Tytułowe pytanie było tematem spotkania w 6. Dzielnicy z jedną z liderek ruchów lewicowych Barbarą Nowacką zorganizowaną niedawno przez Gazetę Wyborczą. Nieco wcześniej na podobne pytania odpowiadał podczas „Wyborczej na Żywo” były premier RP Leszek Miller. Leszek Jażdżewski redaktor naczelny Liberté w odpowiedzi na to pytanie – odparł na Facebooku krótko: „Odpowiedź brzmi: Nie.” Nie zgadzam się z tą radykalną opinią. Moim zdaniem obecny stan lewicy, jest z jednej strony kluczem do sukcesów prawicowych populistów, z drugiej jej programowa formuła osłabia siłę przyciągania ugrupowań centrowo – liberalnych.
Liderzy lewicy nie mają na siebie i swoje ugrupowania pomysłu. Mam wrażenie, że zupełnie nie wiedzą do kogo się zwracają, kto jest ich zasadniczą grupą docelową. Budując siłę polityczną najważniejsze jest zdefiniowanie i związanie ze sobą podstawowego, wiernego elektoratu. Nie jest to jedynie Polski problem, choć u nas występuje w szczególnie radykalnej postaci czyli braku jakiejkolwiek lewicowej reprezentacji w Sejmie. W bardzo wielu miejscach „na Zachodzie” jesteśmy świadkami słabnięcia partii socjaldemokratycznych i socjalistycznych oraz znaczącego wzrostu siły prawicowych populistów, którzy zaczynają lepiej (przynajmniej w retoryce) odpowiadać na potrzeby odpowiednika dawnego socjalistycznego elektoratu. Nie jest prawdą, że jesteśmy świadkami jakiegoś drastycznego kryzysu sił liberalnych – radykalnie zmieniła się alternatywna dla sił liberalnych na skutek głębokiego, strukturalnego kryzysu lewicy. W dużym uproszczeniu demokratyczna walka w świecie zachodnim odbywa się między obozem „liberalnym” i „nieliberalnym”. Naturalne jest, że po długim okresie dominacji siły „liberalnej”, w przypadku Polski 8 lat rządów Platformy Obywatelskiej (nazywanie PO partią liberalną to oczywiście kolejne metodologiczne uproszczenie ale ważne jest za taką uważali ją ludzie), musiało dojść do zmiany na siłę „nieliberalną”. Tak zawsze następuje w demokracjach. Stabilizacja świata zachodniego polegała jednak historycznie na tym, że zwykle alternatywą była lewica, partie socjalistyczne – które mimo innego programu, mimo wszystko trzymały porządek w systemie i nie łamały zasadniczych zasad demokratycznych czy państwa prawa. Teraz demokratyczna wymiana „sił liberalnych” nie jest zagospodarowywana, jak zwykle to bywało przez lewicę, tylko przez populistów zupełnie nowego typu. Z tego punktu widzenia to lewica oddała władzę w Polsce PiSowi. I ten mechanizm widoczny jest w wielu krajach.
Dlatego pytanie o przyszłość lewicy jest więcej niż zasadne w kontekście myślenia o stabilności demokratycznych systemów świata zachodniego. Partie lewicowe na przestrzeni okresu powojennego przeszły ogromną ewolucję i oderwały się od klasycznego robotniczego elektoratu. W tym samym czasie zaszły zupełnie nowe procesy społeczne, zmieniające zarówno grupy zawodowe jak i sposób postrzegania świata przez niegdyś konserwatywną klasę średnią czy liczebność wielkomiejskiego elektoratu. Dziś zasadnicza linia społecznego podziału biegnie pomiędzy tymi, którzy chcą otwartości, tolerancji, współpracy, handlu oraz tych którzy chcą odgradzać się murem, boją się innych, bezpieczeństwa szukają w tradycji i narodzie, handel uważają za zagrożenie. Ten podział zaczyna mieć też coraz wyraźniejszy geograficzny charakter: mieszkańcy wielkich miast versus mieszkańcy prowincji. Tymczasem lewica, szczególnie w Polsce usadowiła się w poprzek tego podziału, w efekcie tracąc popularność w obu grupach. Lewica po „rewolucji obyczajowej” roku 1968 coraz silniej brała i bierze na sztandary liberalne hasła rewolucji obyczajowej – rewolucji, która odzwierciedla dziś dominujący sposób myślenia wielkomiejskiej klasy średniej, ale jest w ogromnym stopniu obcy, szczególnie w Polsce, grupom wykluczonym czy mieszkańcom prowincji, którzy pozostają bardzo konserwatywni. Jednocześnie liderzy nowej polskiej lewicy (Nowacka, Sierakowski, nawet Zandberg), z racji na swój kod kulturowy, wykształcenie, pochodzenie, sposób bycia czy wypowiadania się – adresują swoją ofertę i są wiarygodni dla klasy średniej, a nie elektoratu robotniczego czy prowincjonalnego. Liderzy lewicy postpeerelowskiej z kolej zakończyli swój polityczny żywot. Klasa średnia zaś w swojej masie dość niechętnie słucha o kolejnych oderwanych od rzeczywistości hasłach o walce z neoliberalizmem, podnoszeniu im podatków czy sceptycyzmu wobec idei handlu międzynarodowego na której po prostu dobrze zarabia. W efekcie mamy taki a nie inny wynik partii lewicowych, które w „normalnym” porządku powinny zastąpić Platformę Obywatelską po ośmiu latach jej dominacji.
Przed lewicą strategiczny wybór z którym elektoratem chce pracować i co ważne który elektorat chce współkształtować. Jeśli zwyciężą naturalne dla obecnej grupy liderów liberalne hasła emancypacyjne, związane z tolerancją, walką z dyskryminacją i budową społeczeństwa otwartego – ich jedyną drogą jest sojusz z liberałami i zwrócenie się ku elektoratowi wielkomiejskiemu. Efektem tej współpracy byłaby też światopoglądowa zmiana w partiach liberalnych. Zarówno PO jak i Nowoczesna są bardziej konserwatywne niż ich elektoraty – co demobilizuje ich wyborców. Z sojuszu Nowoczesnej i nowej lewicy mogłaby powstać wreszcie wymarzona partia dla klasy średniej: liberalna światopoglądowo i potrafiąca liczyć, rozsądna ekonomicznie. Druga droga, czyli odwołanie się w uproszeniu do elektoratu „robotniczego”, z mniejszych ośrodków, oznacza potrzebę schowania dotychczasowych liderów i znalezienie kogoś wiarygodnego w tych środowiskach, działacza związkowego, człowieka mówiącego językiem tych grup – takiego odpowiednika Piotra Dudy. Oznacza konieczne schowanie na drugi plan albo odejście od postulatów światopoglądowych. Zmianę języka, odwoływanie się do argumentów przede wszystkim emocjonalnych, a nie racjonalnych. Rywalizację z PiS na hasła socjalne przy poszanowaniu zasad praworządności, demokracji i ogólnego kierunku europejskiego.
Którą drogę wybierze lewica? Pewne jest jedno dopóty dopóki będzie rozdarta i nie będzie wiedzieć do kogo mówi, nie osiągnie sukcesu. A może można realizować obie drogi? Barbara Nowacka liberalizująca światopoglądowo Nowoczesną, a więc wzmacniająca i odpowiadająca na potrzeby jej elektoratu. I zupełnie nowa, socjalistyczna lewica, z nowym liderem, który skutecznie zacznie odbierać elektorat PiS?