Na świecie tyle jest tajemnic,
które powinny dawno dojrzeć.
Wieczorem tyle okien ciemnych
i dziurek w które warto spojrzeć spojrzeć!
(Lady Pank: Ohyda sł. A. Mogielnicki, muz. J. Borysewicz)
Jakie były w ostatnich dniach tematy najbardziej ekscytujące? Groźba wojny w Syrii? Przedłużenie ad calendas Graecas podwyższonej stawki VAT? Zamach na kasę OFE? Skądże. Najbardziej ekscytujące były „Holochergate” i „10cmgate”.
Pierwsza wynikła z tego, że komuś udało się wyciągnąć zapisy prywatnych rozmów na czacie jednego z liderów Ruchu Narodowego i opublikować je na zasłużonym dla lewicy i idei światowej rewolucji portalu Wikileaks. Ujawnione rozmowy świadczą o tym, że Holocher zna brzydkie słowa, używa ich i w dodatku nie kocha miłością wielką wszystkich swoich partnerów politycznych.
Druga afera wywołana przez tygodnik, kiedyś dawno temu opinii, to publikacja efektów pracy wywiadowców schowanych w krzakach wokół ośrodka w którym odpoczywali parlamentarzyści PiS po trudach kampanii wyborczej na Podkarpaciu. Okazuje się, że nie są abstynentami, rozbierają się przed wejściem do jaccuzi, a Adam Hofman jest infantylny.
Ani Holocher ani Hofman to nie są moi bohaterowie i można by się zaśmiać prostacko, że akurat im się to przytrafiło. Obaj decydując się na działalność publiczną rezygnują z jakiejś części swojej prywatności – ale nie można uznać, ze rezygnują z prywatności w ogóle, że nie mają do niej prawa.
Każdy z nas ma prawo do prywatności i mało tego – ma prawo do samodzielnego wyznaczenia granicy, od której prywatność się zaczyna, granicy którą powinni uszanować wszyscy dookoła. Nie przekonują mnie argumenty, że należy się zabezpieczyć, a jeśli korzystamy z czatu na facebooku lub ośrodka wokół którego są krzaki, gdzie mogą się ukryć fotografowie, to sami jesteśmy sobie winni. To jak tłumaczenie obrabowanemu, że powinien mieć lepsze zamki i drzwi do domu z tytanu a nie drewniane.
W sklepach internetowych można nabyć gadżety, które znaliśmy niegdyś tylko z filmów szpiegowskich – mikrofony kierunkowe, profesjonalne instalacje podsłuchowe, kamery z teleobiektywami, podczerwienią. Za niewielkie pieniądze można wyposażyć się w sprzęt przełamujący przeróżne bariery chroniące naszą prywatność. Tak jak nie ma zamka, którego nie dałoby się otworzyć, tak nie ma miejsca, gdzie można by się skutecznie schować.
Podobnie jak naszą własność, naszą prywatność chroni przede wszystkim norma kulturowa – nie mogę wyjść z podziwu, jak łatwo na rzecz pustego rechotu, że komuś kogo nie lubimy zrobiono taki numer, relatywizujemy normę. Zapominamy o tajemnicy korespondencji, o prawie do plecenia bzdur w prywatnej rozmowie.
Skoro norma kulturowa nie wystarcza – bo zaczynamy akceptować od niej odstępstwa – to może potrzebna jest reakcja prawna, legislacyjna. Nie możemy uznać, ze skoro istnieje techniczna możliwość do podglądania, to znaczy że można to robić. Inaczej znajdziemy się w świecie najeżonym kamerami i mikrofonami, zapisy z których będą publikowane dowolnie, w którym nie będzie miejsca na jakąkolwiek prywatność. Dla nikogo z nas.