Teza jest prosta i dla wszystkich powinna być oczywista. Aby pokonać Prawo i Sprawiedliwość w najbliższych wyborach, warunkiem koniecznym jest wejście wszystkich opozycyjnych ugrupowań demokratycznych (nie dotyczy Konfederacji) do Sejmu. Nieprzekroczenie progu wyborczego przez któreś z nich jest niemal równoznaczne z kolejną kadencją PiS-u u władzy. Należy więc nie tylko kibicować Trzeciej Drodze i Lewicy, ale i wzmacniać je pod każdym względem. Czyżby Donald Tusk właśnie po cichu to czynił?
Dla dużej części wyborców Koalicji Obywatelskiej wciągnięcie na listy Michała Kołodziejczaka, czy Romana Giertycha to ruch niezrozumiały, wręcz przeciwskuteczny. Pierwszy z nich kojarzony jest bowiem powszechnie z politycznym awanturnictwem, ze skandalicznymi epizodami w postaci antyamerykańskich, antyunijnych i prorosyjskich wypowiedzi (m.in. dla kremlowskiego Sputnika) oraz pokazywaniem się w towarzystwie skrajnych nacjonalistów. Drugiemu trudno zapomnieć jego przeszłość, reaktywację Młodzieży Wszechpolskiej, budzącą gorące protesty działalność jako ministra edukacji narodowej w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, wiernopoddańcze gesty wobec ojca Tadeusza Rydzyka, czy ataki na środowiska LGBTQ+.
Obaj jednak w ostatnich latach dali się poznać, jako najbardziej zajadli krytycy rządów PiS, co nieuchronnie zbliżyło ich do przegrywającej wybory za wyborami opozycji demokratycznej. Dla betonowego elektoratu Koalicji Obywatelskiej, chociażby spod znaku Silnych Razem, czyli grupy twitterowych aktywistów wspierających bezkrytycznie PO, są oni do przełknięcia, bo jedynym ich spoiwem jest fanatyczna wręcz nienawiść do PiS. Co jednak z wyborcami mniej radykalnymi, dla których demokratyczne wartości, poszanowanie praw człowieka, świeckość państwa, prawa zwierząt czy zwykła przyzwoitość nie są jedynie pustymi hasłami, lecz fundamentem, na którym chcą budować Polskę po PiS? Ich musi mierzić stanie w jednym szeregu zarówno z Giertychem, jak i Kołodziejczakiem.
Czyżby Donald Tusk tego nie dostrzegał? Czyżby nie widział, że wciągnięcie ich na listy KO może spowodować spadek w sondażach i odwrócenie się części wyborców od jego formacji? Wydaje się to trudne do wyobrażenia, bo – co by nie mówić o Tusku – na polityce zjadł on zęby i ostatnią rzeczą, o jaką można go podejrzewać, to polityczna naiwność. A więc celowe działanie? Przy bliższym przyjrzeniu się tym kontrowersyjnym ruchom kadrowym, ma ono bowiem pewien sens i okazuje się wcale nie takim złym pomysłem. Tusk osłabiając nieco własną formację, wzmacnia ugrupowania opozycyjne. Zniechęceni wyborcy mogą bowiem przerzucić swoje głosy na Trzecią Drogę i Lewicę, przybliżając w ten sposób klęskę PiS. Postaram się uzasadnić krótko tę przewrotną teorię, podyktowaną raczej intuicją niż badaniami.
Najpierw przyjrzyjmy się Michałowi Kołodziejczakowi. Stawiam hipotezę, że Kołodziejczak wcale nie jest tak popularny na wsi, jakby to mogło się wydawać po jego szumnej aktywności. W ostatnich wyborach do izb rolniczych, gdzie startowali jego ludzie, poniósł on druzgocącą klęskę. To był jeden z powodów, dla których PSL nie zgodziło się przyjąć Agrounii do Trzeciej Drogi (drugim powodem był sprzeciw Polski 2050). Ludowcy prawdopodobnie zorientowali się, że ich wspólny projekt z Hołownią może na tym tylko stracić, bo odsuną się od niego umiarkowani wyborcy PL2050, dla których ważne są chociażby prawa zwierząt (powiązania Kołodziejczaka z branżą futrzarską są faktem), a nie przyciągnie on wystarczająco wielu mieszkańców wsi. Bilans będzie więc na minus, a w przypadku Trzeciej Drogi, która musi przekroczyć pułap 8 procent, każdy głos jest na wagę złota. Tusk może sobie na więcej pozwolić, bo ewentualni rozczarowani aliansem KO z Kołodziejczakiem i tak zasilą szeregi opozycji, głosując prawdopodobnie na Trzecią Drogę. Zafascynowani Kołodziejczakiem, choć może już nie tak liczni, pójdą raczej za swoim idolem i poprą w wyborach KO. Bilans dla całej opozycji wychodzi więc wyraźnie na plus.
A teraz przyjrzyjmy się Romanowi Giertychowi. Wielu pamiętających jego przeszłość i znających konserwatywne poglądy (zwłaszcza kobiety i osoby LGBTQ+) może nie zaakceptować go na liście KO i odwrócić się od Platformy Obywatelskiej. Swoje poparcie, siłą rzeczy, przerzuci wówczas prawdopodobnie na Lewicę. Giertych za to, swoją aktywnością, bezkompromisowością i talentem oratorskim może zmobilizować elektorat najtwardszych przeciwników PiS, zwłaszcza w trudnym okręgu wyborczym i w pewnym stopniu wyrównać te nieuniknione straty. Bilans dla całej opozycji ponownie wychodzi na plus.
Teza ta ma oczywiście swoje wady. Nie przewiduje na przykład scenariusza, w którym zniechęceni przyjęciem przez Tuska na listy KO Kołodziejczaka i Giertycha, w ogóle zrezygnują z udziału w wyborach. Jeśli jednak ten manewr się powiedzie, będzie on świadczył o przenikliwości szefa PO, który osłabiając celowo własne ugrupowanie, wzmacnia przyszłych koalicjantów. Świadczyłby też o jego wielkiej determinacji w dążeniu do odsunięcia PiS od władzy. Oczywiście, jeśli jest to realna strategia, a nie jedynie dorabianie teorii do rozpaczliwych ruchów, które – oby nie przyniosły więcej szkody niż pożytku. Pewne jest jedno: kibicowanie i wzmacnianie zarówno Trzeciej Drogi, jak i Lewicy jest w interesie wszystkich, którzy mają dość rządów populistów. To wręcz racja stanu. Czyżby Tusk to faktycznie zrozumiał i zaczął działać?
Autor zdjęcia:Kris Cros
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności 2023 „Punkt zwrotny”! 15-17.09.2023, EC1 w Łodzi. Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: https://igrzyskawolnosci.pl/