Minister sprawiedliwości Litwy Remigijus Simasius, podczas swojego wystąpienia na European Think Tank School w Wilnie, przypomniał mi bardzo interesującą teorię „bańki informacyjnej”. Zwolennicy tej teorii twierdzą, że natura korzystania z Internetu i portali społecznościowych sprawia, że coraz trudniej jest nam komunikować się i rozumieć osoby, które myślą w inny sposób niż my.
Nowe technologie informacyjne sprawiają, że możemy sami wybierać, co czytamy i z kim się komunikujemy. Teoretycznie to oczywiste i pozytywne, ale nie do końca zdajemy sobie sprawę z konsekwencji naszych internetowych wyborów. Teoria internetowej bańki informacyjnej wskazuje, że nasze internetowe preferencje coraz silniej wpychają nas w określone nisze i środowiska, w rzeczywistości silniej niż kiedykolwiek ugruntowując nasze preferencje, poglądy i upodobania. Jeśli korzystasz np. z portalu Last.fm i zadeklarujesz tam, że lubisz muzykę jazzową, w wygodny sposób otrzymasz dziesiątki propozycji podobnej muzyki. Super? Tak. Problem polega na tym, że system nie zaoferuje Ci już innego gatunku muzyki. O ile w przypadku preferencji muzycznych sytuacja ta nie wydaje się być szczególnie szkodliwa, to jeśli przeanalizujemy problemy światopoglądowe czy polityczne, konsekwencje mogę być negatywne. Jeśli, jak zapewne większość czytelników Liberte!, czujesz się liberałem. Masz o wiele większą szansę znaleźć poprzez portal Facebook innych liberałów – lubicie te same strony, pewnie macie dużą szansę mieć wspólnych znajomych, więc „facebookowy engine” Was wyszuka i zaproponuje abyście się poznali. Funkcjonujesz zatem na Facebooku czy innych portalach społecznościowych, które coraz częściej stają się dla wielu głównym źródłem wiedzy o świecie, czytając polecane przez Twoich znajomych linki, poglądy i informacje. Ugruntowujesz się, więc w swoich liberalnych poglądach, dyskutujesz z ludźmi, którzy są podobni do Ciebie. Jednocześnie masz coraz mniej okazji do dyskusji z osobami, które myślą inaczej. Portal społecznościowy nie tworzy dla Was okazji do poznania. Internet tworzy zamknięte światy osób myślących w różny sposób, które poprzez ten samonapędzający się mechanizm stają się coraz silniej radykalne i przekonane o swojej jedynej racji. Wielu badaczy Internetu twierdzi, że również Google Search Engine wyszukuje dla Ciebie takie informacje, które chcesz zobaczyć, analizując wiedzę, jaką system zgromadził na Twój temat.
Czy teoria jest prawdziwa? Uważam, że wskazuje na ciekawe zjawisko. Z drugiej strony w realnym świecie też poruszamy się w określonych środowiskach, spotykamy określonych ludzi w naszych stowarzyszeniach, partiach itd. Dlatego nie wiem czy ta teoria jest prawdziwa i czy rzeczywiście Internet ma na nas taki „zamykająco – radykalizujący” wpływ. Na wszelki wypadek jednak warto pamiętać o przeczytaniu gazety czy publicysty, z którym nie będziemy się zgadzać. Warto spotkać się ze znajomym na z „innego obozu” na długą dyskusję, spróbować przynajmniej zrozumieć jego argumenty i sposób wnioskowania.
Warto myśleć i być otwartym na argumenty innych. Mam nadzieje, że polityka Liberte!, która coraz częściej dopuszcza na nasze łamy głosy polemiczne, choć od czasu do czasu otwiera naszych czytelników na nowe poglądy, każe wątpić i pytać.