Po opublikowaniu reportażu „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie” o kilkudziesięciu latach okrutnej przemocy sióstr zakonnych w Zabrzu oraz „Oddział chorych ze strachu” na temat systemu kar w szpitalu psychiatrycznym dostałam wiele maili. Od pacjentów, lekarzy, pielęgniarek. Twierdzili, że nigdy więcej nie będą bierni w obliczu zła. I to sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać: co obecnie oznacza zło?
W każdym społeczeństwie większość osób przeżywa wewnętrzne kryzysy, dylematy. Po to, by stać się lepszymi, mądrzejszymi, bardziej dojrzałymi ludźmi. Ale jest też niewielka grupa ludzi, którzy tych wewnętrznych kryzysów nie mają. Każdy swój ruch, nawet najbardziej okrutny, uzasadniają przez ideologię, religię lub naukę. Nie mają dylematów intelektualnych czy moralnych. Dla nich liczy się jedno – własna satysfakcja.
Ta grupa to psychopaci. Historycznie, w czasie II wojny światowej lub w okresie stalinowskim, byli bardziej widoczni. Obecnie idealnym dla nich schronieniem stały instytucje zamknięte: szpitale psychiatryczne, domy dziecka, domy spokojnej starości. Wybierają ofiary wśród najsłabszych, najczęściej dzieci.
To właśnie ten rodzaj zła badam w moich artykułach. W nawiązaniu do teorii Ervinga Goffmana czy Emile’a Durkhaima.
W tych miejscach zło może przybierać swą najczystszą postać a psychopaci uzyskują moc niemal nieograniczoną.
Jak mówił Ryszard Kapuściński: „żaden pałac nie runie sam z siebie.” W każdym z tych małych pałaców w różnych miejscach w Polsce potrzebujemy ludzi, którzy będą ujawniać okrucieństwo innych.
A stanie się to tylko wówczas, gdy będziemy pamiętać, że nasze wewnętrzne kryzysy, niepokoje, wątpliwości to nie jest oznaka naszej słabości. To nasza siła. I najlepsza droga, by stać się bardziej wartościowym człowiekiem.
*
Żyjemy w czasach, które wymagają Nowej Umowy Społecznej. Wymagają solidarności, empatii. Wymagają miłosierdzia.
Polska to bardzo specyficzny kraj. Mieszka tu dużo par lgbt, otoczonych kochającymi bliskimi, spędzających czas w coraz większej ilości miejsc tolerancyjnych, podkreślających otwartość. A z drugiej strony mamy bardziej surowe prawo dla kobiet dokonujących aborcji niż Arabia Saudyjska i Irak, ataki na wolne media, polityków podżegających przeciwko słabszym w celu zbijania kapitału politycznego. Dwie Polski. Albo jedna żyjąca w nieustannym konflikcie wewnętrznym.
Nie widzę w naszym społeczeństwie dojrzałości, której emanacją jest przede wszystkim odpowiedzialność za słabszych.
W „Grze o tron”, najpopularniejszym serialu naszych czasów, Robb Stark mówił o swoim ojcu: – To najwspanialszy mężczyzna, jakiego znałem. Kiedyś powiedział mi, że dobry lord jest jak rodzic, który ma tysiące dzieci i o wszystkie się martwi. Musi bronić wieśniaków na polach, sprzątaczek skrobiących posadzki, żołnierzy, których prowadzi. Powiedział, że budzi się i zasypia ze strachem. Spytałem, czy człowiek dzielny może się bać? Odrzekł, że tylko człowiek, który czuje, może być dzielny.
Od wielu lat następuje w Polsce załamanie podstawowych wartości. Wielu ludzi władzy mówi wprost, że wrażliwość, czy godność kojarzą im się z naiwnością. Jako reporterka wielokrotnie spotykałam ludzi decydujących o losach innych, którzy w życiu nie poczuli strachu o drugiego człowieka. Towarzyszył im jedynie lęk, by ktoś ich nie pozbawił stanowiska. W moim notesie, dokumentując reportaże, zapisywałam ich nazwiska i obok znak: „człowiek złamany”. Wiedziałam, że od tych ludzi nie mogę oczekiwać szczerych, odważnych słów, bo skupiają się na władzy i na obronie własnych interesów.
W odróżnieniu od osób psychopatycznych, morderców czy sadystów, ludzie złamani nie urodzili się z potrzebą czynienia zła. Powoli, otoczeni śliskimi pochlebcami, partnerkami i partnerami, z którymi nie łączyła ich bliskość, przyjaciółmi obśmiewającymi ich w grupach, do których przynależeli, zaczynali wierzyć, że tak wygląda świat. „Ty ich wykiwasz lub oni wykiwają ciebie” i „nigdy nie ufaj nikomu”. Niekiedy na swym koncie mają honorowe czyny z czasów Solidarności. Głośno perorują o tym, jak się wówczas odważnie zachowali, z nadzieją na kolejny podbój miłosny. Na to, że ktoś nie zauważy tego smutnego lęku w ich oczach, wyłącznie o swój interes i swoją chwałę.
Na ilu twarzach polityków widzą państwo strach o życie innych, obywateli? W czasach boga konsumpcji – nieustannego przechwalania się swoim stylem życia, w którym piękne posiadłości sąsiadują ze slumsami, a lądujące w koszach połówki hamburgerów i stosy frytek z dziećmi proszącymi o lek na głód, bo boją się go ponownie czuć – potrzebujemy polityków, którzy rozumieją problem nierówności. Potrzebujemy mężów stanów, którzy nie będę dzielić ludzi na obcych, swoich, na homo czy heteroseksualnych, na katolików i ateistów, sklepikarzy i biznesmenów.
Potrzebujemy tych, którzy wreszcie zaczną łączyć.
*
Zmiany wymaga kulejący od lat system sprawiedliwości, który w obliczu „pseudoreform” nie ma szans na odejście od modelu patriarchalnego, nastawionego na zniewolenie słabszych. Nawet policjantki mówią mi, że nie zgłosiłyby gwałtu w Polsce, bo wiedzą, jak traktuje się kobiety w sądzie. W mojej książce „Polska odwraca oczy” tłumaczka z Elbląga zgwałcona na konferencji medycznej mówi:
Sędzia długo wyliczała czyny. Mówiła o wymuszeniu siłą i podstępem kontaktów seksualnych, wkładaniu penisa do ust. Mój tata tego słuchał. 20 dziennikarzy tego słuchało. Patrzyli na mnie, a ja czułam, jakbym już nie żyła. Winny. Nareszcie przestaną się śmiać. I nagle słowa sędzi: karę zawieszam. Już wiedziałam, że jednak przegrałam. Mogą wrócić do rodziny, do swoich biznesów. Mogą o wszystkim zapomnieć. Sędzia uzasadniła wyrok: oskarżeni nauczyli się w toku postępowania, że ich czyn był zły, byli wcześniej niekarani, mają rodziny. Sędzia, prokuratorka, policjantka nawet nie są świadome, że zgwałciły mnie po raz drugi.
Gwałciciel zostanie ukarany za gwałt, jeśli jest bezrobotnym alkoholikiem. Ale gdy jest studentem, dzieckiem kogoś znanego, zaczynają się pytania o to, w co była ubrana kobieta, albo o to, czy wypiła jeden kieliszek wina, czy dwa. Zgwałconą kobietę pyta się w sądzie o to, jak wyglądał członek gwałciciela.
Podczas dokumentacji jednego z moich reportaży byłam na mszy świętej, która odprawiał ksiądz skazany za kilkadziesiąt przestępstw seksualnych. Spokojnie wkładał dzieciom komunię do ust. Proszę pokazać inne kraje, w których księża skazani prawomocnym wyrokiem za czyny pedofilskie nadal odprawią msze?
I to nie są przypadki jednostkowe. Do niedawna blisko połowa udowodnionych gwałtów – także na małych dziewczynkach lub zbiorowych – kończyła się w Polsce wyrokami w zawieszeniu. Sprawca nie ponosi żadnej kary. Mijał swoją ofiarę na ulicy.
Żyjemy w kraju, w którym psychopaci za wieloletnie znęcanie nad osobami bezradnymi – starszymi lub dziećmi – dostają kuriozalnie niskie wyroki. W którym brutalne molestowanie żołnierek na misji w Afganistanie przez wysokiej rangi oficera nazywane jest przez innych żołnierzy „zyskaniem przychylności pań” i czymś absolutnie normalnym, za co „nie należy się żadna kara”.
W którym czterokrotny morderca zostaje zwolniony przed terminem warunkowo. A sędzia i dyrektor więzienia podkreślają, jakim jest spokojnym człowiekiem.
Przerażają mnie akta sądowe, które czytam. Ilość błędów, wypaczeń, brak pochylenia się nad losem konkretnych osób.
Paweł, bohater mojego reportażu o przemocy siostry Bernadetty mówił:
Każdy był bity, ale jeśli kogoś bito wcześniej w domu, to nawet nie myślał, że to coś złego. Co kilkuletnie dziecko może wiedzieć na temat zła? Czasem siostra Bernadetta tak mnie pobiła, że nie mogłem chodzić do szkoły. Raz wzięła drewniany wieszak. Biła po całym ciele. Już nie pamiętam za co. Ale najgorsze były uderzenia w głowę. Tak jakby chciała dostać się do środka. Musieli mi zszyć rany, wiec siostry wzięły mnie do szpitala i tłumaczyły lekarzowi, że się przewróciłem. Powiedziałem o gwałtach do nauczycielki. Mówiła, że to sprawdzi. A potem zobaczyłam jak rozmawia z siostrą Bernadettą na zebraniu. Śmiały się, żartowały. Czułem się przyparty do muru. Tak jakbym wybierał między śmiercią a życiem w ośrodku.
Chciałbym powiedzieć ludziom, żeby nie mieli dzieci dla zasiłku albo becikowego, bo tacy się tutaj zdarzają. Potem dziecko ma dwa latka i ląduje w takim miejscu jak Ośrodek Sióstr Boromeuszek. Niech rodzice się przejdą po tych ośrodkach, poobserwują. To jest piekło, te dzieci nie chcą żyć.
Dzieci, z którymi rozmawiałam, biorą na siebie ogromną odpowiedzialność. Wielu z nich to tacy „mali dorośli”, którzy wzywają rodziców do opamiętania. Do dojrzałości w obliczu bicia, dręczenia, przemocy seksualnej.
Tymczasem świecka wychowawczyni z ośrodka, która widziała przemoc, tłumaczyła mi, że to grzech śmiertelny donosić na osoby duchowne.
W Polsce nadal w wielu miejscach otrzymuję informację nie o tym, co należy zgłosić prokuraturze, lecz co jest grzechem. Mamy ogrom ekspertów od moralności i brak ekspertów w zakresie własnej odpowiedzialności.
*
W 1964 r. „The New York Times” opublikował krótką notkę ze zdarzenia w Queens. Morderca ścigał i atakował nożem kobietę. Nocnemu napadowi przeszkodziły głosy mieszkańców i zapalone światła. Wystraszony zabójca uciekł, ale wrócił. Odszukał swoją ofiarę i zadał kolejne ciosy nożem. W czasie napaści żaden z mieszkańców nie zadzwonił na policję. Kobieta zmarła.
Parę miesięcy później ten sam dziennik opisał historię młodej sekretarki bitej, duszonej i zgwałconej w biurze. Wyrwała się napastnikowi i krwawiąca pobiegła do drzwi wejściowych, krzycząc: „Pomóżcie mi! Pomóżcie mi! On mnie zgwałcił”. Tłum zgromadzony na ulicy przypatrywał się, jak napastnik wraca i ciągnie ofiarę z powrotem na górę, by kontynuować znęcanie. Nikt z obserwujących nie pomógł kobiecie.
Psychologowie, zainteresowani tymi przypadkami, zainicjowali wiele badań dotyczących odpowiedzialności społecznej w sytuacjach kryzysowych.
Bibb Latané oraz John Darley, jako profesorowie nowojorskich uniwersytetów, byli blisko zdarzeń. Przeprowadzali eksperymenty na nowojorskich ulicach, w metrze, w laboratoriach. Wyniki były sprzeczne z przeczuciem. Im więcej ludzi obserwuje zdarzenia, tym mniej prawdopodobne, że ktoś z nich udzieli pomocy. Następuje bowiem dyfuzja poczucia osobistej odpowiedzialności.
Zdaję sobie sprawę, że to pewien socjologiczny schemat, z którego trudno się uwolnić. Jednak osobiście, po serii reportaży, byłam dotknięta nie tylko działaniami przestępców, sadystów na świeczniku, ale też ogromem ludzi, którzy dokładnie wiedzieli o cierpieniu dzieci i zdecydowali się nie reagować.
Niestety z moich doświadczeń wynika, że wielu nauczycieli i wychowawców nie reaguje nawet na tortury.
Jest też bardzo duży problem ze świadkami. Ludzi nie chcą się angażować, przeciwko osobie, która może się zemścić. Nawet jeśli stawką jest życie innych.
Nowa umowa społeczna ma szanse zaistnieć tylko wówczas, jeśli nie amputujemy osobistej odpowiedzialności za nowy świat, który powstanie w miejsce skostniałych systemów.
*
Wpływowy, odnoszący sukcesy mężczyzna miał nietypowy sen. Zbliżał się do jaskini, w której zobaczył dwie świnie o ludzkich twarzach. Bawiły się starym wagonem wypełnionym nieprzytomnymi pracownikami.
Mężczyzna wszedł do jaskini, pozostawiając za sobą słoneczne promienie. Ujrzał korytarz. Na jego końcu znajdowało się miasto zbudowane ze stali i szkła. Spokojnie podążył w jego kierunku. Stanął przed wielką maszyną, do której podłączone były kable przypominające węże. Kablami płynęła krew. W kieszeni wyczuł jakiś przedmiot. Dotknął go. Poczuł scyzoryk podarowany mu przez ojca w dzieciństwie. Podszedł do maszyny i zaczął gwałtownie przecinać kable. Czuł na sobie krew. Obudził się spocony i wypełniony lękiem.
Według Ericha Fromma sen to klarowna wizja martwoty mechanicznego społeczeństwa. Zdaniem psychologa mężczyzna nie był w stanie zrozumieć, o czym śnił, bo obudził się wystawiony na hałas współczesnego bezsensu.
Cały majątek świata znajduje się w rękach niewielkiej grupy ludzi, która w obliczu pandemii koronawirusa ma możliwość dalszego maksymalizowania zysków.
Zwolnienia grupowe, gdy firmy przynoszą zyski, przestały być traktowane jako nieetyczne. Wyśmiewanie ludzi, dla których 500 plus ma znaczenie, stało się niemal normą. Tradycja, według której inteligent nie szydzi i nie ma postawy wyższościowej, przestała być zauważalna. Żyjemy w kulturze obrazkowej, ukazującej strony jako „katodebili” lub „cwane lewactwo”. Wystarczy, że krzykniesz: „Precz z Kaczorem” czy „Wina Tuska”, by przez potężną grupę ludzi zostać uznanym za człowieka honoru, żołnierza na barykadzie i opozycyjnego działacza narażającego życie. Niezależnie od tego, ile na koncie masz faszystowskich wypowiedzi.
Żyjemy w czasach bezsensu. Nie ceni się pracowitości i spójności. Pamiętajmy, że solidne struktury wychodzą z kryzysów umocnione, a Polska w czasie pandemii wyglądała jak domek z kart, który zostanie naruszony przez najmniejszy podmuch.
Mój przyjaciel mówił mi ostatnio o przedsiębiorstwach z przeszłości. Grupie ludzi, którzy są ze sobą blisko i wspólnie coś budują, by przetrwać w sposób godny i przyjemny. Przejmując się losem przyjaciół, a nie generowaniem zysków dla wąskiej grupy osób, których nigdy nie poznali.
Zmechanizowany świat, w którym w każdej chwili pracowników można zastąpić innymi, wywołuje nieustanne poczucie zagrożenia. Lęk potęguje życie w konflikcie, dzielenie społeczeństwa na dwa wrogie obozy, infantylizowanie drugiej strony, prowadzące do nienawiści wobec własnego kraju.
Dla całego pokolenia ludzi wiara w kapitalizm, wolny rynek, korporacje zdyskredytowała się. Jest zbyt dużo problemów z dyskryminacją płacową, wyzyskiem, godnością ludzi. Kapitalizm wymaga radykalnego przedefiniowania.
Dalsze nastawienie na maksymalizowanie zysku i niepohamowaną konsumpcję doprowadzi do rozlewu krwi.
Scyzoryk od ojca, o którym śni mężczyzna, jest symbolem wyzwolenia. Powrotu do kraju, gdzie znaczenie ma lojalność i pracowitość.
*
Simon Sinek, autor książek o środowisku pracy w korporacjach, podczas konferencji TED mówił o kapitanie Williamie Swensonie, biorącym udział w militarnej akcji w Afganistanie. Amerykańskie i afgańskie wojska ochraniały członków rządu uczestniczących w spotkaniach starszyzny. Gdy wpadli w zasadzkę, Swenson udał się w miejsce ataku, by ratować rannych. Jeden z ratowników, z zamontowaną na kasku kamerą GoPro, nagrał wydarzenia tego dnia. Film pokazywał kapitana niosącego żołnierza postrzelonego w szyję. Po przeniesieniu go do helikopteru, Swenson pochylił się, pocałował go w czoło na pożegnanie i wrócił, by ratować kolejne osoby.
– W wojsku dają medale ludziom, którzy są gotowi poświęcić siebie dla dobra innych. W biznesie dajemy premię ludziom, którzy są gotowi poświęcić innych dla własnego dobra – skomentował Sinek, który bada sposoby zarządzania w korporacjach.
Im więcej osób o osobowości kapitana Swensena na kierowniczych stanowiskach w firmach, w partiach politycznych, czy w systemie sprawiedliwości, tym bardziej nasz kraj będzie zmierzał w stronę wspólnoty i wzajemnego zaufania.
Dobro jest zaraźliwe. Jeśli w korporacji znajduje się choć paru pracowników działających na rzecz solidarności, zmienia się cała struktura firmy.
Jeśli w kraju na eksponowanych stanowiskach zobaczymy ludzi stroniących od pustych słów, odpowiedzialnych za swoje decyzje, zmieni się struktura społeczna.
W 2020 roku mieliśmy do czynienia z falą protestów. Ludzie nie zgadzają się na przedmiotowe traktowanie kobiet, na rosnące nierówności, na wyzysk słabszych.
Ostatni bunt miał znaczenie fundamentalne i formatywne. Podmiot nie zgadza się z orzeczeniem. Potrzebujemy nowych obyczajów prawnych, rozliczenia przestępców seksualnych, ukarania tych, którzy przez lata je tuszowali, potrzebujemy nowej edukacji, w której uwzględnia się głos dziewczynek i mniejszości, nowej polityki zdrowotnej.
Aktualnie nie ma wspólnej podstawy życia społecznego. Jest wiele osobnych platform, wiele obojętności, i jeszcze więcej świętoszkowatości.
Ludzie mają poczucie bezpieczeństwa, gdy widzą, że inni nie troszczą się wyłącznie o siebie. Instytucje działają, gdy zamiast wybitnego, bezwzględnego człowieka, który bez utraty snu zwolni sto osób, jest w nich prezes, który kosztem swojej pensji uratuje wiele stanowisk.
Nowa umowa wymaga stworzenia dla wszystkich dzieci, także tych doświadczających przemocy, możliwości do rozwoju, a w przyszłości aktywizmu na rzecz innych.
Hans Christian Andersen pisał, że „życie każdego człowieka jest baśnią napisaną przez Boga”.
Ale jeśli Boga nie ma, to rozglądając się wokół, zadbajmy, by wspólną baśń mógł tworzyć każdy człowiek.
*Pełen tekst przemówienia, które autorka wygłosiła 10 września w Łodzi podczas VIII edycji Igrzysk Wolności.
Autor zdjęcia: Agnieszka Cytacka