Działo się zupełnie niedawno. Szef głośnej rozgłośni z Torunia został skazany na grzywnę w wysokości 3500 zł za organizację nielegalnej publicznej zbiórki pieniędzy. Nie jest tajemnicą, że dyrektor i rozgłośnia do najbiedniejszych nie należą, ale znalazła się posłanka (p. Sobecka) która krzywdą kapłanowi wyrządzoną , grzywnę za skazanego Rydzyka zapłaciła.
Oczywiście z racji przepisu art. 57 kodeksu wykroczeń zapłacenie za kogoś grzywny jest zabronione – p. Sobecka stanęła przed sądem i w pierwszej instancji została ukarana, ale od wyroku się odwołała i sąd okręgowy karę uchylił.
Działo się jeszcze niedawniej. Młody człowiek kradnie batonika za 99 groszy. Zostaje skazany na grzywnę 100 zł. Nie płaci jej i trafia do więzienia na 5 dni. Tam trafia na pierwszego człowieka, który trzyma się czegoś, co nazwałbym klauzulą normalności – naczelnik Olkowicz wpłaca za niego 40 zł, dzięki czemu niepełnosprawny umysłowo więzień wyrywa się z matni błędu systemu.
Ale oczywiście zapłacenie za kogoś grzywny jest zabronione – więc płk Olkowicz staje przed sądem, zostaje uznany za winnego, co potwierdza także sąd II instancji.
Nad drugim z opisywanych przypadków od początku unoszą się opary absurdu – niepełnosprawny umysłowo czyni szkodę na 99 groszy, sąd nie rozpoznaje jego ograniczeń (które zauważa płk Olkowicz w pierwszej rozmowie) i w efekcie przeliczenia grzywny wsadza go za ten nieszczęsny batonik na 5 dni do więzienia – to już kojarzy się z jakąś angielską prozą opisującą bezduszność brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości, ale w … XVIII wieku.
Potem są kolejni sędziowie wyrokujący w sprawie płk. Olkowicza, sędziowie którzy nie korzystają z możliwości uniewinnienia na bazie oczywistości – naczelnik więzienia naprawiając choć częściowo błąd systemu działał w obronie sprawiedliwości jako wartości demokratycznego państwa prawnego, ratując odrobinę autorytetu tegoż państwa, działając w jak najlepiej pojętym interesie publicznym.
Płk. Olkowicz nie obwieszczał jak p. Sobecka publicznie, że wpłaca grzywnę – pozostałoby to jego tajemnicą, gdyby nie „życzliwi” piszący na niego donos do ministerstwa.
Czytającym i sobie samemu zostawiam pytanie otwarte – czy uniewinnienie Sobeckiej nie wynikało przypadkiem z tego, że ona sama jest posłanką a beneficjent jej działania jest wpływowym księdzem katolickim, zwanym pieszczotliwie „ojcem redaktorem” ? A skazanie płk. Olkowicza nie wynika czasem z braku posiadania przez niego i człowieka, za którym bezinteresownie się ujął, właśnie takich, niezbędnych jak się okazuje przed sądem, atrybutów?
Czy to nie jest tak, że Sobecka i Rydzyk żyją w Polsce, w której są władcami, więc im wolno wiele, a płk. Olkowicz zderzył się z Polską, dla której podstawowa sprawiedliwość, ludzkie uczucia, normalność w postępowaniu, jest wybrykiem wymagającym kary?
Sobecka, za robienie sobie publicznej kampanii popierania szefa rozgłośni, dzięki słuchaczom której ma mandat poselski, zostaje uniewinniona. Olkowicz, za dyskretną i bezinteresowną pomoc upośledzonemu uznany winnym. Dwie grzywny i dwie Polski.
Twitter @Marcin_Celiński
