Od redakcji: Dobiega końca rok 2017. Czas na podsumowania i próbę nakreślenia przyszłych scenariuszy w polityce krajowej, gospodarce, sferze społecznej i Unii Europejskiej. Zachęcamy do lektury najnowszego tematu Liberté!.
Rok 2017 obfitował w sporo zdarzeń, które mogą mieć potencjalnie długofalowe i pozytywne skutki dla przyszłości UE. Oprócz wizji przedstawionych przez szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera oraz nowo wybranego prezydenta Francji Emanuela Macrona dodać należy plan przedstawiony przez przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, czyli Agendę Liderów.
Do tej pory na łamach „Liberté!” nie zajmowałem się Agendą Liderów, ponieważ nie jest to wizja przyszłości UE per se, którą można by porównywać z kompleksowymi pomysłami Junckera lub Macrona. Jest to raczej zarys działania, plan szczytów unijnych i proceduralnych kroków. Być może lepiej byłoby, gdyby Tusk przedstawił swoją wizję, skoro zrobił to szef Komisji Europejskiej. Jednak wobec jego pozycji, prezydenta UE, takie chyba są główne oczekiwania – organizowanie prac Rady Europejskiej i wypełnienia treścią idei, które przedstawią najważniejsi politycy europejscy.
Niemniej kilka ważnych pomysłów na usprawnienie prac RE z Agendy Liderów jest godnych uwagi. Przede wszystkim Donald Tusk zaproponował 13 szczytów RE do połowy 2019 r., które mają podjąć wysiłek reformy UE po dokonaniu się Brexitu. Po każdym szczycie mają powstawać „noty decyzyjne”, które będą rejestrem podjętych postanowień oraz rozbieżności między państwami członkowskimi. „Raporty implementacji” z kolei mają być publikowane przed kolejnymi szczytami, by dokonywać oceny postępów.
Jak wspomniałem wyżej, nie jest to porywająca wizja reformy UE, jednak konkretne propozycje, które choć wydają się oczywiste, to jednak mogą mieć realny wpływ na usprawnienie prac Unii. Zwłaszcza, że nawet Konrad Szymański, wiceszef MSZ stwierdził, że Agenda idzie po myśli polskiego rządu, ponieważ podkreśla, że to RE, czyli szefowie państw członkowskich, będą wyznaczać kierunek całej UE.
Najbardziej jednak doniosłym osiągnięciem roku 2017 w UE jest PESCO, czyli stała współpraca strukturalna (permament structured cooperation) w dziedzinie obronności. 14 grudnia 2017 roku państwa UE zdecydowały się w końcu „obudzić Śpiącą Królewnę traktatu lizbońskiego”, jak ujął to Jean-Claude Juncker. Miał przez to na myśli, że do tej pory PESCO pozostawało pustym zapisem. Przy tej okazji warto podkreślić, że proces, który doprowadził do podpisania i potencjalnego wcielenia w życie 17 projektów w ramach PESCO, obejmujących 25 państw członkowskich, trwał kilka dekad (1). Stało się to także dzięki „sprzyjającemu splotowi niesprzyjających okoliczności”. Agresywny imperializm rosyjski objawiający się przede wszystkim inwazją na Ukrainę, rosnąca asertywność Donalda Trumpa wobec NATO oraz wyjście głównego „hamulcowego” integracji wojskowej, czyli Wielkiej Brytanii – te trzy elementy najsilniej wpłynęły na to, że państwa UE podjęły nowy trud integracji militarnej.
Warto zwrócić uwagę na patchworkowy charakter tej integracji. Otóż 25 państw PESCO nie bierze udziału we wszystkich 17 projektach. Każde z nich wybrało różne projekty, zgłaszając swój udział, w zależności od ich interesów, ale także potencjałów. Aby uczestniczyć w konkretnych projektach, należy mieć realne możliwości ich realizacji. Jest to oparte o zasadę specjalizacji, co maksymalizować ma efekt synergii i przewag względnych danych państw. Dlatego też, przykładowo, Polska nie będzie brała udziału w inicjatywach dotyczących marynarki, bo nie ma ani potencjału, ani know-how.
Nie wchodząc jednak zanadto w szczegóły PESCO, warto podkreślić, że jest to potencjalnie bardzo skuteczna metoda integracji. Otóż państwa same decyduję, w czym konkretnie chcą uczestniczyć i za co biorą odpowiedzialność, zwłaszcza jeśli same zgłosiły jeden z 17 projektów. Jeśli zaś w trakcie ich realizacji inne państwa zauważą, że jest to projekt efektywny, mogą chcieć doń dołączyć, dostrzegając szanse na realizację własnych interesów. Jest to efekt tzw. spill over, czyli rozlewania się integracji z jednej dziedziny na inną, jeśli ta pierwsze okazała się sukcesem. Efekt synergii zaś może spowodować, że interesy państw zaczną się do siebie zbliżać pogłębiając integrację między nimi.
Są to absolutne podstawy teorii integracji i właśnie dlatego dostrzegam sporą szansę na sukces takiego modus operandi. Z efektu spill over wziął się sukces UE, zatem powrót do korzeni tego modelu ponownie okaże się dobrym sposobem wyjścia z impasu. Oczywiście nie można nawet na chwilę zapomnieć o problemach UE, tak zewnętrznych – Rosja, Trump, migracje etc. – jak i wewnętrznych: Polska, Węgry, migracje, przyszłość euro, nowy rząd w Austrii, brak koalicji rządzącej w Niemczech (pewnie stąd brak wizji Merkel, obok wizji Junckera i Macrona). Jednakże, tak jak PESCO jest szansą zrodzoną z kryzysu, tak kolejne inicjatywy integracyjne mogą przekuć problemy w sukces. Swoją drogą ostatnia krytyka, jaka spadła na Donalda Tuska za stwierdzenie faktu (sic!), że rozdzielnik w sprawie migrantów i uchodźców nie działa (pochwały padły ze strony choćby premiera Morawieckiego), też pachnie mi kolejną szansą na przełamanie.
Oczywistą szansą na przełom jest też wszczęcie postępowanie wobec Polski z artykułu 7 Traktatu o UE. O możliwych implikacjach różnych scenariuszy związanych z tym faktem dobrze napisał już dr Tomasz Kamiński na blogu. Wspomnę tylko, że w ten sposób UE może pokazać w końcu, że umie poradzić sobie z najważniejszymi problemami.
Podsumowując: dziś UE 25 państw nie jest tak skuteczna i szybka w działaniu jak UE 15 państw niegdyś. Unia 15 państw solidarnie otoczyła kordonem sanitarnym koalicję rządową w Austrii z Austriacką Partią Wolności Jörga Haidera w roku 2000. Dziś UE milczy na temat austriackiego rządu z tą partią w składzie. Jednak jest to UE po największym ilościowo i jakościowo rozszerzeniu w latach 2004, 2007 oraz 2013. Jeśli po tym „szoku” zaczynamy (tak, my, obywatele UE) odzyskiwać asertywność, to może być sygnał przełomu właśnie. Zatem być może rok 2017 to przebudzenie mocy/Śpiącej Królewny UE, a kolejne lata – renesans? Jest potencjał, teraz sztuką jest go wykorzystać.
(1) Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że ten krok milowy na drodze do ściślejszej integracji wojskowej jest efektem starań, które rozpoczęły się już w latach 40. XX wieku. Choć w sposób bardziej bezpośredni jest to zwieńczenie procesu rozpoczętego decyzją z 1996 roku o praktycznych staraniach dążących do wydzielenia się tzw. Europejskiej Tożsamości Bezpieczeństwa i Obrony w ramach NATO.
Karol Chwedczuk-Szulc – doktor nauk politycznych, adiunkt na Uniwersytecie Wrocławskim
Foto European Parliament za Foter.com / CC BY-NC-ND