Pojętny, bystry, zdolny; zaangażowany w życie społeczne, polityczne i kulturalne; walczący z przejawami niesprawiedliwości i dyskryminacji; przestrzegający norm etycznych i będący przykładem wysokiego morale – to obraz współczesnego polskiego inteligenta… Ale obraz ten zawisł chyba na ścianie konesera amatora i przestał radować swymi kolorami szerokiego odbiorcę. Polski inteligent zatonął w bagnie po pachy, zagubił się w rozległych trzęsawiskach. Nie wie już nie tylko, dokąd powinien pójść, nie wie również, kim właściwie jest.
Co z tą inteligencją?
W „Słowniku wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych” Władysława Kopalińskiego czytamy, że inteligencja to „zdolność rozumienia, kojarzenia; pojętność, bystrość; zdolność znajdowania właściwych, celowych reakcji na nowe zadania i warunki życia, sprawnego zdobywania i wykorzystywania wiedzy”[1]. Dostrzega więc Kopaliński konieczność współwystępowania czynników: poznawczego, syntetycznego oraz tetycznego. Czynnik poznawczy to szereg zdolności pozwalających człowiekowi na baczne obserwowanie otaczającego go świata, wychwytywanie zmian, dostrzeganie subtelności i pozornie nieistotnych szczegółów. Czynnik syntetyczny wiąże się z umiejętnością zrozumienia wszystkiego tego, co wcześniej udało się człowiekowi dostrzec, a także ze zdolnością powiązania z sobą różnorodnych zjawisk, dostrzeżenia analogii, lecz również domyślenia się przyczyn bądź wskazania możliwych skutków. Natomiast czynnik tetyczny związany jest z pragmatyką działania w codziennej rzeczywistości – chodzi tutaj o umiejętność działania człowieka w świecie, wchodzenia w relacje międzyludzkie w oparciu o informacje wcześniej zdobyte i przeanalizowane, podejmowania decyzji będących efektem powiązania faktów.
Pojęcie to obejmuje więc także zdolność człowieka do działania oraz wkomponowanie się jego w rozbudowaną sieć relacji międzyludzkich. Można by określić to właściwie inteligencją w działaniu. Potwierdza tę intuicję charakterystyka Kopalińskiego dotycząca „warstwy społecznej obejmującej inteligentów”, od których wymaga on: po pierwsze, odpowiedniego wykształcenia; po drugie, pracy w zawodach wymagających właściwego przygotowania teoretycznego; po trzecie, czynnego bądź biernego uczestnictwa w życiu kulturalnym i społecznym kraju; po czwarte, wysokiego poziomu odpowiedzialności za losy państwa i zaangażowania w procesy emancypacyjne grup upośledzonych, mniejszościowych czy pokrzywdzonych; po piąte wreszcie, wysokiego morale. Tak rozumiana inteligencja stanowiła fundament systemu społecznego projektowanego przez Auguste’a Comte’a czy Herberta Spencera – również w duchu koncepcji tworzonych na dziewiętnastowiecznych ziemiach polskich była ona wskazywana jako czynnik nie tylko państwotwórczy, lecz także kreujący społeczny organizm. Koncepcje organicystyczne – charakterystyczne dla prądów pozytywistycznych, ale przecież znajdujące swoje wersje pierwotne w dobie klasycznego myślenia o polityce i społeczeństwie – czyniły z inteligencji warstwę odpowiedzialną za długoterminowe i dalekosiężne wytyczanie celów dużym wspólnotom, m.in. narodowym. Tym samym etos inteligencki już wtedy zyskał swój wzniosły wymiar, oparty zaś został na zasadach ogólnospołecznej integracji i współdziałaniu warstw społecznych.
Pytanie o etos inteligencki i warstwę inteligencką w czasach współczesnych wydaje się tyleż trudne, co interesujące, w szczególności zaś, jeśli pole rozważań zawęzimy do warunków polskich. Wskazywane przez Kopalińskiego wyznaczniki przynależności do warstwy inteligenckiej – gdyby je zastosować do współczesnych warunków społecznych i demograficznych, z jakimi mamy w III RP do czynienia – nie pozwolą raczej prosto odpowiedzieć na postawione pytanie, ale – co gorsza – wprowadzą jeszcze większy zamęt, niż można by oczekiwać. Już samo kryterium wykształcenia okazuje się zupełnie nieprzydatne, jeśli przypomnieć dane dotyczące struktury wykształcenia w Polsce. Jak pokazują statystyki z 2009 r., aż 18,3% polskiego społeczeństwa legitymuje się wyższym wykształceniem[2]. Może i liczba ta nie jest szczególnie imponująca, jeśli brać pod uwagę poziom wykształcenia w niektórych krajach Europy Zachodniej. Jeśli jednak skupić się na przypadku polskim, można dostrzec, że wielkość ta wzrosła o ponad 4 punkty procentowe w ciągu ostatnich 5 lat, natomiast o ponad 10 punktów procentowych od przełomowego roku 1989, którego wydarzenia stały się zaczynem polskiej transformacji politycznej, gospodarczej i społecznej.
Także kryterium drugie – praca w którymś z zawodów wymagających odpowiedniego przygotowania teoretycznego – w odniesieniu do nowoczesnej gospodarki okazuje się nieszczególnie pomocne. Wiele współczesnych profesji wymaga posiadania odpowiedniego, niejednokrotnie bardzo specjalistycznego, wykształcenia teoretycznego, które dopiero może się stać zapleczem dla umiejętności praktycznych. Oczywiście, zarówno w przemyśle, jak i w sektorze usług nadal istnieje spora liczba zawodów, które polegają wyłącznie na wykonywaniu pewnych powtarzalnych czynności, uznawanych w ramach pragmatyki zawodowej za właściwe i odpowiednie. Zawody te coraz bardziej jednak ustępują miejsca profesjom wymagającym wiedzy teoretycznej, a także – co charakterystyczne dla nowych trendów rozwojowych współczesnych gospodarek – sporej kreatywności w jej wykorzystywaniu oraz sprawności w przetwarzaniu starych i tworzeniu nowych idei. Okazuje się więc, że również to kryterium jest przestarzałe i nieadekwatne do zmian zachodzących we współczesnych społeczeństwach, a także przeobrażeń, jakim podlega zglobalizowana gospodarka światowa (bowiem jej części stanowią gospodarki narodowe).
Współczesna inteligencja ducha
Trzeba więc przyjąć, że dwa pierwsze czynniki wskazywane przez Kopalińskiego jako konstytuujące warstwę inteligencką nie mają współcześnie większego znaczenia. To trzy pozostałe wyznaczniki pozwalałyby więc na powiedzenie czegoś konkretnego na temat współczesnej inteligencji. Co ciekawe, stanowiłyby one nie tylko zbiór cech charakterystycznych tej grupy społecznej, lecz także fundament etosu inteligenckiego. Przypomnę, że chodzi o aktywne uczestniczenie w życiu społecznym, kulturalnym i politycznym, poczucie głębokiej odpowiedzialności za losy państwa, walkę z przejawami nietolerancji oraz last but not least wysokie morale. Właśnie ono wydaje się w przypadku tak zaangażowanej w sprawy społeczne i polityczne grupy niezwykle istotne i trudno wyobrazić sobie jego pominięcie w refleksji nad współczesnym etosem inteligenckim.
Ideał aktywności społecznej, politycznej i kulturalnej wyznacza warstwie inteligenckiej cel, jakim jest zmiana społeczna i polityczna. Swoistym minimum takiego zaangażowania musi być z oczywistych względów aktywność obywatelska, zarówno wyborcza, jak i związana z uczestnictwem w inicjatywach oddolnych wspólnot lokalnych i stowarzyszeń. Nie wystarczy jednak spełnić tego minimum, aby móc być zaliczonym w poczet tzw. inteligencji. We współczesnych społeczeństwach demokratycznych od warstwy inteligenckiej należy oczekiwać wykraczania poza ów poziom minimum, który wyznaczony jest raczej dla szerokich mas społecznych. Aktywność społeczna i uczestnictwo w życiu państwa oraz wspólnoty lokalnej stanowić mają fundament społeczeństwa obywatelskiego, którego elementami – w założeniu przynajmniej – mają być wszyscy obywatele. Inteligencja – w takim jej rozumieniu, jakie zostało zarysowane powyżej – musiałaby wykazać się aktywnością znacznie szerszą, stąd właśnie ów wymóg definiowania przez nią zmiany społecznej. Wyznaczanie kierunków rozwoju państwa i społeczeństwa, przygotowywanie i wcielanie w życie reform społecznych, politycznych i gospodarczych, podobnie jak tworzenie kultury, muszą wchodzić w zakres obowiązków i zadań stojących przed inteligencją.
W ramach etosu inteligenckiego musiałaby jednak znaleźć się także zdolność przekonania społeczeństwa – w szczególności tych mniej zaangażowanych w sprawy publiczne oraz niechętnych do udziału w sprawach ważnych dla państwa – do tak zarysowanej perspektywy zmiany społecznej, jaką inteligencja wyznaczyła. Potrzeba w takiej sytuacji nie tylko umiejętności przekonywania, lecz także sprawnego oparcia takich potencjalnych zmian na wartościach i ich hierarchii, którą inteligencja powinna promować bądź umacniać. Maria Ossowska przestrzega jednak przedstawicieli elit społecznych przed ryzykiem zastosowania subtelniejszych form przemocy, jak chociażby „narzucanie ludziom pewnej hierarchii wartości, pewnej wiary czy systemu przekonań”, co uznaje ona za „jedną z głównych trosk naszego wieku, w związku z niebywałym rozrostem środków propagandy, które zagrażają nieznacznym urabianiem człowieka tak, by chciał robić to, do czego go zmuszają”[3]. Aktywność społeczna, polityczna i kulturalna współwystępować musi zawsze z dążeniem do uświadamiania tych grup społecznych, które dotychczas w proces zmiany społecznej nie były zaangażowane. Pamiętać jednak należy o przestrodze Ossowskiej, tym bardziej że współczesny świat – za pomocą chociażby mediów czy technik manipulacji psychologicznej – zapewnia szereg pokus i możliwości szybkiego wpłynięcia na decyzję czy postrzeganie świata przez masowego odbiorcę.
Aktywność współwystępować więc musi z uświadamianiem i edukowaniem, toteż etos inteligencki zakłada również nałożenie na tę grupę społeczną odpowiedzialności za społeczeństwo, choć w warunkach współczesnych demokracji trudno sobie to w praktyce wyobrazić. Nie można, rzecz jasna, upajać się i oddawać bezkrytycznej wierze w mit dobrej inteligencji rządzącej państwem i kierującej społeczeństwem w sposób racjonalny i zawsze zgodny z prawidłami sztuki rządzenia. Jeden z twórców polskich ideałów pozytywistycznych Aleksander Świętochowski, przyjąwszy założenie o optymizmie antropologicznym, zawierzył jednocześnie dobrym intencjom inteligencji. Jakkolwiek oczekiwania wysuwane wobec inteligencji współczesnej są wysokie, to jednak pamiętać trzeba, że trudno je usankcjonować i przekuć na wprost zwerbalizowane obowiązki. Nie wolno nam również ulec pokusie poszukiwania nowego dobrego króla-filozofa czy też nowej arystokracji, co przecież w warunkach demokratycznych i egalitarystycznych ani nie spotka się z powszechnym poparciem i odzewem, ani nie będzie możliwe do realizacji w rzeczywistości.
Inteligencja (nie)państwowa
Sama refleksja na temat inteligencji, warstwy inteligenckiej oraz inteligenckiego etosu dla niektórych będzie już groźbą rozważania jakiegoś źle pojmowanego i niebezpiecznego elitaryzmu. Polska historia dwudziestowieczna dostarcza nam mnóstwa przykładów – z oczywistych względów najczęściej z czasów komunistycznych – antyinteligenckiego dyskursu w społeczeństwie i pokazuje zarazem, jak bardzo demagogia tego typu znajdowała dla siebie miejsce. W wywiadzie Cezarego Michalskiego z Agnieszką Holland z 2008 r. reżyserka przywoływała przykład Bronisława Geremka, wskazując, że fakt, że były minister spraw zagranicznych oraz ówczesny eurodeputowany „może nie być już nigdy premierem czy prezydentem, w ogóle mnie nie dziwi. Natomiast to, że w kraju, w którym warstwa prawdziwych elit jest (między innymi na skutek naszej tragicznej historii) cieniutka, robi się tak wiele, by się jej pozbyć, że tak wiele energii i wysiłku wkłada się w to, by ustami i piórami władców te elity zniszczyć, opluć, zniechęcić naród do nich, oblać gównem – no to już jest moim zdaniem działanie samobójcze”[4]. Holland w sposób tradycyjny podchodzi do społecznej roli inteligencji, widząc w niej warstwę państwotwórczą, dzięki której możliwe jest utrzymanie ciągłości dziedzictwa kulturowego. Niechęć do elit czy inteligencji wskazywana jest więc jako funkcje bezmyślnej antypaństwowości.
Tutaj dochodzimy do drugiego z postawionych przez Kopalińskiego oczekiwań wobec inteligencji, a mianowicie wyjątkowej i ponadprzeciętnej odpowiedzialności za losy państwa. Co do tego kryterium nie można mieć żadnych większych wątpliwości, czego wyśmienitym dowodem jest również polska historia najnowsze i początki budowania w Polsce komunizmu. Radzieccy mocodawcy przygotowujący podwaliny pod polską republikę sowiecką doprowadzili do straceń polskich oficerów i urzędników państwowych w Katyniu, Miednoje i Charkowie. Przez pierwsze lata po drugiej wojnie światowej władze komunistyczne prowadziły systematycznie proces likwidacji dawnych żołnierzy Armii Krajowej oraz działaczy innych organizacji niepodległościowych, a także wdrażano mechanizmy walki z najbardziej wykształconymi, którzy powinni być budulcem polskich tradycji narodowych. Komuniści doskonale pojmowali, jaką rolę w życiu narodów i społeczeństw pełni inteligencja, stąd największe uderzenie było skierowane właśnie w tę grupę.
Jednakowoż pamiętać należy, że państwotwórcza funkcja inteligencji współcześnie ma zupełnie inne znaczenie niż w okresie chociażby międzywojennym. W dobie państwa narodowego inteligencja musiała rzeczywiście być głęboko zrośnięta z państwem, jego instytucjami i organami. Jednakże XXI w. to okres wyraźnego schyłku państwa narodowego i chociaż problemy Unii Gospodarczej i Walutowej podają w wątpliwość cały proces integracji europejskiej, to jednak w dobie globalizacji trudno sobie wyobrazić powrót do hegemonii państw narodowych. Ulrich Beck przekonuje, że „gdyby UE dziś nie istniała, trzeba by ją wymyślić. Na początku XXI wieku nie stanowi ona bowiem żadnego zagrożenia dla narodowej suwerenności. Mało tego, to Unia pozwala jej zaistnieć. W zglobalizowanym społeczeństwie zdane na siebie państwa narodowe okazują się bezsilne i niezdolne do korzystania ze swojej suwerenności wobec zagrożeń, którym muszą stawiać czoło. Dlatego jedyną nadzieją na pokój i wolność jest dla narodów oraz obywateli wspólna suwerenność unijna”[5]. Także więc na inteligencję czekają nowe zadania w Europie zintegrowanej i w zglobalizowanym świecie. Muszą one wiązać się już nie tylko z ową państwotwórczością, lecz także z zaangażowaniem w sprawy europejskie. Przedstawiciel warstwy inteligenckiej ma być zarówno patriotą zatroskanym o losy swojej ojczyzny, jak i należy od niego oczekiwać umiejętności komunikacji międzykulturowej i swobodnego poruszania się po współczesnym świecie, a także wykorzystania możliwości, jakie ów świat mu stwarza.
Etos współczesnej inteligencji musi więc zawierać także takie cechy jak otwartość i tolerancja. To one muszą być wyznacznikiem stosunku, jaki przedstawiciel tej warstwy ma wobec państwa. Wolnościowe pojmowanie takiego etosu musi skłaniać do racjonalnego postrzegania instytucji państwa i wspierania ich w sytuacji, w których rzeczywiście umożliwiają one realizację podstawowych potrzeb społecznych. Wszak już John Locke w „Liście o tolerancji” pisał, że jego zdaniem „państwo, jako społeczność ludzi, zostało ustanowione wyłącznie dla zachowania i pomnażania dóbr doczesnych. Dobrami doczesnymi nazywam życie, wolność, całość i nietykalność ciała, jak również posiadanie dóbr materialnych, do których należą włości, pieniądze, sprzęty itd.”[6]. Trudno sobie wyobrazić, aby etos inteligencki był ślepy w kwestii państwa, które niejednokrotnie przekracza granice kompetencji, jakie zostały mu wcześniej wytyczone, i coraz częściej ingeruje w nowe sfery życia obywateli. Świadoma politycznie i racjonalna inteligencja musi stanowić swoistą grupę strażników, którzy interweniują wtedy, kiedy przerost państwa staje się niebezpieczny i kiedy jednostka zaczyna gubić się w gąszczu sieci relacji, jakie z owym państwem ją łączą. Nie może więc być zgody na hegemonię radykalnie państwowocentrycznej inteligencji, dla której wartością będzie samo państwo. Pamiętać należy, że nie jest ono nigdy wartością samą w sobie, ale wyłącznie wartością instrumentalną, narzędziem, za którego pomocą człowiek jest w stanie realizować swoje potrzeby.
Wymóg odpowiedzialności za losy państwa musi być dziś rozumiany jako stanie na straży granic dopuszczalności działania instytucji państwa, a także prawomocności podejmowanych przez jego funkcjonariuszy działań. Natomiast w dobie kresu państwa narodowego inteligencja nie może obstawać przy logice państwowej – należy od niej oczekiwać wykraczania poza państwowe schematy, międzynarodowego obycia, znajomości realiów międzynarodowych oraz umiejętności sprawnego i bezproblemowego poruszania się w świecie instytucji europejskich. W tym miejscu pojawia się również pytanie o europejską tożsamość i kontynentalną solidarność. Jeśli bowiem na przełomie XIX i XX w. jako zadanie inteligencji wskazywano czuwanie nad losami i celami państwa narodowego, to dzisiaj zadanie to musi zostać rozszerzone o wymóg służby społeczności europejskiej lub w ogóle społeczności międzynarodowej. Można więc liczyć na zaangażowanie współczesnej inteligencji w tak ważne przecież dla naszego kręgu cywilizacyjnego sprawy jak chociażby: prawa człowieka, pokojowe rozwiązanie sporów międzynarodowych, promowanie pozytywnych wartości procesów demokratyzacyjnych. Etos inteligencki zostałby więc wzbogacony o zupełnie nowe i przekraczające wymiar państwowy zagadnienia. Inteligencja doby ponowoczesnej nie może już być państwowa, ale winna stać się nie państwową i ponadpaństwową.
Inteligencja emancypacyjna
Zbliżamy się nieuchronnie do kolejnego z kryteriów i wyznaczników warstwy inteligenckiej, jakim jak wymóg udziału w procesie walki z dyskryminacją grup poszkodowanych, pokrzywdzonych i upośledzonych. Człowiek, który rości sobie pretensje do bycia przedstawicielem warstwy inteligenckiej, ma walczyć z dyskryminacją i stereotypami, a swoim zachowaniem pokazywać, jakie cnoty obywatelskie i społeczne pozwalają harmonijnie funkcjonować tak bardzo przecież zróżnicowanym dziś społeczeństwom demokratycznym. Trudno więc uznawać za przedstawiciela inteligencji kogoś, kto – jak posłanka Platformy Obywatelskiej Julia Pitera – wypowiada się o homoseksualnym pośle w ten sposób: „Nie wiem, z czym jeszcze można skojarzyć posła Biedronia […]. Poseł Biedroń kojarzy się wyłącznie ze sprawami związanymi z seksualnością”. Brak tolerancji, zaściankowość i zwyczajny brak kultury w debacie publicznej sprawiają, że nie tylko nie udaje się walczyć z przejawami dyskryminacji i stereotypami, lecz także przez wielu wpływowych ludzi, również znanych polityków, są one wręcz konserwowane i umacniane.
Ślepy konserwatyzm, brak otwartości i zrozumienia wobec odmienności, bezmyślna nietolerancja to cechy, które w sposób radykalny niweczą podstawy etosu inteligenckiego. Sprawiają, że zamiast ku myśleniu postępowemu, wolnościowemu i opierającemu się na szacunku dla drugiego człowieka zwracamy się ku przeszłości i mentalności uwięzionej w jej koleinach. Etos inteligencki oprócz wspominanego już postulatu wspierania i regulowania zmiany społecznej, musi się opierać na wartościach takich jak: solidarność, pomocniczość czy sprawiedliwość społeczna. Pozytywistyczne pojęcia pracy organicznej czy pracy u podstaw, które przecież mogłyby być takimi dziewiętnastowiecznymi wersjami solidarności, pomocniczości i sprawiedliwości społecznej, należałoby przypomnieć, odnowić i odbudować roszczenia do ich wcielania w życie. Zmienił się w pewnym stopniu ich zakres, inne należałoby wskazać grupy społeczne, których taka praca organiczna czy praca u podstaw powinna współcześnie dotyczyć, jednak nadal celem byłaby emancypacja, równouprawnienie. Tak jak dziewiętnastowieczna publicystyka namawiała do uświadamiania chłopów i robotników, skłaniała do pomocy Żydom i kobietom w walce o równe prawa, tak dzisiejsza warstwa inteligencka powinna zaangażować się w pracę u podstaw wobec mniejszości etnicznych, seksualnych czy też mieszkańców małych miejscowości, odciętych niejednokrotnie od pędu rozwoju cywilizacyjnego.
Kiedy jednak w tym miejscu pojawia się postulat zdefiniowania emancypacyjnych celów i zadań współczesnej polskiej inteligencji, to w mniej więcej tym samym czasie w polskim parlamencie większość izby rozpływa się w żenującym rechocie z homoseksualnego posła, inny poseł – należący do partii deklaratywnie liberalnej – opowiada dziennikarzom o tym, jak z przyjemnością obejrzałby film erotyczny z lesbijkami w roli głównej, a posłanka partii rządzącej w telewizyjnym programie publicystycznym grzmi, że na jej szacunek trzeba sobie zasłużyć i że nie zamierza obdarowywać nim każdego człowieka. Niewiele się to różni od wątpliwości, czy aby na pewno można zgwałcić prostytutkę. Takie zjawiska świadczą niestety nie najlepiej o stanie polskich elit politycznych, a także o nie najwyższym poziomie etosu inteligenckiego we współczesnej Polsce. Pojawia się więc pytanie, gdzie jest inteligencja, która powinna walczyć z takimi zjawiskami. Jeśli bowiem nasza warstwa inteligencka rekrutuje się z autorów wypowiedzi tak przecież nietolerancyjnych, z ludzi nierozumiejących współczesnego świata i niepotrafiących porozumieć się z człowiekiem, który pod jakimś względem jest odmienny, to pozostaje tylko ubolewać i z niecierpliwością czekać na działanie cudownie uzdrawiających czynników paranormalnych.
Inteligencja emancypacyjna powinna skupić się na takim kształtowaniu zglobalizowanego świata, aby ludzie w nim żyjący nie tylko dysponowali maksymalną możliwą sferą wolności, dzięki której będą oni mogli realizować swój własny życiowy projekt, lecz także by społeczeństwa funkcjonowały harmonijnie, niezależnie od różnic ujawniających się między jego członkami. Agnieszka Holland przekonuje, że widziała przedstawicieli tak rozumianej inteligencji i tak pojmowanych elit. O Miłoszu, Czapskim i Giedroyciu mówiła: „To była prawdziwa polska elita – ludzi tak wolnych, wybitnych i bezinteresownych w działaniu nie spotkałam nigdy przedtem ani potem. I nawet oni, antykomunistyczni emigranci, bali się najbardziej powrotu tej endekoidalno-faszyzującej polskiej prawicy, bali się tego śmiertelnie”[7]. Zadaniem inteligencji, tak w wieku dziewiętnastym, jak w dobie Internetu i podróży transkontynentalnych, jest walka ze światem strachu. Eliminacja uczucia strachu i budowanie atmosfery szacunku są ideałami pewnie nie do osiągnięcia, ale zbliżanie się do nich powinno stanowić wyzwanie dla przedstawicieli warstwy inteligenckiej w każdym społeczeństwie. Niezależnie bowiem od różnic politycznych, ideologicznych i aksjologicznych, niezależnie od tego, że spór niejednokrotnie będzie ostry i dramatyczny, harmonijne funkcjonowanie pluralistycznych społeczeństw powinno być nie tylko takim typem idealnym, lecz także zadaniem na przyszłość, zadaniem przede wszystkim dla elit.
Gdzie ten esprit de corps?
Wszystko, co dotychczas zostało powiedziane na temat etosu warstwy inteligenckiej we współczesności, sprowadza się jednak do ostatniego z czynników wskazanych przez Kopalińskiego w jego definicji inteligencji. Chodzi tutaj mianowicie o wysokie morale, o esprit de corps, o swoisty potencjał moralny, którego nie można ot tak stworzyć i z niczego zbudować. Wymaga on wieloletniego, jeśli nie wiekowego, pielęgnowania i umacniania w nim pozytywnych wartości. Pewnie niektórzy współcześni analitycy i publicyści chcieliby wskazać jakiś sposób pozwalający precyzyjnie zmierzyć to morale, zanim powie się, że jest z nim bardzo źle albo że jest ono bardzo wysokie. Tymczasem jest to jeden z tych czynników, których zmierzyć się nie da. Najbardziej zastanawiający są naśladowcy Dulskiej, którzy niczym sama bohaterka dramatu Zapolskiej przekonują, że „ich sumienie jest czyste i że nie boją się dnia białego”[8]. Esprit de corps dziś niestety nie ma już zupełnie nic wspólnego z opisywanym przez Ossowską etosem rycerskim, a czasami odnosi się wrażenie, że w ogóle gdzieś już na dobre przepadł.
Przekonanie o moralnej słabości polskiej inteligencji i polskich elit skłania kolejnych komentatorów do przywoływania hasła rewolucji moralnej, które ma już za sobą pewne polityczne użycia zakończone kompromitacją, ale jednak nadal wraca i zajmuje głowy tym, którzy wierzą jeszcze w wyleczenie inteligenckiego morale. Jadwiga Staniszkis w rozmowie z Robertem Krasowskim starała się dowieść, że „jakaś rewolucja moralna jest jednak potrzebna. Otóż nam tego też brakuje. Zgoda, trafiła nam się ta jedna parka ideowców, która nic nie może, która jest zapewne trochę śmieszna, ale lepsze to niż nic. A pan chce ich od razu eksterminować”[9]. Niezależnie od politycznego „umoczenia” kategorii rewolucji moralnej, wypłynęła ona jednak z realnych problemów i rzeczywistej, pesymistycznej diagnozy dotyczącej stanu polskich elit i polskiej inteligencji. Asumptem do takiego jej sformułowania była chociażby obserwacja polskich elit politycznych oraz tego, w jaki sposób ukształtowały one debatę publiczną w Polsce. Jednak na nie najlepszy, a czasem przerażający obraz elit złożyło się wiele innych spraw.
Ostatnio w różnych mediach nagłaśniane były sprawy związane z plagiatami wśród pracowników oraz studentów uczelni wyższych, a także praktyką ściągania na testach, sprawdzianach i egzaminach, do której przyszli studenci przyuczają się już w okresie gimnazjalnym. Zatrważające informacje dotyczące plagiatów ujawniła w ubiegłym roku Bianka Mikołajewska w raporcie tygodnika „Polityka” pt. „Plaga plagiatów”[10], zaś cały system nieuczciwości w systemie edukacji opisała w książce „Ściągi, plagiaty, fałszywe dyplomy” Agnieszka Gromkowska-Melosik[11]. Obie autorki obnażają słabość polskiej edukacji i polskiej nauki. Ich badania składają się na ów przerażający wizerunek polskiego etosu inteligenckiego, choć przecież – o czym zapominać nam nie wolno – nie każdy polski naukowiec jest plagiatorem, nie każdy polski uczeń ściąga i nie każdy polski student kupuje pracę dyplomową. Rzecz w tym, że dopóki świat edukacji i świat nauki nie uporają się z tymi patologiami, nie nauczą się z nimi walczyć, dopóty plamy na etosie inteligenckim nie da się zmyć. Czymś naturalnym jest bowiem, że w ramach każdego systemu i każdej dużej grupy społecznej znaleźć można przysłowiowe czarne owce – rzecz jednak w tym, aby efektywność działania systemu opierała się na skutecznym wyłapywaniu oraz rugowaniu tych patologii.
Wszak etos inteligencki ma u swych podstaw takie wartości, jak: uczciwość, rzetelność i praca, stąd wszelkie przejawy zdrady tych wartości będą dla niego bolesne i pozostawią nieusuwalne ślady. Radosław Zenderowski zwraca uwagę, że „plagiaty stanowią jedną z najniebezpieczniejszych patologii środowisk akademickich, obecną zarówno wśród studentów, jak i, niestety, także wśród pracowników nauki. Są one przede wszystkim problemem moralnym, ale także – o czym należy pamiętać – prawnym. Tolerancja i bierność (ciche przyzwolenie) wobec tego zjawiska ze strony części studentów i wykładowców jest równie przerażająca i nie mniej szkodliwa”[12]. Bierność wobec tak rażących naruszeń inteligenckiego etosu – niezależnie od tego, czy chodzi o naukowca, czy o studenta, który dopiero aspiruje do uzyskania miejsca wśród przedstawicieli warstwy inteligenckiej – sprawia, że konserwacji ulegają złe praktyki, zaś sam system organizacyjny traci zdolność do samoregulacji. Pamiętać trzeba, że „niechlujstwo i rażąca niedbałość, względnie nieumiejętność […] [redagowania] przypisów nie stanowi tutaj okoliczności łagodzącej”[13]. Inteligencja wyzbyta wrażliwości na naruszenie norm etycznych w swoim otoczeniu sama odbiera sobie szansę na sprostanie wszystkim wymogom, jakie postawione zostały tej warstwie społecznej.
Niewątpliwie ułatwieniem podejmowania działań nieuczciwych przez wykładowców, studentów i uczniów jest Internet. Zenderowski wskazuje na wzrost niebezpieczeństwa powstawania tzw. plagiatów internetowych, które określa jako „googlification of the mind”. Internet sprawia również, że podupada etos pracy intelektualnej. W erze przedinternetowej nie dało się uniknąć pracy w bibliotece, solidnej lektury tekstów i często żmudnych przygotowań bibliografii, referatów, prac zaliczeniowych czy dyplomowych. Media elektroniczne sprawiają, że wszystko mamy niejako podane na tacy – wystarczy wygooglować, przeczytać artykuł na Wikipedii, przelecieć newsy na portalu informacyjnym. Żyjemy trochę szybciej, pracujemy również szybciej, ale niejednokrotnie mniej rzetelnie, z wysiłkiem nieporównywalnym do tego, jaki trzeba by w analogiczną pracę włożyć kilkadziesiąt lat temu.
Spacer po bagnie
W świetle powyższych rozważań można stwierdzić, że polska inteligencja wydaje się spacerować po bagnie i bezmyślnie rozglądać po otaczających je trzęsawiskach. Błoto i napływająca do butów woda przeszkadzają w podjęciu zdecydowanych kroków w jakimś konkretnym kierunku, zarastające jezioro odbiera nadzieję na dostrzeżenie błękitu jego tafli, a dobiegający rechot żab i dźwięki wydawane przez dziesiątki gatunków owadów i ptaków całkowicie rozpraszają i sprawiają, że nie można skupić się na poszukiwaniu drogi ucieczki. Największym problemem pozostaje dziś to, że trudno właściwie powiedzieć, czy mamy w Polsce inteligencję, a jeszcze trudniejsze zapewne byłoby zdefiniowanie się przez jej członków w taki sposób, aby sprostać wyznaczonym w tym miejscu oczekiwaniom. Wiadomo, że nie będziemy patrzeć na warstwę inteligencką w taki sposób, w jaki Bolesław Prus spoglądał na nią w „Lalce” czy też tak, jak jej zadania w swojej publicystyce opisywał Aleksander Świętochowski. Zmienił się świat i zmieniło się społeczeństwo. Zmieniła się też zapewne inteligencja, a – co za tym idzie – inne należałoby postawić przed nią zadania.
Nie jest wcale pewne, czy ci, których sklasyfikujemy jako polską inteligencję, rzeczywiście wzięliby na siebie tyle tak trudnych przecież zadań i czy daliby radę tym oczekiwaniom sprostać. Trudno jednak wyobrazić sobie inteligenta, który nic by sobie nie robił z problemów swojego państwa czy społeczeństwa, nie interesowałby się polityką i rezygnował ze spełniania podstawowych obowiązków obywatelskich. Brak kreatywności i tolerancji, nieuczciwość oraz zaufanie kolesiostwu i nepotyzmowi – dyskwalifikują potencjalnego kandydata do warstwy inteligenckiej. Etos inteligencki znajduje się dziś na zakręcie. Nie jesteśmy pewni, czym jest inteligencja, kto do niej należy, co jest jej celem i jakie powinna podejmować działania. Należy się jednak zgodzić co do jednego: trzeba mieć wobec warstwy inteligenckiej oczekiwania bardzo wysokie, może nawet większe, niż jest ona w stanie w ogóle spełnić, trzeba też dążyć do tego, aby etos inteligencki był pielęgnowany i by nie został zawłaszczony przez cynicznych manipulatorów, ordynarnych fałszerzy i wilki w owczej skórze.
Literatura
Beck U., Przed nami Wielkie Może, „Forum”, 20.04.2008.
Fanatycy ożywiają ducha wolności, rozmowa R. Krasowskiego z J. Staniszkis, [w:] Idee z pierwszej ręki, C. Michalski i M. Nowicki (red.), Warszawa 2008, s. 363-372.
Gosiewski zjada Geremka, rozmowa C. Michalskiego z A. Holland, [w:] Idee z pierwszej ręki, C. Michalski i M. Nowicki (red.), Warszawa 2008, s. 346-353.
Kopaliński W., Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych z almanachem, Warszawa 2000.
Locke J., List o tolerancji, Warszawa 1976.
Mały rocznik statystyczny, Warszawa 2011, http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_oz_maly_rocznik_statystyczny_2011.pdf, 10.11.2011.
Ossowska M., Socjologia moralności: zarys zagadnień, Warszawa 2005.
Zapolska G., Moralność pani Dulskiej, Wrocław 1986.
[1] W. Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych z almanachem, Warszawa 2000, s. 232.
[2] Mały rocznik statystyczny, Warszawa 2011, http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_oz_maly_rocznik_statystyczny_2011.pdf, 10.11.2011.
[3] M. Ossowska, Socjologia moralności: zarys zagadnień, Warszawa 2005, s. 175.
[4] Gosiewski zjada Geremka, rozmowa C. Michalskiego z A. Holland, [w:] Idee z pierwszej ręki, pod red. C. Michalskiego i M. Nowickiego, Warszawa 2008, s. 348.
[5] U. Beck, Przed nami Wielkie Może, „Forum”, 20.04.2008.
[6] J. Locke, List o tolerancji, Warszawa 1976, s. 76.
[7] Gosiewski zjada Geremka, rozmowa C. Michalskiego z A. Holland, [w:] Idee z pierwszej ręki, pod red. C. Michalskiego i M. Nowickiego, Warszawa 2008, s. 352.
[8] G. Zapolska, Moralność pani Dulskiej, akt II, scena 12.
[9] Fanatycy ożywiają ducha wolności, rozmowa R. Krasowskiego z J. Staniszkis, [w:] Idee z pierwszej ręki, pod red. C. Michalskiego i M. Nowickiego, Warszawa 2008, s. 372.
[10] B. Mikołajewska, Plaga plagiatów w środowisku akademickim, „Polityka”, 23.10.2010.
[11] A. Gromkowska-Melosik, Ściągi, plagiaty, fałszywe dyplomy: studium z socjopatologii edukacji, Gdańsk 2008.
[12] R. Zenderowski, Plagiat. Istota – rodzaje – skutki (w odniesieniu do prac pisemnych na studiach wyższych), http://www.zenderowski.republika.pl/plagiat.pdf, 1.11.2011.
[13] Ibid.