„Czasem więc warto trochę stracić w sensie materialnym, by za to ludność stała się bardziej żwawa, mobilna. Czytelnicy kącika szachowego doskonale to wiedzą. Natomiast wojna sensu stricto pełni inną, bardzo ważną rolę. Warunkiem rozwoju społeczeństwa jest ewolucja: kto nie idzie naprzód, ten się cofa – jak słusznie powiedziała Królowa Kier do Alicji w Krainie Czarów. A warunkiem ewolucji jest selekcja naturalna. Do tej pory ludzie umierali z powodu mrozów, upałów, chorób i rozszarpywani przez dzikie zwierzęta. Dziś wszystkie te zagrożenia praktycznie zniknęły – przynajmniej w naszej cywilizacji. Stąd ważne jest, by od czasu do czasu jedni stanowili zagrożenie dla drugich. Jako substytut wroga prawdziwego. Któryś z klasyków komunizmu (a może to Julian Sorel?) powiedział (cytuję z pamięci): „Gdyby rząd francuski powiedział, że chce wybić milion młodych Francuzów, a rząd niemiecki, że chce wybić milion młodych Niemców – to żaden z tych rządów nie utrzymałby się nawet tygodnia. Jeśli jednak rząd francuski zamierza wybić milion młodych Niemców, a rząd niemiecki milion młodych Francuzów – to ludzie wiwatują na cześć obydwu!”.
To jest prawda. Jeśli jednak to wybicie jest korzystne dla biologii? Stalin miał okropny system gospodarczy. Miał jednak wiernych zwolenników, bo zabijał kolejnych szefów, dzięki czemu ludzie szybko awansowali. I byli wierni wodzowi. Nie mówię, by to naśladować. Warto jednak zauważyć taką zależność. Mówi się: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Więc tu mamy konkretny przykład.”
— Janusz Korwin-Mikke, Niech żyje wojna!
Od etatyzmu nienawidzę bardziej tylko jednej rzeczy – braku logiki (zresztą jedno z drugim jest silnie sprzężone zwrotnie). A pierwszorzędnym przykładem robienia kurtyzany z najważniejszej z nauk jest właśnie powyższy cytat z Janusza Korwin-Mikkego.
Jeśli selekcja naturalna ludzkości jest zjawiskiem pozytywnym i powinniśmy do niej dążyć, to powinniśmy zlikwidować liberalny kapitalizm, wolność osobistą i rządy prawa, a zamiast tego zaprowadzić socjalistyczny totalitaryzm na wzór Pol Pota. Przecież ludzie ułomni intelektualnie bądź fizycznie mają mniejsze szanse przeżyć i założyć wielodzietną rodzinę w kraju socjalistycznej tyranii niż w kraju liberalnego kapitalizmu.
Im więcej jest kapitału w danym kraju, tym większy jest popyt na pracę. A im większy jest popyt na pracę, tym bardziej opłaca się zatrudniać – włączając w to tych, którzy są leniwi, głupi i upośledzeni. Mało tego, im więcej jest kapitału, tym większymi ludzie dysponują środkami, a więc więcej ich stać na działania charytatywne. Człowiek upośledzony intelektualnie ma większe szanse przetrwać i założyć wielodzietną rodzinę w kapitalistycznym Hong-Kongu niż w komunistycznej Korei Północnej. Wedle logiki Korwina Korea Północna zatem bardziej przyczynia się do biologicznego i społecznego rozwoju ludzkości.
Korwinowi coś świta w jego nielogicznej centralnej jednostce obliczeniowej – i dlatego pochwala wojnę i mordercze metody rządzenia Stalina – ale nie na tyle, żeby chwalić socjalizm (czy szerzej: regres gospodarczy, biedę po prostu). Najwyższy czas, żeby „krul” zdobył się albo na logiczną spójność, albo się w tej sprawie nie odzywał. Skoro z jednej strony mówi, że pod jego rządami śmietniki będą pełne, to dlaczego z drugiej strony opowiada się za „umacnianiem” procesu selekcji naturalnej? Przecież lepiej dla „selekcji” będzie, jak śmietniki będą puste – wytrwają jednostki najsilniejsze, najlepiej przystosowane do radzenia sobie w trudnych sytuacjach.
Jak to możliwe, że w selekcja naturalna działa silniej w społeczeństwie, w którym człowieka zajmującego się koszeniem trawników z miesiąca na miesiąc stać na coraz lepsze ubezpieczenia [na marginesie: Korwin jest zwolennikiem delegalizacji ubezpieczeń – też mi „liberał” kwm], coraz lepszej jakości jedzenie, coraz lepszych lekarzy i ma coraz więcej ma środków na działalność charytatywną; w społeczeństwie, w którym dzięki akumulacji kapitału i innowacjom technologicznym rośnie popyt na pracę, maleje bezrobocie, rosną pensje i tanieją dobra i usługi? No jak, szachiści, logicy i filozofowie, drodzy Korwiniści?
Oczywiście nie jest to możliwe i dlatego JKM co jakiś czas opowiada się za taką czy inną formą zniesienia wolności i upaństwowienia własności – czy to przez zakaz ubezpieczeń, czy to przez wojnę, czy to przez wychwalanie stalinowskich metod rządzenia. Gdyby Korwin poczytał trochę XX-wiecznych klasyków liberalizmu (jak np. Ludwig von Mises), to wiedziałby, że nie ma większego zagrożenia dla wolności osobistej, wolnego rynku i własności prywatnej od wojny – zniesienie standardu złota, nacjonalizacja przemysłu, rosnące opodatkowanie, większość programów państwa opiekuńczego jest bezpośrednim pokłosiem I i II wojny światowej.
Jest to rzecz, której nie pojmują zarówno konserwatywni-„liberałowie”, jak i wszelkiej maści przeciwnicy wolnego rynku. Jest to jedna z wielu „zasług” JKM-a w patologizowaniu ruchu liberalnego i libertariańskiego w Polsce. Dlatego za każdym razem, gdy w Internecie trafiam na polemikę czy dyskusję nt. socjaldarwinizmu Korwina, powtarzam sobie w myślach na uspokojenie nieśmiertelne słowa Horacego: odi profanum vulgus et arceo.
PS. Nie wspominając o tym, że JKM, jak zresztą większość liberałów, jest zwolennikiem nacjonalizacji, centralizacji i biurokratyzacji prywatnej własności środków produkcji (trzech specyficznych usług: bezpieczeństwa, obrony narodowej i sprawiedliwości).
PPS. Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział (tak jak JKM nie wie): Herbert Spencer nie był darwinistą społecznym!
