Leszek Balcerowicz rzucił PO i całej klasie politycznej intelektualne wyzwanie – zaproponował rozmowę, na temat, którego unikają wszyscy. Pierwszym jej publicznym elementem był licznik długu publicznego, który niepokoi szybko migającymi cyframi na rogu Marszałkowskich i Jerozolimskich w Warszawie. Rząd Tuska odpowiedział na licznik w sposób, w jaki reaguje na każdy problem nie dotyczący sporu z PiSem – milczeniem. W międzyczasie rząd podwyższył VAT, zapowiedział skok na nasze pieniądze emerytalne gromadzone w OFE – zapewne w przekonaniu, że Polacy nie zauważą takich drobiazgów, pochłonięci roztrząsaniem szczegółów awioniki TU 154 i rosyjskich procedur lotniskowych.
Jakiś czas temu zapewne kalkulacje byłyby słuszne – opozycja parlamentarna pisnęła by coś o nieludzkich pomysłach, ale szybko powróciłaby do rozważań o udziale Donalda Tuska w tworzeniu sztucznej mgły.
Balcerowicz jest jedną z nielicznych postaci publicznych, która nie chwali się swoimi wiadomościami na temat technik pilotażu, nawigacji we mgle i procedur dowodzenia na statkach powietrznych. Choćby z tego powodu kompletnie nie pasuje do dzisiejszej sceny politycznej – od której zresztą konsekwentnie się dystansuje. Leszek Balcerowicz stworzył sobie własną przestrzeń – FOR – w której zajmuje się tym, na czym zna się najlepiej (tu znowu różni się od obecnych polityków). Biografia profesora Balcerowicza nie pozwala jego wypowiedzi na temat finansów publicznych pominąć. Szczególnie, że krytyka radosnej twórczości rządu Donalda Tuska, jaką Balcerowicz przedstawia, nie sprowadza się do prostej negacji – Balcerowicz przedstawia kontrprojekt, wskazując na słabości pomysłów rządowych.
Co proponuje FOR?
Zaprezentowany projekt oparty jest generalnie na równości – propozycja zakłada likwidację przywilejów wywalczonych przez wpływowe grupy nacisku – mundurówkę, górników itp. Ograniczenie tych przywilejów w stosunku do rolników – i włączenie części z nich do powszechnego systemu podatkowego i ubezpieczeń społecznych. Racjonalizację wydatków administracji publicznej, likwidację ulg podatkowych i uproszczenie całego systemu. Dodatkowo – wychodząc naprzeciw paraliżującej PO świadomości roku wyborczego – Balcerowicz zakłada, że w tymże roku zastrzyk do budżetu sfinansowany byłby z przyśpieszenia prywatyzacji, a nie z likwidacji ulg i przywilejów. Propozycja jest konkretna – wskazuje liczby, oszczędności i dodatkowe wpływy w czasie.
Oczywiście jak z każdą można dyskutować – ja pewnie wolałbym utrzymać ulgę internetową (kosztującą nas wg wyliczeń FOR ok. 300 mln zł/rocznie) a uzyskać środki np. likwidując finansowanie katechezy w szkołach (ok. 350 mln rocznie) i ordynariatu polowego w wojsku (ok. 30 mln. + nie szacowane koszty udziału wojska w czynnościach liturgicznych), do pakietu prywatyzacyjnego dorzuciłbym moloch PKP – ale to już inna dyskusja.
Wiemy, kto za tym stoi…
Odpowiedź rządu świadczy o tym, że Balcerowicz zadał pytania, odpowiedź na które przekracza tego rządu obecne możliwości intelektualne. Arsenał środków do walki z pomysłami FOR, ludzie Donalda Tuska czerpią wprost z najlepszych wzorców – zarzucając działanie w interesie wrażych obcych sił – w tym wypadku OFE (myśl społeczno-polityczna wczesnego Leppera jako żywo) lub przemycając podskórnie wątpliwości co do prawidłowości obliczeń FOR – choć oficjalnie ich nie kwestionują. Minister Rostowski, obejmujący swoją funkcję jako wzorzec liberała ekonomicznego – proponuje Balcerowiczowi medialny show, uchylając się od odpowiedzi na opracowanie FOR. Pan minister doszedł zapewne do wniosku, że lepiej wypadnie w jakimś tańcu z gwiazdami, niż pochylając się nad liczbami i wykresami danych opisanych przez ekspertów Balcerowicza. Niewykluczone, że ma pełną rację tak uważając. Na szczęście prof. Balcerowicz jest pewien umiejętności ekonomicznych swoich i współpracowników FOR, nie zamierza sprawdzać się w show – czeka na odpowiedź merytoryczną rządu.
Cud (polityczny) Balcerowicza
Balcerowicz już dokonał cudu – wprowadził do debaty publicznej temat, który odbiega od dominującego od wielu lat schematu – brońmy PO przed PiSem. Poruszył naraz kilka problemów – przypomniał o tym, że rząd nie działa w wirtualnej rzeczywistości, że podejmuje decyzje dotyczące naszych pieniędzy – a raczej pieniędzy naszych następców, że warto wynurzyć się na moment ze smoleńskiej mgły i zajrzeć do własnego portfela. Pokazuje także, że rząd rozleniwiony niemerytoryczną opozycją i ciągłą taryfą ulgową ze strony mediów – nie potrafi bronić własnych pomysłów, jeśli krytykowane są rzeczowo i merytorycznie. Przypomniał Donaldowi Tuskowi i jego akolitom, narzekającym na brak przeciwnika, z którym mogliby przegrać wybory, iż największym wrogiem każdego rządzącego jest przekonanie o własnej nieomylności i zadufanie, że nie zawsze będą mogli walczyć na ulubionym przez siebie polu bitwy o Smoleńsk.
Leszek Balcerowicz wrócił – w swoim stylu, sam wybierając sobie pomysł na czas i miejsce powrotu. W ciągu kilku dni FOR stał się jedyną sensowną opozycją wobec rządu Donalda Tuska, zmuszając jego ministrów do zastanawiania się nad konsekwencjami podjętych działań, zmuszając polityków i media do zajęcia się problemem faktycznie istotnym dla Polaków. Trudno prorokować, czy będzie to miało bezpośredni wpływ na konfiguracje partyjne – ale dyskurs publiczny w roku wyborczym na pewno trwale został wzbogacony o sprawy gospodarki kraju.