Nam Polakom, bardzo często wydaje się, że jesteśmy podmiotem działań międzynarodowych. To typowa dla nas megalomania, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. Międzynarodowe życie polityczne toczy się gdzie indziej, a nam jak w 1918 r., czy w 1939 r. zdarza się być co najwyżej pionkiem na szachownicy.
„Churchill, Hitler i niepotrzebna wojna” Patrick’a J. Buchanana nie jest typową książką z gatunku, „co by było gdyby?”, choć nie jest też pozbawiona dobrze udokumentowanych tego rodzaju dociekań. Dla polskiego czytelnika jest to książka bardzo ważna, obala kilka mitów i pozwala zrozumieć meandry angielskiej i amerykańskiej polityki zagranicznej.
P.J. Buchanan znany jest polskiemu czytelnikowi z bardzo ciekawych i apokaliptycznych książek „Śmierć Zachodu” i „Dzień Sądu” i mniej udanej krytyki neokonserwatystów zawartej w „Prawicy na manowcach”. Buchanan, to polityk i publicysta, chociaż na tym drugim polu odnosi zdecydowanie więcej sukcesów, jest jednym z czołowych komentatorów konserwatywnych, związanych z tak zwanym paleokonserwatyzmem, chociaż sensowniej byłoby go nazywać konserwatystą w starym stylu. Z zasady przeciwny jest angażowaniu się USA, zwłaszcza militarnie, poza granicami kraju, popiera zrównoważony budżet i wskazuje na wielką rolę chrześcijaństwa w funkcjonowaniu państwa.
„Churchill, Hitler” to próba opisania upadku imperium brytyjskiego z perspektywy dwóch wojen światowych i relacji tego państwa najpierw z kajzerowskimi, później hitlerowskimi Niemcami. Dla autora, obie wojny światowe, spowodowały de facto upadek naszej cywilizacji i nie przypadkiem podtytuł książki brzmi „Jak Wielka Brytania straciła swoje imperium, a Zachód stracił świat”.
Autor nie daje odpowiedzi na pytanie, czy gdyby Niemcy i Anglicy byliby w stanie się porozumieć, mogłoby nie dojść do tak wielu tragedii, jak rzeź ludności, Holocaust, opanowanie naszego regionu przez Stalina. Odpowiedzi nie daje, ale na bazie solidnej kwerendy źródeł, jasno sugeruje, że były inne możliwości rozwiązania politycznych problemów. Jako winnego tragedii, nie wskazuje tylko i wyłącznie militaryzmu niemieckiego, ale szuka ich także w rządzie brytyjskim i amerykańskim. W doskonały sposób ujawnia krótkowzroczność poszczególnych posunięć politycznych sojuszników od Wersalu, poprzez zerwanie sojuszu z Japonią, aż, do, co dla nas Polaków szczególnie ważne, udzielenia gwarancji brytyjskich w 1939 r. I to jest najbardziej dla nas cenny element książki Buchanana: opis sposobu myślenia i działania angielsko-brytyjskich elit politycznych. Nam Polakom, bardzo często wydaje się, że jesteśmy podmiotem działań międzynarodowych. To typowa dla nas megalomania, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. Międzynarodowe życie polityczne toczy się gdzie indziej, a nam jak w 1918 r., czy w 1939 r. zdarza się być co najwyżej pionkiem na szachownicy. Zdarza się, gdyż na ogół o naszych sprawach przesądzają gdzieś tam, bez naszego udziału. Aby poprawić naszą sytuację musimy zrozumieć, w jaki sposób przebiegają najpierw procesy myślowe anglosaskich polityków, a następnie jak na tej bazie formułowana jest polityka. I w tym względzie książka jest znakomita, dla nas jej przesłanie powinno być jasne: zero złudzeń panowie, to nic osobistego, to tylko polityka.
Punkt widzenia autora, jest typowo amerykański, chłodny, statyczny i do bólu racjonalny. Buchanan nie mówi, że nie trzeba było powstrzymać Hitlera. Było to konieczne, ale możliwe do osiągnięcia mniejszymi kosztami i w inny sposób. Nie chciałbym, aby czytelnik odniósł wrażenie, że swoje zarzuty Buchanan kieruje w kierunku Polski, chociaż nasz kraj przewija się wielokrotnie na kartach książki. Nie, jego ostrze krytyki uderza przede wszystkim w Brytyjczyków. To ich politykom wymierza kolejne ciosy wskazując na ich niekompetencje, chciejstwo, krótkowzroczność i kierowanie się emocjami. Szczególnie krytykowany jest Churchill, co jest kolejną zaletą tej książki. W naszym kraju uchodzi on za wzór skutecznego polityka. Buchanan brytyjskiego premiera opisuje, jako osobę małostkową, oportunistyczną i wyjątkowo często mylącą się zarówno w swoich analizach jak i sympatiach politycznych. To Churchill odpowiedzialny jest za nieprzejednane stanowisko prowojenne tak w 1914r. jak i 1939 r. Ten sam polityk doprowadził do ograniczenia floty brytyjskiej i tym samym ograniczył możliwość skutecznej obrony rozległego imperium. Churchill, który po rewolucji bolszewickiej nawoływał do alianckiej interwencji, i uchodził przez lata za najbardziej antykomunistycznego polityka Europy, na kilka dni przed podpisaniem Paktu Ribbentrop-Mołotow piał peany na cześć Stalina.
Znakomitym przykładem sposobu myślenia Buchanana, jako polityka i publicysty jest „problem Polski” w 1939 r. Autor twierdzi, że nasz kraj nie został zdradzony we wrześniu, a wcześniej, gdy nieodpowiedzialnie Wielka Brytania dała nam gwarancje bezpieczeństwa, których nie mogła i tak naprawdę nie chciała dotrzymać. Buchanan twierdzi, że osamotniona Polska, musiałaby przystać na warunki Hitlera, oddałaby Gdańsk i zgodziła się na korytarz. Być może Polacy przystaliby wtedy do sojuszu antykominternowskiego i razem z nazistami pomaszerowali na Sowiety odsuwając groźbę wojny na Zachodzie Europy. W wyniku brytyjskiej zdrady Polacy uwierzyli jednak w zapewnienia sojusznicze i na pięćdziesiąt lat popadli pod okupację niemiecką i sowiecką.
Analizując argumentację i sposób myślenia Buchanana, łatwiej przychodzi nam zrozumienie również i aktualnej polityki naszego rządu. Dotyczy to zwłaszcza, deklaracji, jakie składał niedawno w Niemczech minister Radosław Sikorski. Być może dla człowieka wychowanego w Anglii, znającego również od środka amerykańską politykę, jasne jest, że nasz kraj potrzebuje silnego sojusznika w postaci Niemiec. Sojusznika, nie partnera, bo nim w dającej się przewidzieć przyszłości nie będziemy. I czy wprowadzenie euro, ryzykowne ekonomicznie nie spowoduje na tyle silnego związania się z gospodarką niemiecką, że aby ją chronić, nasz zachodni sąsiad gotowy byłyby do przeciwstawienia się rosyjskiej dominacji nad naszym krajem?
Nie wartościując tej polityki, czy jest dobra czy zła, warto być może pochylić się nad założeniem, że ma być skuteczna, a ambicje i mocarstwowe sny schować do kieszeni. Gdyby Buchanan opisywał naszą sytuację za kilkadziesiąt lat, mógłby stwierdzić, że Polska drugiej dekady dwudziestego pierwszego wieku to państwo słabe, zbudowane na niejasnych układach z niewydolną, skorumpowaną i niekonkurencyjną gospodarką, legionami niekontrolowanych urzędników, zdekompletowaną armią. Państwo, w którym czci się rocznice narodowych rzezi zwanych powstaniami, a potrzebę dobrego, narodowego samopoczucia uzyskuje się poprzez slogany o „zielonej wyspie”, jak kiedyś o „silnych, zwartych, gotowych”.
Książka „Churchill, Hitler” nie jest niestety wolna od błędów, zwłaszcza tych szczególnie przykrych dla nas. Czasami ma się wrażenie, że historia dla Buchanana zaczyna się na kilka lat przed I wojną światową. Autor nie zna historii Polski, stąd zapewne biorą się takie lapsusy jak zarzut, że II RP była państwem wielonarodowym, choć Rzeczpospolita była takim setki lat wcześniej. Podobnie jest wtedy, gdy, kompletnie nie bierze pod uwagę, rozbiorów i germanizacji zaboru pruskiego, przyznając, nie wiedzieć czemu, rację mniejszości niemieckiej, ze stwierdzeniem, że Gdańsk nigdy nie był polskim miastem. Zadziwiające są także wybory niektórych cytatów, jak na przykład z historyka Gene Smitha, że „przyszłość znalazła się w rękach niezrównoważonych, nieodpowiedzialnych przywódców państwa (…) nie mniej autorytarnego, nacjonalistycznego, totalitarnego i narodowościowo nietolerancyjnego niż Niemcy i Włochy”. Nic tylko pogratulować doboru takich źródeł i cieszyć się, że Buchanan nie pisze o „polskich obozach zagłady”.
Pomijając jednak te wpadki, „Churchill, Hitler” to książka warta przeczytania, chociażby, dlatego, aby zrozumieć jak nas i nasze problemy widzą sojusznicy zza wielkiej wody.
