Najnowszy, przeprowadzony już po rajdzie Jewgienija Prigożyna na Moskwę sondaż Centrum Lewady, najważniejszego niezależnego rosyjskiego ośrodka badania opinii publicznej nie pozostawia pozornie żadnych wątpliwości – 82 procent Rosjan wciąż popiera Putina. Nie podważając absolutnie rzetelności tych badań, ani ich metodologii, trudno nie zadać sobie mimo wszystko pytania o ich współmierność, a przez to o ich wiarygodność. Zwłaszcza w kontekście tego, co wydarzyło się w Rostowie nad Donem w dniu buntu jednostek Wagnera.
W sobotę 24 czerwca grupa najemników Jewgienija Prigożyna zajmuje Rostów nad Donem. Nikt im w tym nie przeszkadza, nikt nie organizuje oporu. W centrum ponad milionowego miasta pojawiają się uzbrojone po zęby „zielone ludziki”, po ulicach jeżdżą wozy opancerzone. Zaskoczeni i początkowo wystraszeni mieszkańcy zaczynają nieśmiało zagadywać umundurowanych intruzów, wypytywać ich o okoliczności tej niecodziennej sytuacji, z czasem podchodzą do nich nawet dzieci. Po godzinie lub dwóch całkowicie już rozluźnieni rostowianie strzelają sobie z najemnikami selfiki, wkrótce zgromadzony tłum zaczyna spontanicznie skandować: „Wagner! Wagner!”. Co dla zwykłych ludzi najbardziej niesamowite – z ulic miasta całkowicie znika policja! A jak bardzo Rosjanie nienawidzą policji, pisał w swojej znakomitej książce „Jądro dziwności. Nowa Rosja” Peter Pomerantsev. Według niego, na widok pieszego patrolu policyjnego Rosjanie mają zwyczaj przechodzić na drugą stronę ulicy, czymś absolutnie niepraktykowanym, wręcz nieprawdopodobnym jest zadanie rosyjskiemu funkcjonariuszowi jakiegoś pytania, zwrócenie się do niego z prośbą o pomoc, czy jakąkolwiek wskazówkę. Jedyną niemal aktywnością rosyjskiej policji ma być próba wyłudzenia łapówek za faktyczne lub (najczęściej) wyimaginowane przewinienia. Rosjanie zatem jak ognia unikają spotkania ze swoimi „stróżami prawa”. Brak policji na ulicach Rostowa był więc dla mieszkańców niespodziewaną chwilą wolności, kilkoma godzinami nagłego karnawału.
Należy w tymi miejscu postawić zasadnicze pytanie: czy mieszkańcy Rostowa zdawali sobie sprawę, co w istocie było powodem pojawienia się w ich mieście wagnerowców i jaki był ich główny cel (nawet jeśli wkrótce zaniechany)? To niezwykle istotne, ponieważ do chwili buntu Prigożyna, zarówno on sam, jak i jego najemnicy byli przedstawiani w rosyjskiej propagandzie niemal wyłącznie, jako bohaterowie. Nic zatem dziwnego, że zwykli ludzie nie byli do nich wrogo nastawieni. Logicznie rzecz ujmując, to nastawienie powinno było ulec natychmiastowej zmianie w chwili uświadomienia sobie przez mieszkańców, z czym faktycznie mają do czynienia (wszak poparcie dla władzy utrzymuje się wśród Rosjan rzekomo na niezwykle wysokim poziomie i od początku „spec-operacji” nieustannie przekracza 80 procent). A istnieje wiele świadectw, że doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co się aktualnie działo na ich oczach. Wypytywany przez BBC jeden z mieszkańców mówił wprost, że miasto opanowała euforia i w ludziach pojawiła się nagła nadzieja na zmianę. Wspominał, że po wycofaniu się wagnerowców i zakończeniu całej tej nieprawdopodobnej awantury wielu ludzi czuło ogromne rozczarowanie. Wypytywany z kolei przez niezależnych dziennikarzy jeden z uczestniczących w zajęciu Rostowa najemników utrzymywał, że za oddziałami wagnerowców spontanicznie tworzył się już oddział, a nawet pochód złożony z cywili, którzy szykowali się, by ruszyć z nimi na Moskwę. Nie wiadomo, ile w tym prawdy.
Jak zatem ta reakcja wielu mieszkańców Rostowa ma się do wyników sondaży, prowadzonych przecież przez niezależną i złożoną z niezwykle odważnych ludzi pracownię badawczą (5 września 2022 roku rosyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości zdecydowało o wpisaniu Centrum Jurija Lewady na listę agentów zagranicznych). Czy rzeczywiście Rosjanie bezwarunkowo popierają Putina? Czy cieszy się on nadal niesłabnącą popularnością? Wydaje się to mocno wątpliwe. Uważa tak m.in. Timothy Snyder, wybitny amerykański historyk, który od dawna śledzi sytuację w Rosji. Według niego Putin wcale nie jest tak popularny, jak to wynika z sondaży, a wszystkie te badania opinii publicznej odbywają się w środowisku, w którym jego władza uważana jest za nieuniknioną, każda ponadto niewłaściwa odpowiedź (nawet dla niezależnej pracowni) wiąże się – w postrzeganiu ankietowanych – z poważnym ryzykiem. Taka diagnoza nie jest co prawda nowa, lecz w świetle wydarzeń w Rostowie wydaje się zyskiwać coraz silniejsze podstawy. Nawet przecież w krajach demokratycznych, sondaże zazwyczaj zawyżają poparcie dla władzy, a co dopiero w społeczeństwie od dekad indoktrynowanym, poddawanym codziennej dawce propagandy, które siłą rzeczy musiało wykształcić w sobie pewne bezwarunkowe odruchy samozachowawcze.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, która jest rzadko podnoszona w tym kontekście. Podczas próby zamachu stanu w Turcji w 2016 roku, prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana od utraty władzy uratowało przede wszystkim społeczeństwo. Ludzie masowo wyszli na ulice, zaczęli rozbrajać żołnierzy, a policja nie zniknęła z ulic, tylko przystąpiła do aresztowań puczystów, występując nawet przeciwko uzbrojonemu wojsku. Nic takiego, choćby w minimalnym stopniu nie wydarzyło się w Rosji. Nikt nie protestował w obronie władzy, nikomu do głowy nie przyszło rozbrajanie wagnerowców, ryzykowanie życia dla Władimira Władimirowicza Putina. Abstrahując od zachowania wielu mieszkańców Rostowa, którzy skandowali na cześć wagnerowców, większość Rosjan wydaje się być pogrążona w apatii. Dla nich nie ma już chyba znaczenia, który gangster będzie rządził ich krajem – czy to będzie nadal Putin, czy Prigożyn, czy na przykład Girkin. Na inną zmianę się raczej nie zanosi. I najprawdopodobniej to oni, a nie wielbiciele Putina, stanowią te 82 procent.
Autor zdjęcia: Felipe Simo
—
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności 2023 „Punkt zwrotny”! 15-17.09.2023, EC1 w Łodzi. Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: https://igrzyskawolnosci.pl/