład senaty trzech największych uniwersytetów – a ponadto uwzględniając jakieś przedstawicielstwo społeczeństwa obywatelskiego. Można to sobie różnie wyobrazić, ale najważniejsze, by nie wybierano po prostu kolesi, żeby polityczne umocowanie nie było jedynym kryterium – a tak się przecież stanie.
Projekt nie zakłada żadnych ograniczeń aktywności komercyjnej instytucji medialnych ( poza ich ewentualnymi wewnętrznymi regulacjami), opłata da im łączny budżet gwarantowany na poziomie ok. 2 mld złotych. Czy nie ograniczy to uczciwości konkurencji na rynku reklam?
Tu nie chodzi tylko o telewizję, bo rynek reklamy telewizyjnej jest benchmarkiem dla całego rynku reklamowego. Poprzez niego kreował się do tej pory cały kod dotarcia do adresata reklamy. Więc jeżeli media publiczne będą zaniżały cenę reklam, to w dalszym ciągu będzie niszczyło – tak jak do tej pory niszczy – media drukowane. To jest jeden z polskich problemów, zaadresowany wiele lat temu i do tej pory aktualny: media publiczne mające wsparcie państwowe w postaci zasilania budżetowego zasilają cały rynek reklamowy. Odnośnie braku ograniczenia – oczywiście we wszystkich dotychczasowych projektach społecznych były zapisy, które te ograniczenia wprowadzały; z wielu względów, ale między innymi właśnie żeby chronić inne media, niż państwowe. Myślę, że to był bardzo duży problem kilka lat temu, dziś jest on znacznie mniejszy. Jacek Kurski doprowadził do tego, że media państwowe, TVP, ma poniżej 10% udziału w rynku i jeżeli będzie szedł tą drogą dalej, to szybko dojdzie do poziomu 4-5% i wtedy to już nie będzie miało żadnego wpływu na rynek. Zresztą przy obecnej polityce to też będzie specyficzna publiczność, coraz mocniej uprofilowana, zatem będzie coraz mniej chętnych do reklamowania się. To jest część pewnego procesu – gdyby te media były silne, to byłby duży problem i to mogłoby służyć do wywierania presji politycznej na media komercyjne. W tej sytuacji to nie ma moim zdaniem tak dużego znaczenia.
Rady Społeczne są dla każdej z instytucji wybierane przez Radę Mediów Narodowych – kto w nich się znajdzie ?
W tym modelu, który proponuje Prawo i Sprawiedliwość, znajdą się w nich ludzie z Prawa i Sprawiedliwości, to oczywiste. Oni nie odpuszczają. Prawdopodobnie będą szukali jakichś kwiatków do kożucha i tu się nasuwa pytanie czy jest sens, żeby ktoś w roli takiego kwiatka do kożucha występował – będzie się to wiązało zawsze z jakimś dostępem do informacji, a poza tym w ostateczności można z hukiem wystąpić. Nie wiem czy już dziś warto się nad tym zastanawiać. Ja jeszcze bardzo liczę na to, że PiS się troszkę opamięta i wprowadzi takie metody wyłaniania kandydatów na członków Rady Mediów Narodowych, które odpartyjnią ten mechanizm, bo one są rzeczywiście skandaliczne. Ale jeśli nie, to niech się sami bawią.