Kiedy jesienią 2008 roku rozpoczął się globalny kryzys ekonomiczny, oczy świata zwróciły się na wzrastającą gospodarkę – Chiny. Zadawano rozliczne pytania: w jaki sposób Państwo Środka poradzi sobie z narastającymi problemami, czy będą one katalizatorem zmian politycznych i wreszcie, czy całość doprowadzi do redefinicji układu stosunków międzynarodowych?
Etatystyczna walka z kryzysem
Rozpoczęte ponad 30 lat temu reformy, oprócz niekwestionowanych sukcesów, przyniosły wiele nowych, niespotykanych dotąd problemów. Stosunkowo szybko Chiny dołączyły do międzynarodowego rynku, a chiński wzrost gospodarczy w okamgnieniu uzależnił się od popytu zewnętrznego. Władze chińskie odłożyły ad acta kreowanie popytu wewnętrznego lansując proeksportowy model gospodarki. Napływające inwestycje, głównie do prowincji wybrzeża, spowodowały, iż rozwój Chin stał się nierównomierny. Dysproporcje między dochodami wsi i miast są jak 3,2: 1. Zdaniem głównego chińskiego ekonomisty Hu Anganga różnica ta w 2020 roku wyniesie 5:1. Przewidywania te nie brały jednak pod uwagę możliwości pojawienia się kryzysu ekonomicznego. Kiedy zaczął się kryzys chińska gospodarka dzięki eksportowi zyskiwała 2,5 tryliona USD rocznie, a dzięki inwestycjom zagranicznym – 870 mln USD. Ponadto połowa rezerw walutowych zainwestowana została w amerykańskie papiery dłużne. Z kolei w firmach z udziałem kapitału zagranicznego pracowało wówczas 25 milionów Chińczyków. Uzależnienie dało znać o sobie bardzo szybko, w pierwszym kwartale 2009 roku eksport chiński zmalał o prawie 25 proc. – w konsekwencji spowodowało to utratę pracy przez blisko 20 milionów ludzi, głównie „migrujących wieśniaków”, którzy w poszukiwaniu pracy opuszczali rodzinne strony. Trudno jednak oszacować skalę zjawiska z uwagi na spory udział tzw. „czarnego społeczeństwa” czyli szarej strefy. Ponadto nastąpił znaczący wzrost napięć między pracownikami a pracodawcami, głównie z powodu niewypłacania wynagrodzeń w terminie. Skutki kryzysu wywołały falę dyskusji w chińskich mediach. Ujawniły się nastroje oskarżające Zachód o przyczyny niepowodzeń w Chinach. Grupa tzw. Nowej Lewicy wskazywała wręcz, iż partia stała się „sługusem” państw zachodnich, a przystąpienie do WTO było nieprzemyślane i błędne.
Wkrótce chiński rząd uznał za celowe przygotowanie pakietu stymulującego, który miał doprowadzić do powrotu wzrostu chińskiej gospodarki na „poziomie dwucyfrowym”. Wiosną 2009 roku podczas sesji Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (chiński parlament) premier Wen Jiabao przedstawił konkretne propozycje: 580 mln USD programu stymulacyjnego oraz zwiększenie budżetu do 139 mld USD – najwyższe w ostatnich latach. Zadaniem rządu ma być stymulowanie rynku pracy poprzez inwestycje rządowe, na które wstępnie przeznaczono miliard USD. Zdaniem ekonomistów 1/10 chińskiego PKB przeznaczona na inwestycje rządowe może stworzyć do miliona miejsc pracy. Głównym zadaniem planu stymulacyjnego ma być: utrzymanie eksportu na niezmiennym poziomie oraz tworzenie popytu wewnętrznego, który ma ożywić chińską gospodarkę i uniezależnić ją od eksportu. W tym wypadku pytania nasuwają się same: jaki skutek przyniesie chiński „New Deal” w prowincjach, w których infrastruktura jest już bardzo dobrze rozwinięta? Lokalne władze bardzo chętnie podejmą nowe wyzwania, tylko na ile będą one skuteczne? W tej sytuacji istnieje szansa, iż napięcia społeczne zdecydowanie zmaleją, choć dzieje się to kosztem m.in. zaniedbań w ochronie środowiska, za które z pewnością zapłacą przyszłe pokolenia Chińczyków. Dodatkowo należy zauważyć, iż proeksportowy model gospodarki natrafił na barierę w postaci protekcjonistycznych działań innych państw. Najlepszym tego przykładem są cła nakładane na produkty wyrabiane w Chinach przez administrację amerykańską. 11 września br. Barack Obama nałożył, na okres trzyletni, 35 proc. cła na chińskie opony. W tej sytuacji opłacalność sprowadzania opon z Chin z pewnością spadnie.
Czy zmiany polityczne?
Stale pojawia się pytanie, czy kryzys gospodarczy może być katalizatorem zmian politycznych. Globalny kryzys, podobnie jak olimpiada czy SARS nie przyspieszy tempa rozwoju politycznego Chin. Zmiany generalnie następują, ale w bardziej ewolucyjny sposób. Zdania na temat demokratyzacji w Chinach są podzielone. Jedni twierdzą, że należy edukować społeczeństwo, a dopiero na takich podstawach budować system demokratyczny. Inni natomiast, m.in. akademicy z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych uznają, iż do demokracji nie potrzeba specjalnego wykształcenia, a chłopi, którzy głosują w Chinach w ponad 600 tys. okręgach wyborczych, bez problemu zdają sobie sprawę z wagi ich wyboru. Należy przy tym zauważyć, że wybory na najniższym szczeblu administracyjnym nie mają większego wpływu na całokształt polityki państwa, a co najwyżej tylko na położenie wodociągu we własnej wiosce. Inni, m.in. chińscy konserwatyści, przyjmują za główną determinantę czynnik kulturowy, uniemożliwiający wprowadzenie demokracji w Chinach. Faktem jest, iż hierarchiczna struktura społeczna lansowana przez Konfucjusza może mieć wpływ na postrzeganie własnej roli w społeczeństwie, ale jednocześnie należy zauważyć, że Państwo Środka na niespotykaną dotąd skalę otworzyło się na wpływy z Zachodu.
Władze w Pekinie, bez względu na kryzys ekonomiczny, podejmują próby zmiany systemu politycznego w Chinach. Świadczyć o tym mogą zmiany w chińskiej konstytucji, która mimo, że niejednoznaczna z zachodnimi rządami prawa, to jednak jest istotnym krokiem naprzód. Wszelkie jednak zmiany będą w najbliższym czasie oscylować wokół utrzymania legitymizacji partii. Ta możliwa jest jedynie przy utrzymaniu stabilizacji, zapewnionej przez wzrost gospodarczy bądź też kontrolowane wspieranie chińskiego nacjonalizmu. Ewentualny brak zachowania stabilizacji, przy jednoczesnej chęci zachowania systemu jednopartyjnego, może prowadzić do rozbudzenia tendencji nacjonalistycznych.
Możliwa redefinicja układu międzynarodowego
Wykorzystując problemy ekonomiczne państw rozwijających się, Chiny zaczęły udzielać im wsparcia finansowego. Tak było w przypadku Jamajki. Kiedy w marcu 2009 roku podpisano kontrakt na pożyczkę 138 mln USD, Chiny stały się głównym partnerem biznesowym Jamajki. Kryzys wykazał słabość systemu „kapitalistycznego”, dla którego według jednego z chińskich profesorów – Cui Zhiyuana – konsensus pekiński może stanowić alternatywę obecnego układu w międzynarodowych stosunkach gospodarczych. Zdaniem Cheng Enfu z Chińskiej Akademii Nauk, konsensus pekiński oznacza gospodarkę opartą w większej części na udziale wartości państwowej, powolnych reformach zamiast terapii szokowej i połowicznym otwarciu na świat.
W sektorze finansowym chińskie działania mogą zostać odebrane jako chęć odgrywania coraz bardziej istotnej roli. Wskazują na to wspomniane porozumienia z Jamajką, ale również przedstawione przez szefa centralnego banku Zhou Xiaochuana propozycje stworzenia oddzielnych rezerw walutowych powiązanych z walutami azjatyckimi, a nie dolarem. Pomysł ten poparty został przez Hugo Chaveza. Co ciekawe, Chiny rozpoczęły podpisywanie umów o wymianie walut zawierające klauzule o konieczności utrzymywania części rezerw w chińskim yuanie. Zdaniem m.in. Nouriela Roubini z Uniwersytetu w Nowym Jorku, może to oznaczać, że za około 10 lat yuan będzie podstawą koszyka walutowego globu. Takie posunięcia, zdaniem Wang Yizhou z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, będą możliwe dopiero gdy Chiny będą miały liczną reprezentację w kołach decyzyjnych WTO czy Banku Światowego. Tu świat Zachodu staje przez poważnym wyzwaniem. Kto będzie reprezentował Chiny – zwolennicy etatyzmu czy szeroko rozumianego konsensusu pekińskiego, czy ekonomiści o bardzie liberalnym nastawieniu? Mimo że Konsens Pekiński został przedstawiony przez Joshua Ramo, to niektórzy z chińskich intelektualistów zaczęli lansować go jako model postwaszyngtoński. To, czy model chiński zastąpi system zachodni, zależy od tego, czy Zachód wyciągnie wnioski z kryzysu i odrobi zaległą lekcję. Warto przy tym zauważyć, że chiński sukces trwa tak naprawdę od kilku lat i nie jest powiedziane, że będzie trwał przez następne dekady. Niemniej jednak Chiny kształtują silne partnerstwo w ramach BRIC – Brazylii, Rosji, Indii i Chin. Państwa te w sposób bardzo jednoznaczny odrzuciły koncepcję pożyczki z dużych własnych rezerw walutowych na rzecz Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w celu zwiększenia funduszy dla najbardziej dotkniętych kryzysem. Należy przy tym zauważyć, że Chiny, mające największe rezerwy walutowe na świecie, przedstawiają się jako „państwo rozwijające”, które z tego tytułu czerpie określone korzyści, będąc biorcą zagranicznej pomocy m.in. Banku Światowego czy programów Narodów Zjednoczonych.
Całość działań chińskich można określić jako próby szukania sprzymierzeńców na „biednym Południu”. Podział na bogatą Północ i biedne Południe lansował Mao Zedong. Idąc „ścieżką poszukiwania sprawiedliwości”, od 2005 r. Chiny lansują koncepcje świata harmonijnego, sprawiedliwego dla biednych, a jednocześnie wskazujących na sprawców wszystkich globalnych problemów. Z drugiej strony w kontaktach z Zachodem władze chińskie są bardzo powściągliwe w krytyce. Mimo to, wykorzystując sytuację, będą starały się zyskać dla siebie coraz istotniejszą pozycję na arenie międzynarodowej.
+++
Najbardziej istotnym elementem obcego kryzysu ekonomicznego jest redefinicja układu w stosunkach międzynarodowych. Posunięcia Chin, zręczne dyplomatycznie, poszukujące sprzymierzeńców w państwach rozwijających się, tworzą ciekawą mozaikę w stosunkach międzynarodowych. Ponadto postępująca globalizacja przyniosła de facto niespotykaną dotąd sytuację. Państwo, które poprzez napływ inwestycji zagranicznych i proeksportowy model gospodarki, zamiast pozostać jedynie globalnym dostawcą, stało się jednym z głównym liderów światowej gospodarki. Najlepiej o możliwościach Chińskiej Republiki Ludowej świadczy wykupienie amerykańskich papierów dłużnych.
Z punktu widzenia władz w Pekinie budowanie mocarstwowej pozycji nie jest jednak najbardziej priorytetowym wyzwaniem. Jakiekolwiek wstrząsy wewnętrzne w Chinach, m.in. narastanie niezadowolenia społecznego prowadzącego do szerszych wystąpień, będą niebezpieczne nie tylko dla Państwa Środka, ale również dla całego systemu międzynarodowego.