Gdyby dawni liberałowie, krytycy merkantylistycznej monarchii absolutnej i teokratyczno-feudalnego porządku społecznego, przekładali „zdrowy rozsądek”, „umiar”, „pragmatyczność”, „konsensus” nad wolność indywidualną, jak robią to dzisiejsi liberałowie (m.in. z Liberte!), to kapitalizm i demokracja ciągle byłyby pieśnią przyszłości – utopijną fantazją kilku „nawiedzonych” filozofów politycznych. Ta zachowawcza obrona istniejących konwenansów politycznych i społecznych, myślenia o polityce, filozoficznego mindsetu nie przystoi komuś, kto sam nazywa siebie liberałem.
Dawna nazwa republikańskich liberałów to r a d y k a ł o w i e. Encyclopædia Britannica podaje, że pierwsze użycia słowa „radykał”, jako określenia stanowiska politycznego, zostało użyte do opisania postulatów „radykalnej reformy” Charlesa Jamesa Foxa, brytyjskiego Wiga, który w 1797 domagał się rozszerzenia praw wyborczych. Od tamtego czasu „radykałami” nazywano Wigów domagających się reformy brytyjskiego parlamentaryzmu. W ciągu XIX-wieku słowo to było przypinane do coraz bardziej odchylających się na lewo ideologii, ale pierwotnie związane ono było z radykalizmem brytyjskiej (a później francuskiej i amerykańskiej) burżuazji.
Doskonałym odzwierciedlem radykalnego ducha oświeceniowego liberalizmu jest amerykański filozof i rewolucjonista Thomas Paine. Obywatel trzech krajów, uczestnik dwóch dużych rewolucji, autor czterech wielkich dzieł. Ten wielki zwolennik wolności i samostanowienia przybył z Anglii do Filadelfii, kolonii brytyjskiej, w 1774 r., z pomocą Benjamina Franklina. Miał 37 lat i był tylko zwykłym, ubogim, niewykształconym, przeciętnym uciekinierem z wielotysięcznej rzeki uchodźców, którzy uciekli do Nowego Świata przed niepowodzeniami Europy. Ameryka, ziemia wolności, dawała Painowi nadzeję na lepszą przyszłość.
Gdy rozpoczynał się spór pomiędzy Wielką Brytanią a jej amerykańskimi koloniami, Paine jako jeden z pierwszych rzucił wezwanie do secesji. Już jako aktywny uczestnik walki o samostanowienie, podarował Ameryce dzieło, które stało się jednym z jej moralnych fundamentów – „Common Sense”, wspaniałą apologię wolności, z której nowe państwo – Stany Zjednoczone Ameryki – zaczerpnęło swą nazwę.
Po publikacji obu, bestsellerowych części „Rights of Man”, nawołujących do powszechnej rewolucji i obalenia monarchii, rząd angielski doprowadził do skazania go na wygnanie, a jego książki zaczęto palić na stosie. Wydanie deistycznego manifestu – „Age of Reason”, podobny niesmak wzbudziło w ortodoksyjnie chrześcijańskiej Ameryce. Paine’owi nie zależało jednak na popularności i przez całe życie pozostawał wierny swoim przekonaniom.
Przysłowiowa „ciepła woda w kranie” nigdy nie była ideałem liberałów. Naszym celem jest wolność osobista – autonomia i niezależność jednostki, ochrona prywatności praworządnego człowieka, swoboda dobrowolnego zrzeszania i odłączania się, obywatele będący podmiotem a nie przedmiotem władzy (niezależnie czy dotyczy to dyktatury jednej osoby, kilkuosobowej oligarchii, większej grupy reprezentantów „ludu” czy większości społeczeństwa w drodze referendum). Naszym ideałem jest indywidualny człowiek – stojący ponad wszelkimi kolektywami i „uświęconymi” (wolą większości czy boskim prawem) przywilejami rzekomo reprezentujących go władców. Naszym ideałem są w pełni dobrowolne relacje wszystkich uczciwych ludzi.
